27.10.2015 Dom Perfumeryjny Quality Missala na warszawskim Bemowie gościł twórców marki M.Micallef – Martine Micallef i Geoffreya Nejmana. Pretekstem do zorganizowania spotkania z przedstawicielami mediów była premiera nowego męskiego pachnidła AKOWA, którego recenzję zdążyłem już napisać kilkanaście dni wcześniej. Zanim jednak Geoffrey Nejman przedstawił nam bliżej swe najmłodsze zapachowe dziecko, zaprezentował pokrótce historię marki. Muszę przyznać, że zaimponowało mi to, w jaki sposób ten zafascynowany perfumami duet artystki i finansisty (zapałał miłością do perfum podczas finansowego doradzania jednej z firm z branży perfumiarskiej w Grasse) postawił wszystko na jedną kartę i kierując się pasją połączoną z pracowitością i talentem, na przestrzeni niemal 20 lat zbudował jedną z najmocniejszych luksusowych marek perfumowych na świecie. Zaczynali od skromnej pracowni zlokalizowanej w ich domu w Grasse. Pierwsze flakony Geoffrey sprzedawał jeżdżąc od domu do domu rowerem (później małym Peugeotem). Przełomowym momentem była handlowa wizyta Nejmana w jego rodzinnych Niemczech (co ciekawe, ojciec Nejmana urodził się w Zduńskiej Woli). Tamtejszy rynek okazał się spragniony doskonałej jakości perfum, jakie od początku oferowali. Dziś w tym samym Grasse stoi fabryka o łącznej powierzchni 2000 m2, zaś perfumy M.Micallef dostępne są w 50 krajach na całym świecie. Imponujące. Mimo takiego rozwoju wiele operacji wciąż wykonuje się tu ręcznie, tak jak na samym początku w sławnej piwnicy.

Obecnie – jak objaśniał Nejman – oferta Parfums Micallef składa się z kilku kolekcji:
Exclusifs – to pachnidła posiadające wspólną cechę – są wyraziste i oryginalne, odważne, czasem kontrowersyjne. Mają wzbudzać emocje – od uwielbienia po niekiedy nawet odrazę. To zapachy z gatunku: love it or hate it. Początkiem tej kolekcji był Aoud (2003) – jedne z chronologicznie pierwszych europejskich perfum z agarową żywicą w składzie. Tak, Geoffrey Nejman jest w tym zakresie pionierem. Jako jeden z pierwszych zdecydował się użyć agaru w perfumach przeznaczonych na europejski rynek, do czego z resztą z wielkim trudem przekonał Jean-Claude’a Astiera – perfumiarza o bardzo klasycznym, francuskim stylu. Ten nie wyobrażał sobie estetycznego użycia tej przedziwnie pachnącej substancji w perfumach. Efekt jednak okazał się doskonały, a zapach zdobył rzesze oddanych fanów. Europejska oudomania miała się zacząć kilka lat później…
Ananda – to kolekcja perfum o klasycznie kobiecych tematach kwiatowych wzbogaconych przez nuty kulinarne. Pierwsza Ananda – zapach owocowo-kwiatowy – okazała się bestsellerem. Za nią pojawiły się waniliowo-konwaliowa Ananda Dolce oraz wieczorowa Black Ananda. Martine Micallef wyjaśniła, że kształt flakonu zainspirowany został wieżyczkami rosyjskich cerkwi.

Mon Parfum – kolekcja zapoczątkowana pachnidłem, które Geoffrey stworzył specjalnie dla miłości swego życia: Martine. Podobno pierwsza wersja nie przypadła jej do gustu i niepocieszony Nejman musiał jeszcze wielokrotnie poprawiać kompozycję, by w końcu trafić w gust partnerki. A zajęło to w sumie dwa lata (!). To w wyniku tego procesu, a nie wieku – jak stwierdził z właściwym dla siebie, pełnym dystansu poczuciem humoru – na jego głowie pojawiły się siwe włosy. Najnowszy zapach tej kolekcji, Mon Parfum Gold, który miałem już okazję opisać, zawiera niewielką ilość tajemniczego składnika stanowiącego podstawę AKOWA, o którym więcej nieco później.

