Andy Tauer to postać wyjątkowa na perfumiarskim firmamencie. Nie tylko ze względu na zupełnie wyjątkowe perfumy, które tworzy, ale także na jego wciąż poszukujący charakter jako twórcy, perfumiarza amatora, który lata temu porzucił swoją profesję szefa projektów dla swej największej pasji: tworzenia perfum. Andy lubi zaskakiwać nowymi pomysłami. Swego czasu zadziwił wielbicieli swych zwykle bardzo złożonych i rozbudowanych pachnideł cyklem prostych w konstrukcji zapachów Pentachords (White, Auburn i Verdant), z których każdy stworzonych został z zaledwie pięciu zupełnie syntetycznych składników. Innym razem zaproponowała pachnidła Tableau de Parfums zainspirowane trzema kobiecymi postaciami z filmu Briana Pera „Woman’s Picture” – Miriam, Loretta i Ingrid. Jednak niemniej, a może nawet najbardziej zaskakujący wydawał się jego ostatni ruch – stworzenie nowej marki Tauerville (w ten sposób artysta określa swoją perfumową pracownię,w której własnoręcznie tworzy pachnidła od ich skomponowania, przez maturację, rozlewanie do flakonów, pakowanie, itp. itd.).
Tauerville powstało z miłości do perfum i pod hasłami: „Wspaniałe zapachy we wspaniałych cenach” oraz „Kreatywność jest tu kluczem”. Powstało z myślą o miłośnikach perfum, którzy nie dbają o wymyślne, ozdobne flakony, o kryształy Svarowskiego i cały ten blichtr często towarzyszący perfumom luksusowym. Powstało dla tych, dla których liczy się wyłącznie zamiłowanie do perfum jako pachnących substancji. Tauerville funkcjonuje na innych zasadach niż Tauer Perfumes – poza normalnymi dla perfum niszowych kanałami dystrybucji, co także jest częścią koncepcji Andy’ego. W efekcie ich dostępność (Andy sprzedaje je za pośrednictwem strony http://www.tauerville.com) jest niestety mocno ograniczona do jego ojczystej Szwajcarii, UK oraz USA, gdzie Andy ma najwięcej fanów. Andy póki co nie wysyła tych perfum do pozostałych krajów EU, tłumacząc się skomplikowanymi przepisami unijnymi dotyczącymi eksportu perfum i gigantyczną biurokracją z tym związaną oraz kosztami, które na końcu spowodowałyby, że jego koncepcja great perfume for great price ległaby w gruzach. Tak więc jego europejscy, w tym także polscy, fani mogą całkiem słusznie czuć się opuszczeni i gorzej traktowani. Swego czasu perfumiarz tłumaczył mi to zjawisko: „Nie wysyłamy Tauerville do Polski z kilku powodów. Jednym z nich jest to, że zapachy te produkowane są w USA. Wysyłka perfum z kraju nie będącego w UE (a więc z USA czy ze Szwajcarii) jest kłopotliwa, a w przypadku Polski wiąże się jeszcze z wypełnianiem dodatkowego formularza celnego.” Ja jednak sądzę, że jest jeszcze jedna ważna przyczyna takiego stanu rzeczy – otóż perfumy Tauera nie cieszą się w Polsce wzięciem, przez co nasz rynek jest dla Szwajcara po prostu nie wart jego starań. Szkoda. Na szczęście od pewnego czasu można zakupić zapachy Tauerville w jednej ze znanych internetowych perfumerii niemieckich, skąd zresztą pochodzą moje świeżutkie próbki.
