Mój Top 10, czyli perfumy, których najchętniej używam

Za namową czytelników postanowiłem zaprezentować swój perfumowy Top 10. Przyznam, że bardzo trudno mi było ograniczyć się do zaledwie 10 pozycji podczas tworzenia tego rankingu. Jakie kryterium bowiem przyjąć, gdy w codziennym użytkowaniu jest kilkadziesiąt zapachów?

Postanowiłem kierować się ich popularnością w mojej kolekcji, rozumianą jako częstotliwość ich używania w ostatnim dłuższym czasie (powiedzmy ostatniego roku).

Mam wiele perfum, które podziwiam i kontempluję tylko w domowym zaciszu, a jeżeli ich używam „do ludzi”, to bardzo rzadko. Po pierwsze dlatego, że czuję, iż wymagają one specjalnej oprawy czy okoliczności (weźmy choćby taki fantastyczny Amouage Gold Man, po którego zwykle sięgam raz do roku na Sylwestra!). Po drugie dlatego, że nie chcę, by mi spowszedniały. Po trzecie, wiele z nich wymaga ode mnie odpowiedniego nastroju czy nastawienia, a o ten często jest trudno w porannym pośpiechu. W zestawieniu tym wziąłem więc pod uwagę te perfumy, po które sięgam najczęściej i to bez specjalnego zastanowienia, czy tego dnia będą mi pasować, czy też nie, czy okażą się za ciężkie lub zbyt wymagające dla mnie lub otoczenia. Są to więc zapachy, w których zawsze dobrze się czuję bez względu na okoliczności i mój aktualny nastrój, a które – o tym jestem przekonany – nie wprowadzą mojego otoczenia w konsternację.

Są jak dobra muzyka pop – niekwestionowanej jakości, ale jednocześnie skomponowane i zaaranżowane tak, by cieszyć nos, a nie wyzywać go na długi i czasem wyczerpujący pojedynek.

Niech więc nie zaskakuje brak w zestawieniu zapachów marek niszowych jak np. Amouage, Le Labo, Durbano, Tauer Pefumes. Kto czyta mojego bloga, ten pewnie zauważył, że zwykle bardzo wysoko oceniam perfumy tych marek i oczywiście mam wiele ulubionych „Amłaży” i czy Le Labo, ale to są zwykle zapachy, po które nie sięgam w pierwszej kolejności, bardziej wymagające, a czasem nawet bezlitosne w swym bezkompromisowym charakterze. Kto wie, może wkrótce zrobię Top takich właśnie pachnideł. Wtedy znajdą się tam zapewne pachnidła tu pominięte, a ocenianie przez mnie bardzo wysoko.

Gwoli jasności kolejność tego zestawienia jest alfabetyczna, wziąłem pod uwagę nazwy zapachów.

Maison Francis Kurkdjian Absolue Pour Le Matin

Gdy kilka temu miałem dzięki Perfumerii Quality Missala okazję spotkać Francisa Kurkdjiana i zamienić z nim kilka zdań, zapytał mnie, który z zapachów jego marki lubię najbardziej. Pytanie proste, odpowiedź nieco trudniejsza. Bez większego namysłu odpowiedziałem jednak, że Oud, bo faktycznie to jeden z moich ulubionych „Kurkdjianów” i perfum w ogóle. Później żałowałem jednak, że nie wspomniałem o Absolue Pour Le Matin, którego darze równie dużą atencją, choć z innych względów. Myślę, że to zaskoczyłoby pozytywnie Francisa, który – domyślam się – zdecydowanie częściej słyszy od swoich rozmówców, że to Oud jest ich ulubionym zapachem. Absolue Pour Le Matin jest genialnym połączeniem rześkiej, lekko cytrusowej i lekko zielonej świeżości, którą nazywam wonią świeżego powietrza o słonecznym poranku, z ambrowo-drzewną, nieco zadziorną głębią. Jest w tej świeżości element luksusu, ekskluzywnie pachnącego mydła, bieli, optymizmu i energii. Do tego zapach trzyma na skórze wiele godzin. Jest moim zdecydowanym faworytem w gatunku intensywnie świeżych.

