Amouage „Journey Man”

Przyznam że nowy duet pachnideł omańskiej marki – Journey Man i Journey Woman – jest dla mnie pewnym zaskoczeniem. I nie chodzi tu o ich wymiar czysto olfaktoryczny (o czym za chwilę), ile o sam fakt, że powstały… jak gdyby nigdy nic. Przecież nie dalej jak w zeszłym roku marka rzekomo podsumowała i zakończyła zapachowy cykl parą pachnideł Fate Man i Fate Woman. Oczywiście nie sądziłem, że po tym fakcie Amouage ucichnie i przestanie proponować kolejne perfumy, ale po cichu liczyłem na jakąś istotną zmianę wizerunkową, nowy design flakonu (aktualny podoba mi się, żeby było jasne). A tu tak po prostu mamy kolejną zapachową parę zamkniętą w dobrze znanych butlach (zgoda, poddanych drobnemu liftingowi w postaci brzegów w złotym kolorze). Może jest coś o czym nie wiem. Internetowa strona marki jest w trakcie odnawiania i ma zostać uruchomiona 17 czerwca (wtedy też zdaje się oba zapachy będą miały oficjalną premierę). Może wówczas dowiemy się czegoś więcej. Póki co – dzięki uprzejmości warszawskiej perfumerii Quality Missala – mam okazję wypróbować najnowsze perfumy Amouage. Jedno mogę zdradzić – oba są mocnym potwierdzeniem estetyki i jakości, jakiej Amouage hołduje od początku swego istnienia. Fani marki nie będą rozczarowani.

christopherchong
Christopher Chong

Tym razem dyrektor kreatywny Christopher Chong postanowił odbyć swoistą podróż do własnych – chińskich – korzeni. Znajdziemy więc w nowych pachnidłach olfaktoryczne nawiązania do tego wielkiego kraju – pieprz syczuański w Journey Man oraz osmantus w Journey Woman.

 

Journey Man

Na pierwszy „rzut nosa” Journey Man wydaje się być typowym dla Amouage pachnidłem przyprawowo-kadzidlano-drzewnym. Nie po raz pierwszy przecież w zapachu tej marki znajdziemy pieprz, kadzidło, piżmo, ambrę i wiele innych użytych tu ingrediencji. Trzeba jednakowoż przyznać, że zastosowana tu esencja z pieprzu syczuańskiego pachnie powalająco pięknie, aromatycznie i wibrująco. Ale przyprawowe otwarcie Journey Man nie byłoby tym czym jest, gdyby nie potężna dawka kardamonu, który w takiej ilości pojawia się w zapachu omańskiej marki chyba po raz drugi (poprzednio fani tej niezwykłej woni mogli czuć się tak usatysfakcjonowani w 2010 roku, gdy wypuszczono Opus IV). To naprawdę mocne wręcz bezpardonowe pieprzowo-kardamonowe otwarcie złagodzono nieco miksem bergamotki i neroli. Serce zapachu odznacza się wyrazistą obecnością wibrujących molekuł z jagód jałowca, które stanowią pomost pomiędzy pikantnym pieprzem a sucho-drzewnym cypriolem, dymiącym kadzidłem i zasygnalizowaną nutą tytoniu. Wedle opisu nut znajdziemy tu także geraniol, molekułę o subtelnie różanej woni, która w naturze występuje m.in. w – uwaga – dojrzałym tytoniu (dodatkowo producenci papierosów aromatyzują mieszanki tytoniowe m.in. właśnie przy pomocy geraniolu). Widać więc, że perfumiarze postanowili wzmocnić tytoniową nutę oraz dodać jej dojrzałości za pomocą geraniolu. Tego typu zabiegi polegające na łączeniu naturalniej esencji zapachowej z jedną lub wieloma aromamolekułami, które i tak w niej występują w naturze, choć w ograniczonych ilościach, by wzmocnić wybrane aspekty naturalnej woni, są bardzo częste we współczesnej perfumerii.