Trzeba pamiętać, że w przypadku perfum M.Micallef flakony grają równie ważną rolę jak same zapachy. Za ich design, czyli za zewnętrzną, „widzialną” cześć produktu, odpowiada przecież Martine Micallef, podczas gdy Nejman wraz z perfumiarzem Jean-Claudem Astierem zajmują się pachnącym wnętrzem flakonów. Jewel to kolekcja, którą łączy kształt flakonu oraz zdobienia kryształami Svarowskiego. Bestsellerem i ulubionym zapachem Nejmana w tej kolekcji jest Royal Muska, zapach złożonym z m.in. w kilku rodzajów piżma. O jego zmysłowej piżmowo-owocowej naturze można się było przekonać podczas spotkania. Ja z kolei bardzo lubię niezwykle męski i elegancki Jewel for Him.

AKOWA przypisany został właśnie do kolekcji Jewel. Flakon o znanym kształcie tym razem przykuwa uwagę oszczędnym designem i wszechobecną czernią. W miejsce kryształów Svarowskiego pojawiła się oryginalnie tłoczona faktura, która ma przypominać spękaną słońcem afrykańską ziemię. Projekt flakonu został zainspirowany twórczością Pierre’a Soulagesa, grafika-minimalisty, lubującego się w czerni o różnych fakturach. Flakon – to trzeba oddać – robi świetne wrażenie i jest bardzo spójny z wyjątkowo dobrze przemyślanym marketingiem tego zapachu, m.in. krótkim i dynamicznym klipem filmowym.
Przy okazji prezentacji AKOWA Nejman opowiedział nam o tajemniczym naturalnym składniku, który stanowi 80% jego formuły, a którego nazwa i istota ma pozostać tajemnicą. Otóż podczas podróży po Afryce dwa lata temu Martine i Geoffrey poprosili tamtejszego przewodnika, by zawiózł ich jeepem wgłąb buszu. Ten zabrał ich na spotkanie z afrykańskim plemieniem Akowa. Podczas kilkugodzinnego pobytu Nejman zauważył, że tamtejsze kobiety wyrabiają coś na kształt pasty, mieszając małe gniecione ziarenka – fasolki z oleistym nośnikiem. Pastę tą następnie rozprowadzają na skórze. Służy ona jako perfumy, które – a jakże – mają działać jak afrodyzjak. Nejman zaintrygowany szczególnie tą ostatnią właściwością przywiózł tajemniczą substancję Jean-Claude’owi Astierowi, by ten, podobnie jak kilkanaście lat wcześniej uczynił to z oudem, zastosował ją w perfumach. Pierwszym więc zapachem, do którego użył ów specyfik, był Mon Parfum Gold. Ale dopiero w AKOWA perfumiarz nadał mu odpowiednie znaczenie, stosując go w proporcji w pełni zasługującej na używane w perfumerii określenie overdose. Trzeba przyznać, że zarówno sam składnik (woń nieco zielona, nieco ziemista, nieco mineralna, nieco roślinna), jaki i oparta na nim AKOWA pachną unikatowo i oryginalnie.
Chapeau bas dla marki M.Micallef za odkrywanie nowych aromatów i odważne inkorporowanie ich do swych pachnideł. To – było nie było – posuwanie perfumeryjnej sztuki naprzód, a także szansa na nowe doznania olfaktoryczne. AKOWA zdecydowanie takie gwarantuje. Pozostaje przy tym pachnidłem bardzo dobrze się noszącym, co potwierdza moim zdaniem wielki kunszt perfumiarza Jean-Claude’a Astiera.
Geoffrey Nejman zakończył swą prezentację bardzo obiecująco. AKOWA to bowiem początek nowego cyklu. Kolejne pachnidło oparte będzie na innej substancji, pochodzącej z innego kontynentu…
Prawdziwy z niego mistrz marketingu, prawda?