Pierwszym zapachem pod nową marką był Rose Flash. Spotkał się z bardzo pozytywnym przyjęciem i zachęcił Andy’ego do pracy nad kolejnymi. Tauer znany jest ze słabości do róży, czego dowiódł już niejednokrotnie w swych pachnidłach z linii Tauer Perfumes. Jednakże tamte kompozycje (Une Rose Chypree, Une Rose Vermeille, Une Rose de Kandahar) wydają się być dużo bardziej złożone, wielowątkowe i wyrafinowane. W porównaniu z nimi Rose Flash jest jak różany błysk właśnie. To coś na kształt olfaktorycznego zdjęcia róży. Bardzo różana i bardzo prawdziwa, niezwykle naturalna róża oraz … niewiele więcej. A to już i tak bardzo dużo, gdyż użyty w formule w dużej ilości absolut różany to woń sama w sobie bardzo złożona i wielowątkowa. Ale w Rose Flash odnajdziemy także akcenty cytrusowe, przyprawowe, owocowe, zielone i ambrowe, wszystkie składające się na tą różaną treść. Zapach niewiele zmienia się na skórze. Raczej gaśnie w miarę upływu czasu, tracąc początkową intensywność i soczystość, stając się mniej różany, a bardziej ambrowy. To najbardziej radosna i „jasna” róża stworzona Andy’ego Tauera, choć moim zdaniem nie najpiękniejsza. Przy tym przyjemnie mocna i dobrze trwała (koncentracja 20%), choć nie na poziomie gigantów Tauer Perfumes. Nic więc dziwnego, że zbiera pozytywne recenzje i znajduje wielu wielbicieli lub raczej wielbicielek, bo to jednak propozycja bardziej dla kobiet niż mężczyzn…
Choć czy ja wiem?
nuty: róża, cytrusy, nuty zielone, nuty owocowe, ambra
Incense Flash – nie da się tego zapachy rozpatrywać w oderwaniu od jednego z moich ulubionych kadzidłowców – Incense Extreme Andy Tauera. Oba zapachy łączy wykorzystanie specyficznie pachnącej esencji z kadzidłowca Boswellia Serrata i zestawienie jej z nutami drzewnymi, tu dodatkowo podbitej efektem skórzanym. Incense Flash nie jest tak poruszające jak w Incense Extreme, ale mimo to robi bardzo dobre wrażenie. Czyste, suche kadzidło, subtelnie, z umiarem doprawione tak, by nie tracić swego sakralnego charakteru. Incense Flash to z pewnością rzecz godna polecenie nie tylko wszystkim fanom zapachów kadzidlanych, ale także tym, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z tym gatunkiem. Dzieło Tauera jest dla niego tak reprezentatywne, że może spokojnie służyć jako wzorzec. Dobre wrażenie nt. Incense Flash uzupełnia jego wyraźna projekcja i bardzo dobra trwałość, przy linearnym charakterze.
nuty: kadzidło, skóra, ambra, piżmowe nuty drzewne,
Odnoszę wrażenie, że mimo tego, co podaje oficjalny spis nut Vanilla Flash zaczyna się delikatnym, lekko mentolowym geranium, spod którego po czasie wyłania się subtelny akord złożony z róży i odrobiny paczuli, a także tytoniu. Wszystko to w bardzo zrównoważonych ilościach, także że żaden ze składników nie wyróżnia się na tle pozostałych. Całość nieuchronnie dąży do waniliowego finiszu, w którym istotną rolę odgrywa ekstrakt z naturalnej wanilii pochodzącej z wyspy Reunion (dawniej Bourbon). Zapach jest od początku do końca delikatny, mało inwazyjny, malowany subtelną kreską, jakby nie-tauerowski. Ciepły i aksamitny. Intrygujący, ale jak dla mnie zbyt mało wyrazisty. Nie jestem do niego w stu procentach przekonany. Jak zresztą do żadnego z serii Flash.
