Heeley Perfumes (3) – precyzja, równowaga, subtelność

Verveine d’Eugene

Verveine d’Eugene to kolejny niezbity dowód na to, że James Heeley jest arcymistrzem perfum świeżych i naturalnie pachnących. To studium cytrusowo-zielonej woni werbeny zachwyca rześkością, transparentną soczystością, wyraźnym zapachowym ogonem i długotrwałą naturą. To także chyba jedyne pachnidło w ofercie Heeleya, które zachowuje się niemal linearnie, praktycznie nie zmieniając się w czasie, a jedynie tracąc na intensywności. Aksamitnej woni werbeny towarzyszą głównie składniki dodające jej tej niezwykłej soczystej świeżości – rabarbar, czarna porzeczka, bergamotka. Zastosowany w minimalnej ilości kardamon unosi całość w przestrzeń, a dosłownie kropla jaśminu przydaje całości odrobiny zwiewnej kwiatowości. Całość utrwalona w sposób najprostszy białymi piżmami jawi się jako absolutnie wspaniały zapach na wiosnę i lato, o niemal aromaterapeutycznych właściwościach. Polecam Verveine d’Eugene wszystkim szukającym zapachu werbenowego z najwyższej jakościowej półki, ale także wielbicielom naturalnie pachnących soczyście świeżych zapachów.

verveine-d-eugene

 

nuty głowy: bergamotka, rabarbar, kardamon

nuty serca: werbena, czarna porzeczka, jaśmin

nuty bazy: białe piżmo

 

Cuir Pleine Fleur

Widok kobiety robiącej zakupy w butiku ze skórzanymi akcesoriami, połączenie zapachu jej skórzanej torebki z kwiatowymi perfumami, które tego dnia miała na sobie, stało się inspiracją dla powstania tego niezwykłego pachnidła. Na tle wielu dostępnych zapachów skórzanych dostępnych w ofertach głównie marek niszowych dzieło Jamesa Heeleya wyróżnia się niezwykłą harmonijnością oraz dodatkowym kwiatowym akordem, którego nie spotkamy nigdzie indziej.

breloques-fleur-cuir-marron-clair-366516-imgp4339-3775b_big

Sam początek zaskakuje nutką fermentującego wina. Prawdopodobnie połączenie bergamoty, cynamonu i liścia fiołka powoduje ten efekt. Ale już po chwili zapach mości się na skórze i przez kolejne minuty emanuje mieszanką zielonego liścia fiołka, cynamonu, subtelnym bukietem polnych kwiatów, a wszystko to na skórzanym tle. Interesujące, że przez ten dłuższy czas zapach kojarzy mi się z Idole de Lubin, a wiem skądinąd, że James Heeley ma słabość do perfum i stylu Olivii Giacobetti. Wedle opisu nut użyto tu dość niecodziennych kwiatowych aromatów mimozy, akacji, głogu (!) czy wiciokrzewu. Wtajemniczeni mogą zauważyć pewną analogię, gdy chodzi o zastosowane ingrediencje. No bo jakiż to inny znany zapach zdefiniowany jest przez zawartość fiołka, głogu, wiciokrzewu i nuty skórzanej? Fahrenheit! Literalnie, ale i olfaktorycznie rzecz biorąc oba pachnidła są bliższymi krewniakami, niż mogłoby się wydawać. Osoby nie przepadające za arcydziełem Jean-Louisa Sieuzaca i Maurice’a Rogera (tak, są tacy – wiem, dziwne…) nie powinny się jednak obawiać – Cuir Pleine Fleur pachnie dużo łagodniej i bardziej wysublimowanie, harmonijnie i zupełnie niekontrowersyjnie. Głośną skórzano-benzynową nutę Fahrenheita zastępuje tu kremowa nuta zamszowa, liść fiołka jest delikatny, a nuty kwiatowe zaledwie szepczą. Koniec końców CPF ujmuje harmonią i oryginalnym ujęciem skórzanego tematu. To jeden z najjaśniejszych punktów oferty Jamesa Heeleya.

