Około półtora roku temu przedstawiałem na blogu amerykańską niszową markę D.S & Durga. W cyklu wpisów przybliżyłem poszczególne pachnidła, niezwykłe, naturalne, frapujące, inspirowane Ameryką pionierów – szyprowy Sir, niesamowity fougere Burning Barbershop, Freetraper, wetiwerowy Cowboy Grass, bluszczowy Boston Ivy, żywiczno-drzewny Mississippi Medicine, koloński Italian Citrus, ambrowy Siberian Snow, skórzany Bowmakers, wreszcie subtelny i świeży Coriander.
W ubiegłym roku nowojorski duet zaproponował nowy cykl zapachów pod nazwą HYLNDS, tym razem zainspirowany kulturami Nordów, Szkotów, Celtów, Manx, Wikingów i niegdyś przez nich zamieszkiwanymi terenami Północnej Europy.
Początkowo ukazały się trzy (nieco później dołączył czwarty) zapachy w koncentracji wody perfumowanej, utrzymane w stylu znanym z wcześniejszych dokonań D.S & Durga. Charakteryzują się one bezdyskusyjną, naturalną urodą, swoistym, jakby zielarskim, zupełnie niezwykłym klimatem. Ich sugestywne, opisowe tytuły (Bitter Rose, Broken Spear; Isle Ryder, Pale Grey Mountain, Small Black Lake; Spirit of The Glen) dopełniają spójnej całości. Ciekawość zawiodła mnie na stronę projektu HYLNDS, gdzie – obok pięknych fotografii i krótkich filmów ilustrujących każdy zapach – znajdziemy listę nut zapachowych, przypominającą połączenie krótkich, sugestywnych opisów (np. „żar”, „wytapiane żelazo”, „mgła osnuwająca kamień”, „lodowata woda”, „zwęglona beczka po bourbonie”) z hasłami z atlasu zielarskiego.
David Moltz (D.S.) – twórca kompozycji perfumeryjnych marki – przyznaje się do pasji zielarstwa i własnoręcznego pozyskiwania pachnącej esencji z rozmaitych, rzadko używanych w perfumerii roślin. Gdy poszperać trochę na jego temat w Internecie, wszystko wskazuje na to, że tak właśnie jest. Opisy nut poszczególnych kompozycji wydają się być wszakże dziełem głównie niczym nieskrępowanej wyobraźni twórcy. Jedno trzeba przyznać – zapachy HYLNDS pachną właśnie tak, jak gdyby powstały w małej zielarskiej pracowni. Jest w nich coś amatorskiego, prymitywnego, dzikiego, ale i urokliwego.
Pale Grey Mountain, Small Black Lake
Powietrze i woda
„Orzeźwiające powietrze pełne zapachu drzew, wody, kamieni i krzewów porastających mityczną górę w Armagh.”
Ziołowy, wręcz zielarski, lekko gorzki początek, z najpierw subtelnymi, później coraz mocniejszymi akcentami soku z igliwia na uroczym, jakby kwiatowym tle. Faktycznie wyczuwalna we wstępie nuta ozonowa – świeżego powietrza. Zapach początkowo przytłamszony z czasem rozwija się, nabiera wyrazistości. Iglasta nuta nabiera tchu i staje się nieco zielona (jest też jakby czymś przyprawiona), po czym dość gwałtownie cichnie. Od tego momentu Pale Grey,… staje się lekki, świeży, subtelny i taki jest do końca. Dość szybkiego, niestety…
nuty głowy: mgła osnuwająca kamień, rdest ostrogorzki, porosty
nuty serca: krzew wrzosu, drewno bukowe, kwiat jeżyny, fiołek błotny
nuty bazy: morskie powietrze, lodowata woda, portulaka
Isle Ryder
Miód i dzikie kwiaty
„Wezwanie do legendarnych wysp archaicznych Wikingów i celtyckich mitów. Żywica z norweskiego świerku i szyszki z jodły połączone z narkotycznym jaśminem, dzikimi kwiatami, słodkim miodem pitnym i słomą sitowia.”
Gdy opadnie inicjalna chmurka pieprzu lub czegoś pieprzo-podobnego, Isle Ryder pachnie niczym miód z dodatkiem leśnych jagód. Bardzo naturalna nuta miodowa jest tu zresztą obecna przez cały czas i otacza, spina w całość pozostałe ingrediencje. W sercu pojawiają się delikatne białe kwiaty (rzekomo jaśmin), dalekie jednak od klasycznego ujęcia. Obecne są – nadające całości nieco życia – akcenty zielone, roślinne, jednak całość zachowuje przytulny, złocisty klimat. Zanim nastąpi ciepły, miodowo-żywiczny finisz, ujawnia się jeszcze iglasta nuta świerku norweskiego, nadając całości zaskakującego drzewnego kierunku.
nuty głowy: pączki topoli, szyszki jodły, wiązówka błotna (bylina)
nuty serca: janowiec ciernisty, jaśmin, norweski świerk,
nuty bazy: miód pitny, przytulina wonna, sitowie
Bitter Rose, Broken Spear
Nadpalone drewno i igliwie
„Aromatyczne substancje z krainy rycerzy Red Branch i ich podróży do prehistorycznej Szkocji – wytapiane żelazo, modrzew, oset – ośmielone gorzką różą i bursztynem.”