recenzja Absolue Pour Le Matin na Perfumowym blogu

Bentley Absolute for Men

Niezwykły to zapach pod wieloma względami. Niegdyś miał brązową barwę i wypełniał sześcienny masywny szklany flakon z napisem Gucci Pour Homme. Po wycofaniu go ze sprzedaży, przez lata pozostawał niejako w uśpieniu, po czym niespodziewanie (i szczęśliwie) powrócił tym razem jako Absolute for Men marki Bentley. Praktycznie ten sam zapach, ten sam perfumiarz Michel Almairac i tylko szklanego flakonu szkoda, bo ten od Bentleya jaki jest, każdy widzi…

Oto elegancka, ale i nieco uduchowiona woń łącząca w sobie nuty pieprzu, kadzidła i drewna, w tym mojego ukochanego cypriolu lub czegoś bardzo do niego podobnego. Zapach niema linearny, nieco majestatyczny, poważny i nawet może trochę uduchowiony. Był dla mnie wstępem do poznawania kadzidlanej niszy, ale po latach testów doszedłem do wniosku, że marki niszowe zwykle proponują kadzidło zbyt dosłownie, zbyt liturgicznie. Bentley Absolute tak nie pachnie. Jest z innego wymiaru. Jest recepturą idealną. Nie dziwi więc, że po latach Michel Almairac wykorzystał ja po raz trzeci, włączają ją do oferty tym razem już własnej marki Parle Moi de Parfum pod nazwą Papyrus Oud 71.

Creed Aventus

Bestseller brytyjskiej marki i to nie bez przyczyny. Equilibrium pomiędzy treścią i formą, oryginalny (tak, taki był w roku premiery i jeszcze kilka lat później, zanim rynek zalała fala imitacji) i zapadający w pamięć akord owocowo-drzewny (ananas, paczula i brzoza), w pierwszych latach produkcji z wyraźnym skórzanym, lekko dymnym finiszem, od kilku lat z przechyłem na owocową stronę. Świetny zapach na co dzień, wyróżniający się, elegancki, pasujący do stroju formalnego lub pół-formalnego, o wyrazistej projekcji i doskonałej trwałości. Creed doskonale wie, jak to się robi.

recenzja Aventus na Perfumowym Blogu

Chanel Bleu de Chanel EDT

Najbardziej „utylitarny” pośród tego zestawienia, ale ja naprawdę go lubię. To doskonałe współczesne męskie perfumy. Gdy potrzeba mi po prostu dobrze pachnieć w ciągu dnia (chyba nie znam lepszego office fragrance), Bleu de Chanel to zawsze trafny wybór. Świeży, wibrujący, cytrusowo-przyprawowo-drzewny, o doskonałych parametrach i takiej trwałości zawsze dodaje mi pewności i dobrego samopoczucia. Koniecznie w wersji EDT, choć przyznam, że ostatnio polubiłem się z nieco bardziej gęstą wersją EDP. Po prostu współczesny męski klasyk. Ja naprawdę nie jestem perfumowym snobem. Lubię dobrze pachnące perfumy. Ot co. Przy okazji ukłony dla perfumiarza Jacquesa Polge’a. Ma niesamowity talent i wyczucie rynku.

recenzja Bleu de Chanel na Perfumowym blogu

Frederic Malle EdP Cologne Indelebile

Długo się zastanawiałem się, który neo-koloński zapach wybrać do tego zestawienia. No i padło na ten, po którego najchętniej sięgałem tego upalnego lata. Cologne Indelebile to kolońska o z założenia nieprzeciętnej trwałości, co osiągnięto przede wszystkim poprzez użycie potężnej dawki piżm. I to czuć, piżma przebijają się od pierwszych sekund, ale mi to nie przeszkadza. Piękny neo-koloński akord będący treścią tego zapachu, trwa na mojej skórze dobre ponad 10 godzin i czuje go na sobie wyraźnie. Pachnie przy tym klasowo i po prostu świetnie. Nic więcej nie trzeba.

recenzja Cologne Indelebile na Perfumowym blogu

Roja Dove Danger Pour Homme EDP

Trochę wahałem się, czy umieścić go tu, czy w „poczekalni”, a to dlatego, że akurat po ten zapach sięgam rzadko z racji jego dystyngowanego charakteru, ale i także faktu bardzo wysokiej ceny. Oszczędzam go po prostu na wyjątkowe okazje. Niemniej uważam go za jeden z najlepszych perfum, jakie kiedykolwiek nosiłem i stwierdziłem że Top 10 bez niego nie byłby pełen.