amouage journey both

Na zaskakująco wyrazistą nutę tytoniu w Journey Man trzeba zresztą trochę poczekać. Na mojej skórze ujawnia się ona gdzieś po ok. 3-4 godzinach od użycia, gdy nie ma już śladu po pieprzu i kardamonie, a zapach zaczyna być wytrawny, suchy, szorstki, kadzidlano-drzewny. Na tym etapie ujawnia się wyraźnie także cypriol. To jak się okazuje jedna z moich ulubionych aromamolekuł, odpowiedzialna za suche i pyliste, drzewne brzmienia w takich zapachach jak m.in. amuażowskie Opus VI Pierre’a Negrina i Dory Anraud oraz Opus VII Negrina i Alberto Morillasa (nota bene tego samego duetu perfumiarzy, który stworzył Journey Man), Timbuktu L’Artisan czy w nieodżałowanym Gucci Pour Homme. Zresztą w ogóle Journey Man to zapach częściowo penetrujący podobne obszary olfaktoryczne jak dzieło Michaela Almairaca, więc fanom Gucciego bardzo polecam przetestowanie go.

pierre negrin
Pierre Negrin

Baza zapachu jest charakterystyczna, miesza się w niej wciąż obecna słodkawo-cierpka woń wzmocnionego geraniolem tytoniu z charakterystyczną suchą, drzewną nutą cypriolu. Wszystko pogłębione jest i utrwalone tonką, piżmem i ambroxem. Na tym ostatnim etapie Journey Man przypomina mi jakieś inne perfumy, ale nie potrafię niestety powiedzieć które. Jest w każdym razie bardzo męski, elegancki i intrygujący. Naprawdę świetny. Z każdą kolejną próbą dochodzę do wniosku, że nuta tytoniu to czarny koń tej kompozycji. Została wpasowana w całość w arcymistrzowski sposób, tak że gdy już dochodzi do głosu, pachnie nieprawdopodobnie – realistycznie, ale nie brudno, jednocześnie intrygująco i zmysłowo. No i przede wszystkim ultra-męsko.

Alberto-Morillas
Alberto Morillas

Tzw. parametry użytkowe perfum Amouage z pewnością należą do najlepszych możliwych. Nie inaczej jest w przypadku Journey Man. Projekcja jest bardzo dobra. To mocny i wyrazisty zapach, który w pierwszych godzinach rozprzestrzenia się wokół noszącego w promieniu kilku metrów i jest zauważalny przez zaintrygowane otoczenie. Minęło 7 godzin od aplikacji, a ja wciąż czuję go wyraźnie na sobie, zaś jego całkowita trwałość przekracza 12 godzin.

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Journey Man to kolejny doskonały zapach w ofercie Amouage. Powoli zresztą staje się jednym z moich ulubionych pachnideł tej marki obok Epic Man i Interlude Man. Noszenie go to dla mnie prawdziwa rozkosz. Czuje się w nim wyjątkowo. To kwintesencja tego hobby…

amouage-journey-man-

nuty głowy: pieprz syczuański, kardamon, bergamotka, neroli

nuty serca: jagody jałowca, kadzidło, geraniol, liście tytoniu

nuty głębi: tonka, cypriol, skóra, piżmo, ambrox

twórca: Alberto Morillas i Pierre Negrin

rok wprowadzenia: 2014

moja ocena:

  • zapach: bardzo dobry
  • projekcja: bardzo dobra -> dobra
  • trwałość:  ponad 12 godz

24 uwagi do wpisu “Amouage „Journey Man”

  1. Dla mnie to niestety spore rozczarowanie.
    Od momentu podania przez Amouage wiadomości o nowym zapachu, niemal codziennie przychodziłem do Quality, żeby sprawdzić czy Journey jest już dostępne. Również się spodziewałem (niemal byłem pewny), że będzie nowy kształt butelki, ale to akurat jest sprawa drugorzędna (chociaż jestem ciekaw, czy teraz wszystkie nowe flakony będą w takim stopniu dwukolorowe).

    Sam zapach w ogóle mi nie przypomina Amouage. Ktoś pisał, że marka ostatnio robi się coraz bardziej europejska i niestety mam podobne odczucie. To pierwszy zapach tej marki, o którym w ciemno nie powiedziałbym, że to Amouage.

