Spotkanie z tym pachnidłem miało dla mnie podwójne znaczenie. Przede wszystkim temat – wetyweria, wetiwer. Tu w roli głównej. Absolutnie. Jeden z moich najbardziej ulubionych składników. Uwielbiam, gdy gra on główną lub jedną z głównych ról w kompozycji. Druga kwestia to marka Frederic Malle – synonim najwyższego perfumiarskiego kunsztu, swobody artystycznej wypowiedzi, powrotu do korzeni tradycyjnej perfumerii, perfum jako dzieł sztuki. Dzieło Dominique’a Ropiona, które w znaczący sposób wzbogaciło zapachową bibliotekę Frederica Malle, nazwano dość buńczucznie Vetiver Extraordinaire.
Czy rzeczywiście jest to wetiwer wyjątkowy? Czy faktycznie tak nadzwyczajny? Z pewnością tak. Kłącze tej magicznej haitańskiej trawy zostało tu potraktowane z absolutną maestrią i wyczuciem, przy czym niemal na pewno perfumiarz użył tu jakiejś frakcji olejku wetiwerowego miast jego pełnego spektrum. Twórca starał się maksymalnie zachować charakterystyczną woń wetywerii, której użyto tu w najlepszym, wyselekcjonowanym wydaniu. Wg producenta to perfumy o największej koncentracji wetiweru (25%) z dostępnych aktualnie na rynku. Rzeczywiście woń wetiweru jest obecna w kompozycji Ropiona przez cały czas – od początku do końca. Na wstępie leciutko cytrusowy, ale przede wszystkim niezwykle subtelnie przyprawiony pieprzem oraz nieco mocniej – wyraźnie wyczuwalną w pierwszych kwadransach gałką muszkatołową. Po krótkim czasie daje o sobie znać specyficzna dla kompozycji Ropiona, zastosowana tu przez niego aroma-molekuła imitująca świeże powietrze (floralozone), która powoduje, że w sercu zapach staje się olfaktoryczną wizją letniego, wieczornego wiatru, wiejącego pośród wetiwerowych łąk, tworząc w ten sposób najpiękniejszą fazę tego pachnidła. Później woń powolutku, ale konsekwentnie cichnie i trwa tak sobie na drzewnej bazie z cedrem w roli głównej. W sumie jednak VE jest niemal linearny, a jego zmiany są naprawdę nieznaczne. Genialny perfumeryjny składnik mistrzowsko ukazany został we wspaniałym, lekko zielonym, lekko pikantnym oraz „napowietrzonym” wydaniu, bez udziwnień i kombinacji. Wetiwer Ropiona jest średniej wagi, do tego rześki i chłodny, przez co idealnie odświeżający.
Swego czasu źle oceniłem trwałość VE. Otóż dziś przyznaję, że byłem w błędzie, choć faktem jest, że by móc czuć go na sobie i cieszyć się nim około ośmiu godzin, zapach ten wymaga obfitej aplikacji na skórę. Obecnie nie mam jednak najmniejszych wątpliwości, że Vetiver Extraordinaire to absolutna górna półka, jeśli chodzi o pachnidła z wetiwerową dominantą i jednocześnie jeden z najbardziej intrygujących i najlepszych znanych mi współczesnych męskich zapachów. Po prostu majstersztyk.
nuty głowy: bergamotka, kwiat gorzkiej pomarańczy,
nuty serca: różowy pieprz, gałka muszkatołowa, nuta świeżego powietrza (floralozone), haitański wetiwer,
nuty głębi: drewno sandałowe i cedrowe, mech dębu, mirra, cashmeran, musketone i tonalide (syntetyczne piżma)
twórca: Dominique Ropion
rok wprowadzenia: 2008
moja klasyfikacja: uniwersalny, pełen klasy, piękny w swej wysublimowanej prostocie, raczej na lato, na upalne dni i wieczory,
w skali 1-6: kompozycja: 6/ moc: 4,5/ trwałość: 4,5/ flakon: 5
Z różnych niszowej proweniencji odsłon wetywerii ta od F. Malle podoba mi się szczególnie. Ale jeszcze nie wskoczyła na najwyższe miejsce podium.
W swoim ostatnim wpisie (dot. Atelier Cologne Vetiver Fatal) napisałeś, że V. Extraordinaire jest jednak Twoim nr 1. Czy coś się zmieniło? Czy ja o czymś nie wiem? 🙂
A co z Le Vetiver de Lubin?
Pozdrawiam.
P.S. Do wpisów komentarzowych na Twoim blogu muszę używać innej przeglądarki, bo Mozilla kasuje mi wpisy w momencie wysyłania
Bardzo wysoko oceniam Le Vetiver de Lubin i to się nie zmieniło. Jednak VE ostatnio przekonał mnie do siebie do tego stopnia, że został wetiwerowym królem. Przynajmniej na ten moment. 😉 Wiesz, właściwie to nie przepadam za takimi rankingami. Jest wiele wetiwerowców, które uważam za doskonałe, a każdy cenię za co innego. Klasyczny Guerlain za to, że jest klasyczny ;-). Tauer za orientalny sznyt i doskonała projekcję oraz trwałość (najtrwalszy z wszystkich, jakie znam). Le Vetiver za szlachetne brzmienie (bliskie Guarlainowi), VE – za krystalicznie czystą, chłodną i bardzo esencjonalną wetywerię, Sycomore za równowagę pom. trawskiem a drewnem bez stęchłych nut znanych mi z Encre Noire, Fumidus za dymność, Creed za czystą zieloność itd. można by dalej wymieniać. 😉
Teraz wszystko jasne. Ja też lubię kilka wetywerowców, ale jednak nie mogę się wyzbyć ich hierarchizowania. Królem pozostaje Guerlain. Z wymienionych przez Ciebie powyżej nie podzielam zachwytu dla dzieła Tauera, a Sycomore nie znam. Zupełnie mi też nie podszedł Vetiver Fatal – strasznie się na mnie wysładza. W najbliższych planach zakupowych mam za to właśnie VE i Vettiveru (przez Ciebie 😀 )
Haha! Czyli doceniłeś Vettiveru! Ciesze się, bo to prawdziwy smakołyk, a rzadko wymieniany w rankingach. 🙂 Na szczęście ma bardzo przystępną cenę.
PS Jak już jesteśmy przy wetiwerach, już za kilka dni Le Vetiver de Lubin zagości u mnie, a i podzielę się nim chętnie. 🙂
Panie i panowie,miłosnicy perfum,oto mamy pierwsze następstwa przejecia Frederic Malle przez Estee Lauder.Wszystkie flaszki są od wczoraj droższe o 100$.Masakra rozumiem,30,50 ale stówka.(!)
Chcialem kupic VE,bo właśnie mi się kończy,patrze
a tu nie 770 tylko 900pln.(!)
Sam nie wiem,normalnie mam ochote zbojkotować markę,ale jestem”pod ścianą”bo kocham VE i wiem,że nic w zastępstwie nie znajde:-(
Zycie jest brutalne.A ludzie zachłanni.
Życze dobrej nocy;-)
„Zycie jest brutalne.A ludzie zachłanni.” To najlepszy komentarz do tej sytuacji. Cóż…