City Exclusives by Le Labo: „Limette 37”, „Benjoin 19”, „Cuir 28″‚ „Vanille 44”, „Baie Rose 26”

City Exclusives to seria zapachów Le Labo, które marka dedykuje i udostępnia do sprzedaży wyłącznie w wybranych miastach świata. To zapachy mające w założeniu oddawać ducha poszczególnych metropolii. Ich wyjątkowość jest wszakże głównie wynikiem owej ograniczonej dostępności oraz… horrendalnej ceny (300 USD za 50 ml), która z pewnością nie ma w tym przypadku nic wspólnego z jakością (niczym pod względem jakości nie ustępujące im perfumy Le Labo z głównej linii kosztują połowę tej ceny). Co ciekawe, każdego września City Exclusives pojawiają się w sprzedaży internetowej na stronie Le Labo oraz w kilku innych wybranych sklepach internetowych (np. LuckyScent.com). Tak więc już za kilka dni będzie można nabyć je bez konieczności odwiedzania salonu marki w Dubaju czy w Moskwie.

Jak dotąd swych własnych pachnideł doczekały się: Londyn, Dallas, Chicago, Moskwa, Dubaj, Tokyo, San Francisco, Los Angeles, Londyn, Nowy Jork i Paryż. Kilka z nich mam dziś okazję zaprezentować.

 

Limette 37 San Francisco by Frank Voelkl

SANFRANCISCO

Urodziwy, świeży i orzeźwiający zapach w swej istocie koloński, jednak o intensywności i trwałości przewyższającej klasyki tego gatunku, plasujący się  raczej obok współczesnych kolońskich wód perfumowanych typu Neroli Portofino Toma Forda czy Cologne Indelebile Frederica Malle. Co prawda w głównym katalogu Le Labo znajdziemy już zapachy podobne co do pomysłu i charakteru (szczególnie świetny Bergamote 22 oraz w mniejszym stopniu kolońskie, a bardziej biało-kwiatowe, śliczne Fleur d’Oranger 27 i  Neroli 36). Jednak Limette 37 ma swój indywidualny charakter. Ta współczesna kolońska skomponowana została przez Francka Voelkla, o którym pisałem niedawno przy okazji recenzji Ylang 49, a którego perfumiarska maestria jest od dawna obiektem mojego szczególnego podziwu.

Limette 37 rozpoczyna się – jak przystało na kolońską – od bardzo świeżego akordu, wypełnionego esencją z limonki połączoną z bergamotką i zieloną esencją petit grain. W tle wyczuwalna jest subtelnie detergentową nuta biało-piżmową, kojarzącą się z wysokiej jakości mydłem. Zapach ewoluuje odsłaniając biało-kwiatowe serce (jaśmin), doprawione subtelnie goździkiem. Baza jest oparta na ładnie spinającym całość wetiwerze oraz z umiarem użytej tonce i spore dawce białych piżm, pozbawionych jakichkolwiek konotacji cielesnych czy zwierzęcych. Reasumując- śliczne, bardzo wysokiej jakości uniseksowe pachnidło kolońskie dla tych, którzy z bardzo grubym portfelem penetrują …. ulice San Francisco.

le labo limette-37

główne nuty: limonka, bergamotka, liść gorzkiej pomarańczy, jaśmin, goździk, wetiwer, tonka, piżmo

rok premiery: 2013

moja ocena: Frank Voelkl

zapach: ****/ trwałość: ****/ projekcja: ****

 

Benjoin 19 Moscow by Frank Voelkl

moscow

Benjoin 19 to minimalistyczny zapach żywiczny, w którym nad żywicami dominuje początkowo nuta przyprawowa (różowy pieprz?), po której na czoło wysuwa się szlachetne i wciąż nico pieprzowe olibanum. Z czasem do gry dochodzi drzewny akcent cedrowy, aż wreszcie ujawnia się główny bohater – słodkawa, ciepła, gęsta i zmysłowa esencja benzoesu. Mimo swego minimalizmu zapach zmienia się więc stopniowo na skórze. Jest przez praktycznie cały czas subtelny, blisko-skórny, dość trwały, choć nie tak bardzo, jak można by się spodziewać po użytych w nich składnikach. Intrygujący, choć mnie nie przekonał, podobnie jak niegdyś testowany Gaiac 10 dedykowany Tokyo. Po prostu nie jestem fanem perfumowego minimalizmu, podobnie jak nie przepadam za rosyjską stolicą…

Le-Labo-Benjoin-19

główne nuty:  kadzidło frankońskie, cedr, benzoes, ambra, piżmo

rok premiery: 2013

moja ocena: Frank Voelkl

zapach: ***/ trwałość: ***/ projekcja: ***

 