    Na mojej skórze jest to delikatny, tytoniowo – skórzany zapach. Niestety brakuje mi tutaj pierwszego planu, jakbym wąchał tylko „tło”.

    Kocham Lyric, Epic, uwielbiam Interlude, Jubilation i Memoir. Niestety Journey to (póki co) dla mnie rozczarowanie,

    1. Zgodzę się, że Amouage dryfuje coraz dalej od wybrzeży Arabii, ale wciąż jednak są to zapachy wyraziście nasycone orientem. Ja także bardzo lubię wszystkie wymienione przez Ciebie męskie „amłaże” (choć Memoir najmniej) i prawdę mówiąc zaskoczony jestem, że nie przypasował Ci Journey. Dla mnie to 100% – owy Amouage. Moja sugestia jest jednak niezmienna – użyj go co najmniej 2 razy „globalnie”, tak jak używa się perfumy. Może wtedy pozytywnie się rozczarujesz.

  2. Cześć!

    Tendencja odchodzenia Amouage od stricte arabsko-orientalnej estetyki wyraźnie zauważalna jest od premiery mojego ukochanego Memoir Man z 2010 roku. W moim odczuciu świadczy to raczej o rozwoju omańskiej marki, chociaż odbywa się on raczej na zasadzie konsekwentnej ewolucji, aniżeli rewolucji (bo przecież orientalny sznyt ciągle jest obecny w kolejnych premierach Amouage). W tym kontekście Journey Man nie rozczarowuje mnie ani trochę, wręcz przeciwnie. Moje – nie ukrywam duże – oczekiwania względem tej premiery, Journey Man zaspokaja w nawiązką. Każda faza jego rozwoju na skórze dostarcza mi wrażeń estetycznych wysokich lotów, że się tak patetycznie wyrażę (ha,ha,ha). Otwarcie najnowszego męskiego Amouage wręcz powala swoim „dynamicznym” i nieomal bezczelnym charakterem. Natomiast akord tytoniowy jest rzeczywiście arcypięknie wygrany w tej kompozycji, ale – co istotne – nie dominuje jej na szczęście na tyle, żeby stwierdzić iż Journey Man to zapach „tytoniowy”. Co więcej, w moim odczuciu to jeden z najdoskonalszych pod względem kunsztowności kompozycji i – co najważniejsze – najbardziej charakterystycznych zapachów w jakże przecież bogatej ofercie Amouage. Doprawdy Christopher Chong (oraz kooperujący z nim perfumiarze) będzie mieć twardy orzech do zgryzienia, czym zaskoczyć publiczność olfaktorycznego teatru w 2015 roku, bo poprzeczka zawieszona przez Journey Man jest bardzo wysoko. I chyba tylko prawdziwa rewolucja wchodzi w tym kontekście w rachubę.

    Serdecznie pozdrawiam –
    Cookie

  3. Jak oglądałem kiedyś na youtube mini-recenzję Fate Man autorstwa sympatycznego Kanadyjczyka o imieniu Marc, a pseudonimie robes08, powiedział on, że Fate dość pozytywnie go zaskoczył tym, że Amouage potrafi stworzyć perfumy stricte przyprawowe, gdzie kadzidło jest na dalszym (2gim lub 3cim) planie. Zgadzam się z nim. Przyprawowe są dla mnie obydwa ostatnie męskie wypusty Amouage. W Fate mamy kminek, a w Journey pieprz syczuański, chociaż bardzo sprytnie połączony ze skórą i tytoniem. Dodam jeszcze, że Journey Man nie jest stricte pieprzowym zapachem, takowym jest Hounour Man. Te trzy składniki – pieprz, skóra i tytoń – są bardzo ciekawie ze sobą połączone. Oprócz nich, czuję jeszcze kadzidło – mój nos nie wykrywa większej liczby składników, choć pewnie one tam są.
    Trwałość jest lepsza niż w przypadku Memoir Man (najkrócej trwający na mnie Amouage, o dziwo), choć gorsza niż np. Epic Man, Interlude Man czy Jubilation XXV i wynosi 10 h.

    Stylistycznie Journey Man „wpasowuje się” wg mnie gdzieś pomiędzy Epic Man Memoir Man i Interlude Man.