Pod względem samego zapachu nie jest to nic oryginalnego. Tak mniej więcej pachniał kiedyś klasyczny Heritage od Guerlain, zanim dosięgnęły go kolejne reformulacje, a Dove wie to najlepiej, bo pracował dla francuskiej marki przez wiele lat. Ale już wykonanie i jakość tych perfum to absolutne wyżyny. Super eleganckie, wręcz dystyngowane i bardzo męskie perfumy drzewno-ambrowe, przy czym ambra jest naturalną esencją, co jest współcześnie sytuacją unikatową. To nie tylko deklaracja samego Dove’a, który jest przecież wytrawnym marketingowcem, ale fakt. Wystarczy „poobserwować”, jak te perfumy zachowują się na skórze, jaką mają niesamowitą głębię i zmysłowość. Gęste, otulające, genialne pachnidło, idealne, gdy chce się podkreślić swoją pozycję i wyrafinowany gust.

recenzja Danger PH na Perfumowym Blogu

MFK Oud

Oryginalność tego zapachu polega na połączeniu esencji z oudu z Laosu z szafranem i dużą dawką piżm w bardzo „noszalną” a jedocześnie sygnaturową całość. Nie znam innego zapachu, który byłby choć trochę podobny. Na początku orientalnie słodko-przyprawowy, w sercu staje się drzewny, a oudowa smużka pięknie przymocowana do skóry za pomocą piżma buduje bardzo charakterystyczny i długotrwały finisz. Arcydzieło i jednocześnie bardzo dobrze noszące się perfumy.

recenzja Oud Wood na Perfumowym blogu

Tom Ford Oud Wood

Tłusta drzewność tego zapachu w połączeniu z niezwykle eleganckim charakterem i doskonałymi parametrami, przy zachowaniu wyważonego charakteru (nie ma tu mowy o trudnych zwierzęcych oudowych nutach), stawia go w moim rankingu perfum z oudem w nazwie prawdopodobnie na pierwszy miejscu. Ktoś powie, że oudem to wcale nie pachnie. Może i nie. może to nawet dobrze. Bo pachnie genialnie i można tego użyć w sytuacji codziennej bez wprawiania otoczenia w zakłopotanie.

recenzja Oud Wood na Perfumowym blogu

Hermes Terre d’Hermes EDT

O tym zapachu napisano już wszystko. Sam zresztą recenzowałem go już na blogu dwukrotnie. I choć tu także wg mnie nastąpiła reformulacja („ściszono” cytrusy i geranium, a „podgłośniono” pieprz i ISO-E-Super), to wciąż unikatowa sygnatura Terre d’Hermes jest dla mnie wyznacznikiem współczesnego, ale i ponadczasowego męskiego zapachu o niebanalnym charakterze. To perfumy dla intelektualistów, bez względu na to, jakim trudnią się fachem. Dość asertywne i chłodne. Intelektualne właśnie. Genialne. Nie mam wątpliwości, ze Terre d’Hermes to Eau Sauvage XXI wieku.

recenzja 1 Terre d’Hermes na Perfumowym blogu

recenzja 2 Terre d’Hermes na Perfumowym blogu

Hermes Voyage d’Hermes Pure Parfum

To drugi zapach od Hermesa w tym zestawieniu. Ale to nie jest tak, że każde dzieło Jean Claude’a Elleny trafia w moje gusta. Nie jestem bezkrytyczny. Ale Voyage d’Hermes właśnie w wersji EDP, z różą w centrum, skradł niegdyś moje serce i jest 100% uwielbianym przeze mnie zapachem. Kardamon, róża, herbata, drzewno-ambrowy, mocny finisz. Zapach oparty nie kontraście niemal słonej nuty kardamonu z różą. Niezwykły, elegancki, nieco ekstrawaganacki, absolutnie unikatowy, przy tym bardzo dobrze się noszący. Uniseks doskonały. Tu nadmienię, że dlatego, że znalazł się on w Top 10, nie będzie innego fenomenalnego pachnidła tegoż perfumiarza, które de facto jest protoplastą VoyageDeclaration Cartier. Wciąż uwielbiam, ale noszę jednak rzadkiej od Voyage.