Cuir 28 Dubai by Nathalie Lorson 

Dubai

Początkowo Cuir 28 pachnie głównie drzewną, lekko wytrawną, szlachetną wanilią. Spod niej jednak dość szybko, bo po kilku minutach, zaczyna wybijać wetyweria. Z czasem jej obecność staje się coraz wyraźniejsza. To właśnie duet dymnej wanilii z wetywerią stanowi oś tego zapachu, trwając na skórze kilkadziesiąt minut. Co ciekawe, w tej środkowej fazie zapachu mam ewidentne skojarzenia z Lalique Encre Noire A l’Extreme. Wszak oba te pachnidła skomponowała Natahlie Lorson i oba charakteryzują się połączeniem wetywerii z żywicznymi i ambrowymi elementami. Le Labo odróżnia się jednak wspomnianą mocną nutą absolutu z wanilii, ktróej na próżno szukać w pachnidle Lalique. Aromat skóry z pewnością tu nie dominuje, z zapach jako całość można z biedą próbować zakwalifikować jako skórzany, choć w sumie zdecydowanie bliżej mu do etykiety pachnidła drzewno-ambrowego. Cuir 28 pachnie blisko skóry, jest przysadzisty, gęsty, otulający. Znów – mógłby być nieco trwalszy…

le labo cuir-28

główne nuty:  skóra, absolut wanilii, nuty drzewne, wetyweria, piżmo

rok premiery: 2013

moja ocena: Nathalie Lorson

zapach: ***/ trwałość: ***/ projekcja: ***

 

Vanille 44 Paris by Alberto Morillas

Paris-3

Chronologicznie drugie pachnidło cyklu City Exclusives (po Tubeureuse 40 New York) skomponowane zostało przez legendę i mistrza perfumowego fachu Alberto Morillasa.

Pierwsze, co dochodzi moich nozdrzy, to pięknie podana nuta kadzidła olibanum, z początku nieco złagodzona cytrusowym duetem bergamotki i mandarynki z czasem podbita suchą, drzewną nuta gwajaku. Obecność cytrusów jest tu praktycznie niewyczulana – w tym sensie, że nie poczujemy tu indywidualnie nut cytrusowych. Podobnie jak niewyczuwalne tu indywidualnie aldehydy, tak i cytrusy pełnią rolę unoszącą ciężkie molekuły kadzidła, wanilii i gwajaku, który wyłania się spod kadzidła ładnie korespondując z wanilią (ta z kolei jest najwyraźniejsza w bazie). Mimo tych technicznych zabiegów Vanille 44 lokuje się – podobnie jak Cuir 28 czy Benjoin 19 – blisko skóry, emitując zmysłową i otulającą woń.

Typowo dla Le Labo – składnik wymieniony w nazwie zapachu nie dominuje w sposób ewidentny. Fani zmysłowej, dymnej wanilii powinni raczej sięgnąć po Cuir 28. Vanille 44 wydaje się bowiem być bardziej pachnidłem kadzilano-drzewnym, w którym wanilia – owszem obecna – nie jest wszakże głównym bohaterem.

le labo vanille 44

główne nuty:  bergamotka, mandarynka, aldehydy, gwajak, kadzidło, wanilia

rok premiery: 2007

moja ocena: Alberto Morillas

zapach: ****/ trwałość: ****/ projekcja: ***

 

Baie Rose 26 Chicago by Frank Voelkl

Chicago

Baie Rose 26 jest świeżą, przyprawowo-drzewną kompozycją różaną, w której róża jest lekka, zwiewna, zdecydowanie uniseksowa. Otaczają ją wzmocnione aldehydami przyprawy (mocny i wyraźny przez pierwsze kilkadziesiąt sekund akord pieprzowy będący mieszanką różowego i czarnego pieprzu z przewagą tego pierwszego oraz subtelnie użyty goździk). W bazie króluje cedr, który wraz z akordem ambrowym i piżmami utrwala zapach na skórze na wiele godzin, projektując przy tym zdecydowanie powyżej średniej City Exclusives.

Zadziwiające, jak ta chicagowska róża od Le Labo przypomina Le Labo Rose 31 z 2006 roku. Jest owszem lżejsza, świeższa, bardziej drzewna, ale mimo ta pachnie tak, jakby jej formuła była punktem wyjścia dla Franka Voelkla. Jakkolwiek było, Baie Rose 26 broni się jako odrębne pachnidło i jest moim zdaniem jednym z najlepszych zapachów serii City Exclusives, które – z pojedynczymi wyjątkami – nie zachwyciły mnie jak dotąd.

Baie Rose

główne nuty:  różowy pieprz, pieprz, aldehydy, goździk, róża, cedr, ambra, piżmo

rok premiery: 2011

moja ocena: Frank Voelkl

zapach: ****/ trwałość: *****/ projekcja: ****

 

Od 2006 roku, gdy Le Labo wyemitowało pierwszy zapach z serii City Exclusives (Tubereuse 40 New York), marka ta konsekwentnie buduje wokół niej nimb wyjątkowości. Z jednej strony spore ograniczenia w fizycznej dostępności, z drugiej bajońskie sumy, jakie trzeba zapłacić za flakon tych perfum z pewnością skutecznie podtrzymują ekskluzywny status miejskiego cyklu. Jednak same zapachy, czego osobiście doświadczyłem, nie są niczym nadzwyczajnym. Co więcej, moim zdaniem nie dorównują ani pomysłami, ani kompozycjami tańszym (co nie znaczy tanim) perfumom Le Labo z głównej linii. Czy jest więc seria City Exclusives sztucznie nadmuchaną niby-luksusową bańką? Moim zdaniem – zdecydowanie tak. W jej przypadku marketing wyjątkowo mocno- nawet jak na standardy branży perfumowej – oderwał produkt i jego wartość od rzeczywistości.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s