Zoologist „Squid” – czyli jak pachnie kałamarnica?

Szanuję Victora Wonga za powołanie do życia Zoologist – jednego z najciekawszych i komercyjnie udanych współczesnych niszowych projektów perfumowych. Oceniam zapachy przez niego wydawane jako co najmniej interesujące, zwykle naprawdę udane zarówno pod względem treści, jak i formy. To pachnidła zrobione – pośrednio – przez fana perfum z myślą o fanach perfum, o perfumowych poszukiwaczach, outsiderach i koneserach.

To powiedziawszy – nie posiadam w kolekcji ani jednego flakonu tej marki. Po przetestowaniu niemal wszystkich, żaden nie przekonał mnie do tego stopnia, by wydać niemałą sumkę na własny flakon. O ile sama koncepcja perfum inspirowanych zwierzętami jest oryginalna i bardzo ciekawie przez Wonga i zatrudnianych perfumiarzy realizowana, o tyle dla mnie Zoologist to jednak swego rodzaju eksperyment i perfumy raczej do testowania niż do noszenia. Z pewnymi wyjątkami. Jednym z nich jest bohater dzisiejszej recenzji.

Squid (Kałamarnica) został wylansowany w 2019 roku, co odnotowałem na jednym ze znanych portali perfumowych bez większej ekscytacji. Założyłem sobie, że zapoznam się z nim z czasem i tyle. Dopiero przeczytany na stronie marki wywiad ze stojącą za tym zapachem perfumiarką Celine Barel skłonił mnie do poszukania materiału na testy. W sukurs jak zwykle przyszło niezawodne Perfuforum.pl. Dekant wylądował u mnie i mogłem rozpocząć testy.

Squid to zapach pod względem charakteru ewidentnie niszowy, ale jego wykonanie jest odzwierciedleniem podejścia perfumiarki do komponowania perfum, które zresztą jest mi bardzo bliskie:

Kiedy tworzę zapach, zawsze pamiętam, że bez względu na to, jak kreatywny jest początkowy pomysł, ostatecznie będzie go nosić osoba, która musi czuć się w nim pewnie. Zapach przypomina garnitur lub sukienkę: może być pomysłowy i wyrazisty, ale nikt nie chce czuć się w perfumach nieswojo.

Celine Barel
Celine Barel

I rzeczywiście. Squid jest tak poukładany, że stanowi połączenie pomysłowości z wprawnym rzemiosłem i kunsztem perfumeryjnym. Tu nie ma przypadku, a cały koncept i jego przeniesienie na perfumy zostały precyzyjnie wykoncypowane i odważone. Efekt jest naprawdę przekonujący, a przy tym zupełnie noszalny.

Squid otwiera mocna nuta różowego pieprzu. Za nią odsłania się olibanum. Kadzidlana nuta zaskakuje, ale nie znalazła się tu przypadkiem, o czym za chwilę. Serce to – oczywiście – nuta atramentu zmieszana ze słonawymi nutami solarnymi. Baza to przepiękna ambra – ciepła, hipnotyzująca, lekko słodka, wspaniale cielesna. Jedna z najpiękniejszych ambrowych interpretacji, jakie spotkałem w perfumach. Squid pięknie ewoluuje, odsłaniając kolejne swoje stadia, przez cały czas pozostając wyczuwalny na umiarkowanym poziomie, bez szokowania. Komfortowo i intrygująco. W bazie subtelnie, ale trwale i naprawdę zmysłowo, czego początek wcale nie zapowiada. Wg mnie to najdojrzalsze perfumy tej marki.

Jak Celine objaśnia proces twórczy Squid? Wiąże się z tym naprawdę interesująca historia:

Natychmiast znalazłam się myślami w „Tysiącu lig podwodnych” Juliusza Verne’a z przerażającą gigantyczną kałamarnicą pochodzącą z najgłębszej części oceanu. Przeniosłam się w myślach do Japonii lub Chin, ponieważ podobno gigantyczne kałamarnice żyją w tamtych wodach. Wiedziałam więc, że w zapachu powinno być trochę kadzidła. Kość kałamarnicy jest w naturze początkiem ambry: kaszalot wytwarza bowiem substancję tłuszczową do obtaczania kości kałamarnic (kaszalot żywi się nimi, wydala wymiotując ich szkielety, ale wcześniej obtacza je tłuszczem, by te nie pokaleczyły układu pokarmowego ssaka. Te resztki macerują się przez lata w wodach oceanicznych, a gdy ocean wurzuci je ja brzeg są zbierane w celu pozyskania cennej ambrowej esencji perfumowej – przyp. autor). I zbiegiem okoliczności, może miesiąc przed otrzymaniem briefu Squida, kiedy pływałam na plaży Nikki w Dubaju, zraniłam się w stopę, nadeptując ogromną kość kałamarnicy. Powąchałam ją i pachniała piękne, cierpko, słodko i ziarniście, jak tonka, bardzo też słono i bardziej surowo od ambry. Zabrałam ze sobą tę kość i poddała analizie Headspace w laboratorium. Squid opiera się na trzech filarach: żywej kości kałamarnicy (odwzorowanej techniką Headspace) w bazie, słonecznej słoności (zwiewnej, słonej, eterycznej, kwiatowej impresji) w sercu i mistycznym kadzidle w akordzie głowy. Potem poprosiłeś mnie (zwraca się do Victora Wonga – przyp. autor) o podkreślenie melancholijnej i atramentowej nuty, a także przyprawowego wstępu. Wróciłam do Julesa Verne’a, który pisał u szczytu romantyzmu. Wyobraziłam sobie olfaktoryczne wrażenie, które przetłumaczyłoby jednocześnie spokojny i burzliwy umysł, przechodząc od głębokiego mrocznego nastroju do jasnego szczęśliwego miejsca. Dużo słuchałam Beethovena, aby wprawić się w ten romantyczny nastrój. I udało się!