Zaiste piękna i tajemnicza, spowita mgłą znad szkockich wzgórz mieszanka gęstych żywic iglastych z dominującą od początku do końca nutą nadpalonych polan, przyprawiona pieprzem cubeba. To pieprz i iglaste żywice otwierają ten zapach, by z czasem w pełnej krasie zagrały popiołowe nuty nadpalonego drewna. Róży to nie znajdziemy, chyba że gorzka róża nie pachnie jak róża. Zapach pokrewny Mississipi Medicine D.S. & Durga, Tourmaline Noir O. Durbano i wszelkim innym pachnidłom drzewnym z wyraźną nutą iglaków i dymu. Mój faworyt z opisywanej czwórki HYLNDS. Bardzo lubię takie wonie.
nuty głowy: żar, dziki tymianek górski, pieprz kubeba
nuty serca: gorzka róża, oset, gałka muszkatołowa
nuty bazy: wytapiane żelazo, bursztyn, modrzew
Spirit of The Glen
Słód i dębowa beczka
„Z odległej doliny Speyside. Akordy powzięte ze wszystkich aspektów produkcji whisky – świeże, owocowe otwarcie, w sercu nuta dębowa, finisz z bogatą waniliowo-drzewną reminiscencją The Glenlivet 18.”
Zapach powstał z inspiracji procesem wytwórczym szkockiej whisky single malt marki The Glenlivet (najlepiej sprzedająca się whisky słodowa w USA jednego z najstraszych szkockich producentów whisky) i pachnie mniej więcej tak, jak to przedstawia powyższy opis. Najpierw więc akord owocowo-słodowy z nutą gruszki, później serce z dominującym mchem dębu, zaraz za nim dębowo-waniliowo-żywiczny finisz. Pachnidło roztacza przy tym owocowo-skórzaną aurę nieco przypominającą zapach Donna Karan for Men (reaktywowany jako Fuel for Men). Spodoba się też, jak sądzę, wielbicielom Idole de Lubin. Zapach jest okrągły, ciepły i bardzo sugestywny. Jeżeli tak pachnie osiemnastoletnia whisky The Glenlivet, to smakować musi niebywale. Po Broken Rose to mój drugi faworyt spośród HYLNDS.
nuty głowy: świeży spirytus, gruszka, trawa, rumianek bezpromieniowy
nuty serca: beczkowy dąb z Limousin, dziki rumianek, siano
nuty bazy: słód jęczmienny, zwęglona beczka po bourbonie, beczka po sherry
Zapachy HYLNDS D.S. & Durga pozostają w charakterystycznej estetyce tej marki. Pachną bardzo naturalnie, intrygująco i sugestywnie, a przy tym naprawdę ładnie. Bardzo dobrze wpisują się w dorobione do nich opowieści, z którymi razem stanowią interesujące olfaktoryczno-koncepcyjne mini-dzieła. Po bardzo zgrubnych testach nasuwa mi się jednak pytanie – czy obronią się one jako samodzielne pachnidła, pozbawione całej tej niszowej, ale jednak marketingowej otoczki? Żaden z nich nie charakteryzuje się zbytnio ani mocą, ani projekcją, ani też niestety trwałością. Naturalne składniki potrzebują zręcznie i świadomie użytych syntetyków, by nadać im parametrów użytkowych. Tu – mam wrażenie – tego aspektu nie bierze się pod uwagę. Koncepcja perfumerii naturalnej jest tu realizowana z wszystkimi tego konsekwencjami. Spoglądam na opakowanie jednego z zapachów z podstawowej linii D.S. & Durga i znajduję na nim napis: Olfactory Tonics & Aromatic Preparations. Te niby niewiele mówiące słowa mówią jednak bardzo wiele…
Zapachy D.S. & Durga dostępne są w krakowskiej perfumerii Lulua oraz w niedawno otwartym pierwszym w Polsce perfumowym barze Moon Scent Bar w Warszawie.
Dostałem próbkę „Spirit of The Glen” i nie ma co jestem pod wrażeniem 🙂 Koleżanki z biura również 😉 Rano jak wychodziłem do pracy juz się miałem wracać żeby to z siebie zmyć (za słodko). Ale juz po jakiejś godzinie zaczęło się robić ciekawie i jakoś tak „przytulnie”. Niestety mija już 4 godzina od aplikacji i coś mi się wydaje, że zapach wygasa 😦 szkoda bo bardzo mi się spodobał choć cena „troszkę” mnie hamuje przed zakupem. musze jeszcze zgodnie z nosem Szanownego Autora wypróbować „Bitter Rose”.
Pozdrawiam