    Podoba mi się, ale moimi ulubionymi pozostają wciąż Jubilation XXV i Epic Man.

  4. Wczoraj zamówiłem sampler Journey Man(nie mogę się doczekać),gdzieś w głębi duszy mam cichą nadzieje na objawienie w rodzaju Epica:)

  5. Takim objawieniem Journey Man w mojej opinii nie jest 🙂 Ale nie wykluczam, że dla kogoś może będzie 😉

  6. Zastanawiam sie nad zakupieniem CHAMADE POUR HOMME albo JOURNEY MAN. Wiem ze to dwa rozne zapachy. ale chcialbym znac panskie zdanie. Na ktore z tych dwoch perfum sie by pan zdecydowal na moim miejscu?

    1. Bardzo trudna ale i przyjemna decyzja, którą pozostawiam Panu. Ja – oczywiście – wybrałbym oba. 🙂
      Chamade to zapach z pewnością cichszy, bardziej stonowany, przepiękny, to fakt, ale nie będzie narzucał się otoczeniu. Journey prócz tego, że to inny typ pachnidła, jest też dużo bardziej agresywny wobec otoczenia. Poza tym jest w swym stylu bardziej współczesny niż – było nie było – mający już parę latek Chamade PH.

      1. Dziekuje, powoli sklaniam sie do CHAMADE POUR HOMME. Mimo ze to jest Eau de Toilette, posiada niesamowita trwalosc. Zapach odpowiada mojemu gustowi wrecz idealnie. A ze ma juz pare lat, jest dla mnie malo istotne… Pozdrawiam serdecznie.

  7. Od razu czuć,że to zapach Negrina,którego styl jest dla mnie nie do zaakceptowania.
    Jego Interlude,Opus teraz Journey to kompozycje wyraziste do bólu zębów:/
    Nie twierdze,że jego wypusty są nieciekawe,bo bez wątpienia z perspektywy
    sztuki perfumeryjnej to kompozycje wysoki lotów,problem z tym,że jednocześnie absolutnie” nienoszalne”(IMO)
    Jestem rozczarowany,bo liczyłem na jakiś nowy etap w twórczości Amouage.

    1. Ja właśnie lubię tę wyrazistość. Nigdy nie kryłem tego, że gustuję w pachnidłach mocnych i zdecydowanych, więc Negrin gra w mojej bajce. Co do bólu zębów – coś w tym faktycznie jest. 🙂

  8. Tak,jak pisałem,Journey podoba mi się,generalnie lubię Amouage ,ale”podziwiać”,niekoniecznie nosić[wyjątek stanowi Epic i Opus 2,które uwielbiam
    właśnie za noszalność a Opus 2,zapach poezja(!)]
    Marcinie,piszesz,że baza coś Ci przypomina,może Jovoy-Private Label(?):)
    (Chociaż wykaz nut tego nie potwierdza)

  9. Poza tym Montale-Dark Oud.Wiem,również jestem w szoku(!!!):)
    Ale właśnie testuje,ręka w rękę i dokładnie bazy obu pachnideł mają tą samą
    dominująca aurę,[masakra,chyba mój nos sfiksował:)]

  10. Zapomniałem o jednym. Wg mnie to nie jest nowy rozdział, nowa opowieść. Bowiem Journey bardzo przypomina mi Interlude Man. W ogólnym zarysie – obydwa są skórzano-przyprawowo-kadzidlane (W Interlude jest to oregano, w Journey – pieprz i tytoń, choć tytoń w zasadzie przyprawą nie jest)… Powiedziałbym raczej, że Journey Man podąża ścieżką swojego o rok młodszego brata – Fate Man.

