Le Labo „Ylang 49” – majestersztyk

 

Zapachy marki Le Labo łączy pewna prawidłowość. Otóż nie należy pod żadnym pozorem oczekiwać, że będą li wyłącznie pachnieć tym, o czym informuje ich nazwa. Przerabiałem ten wątek już wielokrotnie, zawsze przy okazji testów pachnideł tej – było nie było – kultowej już marki niszowej. Nie inaczej sprawa ma się z Ylang 49. Właściwie powinienem dodać, że jest to przykład pachnidła, w którym odległość nazwy od treści jest – nawet jak na standardy Le Labo – wyraźna.

„Ylang 49 jest spacerem po lesie z soczystym bukietem kwiatów w twojej dłoni, gdy słuchając zrównoważonego fortepianu Glenna Goulda zdajesz sobie sprawę, że kwiatowa kompozycja może wykraczać poza kwiaty w ten sam sposób, w jaki Fuga D-moll wykracza poza D.”

Rzeczywiście Ylang 49 – nieco wbrew swej nazwie – wykracza daleko poza schemat pachnidła kwiatowego. Połączone w nim aspekty kwiatowe i drzewne tworzą zapach wielowymiarowy i uniwersalny, a przy tym uniseksowy. Mimo, że pierwszy akord, zdominowany przez soczyste kwiaty, nosi wszelkie znamiona woni typowo kobiecej, to w miarę upływu czasu strona drzewna bierze górę, do końca już definiując szyprowo-drzewny charakter pachnidła.

Kwiatową stronę zapachu tworzą esencje z ylang ylang oraz z gardenii tahitańskiej (Tiare flower). Naturalność, głębia i intensywność akordu kwiatowego jest doprawdy sugestywna i zachwycająca.  Początkowo soczysty, rozcieńczony bergamotą (przez co jakże klasycznie szyprowy!), z czasem jeszcze zielonkawy, później bardziej miodowy, nektarowy, z pojawiającą się minimalną goryczką, która stanowi łącznik z ujawniającą się stopniowo drzewną osnową. Główne role grają tu paczula, wetyweria, mech dębu i drewno sandałowe tworzące prawdziwie szyprową aurę, która pogłębia się, stając się coraz bardziej wyraźnie drzewna, mszysta i żywiczna. Tym samym kwiatowy aspekt Ylang 49 powolutku gaśnie, ustępując miejsca nutom drzewnym mocno porośniętym dębowym mchem. Ta swoista przemiana odbywa się na skórze bardzo powoli, dostojnie, co wynika m.in. z wyraźnie wysokiej koncentracji zapachowej esencji.

ylang-ylang
Ylang Ylang
tiare flower
Tiare

Warto wiedzieć, że kwiat Tiare jest narodowym symbolem Tahiti, skąd pochodzi żona Franka Voelkla, twórcy Ylang 49. Frank regularnie odwiedza tę wyspę czerpiąc z jej olfaktorycznego bogactwa inspirację dla swej pracy.

Co ciekawe (i co zauważyłem nie tylko ja), Ylang 49 pachnie jak współczesna, cieplejsza, głębsza, bardziej żywiczna wersja klasycznego zapachu Aromatics Elixir Clinique. Znajdzie z pewnością uznanie nie tylko u fanek tego legendarnego szypru, ale także wśród tych osób, dla których wyrazista i nieco już archaiczna kwaśność bergamoty i surowość paczuli w dziele Bernarda Chanta jest „nie do przeskoczenia”. W Ylang 49 bergamoty jest zdecydowanie mniej, cytrusy pachną bardziej słodko, zaś paczula jest współczesna, nieostra i „niepiwniczna”. Niemniej stanowi ona kluczowy składnik tego zapachu i wraz z benzoesem buduje zmysłowy akord, który przywodzi mi na myśl genialny Coromandel Chanela. W pewnym zakresie oba te pachnidła są więc do siebie podobne.

Walory użytkowe Ylang 49 są absolutnie rewelacyjne. Zapach jest naprawdę mocny, należy więc dozować go ostrożnie. Projektuje bardzo wyraziście, trwa na skórze dobrze ponad 12 godzin, wyraźnie się zmieniając.

frank-voelkl
Frank Voelkl

Na osobny akapit zasługuje postać perfumiarza. Frank Voelkl, Niemiec z pochodzenia, pracuje jako senior perfumer w Firmenich. Nie należy do największych gwiazd perfumerii, ale talentem i umiejętnościami – śmiem twierdzić – przerasta niejedną z nich. Jego specjalnością są nuty drzewne, w których Frank jest prawdziwym mistrzem. Ma on w swym wciąż rosnącym dorobku wiele bardzo udanych zapachów mass-marketowych (np. Zirh IKON, Sir Avebury Oriflame), czy tzw. celebrity scents (choćby Covet Sarah Jessica Parker, Purr Kate Perry, a nawet perfumy firmowane przez Rihannę czy Justina Biebera), a także pachnideł klasy premium (np. dla ekskluzywnej linii Ermenegildo Zegna Essenze). Ale najbardziej dumny jest z tych stworzonych wspólnie z Eddiem Roschi dla niszowego Le Labo właśnie. A jest ich całkiem sporo, bo Voelkl wydaje się mieć wyjątkowo dobrą „chemię” z kreatorami tej marki. Do dziś z jego pracowni wyszły: Santal 33 (bestseller), Iris 39, Baie Rose 26, Musk 25,  Benjoin 19, Limette 37Ylang 49 oraz najnowszy The Noir 29. W sumie 8 zapachów na 24 tworzące obecną ofertę Le Labo, a więc 1/3. Sporo. Śmiało można więc nazwać Voelkla głównym perfumiarzem Le Labo.

Bardzo rzadko zdarza mi się ocenić perfumy najwyższą notą, jednak w przypadku Ylang 49 nie mogło być inaczej. To nie tylko arcydzieło współczesnej perfumerii, które nadaje pojęciu kwiatowego szypru nowego wymiaru, ale przede wszystkim przepięknie pachnące i doskonale leżące na skórze perfumy. Jeżeli ktoś ciekaw jest, jakie musi być pachnidło, by wzbudzić zachwyt tak wybrednego nosa, jak mój, niech koniecznie spróbuje Ylang 49. To zapach, który wyznacza górną granicę olfaktorycznej doskonałości.

le labo ylang

główne nuty: bergamotka, ylang ylang, gardenia tahitańska, paczula, mech dębu, drewno sandałowe, wetyweria, benzoes

rok premiery: 2013

moja ocena: Frank Voelkl

zapach: ******/ trwałość: *****/ projekcja: *****

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s