recenzja Voyage d’Hermes na Perfumowym blogu

W „poczekalni” do Top 10 pozostają:

Frederic Malle „Vetiver Extraordinaire”

M.Micallef „Osaito”

Armani „Acqua Di Gio Profumo”

Cartier „Declaration”

Parle Moi de Parfum „Cedar Woodpecker”

Creed „Royal Oud”

18 uwag do wpisu “Mój Top 10, czyli perfumy, których najchętniej używam

  1. Bentley Absolute for Men
    Creed Aventus
    Amouage Jubilation for Men
    Songe d’Un Bois d’Été
    L’Instant de Guerlain Extreme Pour Homme

    To jest moje TOP 5. Na codzien uzywam tez chetnie Prada L’Homme EDT

  2. To sa perfumy ktore posiadam i uzywam. Roja Dove Danger jest fantastycznym zapachem i bardzo mi sie podoba, ale nieco za drogim i zbyt exkluzywnym..

  3. A ja miałbym problem z taką topką ponieważ szalenie rzadko w ostatnich latach cokolwiek budzi mój zachwyt.Także wiele ulubionych zapachów wypadło z kolekcji.Jak chociażby VE czy Epic.
    Nie wiem czemu tak się dzieje.Może to kwestia obwąchania a może perfumowy rynek obniża loty.
    W zasadzie cały rok miałem minimalistyczny,używając przemiennie Aventusa,Vikinga i Royal Vintage. A ostatnio katuje Hacivat.
    Na obecną chwile ta czwórka w zupełności mnie zaspokaja.
    Spoko dyszka.Pozdrawiam.

  4. Dzięki za wysłuchanie głosów czytelników i przedstawienie 10 ulubionych zapachów. O ile pamiętam, od poprzedniego top 20 różni się nieco.
    Ja również nie jestem w stanie wymienić dziesiątki zapachów, ale piątkę owszem:
    5. Oscar de la Renta – Pour Lui – za tajemniczość i kadzidło.
    4. Chanel Anteus – za dostojność i głębię.
    3. Quorum by Puig – bo nie jest piękny, a jedynie męski, bardzo męski…
    2. Azzaro pour Homme – za to jak pięknie pachnie nocą i jak pięknie uwodzi (mnie).
    1. Zino Davodoff – za to, że nie powąchałem niczego piękniejszego.

    1. Przyznam, że Twoje zestawienie jest bardzo dobre. To klasyki męskiej perfumerii. Każdy z tych zapachów bardzo cenię. Gratuluję wyśmienitego gust. 🙂

    2. ach 😀 …Zino…, tez nie wąchałam niczego piękniejszego 😛 ..a podobno wersje wczesniejsze(dwudziesztowieczne 😉 mogły być jeszcze fajniejsze … ❤

  5. Testowalem kilka godzin temu „Roja Parfums – Danger – Parfum pour Homme”, W odroznieniu do wersji EDP zapach jest nieco ciezszy, tak mi sie wydaje. W nucie glowy czuc kmin, Nuta serca jest podobna i tylko niewielka zmiana w nucie bazy. Trwalosc gigantyczna, zapach jak pan wspomnial jest dosc klasyczny. Cena obecna za 50 ml. 450 Euro.

  6. zino , photo , cuero (laMartina) , Girl PhW , Alaia ( niestety idą jak woda ) ,Tearose Workshop (uzaleznienie) , CdG2 , Mitsuoko (codzienny-mój) edt(obecnie) , Guilty Absolute , … Lovely SJP 😛

    +5 😉 Prada Amber , Cardin Rose , …Stash ,Calypso Ambre … Kokorico <<<— Wielkie oszczedzanie (!)

  7. dziękuję 😉 , i proszę o recenzję nowego Bvlgari , Terre ,
    a poznałeś Bvlgari: Eau Parfumée au Thé Noir ?2018 – czarna butla zloty korek , złota naklejka?
    ten czarny Voyage strasznie mi sie SPODOBAŁ! od pierwszego razu -premierowo , …ja bym go dała na zastępstwo dla (fantastycznej, ukochanej Zebry) Kenzo Jungle , , , tak, wiem,wszyscy go czują jako „extra przyprawowca” …ja mam jakos inaczej , 😉

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s