cuir-pleine-fleur

nuty głowy: liść fiołka, bergamotka, cynamon

nuty serca: mimoza, akacja, głóg, róża, wiciokrzew, zamsz

nuty bazy: wetiwer, kastoreum, brzoza, cedr

 

Cardinal

Ten kultowy kadzidlak od lat nie bez powodu porównywany jest do starszego o 4 lata genialnego Avignon Bertranda Duchaufoura. Był czas, że nie potrafiłem go docenić i uważałem za zapach nazbyt trudny, mdły i źle się kojarzący. Ale dziś uważam, że to jedno z najwspanialszych płynnych kadzideł, jakie znam, a w jego ocenie nie przeszkadzają mi już oczywiste katolickie i kościelne konotacje. Mieszanka najpopularniejszych żywic służących do palenia kadzidła w katolickim kościele – chłodno-mentolowego olibanum i słodko-balsamicznej, nieco mdłej mirry, została tu wzmocniona przez głębokie, słodkawe labdanum. Ta – jak by nie chcieć – ociężała trójca unosi się w powietrze dzięki uderzającej z impetem na wstępie porcji mocnych aldehydów połączonych ze znanymi ze swej lotności molekułami różowego pieprzu. Czarny pieprz dodaje ostrości otwarciu zapachu i idealnie wprowadza nutę frankońskiego kadzidła. Bazę, swoisty fundament dla tej świątyni tworzą niezawodne drzewne ingrediencje: paczula i wetiwer (nie są wyczuwalne indywidualnie), a głębi i trwałości przydaje szara ambra.

censing-in-church1

Cardinal pachnie bardzo sugestywnie, nieco mrocznie, nieco także wyniośle. Praktycznie od początku do końca dominuje tu woń kadzideł rozumianych jako żywice, a nie dym wydobywający się z ich palenia. Nie znajdziemy tu więc suchych kadzidlanych woni znanych z perfum Amouage, tylko lekko tłusty, lekko słodki zapach żywicznych drobinek o miodowej barwie, które z pieczołowitością wydłubywane są z pni drzew kadzidłowych rosnących na Bliskim Wschodzie. Dla osób nie lubiących perfum kadzidlanych Cardinal może okazać się prawdziwa traumą. Fani tego typu woni będą zachwyceni, bo Cardinal obok nieco mniej ociężałego Avignon i wtórnego, ale niepozbawionego urody i jakości Full Incense od Montale to trzy wzorcowe niszowe perfumy kadzidlane.

cardinal_EDP_100ml

nuty głowy: aldeyhydy, różowy pieprz, czarny pieprz

nuty serca: labdanum, olibanum, mirra

nuty bazy: wetiwer, szara ambra, paczula

 

cdn.

2 uwagi do wpisu “Heeley Perfumes (3) – precyzja, równowaga, subtelność

  1. Cuir Pleine Fleur to dla mnie zapach nie skóry, a zamszu. Nowego zamszu, np. butów. Skóry nie czuję tu w ogóle, niestety… Faktycznie, jest świetnie zbalansowany kwiatami i przyprawami. Nie czuję w nim także ani trochę kastoreum, które podobno tu występuje. Jeżeli chodzi o temat skóry, wolę jak jest przedstawiona jako „brudna” i „zwierzęca” w Cuir Mony di Orio. W Epic Man Amouage też odnajduję co nieco skóry. Poza tym, Cuir Pleine Fleur jest na mnie średnio trwały (ok. 6 h), co już mi się bardzo nie podoba, zwłaszcza za cenę, za jaką można go nabyć. Projekcję też ma marniutką, być może tylko na mnie. Chyba jednak wolę „skórę” od Mony di Orio….

    Cardinal zaś ma dla mnie jedną zasadniczą wadę, którą mógłbym opisać jednym słowem: aldehydy. Jest piękny, ma doskonałe parametry, ale nie mógłbym go nosić, bo mnie mdli 😦

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s