Givenchy „Gentlemen Only” – dżentelmen naszych czasów

Gdy w 2013 roku Givenchy zaprezentował nowy męski zapach Gentlemen Only, obwieścił, że będzie to hołd złożony o 40 lat (!) starszemu Givenchy Gentleman (1974). To nawiązanie było dla mnie – przyznam – ruchem zaskakującym . Próbą ożywienia wciąż żywej przecież legendy, albo może raczej bardzo spóźnioną próbą zdyskontowania sukcesu klasyka (Gentleman nigdy wcześniej nie doczekał się żadnego flankera, aż tu nagle po 40 latach taka niespodzianka!). Ten cytrusowo-drzewny klasyk jest wciąż dostępny jest na półkach perfumerii, dzielnie stojąc na straży tego, co w perfumach było niegdyś wielkie i wspaniałe. Co ciekawe, jako jedne z zaledwie kilku, może kilkunastu męskich pachnideł z tamtej epoki wytrzymał próbę czasu. Nie bez przyczyny. Jest z pewnością jednym z najwspanialszych kiedykolwiek skomponowanych męskich pachnideł. Ponadczasowe i bardzo pięknie zrównoważone połączenie cytrusów, miodu, wetywerii, paczuli i mchu dębowego to prawdziwy kanon perfumerii, do którego wciąż chętnie nawiązują współczesne marki niszowe. Gentleman był z pewnością emanacją gustów i stylistyki tamtych czasów.  Jego estetyka tak mocno wpisała się w męskie gusta, przekazywane z ojca na syna, że zapach ten trwa do dziś. I niech trwa wiecznie, bo – jak ktoś kiedyś słusznie zauważył  – „trwa mać”.

givenchy-gentleman-perfume-edt

Obecny Gentlemen Only można śmiało nazwać reprezentatywnym przedstawicielem współczesnej męskiej estetyki perfumowej. I to jest moim zdaniem główna analogia pomiędzy klasyczną a współczesną wersją. Nie byłoby go jednak, gdyby nie YSL L’Homme (2006), w którym połączono zieloną nutę liścia fiołka z przyprawami i akordem ambrowym tworząc coś na kształt współczesnego wzorca męskiego akordu, wykorzystywanego, a wręcz nadużywanego od tego czasu dość powszechnie nie tylko w perfumerii, ale i w męskich kosmetykach. Z kolei nie byłoby L’Homme, gdyby nie Fahrenheit (1988). Ten zaś pewnie nie powstałby, gdyby nie Grey Flannel G. Beene (1975).  I tak wróciliśmy do lat 70-tych, gdy powstał klasyczny Gentleman. Tak się to w perfumerii wszystko łączy, a jedno wynika z drugiego…

Gentlemen Only ma wibrujący, pieprzowy, krótkotrwały początek. W chwilę po nim pojawia się zielona nuta liścia brzozy połączona z subtelnym muszkatem. Jest lekko słodko, lekko zielono i raczej delikatnie. Z czasem ujawnia się składnik łączący zapach ze swym starszym o 40 lat protoplastą – paczula. Choć nie tak wyraźna i nie tak ewidentna, to jednak odgrywa istotną rolę w budowie całości. Tak trwa to przez dłuższy czas, który można śmiało określić sercem zapachu. Trzeba przyznać, że jest to serce długotrwałe, a zapach początkowo jakby rozmyty, z czasem powoli nabiera wyrazistości. Bazowy akord ujawnia się dopiero po kilku godzinach i jest to przyjemna woń piżmowa połączona z lekko mydlaną, słodkawą nutą kadzidła, kompletnie pozbawioną jakichkolwiek konotacji religijnych (co oczywiste, gdy weźmiemy pod uwagę mainstreamowy, nastawiony na szeroką klientelę charakter tego pachnidła). Muszę przyznać, że ewolucja, jaką przechodzi Gentlmen Only na skórze oraz ten intrygujący, całkiem niebanalny finisz okazały się dla mnie miłym zaskoczeniem.

coolsty-givenchy-04-1400x700

Gentlemen Only jest skrojony na miarę współczesnego przeciętnego męskiego gustu. Ma przy tym przyzwoitą jakość. Cierpi jednak na brak oryginalności. Nie dla każdego będzie to wada. Ratuje go wszakże ciekawy, niesztampowy finisz, który skłonił mnie do dodania jednej gwiazdki w końcowej ocenie. 