  11. Dla mnie ostatnią ciekawą premierą Amouage był Memoir Man(,chociaż mnie ona nie porwała,tak jak np.Epic) Honour był przeciętny,Interlude za słodki i przerysowany poprzez swoją ziołowość.Natomiast Beloved i Fate to już w ogóle nie kumam…
    Teraz Journey,które nosze od kilku dni,nie wywołuje u mnie żadnych emocji.
    Faktycznie,nie mam mowy o nowym rozdziale,w Journey czuje Interlude w wersji
    stonowanej,potem jakieś „drzewka”i”kadzidełka”,które są jakby tłem i koniec podroży…:(

  12. Witam,
    jestem „nowy” w tym szacownym gronie. Na firmę „Quality” trafiłem przypadkiem, poprzez artykuł w jednym z czasopism o profilu ezoterycznym. W ślad za tym była wizyta na stronie internetowej firmy, a stąd już prosta droga do sklepu-oddziału w rodzinnym mieście. Postanowiłem przetestować w pierwszej kolejności wszystkie dostępne w sklepie „amłaże”, łącznie z tytułowym „Journey”. Przyznaję, nuta serca w pierwszym kontakcie zaintrygowała. Nie mniej, wrazenie ogólne po wszystkich „amłażach” to ten, charakterystyczny dla Orientu, akcent, znany mi z czasów gdy blisko rok udzielałem się tam zawodowo (okolice Luxoru), i że akceptacja tej linii wymagała by pewnego „przemeblowania” zakamarków własnej podświadomości. Uprzejma Pani z firmowego oddziału firmy, widząc moje rozterki, zapakowała mi nasączone paseczki pomiędzy strony broszurki traktującej o serii kosmetyków jednej z firm. Jakież było moje zdziwienie, gdy po ok. 5-6 godzinach wróciłem do domu i sięgnąłem ponownie do testowych paseczków. Okazało się, że prysł zupełnie czar orientalnej podróży w wydaniu „Journey”, a za serce chwyciła dojrzewająca baza „Reflection”, również ze stajni Amouage. Jednocześnie uświadomiłem sobie, że właśnie odkryłem, ten najwłaściwszy chyba, sposób kupowania zapachów. Ostatecznie jednak, moim niedoścignionym faworytem pozostał , stary bo XIX-wieczny (1882), europejski produkt z dyskretnym aromatem paproci.

    1. Witam serdecznie,

      interesująca zapachowa opowieść. Zaproponowana przez Quality metoda testów faktycznie pozwala na zapoznanie się z wieloma zapachami (na skórze nie starczyło by miejsca) i na danie im czasu, by rozwinęły skrzydła. Oczywiście pełny obraz dają dopiero i tak testy na skórze (to może być drugi etap testów po zawężeniu wyboru na podstawie wstępnych testów paskowych). Szczególnie pachnidła Amouage potrzebują skóry, by w pełni ujawnić swą kunsztowność, magię i piękno. Czy Pańskim faworytem aby nie został Fougere Royale Houbigant? 🙂

  13. Witam gorąco ,chciałabym zakupić dla męża Amouage Journey Man, z tym że mam problem z wyborem perfumerii internetowej. W ”Q.M ” cena 100 ml to 1.165 zł a np. w E-Glamour 668 zł(kilku innych podobnie). Różnica w cenie o tyle znacząca dla Mnie o ile zastanawiajaca..Czy mógłby mi Pan doradzić gdzie najlepiej zakupić to cudo? Czy cena pierwszej nie wynika z renomy danej firmy, czy raczej ta druga jest niska i podejrzana? Będę ogromnie wdzięczna za podpowiedz. Pozdrawiam Twórcę Bloga – ja, stała czytelniczka, bo uwielbiam 😉

    1. Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam Drogą Czytelniczkę! Co do wyboru perfumerii, to osobiście zachęcam do nabycia tych perfum w Perfumerii Quality Missala, gdzie mam Pani pewność co do pochodzenia perfum i ich oryginalności. Podejrzanie niskie oferty w Internecie zawsze niosą za sobą ryzyko, które nie każdy chce ponosić, szczególnie przy takim poziomie cenowym.

  14. Pierwsza aplikacja – odrzucenie, może dlatego, że w porównaniu , a raczej po Epic Man, Każda kolejne spotkanie coraz bardziej wytworne. Zauważyłem, że w tzw. testach dobrze jest mi odczekać , aby każde kolejne perfumy mogłyby być zaabsorbowane , jako osobne. Umysł ma tendencje do porównań typu gprsze-lepsze

Dodaj komentarz