nuty: przyprawy, róża, paczula, tytoń, wanilia
W kolekcji Tauer Perfumes Amber Flash byłby jednym z akordów tworzących bogate, intensywne i interesujące perfumowe dzieło. Tu stanowi odrębny zapach i ten element niedokończenia, „częściowości” rzuca się w mój nos od samego początku. A jest to całkiem ładny i przekonujący akord ambrowy, którego klasyczna konstrukcja oparta na labdanum i wanilii pogłębiona została benzoesem i drewnem sandałowym oraz wzbogacona różą i paczulą. Andy podkręcił zapach sporą dawką cashmeranu na tyle, że przez większość czasu dominuje on zapach. Chwilami Amber Flash kojarzy mi się z dużo ciekawszym i bardziej kompleksowym Kashnoir Laboratorio Olfattivo. Jednak jako nie-fan zapachów stricte ambrowych także i tym razem nie jestem przekonany. Wg mnie to najmniej ciekawy z wszystkich Flashów. Ale to tylko moja opinia.
nuty: labdanum, wanilia, benzoes, róża, paczula, drewno sandałowe, cashemeran,
Testując pachnidła Tauerville nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że oto Andy Tauer postanowił dać upust mniej ambitnej, mniej wyrafinowanej, być może także bardziej komercyjnej stronie swojej twórczości. Skomponował zapachy o krótkich formułach i jasnym, prostym przesłaniu. Swoiste szkice zapachowe (Andy jest też utalentowanym rysownikiem i chętnie dzieli się efektami swojej twórczości na swoim profilu FB). Tak więc róża pachnie tu różą, kadzidło kadzidłem, wanilia wanilią, a ambra ambrą. Proste, bezpośrednie i mało wyrafinowane. Także ich intensywność i trwałość odbiegają od poziomu, do którego Andy nas przyzwyczaił. Każdy z tych zapachów jest bowiem zaledwie namiastką tego, co Andy potrafi wyczarować w swojej pracowni w Zurychu, gdy tworzy perfumy „pełnowymiarowe”. Każde z pachnideł Tauerville stanowi odrębną całość, ale jestem też pewien, że można je ze sobą z powodzeniem łączyć we własne kombinacje, co dodatkowo uatrakcyjnia cały pomysł. Zapachy te mogą też być bardzo dobrym wstępem nie tylko do właściwej twórczości Tauera, ale także do krainy perfum niszowych. I choć mogę już z pewnością stwierdzić, że to nie jest Tauer, jakiego lubię, to życzę mu powodzenia w realizacji tego projektu, w „międzyczasie” czekając na jego kolejne prawdziwe perfumy.
Bardzo podobają mi się kompozycje Tauera,ale mam pewną uwagę.
Mianowicie,odnoszę wrażenie,że wszystkie mają szalenie „nieczytelne” bazy.
Czy wynika to z braku” umiejętności technicznych”,ograniczonych środków.
Sam nie wiem.(??)Tłumacze sobie to faktem używania dużej ilości naturalnych składników(a mniej syntetycznych utrwalaczy),które bywają mniej trwałe.Coś za coś?
Nie wiem, co masz na myśli pisząc „nieczytelne” (trudne do zidentyfikowania nuty?), ale klasyczne zapachy Tauera są rzeczywiście bardzo złożone i niesamowicie mocne, mają też bardzo dużą zawartość ingrediencji naturalnych. Sam używam od czasu do czasu Lonestar Memories i Incense Extreme, a także Vetiver Dance i bazy tych pachnideł są wg mnie bardzo ewidentne i konkretne. Trwałość perfum Tauera należy do najlepszych w branży (nie piszę tu o Tauerville, bo to inna bajka).
Otwarcie i rozwój są w porządku,mocne,wyraziste,czuć jakość i sygnatury.Natomiast po 2-3 godzinach,kompozycja”zamiera”.Robi się monolityczna,cicha,czuje głównie Ambergris i Tonke które Tauer wrzuca prawie do wszystkich swoich baz.
Naturalnie to może tylko moje subiektywne wrażenie.Możliwe,że piękno zapachów Tauera
nie jest łaskawe dla mojego nosa:(