Mamy wciąż lato, więc kontynuuję na blogu tematykę zapachów odpowiednich przede wszystkim na tę porę roku. Dziś moje odkrycie tego lata (lepiej późno niż wcale) Eau de Guerlain pochodzące z bardzo mi bliskiego 1974 roku.
W Guerlain istnieje niepisana tradycja zobowiązująca każdego pełniącego rolę głównego perfumiarza domu do stworzenia własnej interpretacji tematu eau – czyli wody, rozumianej tu jako uniseksowy zapach lekki i świeży, mniej lub bardziej koloński w charakterze. W 1860 roku założyciel firmy – Pierre Guerlain – rozpoczął cykl słynnym, klasycznie kolońskim Eau de Cologne Imperiale. Jego następca w fotelu perfumiarza marki – Aime Guerlain (odpowiedzialny m.in. za rewolucyjne Jicky) – w roku 1890 zaproponował Eau de Cologne du Coq. Z kolei autor takich genialnych pachnideł jak Mitsouko, Shalimar, Apres l’Ondee czy L’Heure Bleue – wielki Jacques Guerlain – miał w 1920 roku swoje Eau de Fleur de Cedrat. Wreszcie jego bratanek – Jean-Paul Guerlain – w 1974 roku wpisał się w firmową tradycję i stworzył własną wersję wody Guerlaina (obecny perfumiarz Thierry Wasser zdążył już popełnić Cologne du Parfumeur).
Tak powstała Eau de Guerlain – przepiękna, przebogata w składniki, wyrafinowana i jednocześnie – jak na Jean-Paula przystało – niezwykle elegancka uniseksowa cytrusowo-ziołowa woda toaletowa – dużo więcej niż po prostu kolońska. W tym zapachu Jean-Paul wyszedł daleko poza granice tradycyjnej eau de cologne. Czegoż tu nie ma w składzie! Są obowiązkowe cytrusy (cytryna, bergamotka), są zioła (m.in. bazylia, werbena, mięta), są przyprawy (goździk, kmin), ale znajdziemy też ukochane przez perfumiarza kwiaty (jaśmin, neroli i róża) oraz bazowe piżmo, mech dębu, ambrę. Mimo nagromadzenia ingrediencji zapach jest przede wszystkim cytrusowo- ziołowy i orzeźwiający, a składniki z natury cięższe pełnią tu funkcję tła, rusztowania. Wprawiają całość w wibrację, dodają pewnej głębi i ciepła oraz trwałości, czyniąc z Eau de Guerlain pełnoprawną eau de toliette.
Eau de Guerlain pięknie ewoluuje na skórze. Początkowo pachnie bardzo wyraźnie olejkiem z cytryny. Słodka cytryna, wzmocniona ziołową „cytrynowością” werbeny, zza której stopniowo wyłania się mięta. Tej towarzyszy subtelny, ale wyczuwalny goździk oraz kmin odpowiedzialny za swoistą nieco jakby cielesną nutkę. Składniki kwiatowe nie są tu ewidentnie wyczuwalne, a zapach finiszuje w niby-szyprowym, mszystym stylu. Całość jest bardzo złożona i pachnie wielowymiarowo. Potwierdza obsesyjny perfekcjonizm Jean-Paula Guerlaina i jego niebywały talent.
Eau de Guerlain to absolutny majstersztyk w swym gatunku dający niesamowitą satysfakcję z noszenia przez wiele godzin, co warto podkreślić. Pachnie przy tym niesamowicie naturalnie. Rozpylony w zamkniętym pomieszczeniu długo utrzymuje się w powietrzu wypełniając je niesamowitą, bardzo naturalną wonią. Jest przy tym wszystkim nieco retro w swym charakterze, ale nie na tyle, by nie dać się z powodzeniem nosić współcześnie.
Jak wspomniałem na wstępie – to moje odkrycie tego lata. Po zużyciu kupionego okazyjnie i zupełnie w ciemno kilkunasto-mililitrowego dekantu wiedziałem, że muszę mieć własny flakon. Zapach ten oczarował mnie swym bogactwem i harmonią oraz tym czymś, co znajduję we wszystkich dotąd poznanych przeze mnie kompozycjach Jean-Paula Guerlaina, a czego nie potrafię nazwać…
Rzadko powołuję się na recenzje Luci Turina zawarte w jego przewodniku Perfumes. The A-Z Guide, ale w tym przypadku przytoczę jedno zdanie z jego pięciogwiazdkowej opinii nt. Eau de Guerlain: „If you want citrus, there is simply nothing better out there.”
nuty górne: bergamotka, werbena, cytryna, mięta, bazylia, liść gorzkiej pomarańczy
nuty środkowe: kmin, goździk, mięta, jaśmin, róża
nuty bazy: paczula, mech dębu, drewno sandałowe, ambra, piżmo
twórca: Jean-Paul Guerlain
rok wprowadzenia: 1974
moja ocena:
- zapach: bardzo dobry
- projekcja: dobra
- trwałość: ok. 6-7 godzin
Ostatnio oczarował mnie Hermes Eau d’Orange Verte zakupiony w ciemno. Przypomina mi bardzo, ale to bardzo Eau Sauvage 🙂 nazwę go nawet kopią Diora wzbogacona w nutke soku z łodygi w otwarciu. Czy Eau de Guerlain to zapach w tym lemoniadowym klimacie ?
Eau de Guerlain jest inny – bogatszy i mniej kwaskowaty od wymienionych przez Ciebie. Jego klimat porównałbym go bardziej do Bowling Green G. Beene.
O widzisz 🙂 Bowling to faktycznie złożony zapach.
Aż tak ? : )
A jak! 🙂
A jest na tyle dobry że wcisnąłbyś go szefie gdzieś pomiędzy Vetiver, Heritage a HR ?
Nie – on nie pasuje do tego towarzystwa. To inna kategoria pachnidła. Cytrusowo-ziołowo-kwiatwoy uniseks – świeży zapach na ciepłe dni i noce. Gdzież mu do wyrafinowanej elegancji Vetiveru, HR, a gdzież mu do wysmakowanej nobliwości Heritage!
Klasyka w świetnym wykonaniu
Dni sa juz nieco dluzsze a ja mysle o zapachu na wiosne/lato i wlasnie rozwazam zakup albo Mouchoir de Monsieur albo Eau de Guerlain. Obydwa od Guerlain, z tym ze pierwszy jest 1904 roku. Musze obydwa kilka razy wyprobowac, chociaz bardziej mnie pociaga Mouchoir de Monsieur.
Pozdrawiam serdecznie
Z tego co wiem, choć nie testowałem niestety jeszcze, Mouchoir de Monsieur to zapach zbliżony do słynnego Jicky (ten znam i mam flakon PdT). Będzie to więc raczej mocno męski aromatyczny fougere. Eau de Guerlain znam (mam własny flakon) i jest to zapach przede wszystkim cytrusowo-ziołowy, na pewno lżejszy, choć niekoniecznie typ świeżaka. Jeżeli chodzi o wiosnę/lato ja raczej decydowałbym się na EdG. 🙂 Ale to tylko ja.
Ma pan racje. Testowalem Mouchoir de Monsieur. Jest tak jak pan pisze „mocno męski aromatyczny fougere”, i nieco staroswiecki. Tak wiec racja jest po panskiej stronie.