Celine Barel

Warto zaznaczyć, że Squid skomponowała profesjonalna perfumiarka, posiadające stosowne, elitarne wykształcenie i spore już doświadczenie w pracy na zlecenie znanych designerskich marek. W przypadku marki Zoologist jest to sytuacja wyjątkowa – większość zapachów tej marki (jeżeli nie wszystkie) stworzyli bardzo utalentowani perfumiarze amatorzy. Celine zapytana w wywiadzie o współczesną perfumerię niszową i o wysyp perfumiarzy samouków odpowiada:

Przemysł perfumeryjny od wielu lat cierpi z powodu braku jasnej definicji tego, czym jest „twórca perfum”. Dlatego kilka lat temu Francuskie Towarzystwo Perfumiarzy podjęło inicjatywę ustanowienia ścisłego kodeksu tego, co oficjalnie określa umiejętności i kompetencje perfumiarza-twórcy. Akademickie wykształcenie nigdy nie powstrzymało nikogo od łamania zasad, wprowadzania innowacji czy odważnych pomysłów. Wręcz przeciwnie. Łatwo jest szokować i przyciągać uwagę opinii publicznej, gdy dodajesz do siebie wiele składników lub/ i przedozujesz je z powodu braku wiedzy. Co innego przetłumaczyć wizję, zamysł, w perfumową kompozycję i znaleźć nową, „niepokojącą harmonię”, w której koegzystują zapachowa niespodzianka i równowaga.

Celine Barel

W przypadku Squid perfumiarka zdecydowanie osiągnęła założony cel. Połączyła odważną koncepcję z niepokojącą harmonią niebanalnych składników, tworząc perfumy tyleż oryginalne i intrygujące, co wdzięczne w noszeniu i nie powodujące popłochu wśród otoczenia. User and neighbor friendly niche perfume? Zecydowanie tak. I to na najwyższym poziomie.

nuty głowy: różowy pieprz, słoneczne salicylaty, kadzidło

nuty serca: akord czarnego atramentu, akord słony, opoponaks

nuty bazy: szara ambra, benzoina, piżmo

rok premiery: 2019

nos: Celine Barel

moja ocena: zapach: 5,0/ trwałość: 5,0/ projekcja: 4,0->3,0

Poniżej dla zainteresowanych jeszcze dwa fragmenty wywiadu z Celine Barel.

Umiejętność tworzenia zapachów uważanych za wyjątkowe, kreatywne lub odważne (w niszy – przyp. autor) wynika z dwóch głównych warunków: po pierwsze – z braku konieczności przeprowadzania testów zapachowych (konsumenckich lub w grupie osób zaangażowanych w powstawanie perfum – przyp. autor); po drugie – z możliwość bezpośredniej współpracy z twórcą marki lub dyrektorem artystycznym, co pozwala na współpracę z osobą odpowiedzialną za wizję marki. Zazwyczaj jest to osoba podejmująca ryzyko, pasjonata perfum, chcący wprowadzać innowacje. Co więcej, w niszy zwykle pracujemy na znacznie wyższym poziomie cenowym i bez filtrów zadowalających osoby testujące na różnych etapach pracy, których indywidualne gusta nie zawsze muszą być ze sobą zgodne. Tak więc niezależnie od tego, czy perfumy zostały stworzone przez profesjonalnie wyszkolonych perfumiarzy czy samouków, marki niszowe/ indie wykonały niesamowitą pracę ożywiając cały światowy rynek perfumeryjny we wszystkich jego segmentach. Ten „renesans” jest spowodowany „bardziej ryzykownymi” perfumami, których powstanie napędzane jest przez potrzebę silniejszej zapachowej ekspresji. Są one zresztą bardziej kreatywne i często o wyższej jakości pod względem zastosowanych składników, mają świetne historie marketingowe i/ lub opakowanie oraz bardziej selektywną dystrybucję. W dzisiejszych czasach ludzie nie chcą pachnieć jak wszyscy inni, zwłaszcza młodsze pokolenie. Wolą trzymać się z dala od zapachów najlepiej wypadających w testach konsumenckich, aby odkrywać zapachy spoza głównego nurtu.

Zapachy przekraczają wieki, kultury, klasy. Są potężnym wyznacznikiem społecznym. To kwestia przyjęcia lub odrzucenia. Powiedz mi, jaki zapach nosisz, a powiem ci, do której grupy społecznej należysz – lub, bardziej realistycznie, do której chcesz należeć!

3 uwagi do wpisu “Zoologist „Squid” – czyli jak pachnie kałamarnica?

Dodaj komentarz