Ekskluzywne linie perfum, dostępne zwykle wyłącznie w markowych butikach, to współczesny sposób na odbudowę właściwego statusu perfum jako produktu prawdziwie luksusowego – dostępnego dla wybranych. W czasach, gdy np. wody toaletowe marki Ermenegildo Zegna „przeciętny” mężczyzna może zakupić w niemal każdej perfumerii stacjonarnej czy internetowej, perfumy serii Essenze Zegna dostępne są wyłącznie w markowych butikach i w odpowiednio wysokich cenach, jak na towar prawdziwie luksusowy przystało.
Ermenegildo Zegna jako marka perfum znajduje się w szerokim portfolio koncernu kosmetycznego Estee Lauder, podobnie jak m.in. Donna Karan, Jo Malone, Tom Ford, Frederic Malle czy – od niedawna – By Killian. Linia Essenze Zegna została zaprezentowana w 2012 roku. Obecnie składa się z dziewięciu zapachów, które łączy jeden składnik: włoska bergamotka, pochodząca z jednej uprawy.W bieżącym roku do kolekcji dołączono tercet pachnideł po osobną nazwą Essenze Gold, na który składają się: Amber Gold (ups!), Incense Gold i Musk Gold.
Komponowanie perfum powierzono perfumiarskiej śmietance. Tuzy pipety i menzurki – Pierre Negrin, Richard Herpin, Marie Salamagne, Harry Fremont, Jacques Cavallier i Frank Voelkl to nazwiska, które w połączeniu ze swobodą twórczą i obfitszymi niż standardowe budżetami pozwalają liczyć na perfumy niebanalne i o wysokiej jakości.
Zegna to krawiecka marka męska, stąd także i perfumy tej marki dedykowane są panom. By choć odrobinę zaspokoić moja perfumaniacką ciekawość, sięgnąłem po dwa zapachy z tej wyjątkowej kolekcji: Indonesian Oud i Peruvian Ambrette. Oto moje wrażenia z testów.
Indonesian Oud
Pachnidło oudowe autorstwa Jacquesa Cavalliera (przypomnę – tego samego, który wraz z Alberto Morillasem, a pod kierunkiem Toma Forda skomponował w 2002 oudowy M7 dla YSL) siłą rzeczy musiało wzbudzić moje duże zainteresowanie. Jak ma się Indonesian Oud do M7? To dwa różne zapachy, tak jak różne są czasy, w których powstały. M7 były pierwszymi perfumami z nutą oudu w składzie (ale nie w nazwie!), które nie pochodziły z kraju arabskiego, gdzie oud używany jest w pachnidłach od tysiącleci, tylko z Europy zachodniej. Wyprzedzały swoje czasy i modę na oud w perfumach, która rozpoczęła się dobre kilka lat później, osiągając swoje apogeum na początku bieżącej dekady. Natomiast Indonesian Oud to jeden z efektów tej mody. Nie ma w nim żadnych podobieństw do M7.
Początek zapachu jest bardzo intensywny. Potężna „lekarstwiana” (lizol) nuta oudu nieco tylko złagodzona przez bergamotkę natychmiast komunikuje nam, że mam do czynienia z zapachem raczej bezkompromisowym. Wraz z upływem czasu uwypukla się orientalny duet róży i paczuli z dużą zawartością cashmeranu. Ten – podbity przez paczulę – zdaje się wraz z różą dominować w tym pachnidle, szczególnie na późniejszym etapie. W głębi tkwi nuta animalna, ożywająca jedynie podczas nagłego wzrostu temperatury wyperfumowanej Indonesian Oud skóry.
Indonesian Oud osnuty jest więc wokół dość charakterystycznego dla arabskiej estetyki perfum akordu róża-paczula, którego z lubością nadużywa w swoich „oudach” Montale, choć dodatek cashmeranu i – mam wrażenie – także szafranu, choć nie ma go w składzie – pozwala odróżnić się kompozycji Cavalliera jako nieco bardziej nowoczesną i europejską. Zapach ma początkowo potężną, później dobrą projekcję. Nosi się go przyjemnie, zwraca uwagę otoczenia. Niestety zaskakująco szybko – bo po kilku godzinach – mocno cichnie, pozostając na skórze owszem długo, ale za to bardzo jej blisko.
Indonesian Oud z pewnością nie ma bezkompromisowej siły i indywidualności Leather Oud Diora, elegancji i uroku Royal Oud Creeda czy oryginalnego przyprawowego ciepła Oud Francisa Kurkdjiana, stanowi jednak udany i całkiem oryginalny przykład europejskich perfum agarowych. A czy w formule zawarto prawdziwą esencję agarową, czy raczej syntetyczną molekułę, a może oudo-podobny akord skonstruowany zręcznie z innych składników przez – było nie było – wybitnego perfumiarza, tego pewnie się nigdy nie dowiemy. Zresztą, jakie to ma znaczenie, skoro szlachetny aromat oudu jest tu ewidentny?
główne nuty: bergamotka Zegny, indonezyjski oud, róża, ambra, paczula
rok premiery: 2012
moja ocena: Jacques Cavallier
zapach: ****/ trwałość: ****/ projekcja: ****
Peruvian Ambrette
Piżmian właściwy (Abelmoschus moschatus), zwany ketmią piżmową, to gatunek krzewu wyjątkowy i niezwykle ważny dla perfumiarstwa. Jego ziarna zawierają bowiem substancję o zapachu piżma. Ambrette – bo tak jest ona nazywana – to więc nic innego jak roślinne piżmo, doskonała alternatywa dla nieużywanych od dawna w perfumerii składników odzwierzęcych (naturalnych piżm), czy stricte syntetycznych aroma-molekuł piżmowych.
Składnik ten jest bardzo chętnie stosowany w perfumerii, ale rzadko bywa jej głównym tematem ze względu na jego bazowy, budujący tło zapachu, utrwalający go i nadający mu zmysłowości charakter. W kompozycji Richarda Herpina ambrette także zajmuje przynależną mu pozycję bazową, a zasadniczą treść zapachu budują subtelny, papierowy irys i suche, transparentne drewno gwajakowe. Całość ozdobiono w otwarciu odrobiną cytrusów (w tym wspomnianą na wstępie bergamotką) i czarnym pieprzem, użytym tu wszakże z ogromnym umiarem.
Peruvian Ambrette to zapach dość subtelny, ulotny, ale jednocześnie bardzo oryginalny i naprawdę intrygujący. Dość trudno jest go opisać. Ma w sobie element roślinny w typie arcydzięgla z French Lover Frederica Malle, kwaskowatą goryczkę a’la M7 YSL, ma ewidentną „papierową”, podaną tu w bardzo minimalistyczny („shade of iris”) sposób nutę kłącza irysa, ma wreszcie drzewną nutę gwajakową podpartą tytułowym roślinno-piżmowym ambrette. To jako całość ambitne i zupełnie pozbawione pierwiastka komercyjnego, zdecydowanie niszowe pachnidło, przeznaczone dla koneserów perfumowej sztuki. Do jego mankamentów zaliczyć muszę małą projekcję, która wszakże może wynikać z takiego, a nie innego profilu tego zapachu, i trochę zbyt słabą trwałość. Mimo to oceniam Peruvian Ambrette wysoko, ze względu na jego intrygującą unikatowość. Jest przykładem dobrze zrealizowanej konwencji minimalizmu w perfumach.
główne nuty: bergamotka Zegny, czarny pieprz, irys, mandarynka, drewno gwajakowe, cashmeran, ambrette
rok premiery: 2014
moja ocena: Richard Herpin
zapach: ****/ trwałość: ***/ projekcja: ***