Jednego jestem pewien – opisywanie tego zapachu przez pryzmat oficjalnego spisu nut/ składników mija się w tym przypadku z celem. Jeżeli nawet bowiem np. wetyweria czy cedr zostały tu użyte (a nie mam podstaw sądzić, że było inaczej), to wszystkie te ingrediencje budują główny, zielono-drzewny motyw przewodni, nie ujawniając się indywidualnie w sposób, do jakiego przyzwyczaiła nas perfumeria sprzed dekad (przecież paczulę, miód, mech dębu, wetywerię – wszystko to przy odrobinie wysiłku poczujemy w klasycznym Gentlemanie!). Oczywiście wiem, że paczula użyta w Gentlemen Only nie jest tą samą, pełnowymiarową paczulą z Gentleman. Podobnie jest z innymi składnikami, nierzadko będącymi efektem współczesnych wyrafinowanych laboratoryjnych metod pozyskiwania, o jakich nawet nie śniło się Paulow Legerowi, gdy pracował nad formułą oryginalnego Gentlemana.

givenchy gentlemen-only-bottlesjpg

Współczesne składniki perfumowe są oczyszczane z wszelkich potencjalnych alergenów i innych niechcianych substancji. Wiele z nich traci przez to swoje cechy charakterystyczne, ale jednocześnie daje się lepiej modelować przy pomocy innych składników. Innymi słowy – gdy kiedyś do formuły dodawano olejek paczulowy, wiadomo było , że „wyjdzie on na wierzch” i w którymś momencie zdominuje kompozycję, emitując charakterystyczne cechy swej naturalnej woni. Dziś esencję z paczuli można rozłożyć na kilka części w destylacji frakcyjnej, wykorzystać jedną (albo więcej) z nich i wymodelować ją przy pomocy innych ingrediencji, tworząc w ten sposób niespotykane dotąd akordy (świetnym przykładem Mistral Patchouli Atelier Cologne). Paczula taka odegra istotną rolę, ale nigdy nie ujawni się w sposób ewidentny, taki jaki znamy z przeszłości. Z jednej strony daje to współczesnym perfumiarzom nieograniczone możliwości twórcze, z drugiej paradoksalnie może powodować, że zapachy stają się do siebie podobne, gdyż pewne zbitki składników- akordy – dobrze przyjmują się wśród klientów i są eksploatowane do granic możliwości. Gentlemen Only wpisuje się w to zjawisko, będąc z jednej strony przyzwoitym współczesnymi męskimi perfumami, którym wszakże brak indywidualnego sznytu, gdyż podobne (co nie znaczy, że identyczne) aromaty znaleźć możemy w wielu zapachach innych marek.

Obliczony na zdobycie popularności Gentlemen Only ma wszelkie ku temu zadatki. Będzie je miał zresztą każdy podobny zapach, tak długo, jak długo przeciętny klient perfumerii sieciowej będzie kierował się wyłącznie tym co modne i „bezpieczne” i nie będzie poszukiwał czegoś, co podkreśli jego indywidualność i charakter. Taki to „masowy dżentelmen”. Ale chyba lepszy taki, niż żaden…

Givecnhy G Only

nuty głowy: zielona mandarynka, różowy pieprz, gałka muszkatołowa, liść brzozy

nuty serca: cedr, paczula, wetyweria

nuty bazy: kadzidło, nuty zwierzęce

rok premiery: 2013

perfumiarz: Jean Jacques/ Francis Kurkdjian

moja ocena: 

zapach: ****/ trwałość: ****/ projekcja: ***

 

Wersja Gentlemen Only Intense weszła na rynek w 2014 roku. Jest w swej istocie kopią swego poprzednika z dodanym współczesnym akordem skórzanym i okrutnie już wyeksploatowaną ambrowo-tonkową bazą. Intense od początku prezentuje się bardziej zachęcająco, niż pierwowzór. Jest głębszy, bardziej zmysłowy. Innymi słowy – takie wieczorowe wcielenie dżentelmena. Ale i w tym przypadku nie ma mowy o oryginalności. Mało tego – uważam, że Intense jest nawet bardziej wtórny, niż pierwowzór, który przynajmniej zaskakuje intrygującą woltą z oklepanej drzewnej zieloności w kierunku zaskakującego i dość unikatowego mydlano-kadzidlanego finiszu. Intense – poprzez dodanie aspektu ambrowego – jeszcze bardziej zbliżył się do L’Homme YSL, a współcześnie ujęta nuta skórzana (w niczym nie przypominająca skóry znanej z klasyki perfum czy współczesnej niszy; innymi słowy wierzymy, że skóra jest, ale jej nie czujemy…) w połączeniu z przewodnią zieloną nutą liścia brzozy zbliża całość do Fahrenheit Parfum Diora. Z tym, że Dior pachnie klasę lepiej… Fakt, miłym akcentem okazała się dla mnie baza Intense, ale to z kolei poprzez jej spore podobieństwo do Prady i jej Amber Pour Homme Intense. Tak więc znów – nic oryginalnego. Całość zasługuje jednak obiektywnie na cztery gwiazdki, gdyż Gentlemen Only Intense jest zapachem pod każdym względem dobrym. Ale nic ponad to.

givenchy gentlemen-only intense

nuty głowy: zielona mandarynka, czarny pieprz, liść brzozy

nuty serca: cedr, paczula, skóra

nuty bazy: tonka, ambra, kadzidło,

rok premiery: 2014

perfumiarz: Jean Jacques

moja ocena: 

zapach: ****/ trwałość: ****/ projekcja: ****

 

Givenchy-Gentlemen-Only-Casual-Chic-

Póki co Givenchy nie wprowadziło wersji Gentlemen L’Eau lub Fraiche, ale Casual Chic z 2015 roku praktycznie pełni taką rolę lżejszej, świeższej, letniej, casualowej wariacji nt. Gentlemen Only. Zapach jest wyraźnie mniej złożony, oszczędny w środkach wyrazu. Na uwagę zasługuje fakt, że świeżości nie przydano tu w sztampowy sposób –  wyłącznie cytrusami. Posłużono się za to całym zestawem wibrujących i świeżych w swej naturze nut przyprawowych. I tak w akordzie głowy znajdziemy energizującą niczym doskonałej jakości lemoniada mieszankę cytrusowo-pikantnego kardamonu, wibrującego, rześkiego jałowca i dominującego tu słodkawego i pikantnego zarazem imbiru. Ten pikantny i chłodny jednocześnie koktajl ma zdecydowanie odświeżający charakter i ładnie wprowadza motyw przewodni linii Gentlemen Only –  duet zielonego liścia brzozy i cedru, który tym razem więcej ma w sobie suchej drzewności, niż liściastej zieloności i jako całość jest mniej wyrazisty niż to było w obu poprzednich wersjach. Cedr – mimo że obecny we wszystkich opisywanych tu wcieleniach zapachu – tu ujawnia się najwyraźniej, dobrze łącząc się z jałowcem z otwarcia i drewnem sandałowym ulokowanym w bazie. Z czasem zapach staje się suchy i drzewny, dryfując w kierunku estetyki reprezentowanej przez Juniper Sling Penhaligon’s i jemu podobne jałowocowoambroxanowych mikstur. Słowem – bardzo na czasie. Casual Chic wypada na tle pozostałych wersji zupełnie poprawnie, choć w sumie najmniej spektakularnie. Mimo to warto – uważam – dać mu szansę.

Givenchy-Gentlemen-Only-Casual-Chic bottle-

nuty głowy: kardamon, imbir, jałowiec

nuty serca: liść brzozy, cedr

nuty bazy: drewno sandałowe, Ambroxan

perfumiarz: Jean Jacques

rok premiery: 2015

moja ocena: 

zapach: ***/ trwałość: ****/ projekcja: ***

 

Saga Gentlemen Only trwa w najlepsze. W bieżącym roku premier miały dwa kolejne flankery: zrywający z motywem przewodnim linii przyprawowo-orientalny Absolute  oraz lekki, zielono-miętowy Parisian Break. Jestem pewien, że to nie koniec…

 

2 uwagi do wpisu “Givenchy „Gentlemen Only” – dżentelmen naszych czasów

  1. Cześć!

    Gentlemena Only Intense postrzegam jako konkurenta Man In Black – Bvlgari (obydwa zresztą z tego samego roku), z tym że ten pierwszy jest w moim odczuciu bardziej nonszalancki, a co za
    tym idzie wszechstronniejszy. Istotnie nie jest Gentlemen Only Intense mistrzem oryginalności, ale eksploatowane dosyć często w perfumerii designerskiej elementy jakie się na niego składają, tworzą kompozycję o wysokich walorach estetycznych. Paradoksalnie jednak – podobnie jak starszy brat Gentlemen Only – ten bardzo udany w moim odczuciu zapach, nie został bestsellerem perfumerii sieciowych, chociaż spełnia wszystkie po temu kryteria. Jak widać łaska klienteli na pstrym koniu jeździ, niewykluczone, że z powodu braku kampanii reklamowej zakrojonej na szeroką skalę. Jednak patrząc na to z drugiej strony, brak popularności można uznać za kolejny atut Gentlemena Only Intense. Ciekaw jestem wersji Absolute, ale mam obawy, czy nie okaże się ona zapachem wzorowanym na Spicebomb, lub – co gorsza – ślepo podążającym za modą na słodycz wylansowaną przez One Million.

    Serdecznie pozdrawiam –
    Cookie

    P.S. Twórcą całej linii Gentlemen Only jest Jean Jacques (źródło; https://fr.linkedin.com/in/jean-jacques-1a3b4911).

Dodaj komentarz