Black Dianthus – czarny goździk
Mocny, kręcący w nosie początek łączy w sobie nuty zielone oraz lekko owocowe z przyprawowymi. Tytułowy goździk – kwiat (a nie przyprawa) pachnie zielono i subtelnie kwiatowo. Całość przypomina kwiatowe szypry z przeszłości, przy czym nie znajdziemy tu ani róży, ani jaśminu, ani tuberozy, ani też aldehydów. Jest za to kilka współczesnych i w sumie bardzo nietypowych ingrediencji (czarne jagody, wilcze jagody, lukrecja, rabarbar), które jednakowoż „pracują” na szyprową aurę Black Dianthus. Wg mnie nie jest on jednak typowo kobiecym zapachem i pierwiastek męskości jest w nim zdecydowanie obecny. Perfumy są wyraziste i bardzo trwałe, a ich ewolucja na skórze jest minimalna. Black Dianthus mimo swego niewątpliwego melancholijnego retro uroku sprawia jednak wrażenie zapachu nieco nudnego i przewidywalnego.
Nuty głowy: czarny goździk, czarne jagody, belladonna (pokrzyk wilcza jagoda)
Nuty serca: czereśnie, korzeń rabarbaru, lukrecja
Nuty bazy: tymianek, wetiwer
Rok premiery: 2013
Aria Di Mare – morskie powietrze
Jedno z dwóch – obok Pioggia Salata – pachnideł określanych w ofercie Il Profvmo jako morskie. Rzeczywiście już samo intro zapachu nie pozostawia w tym zakresie wątpliwości. Ten akord o słodko-słonej, mocno detergentowej naturze ma faktycznie morski charakter, o ile za wyznacznik morskości przyjmiemy przełomowy New West Aramis i jego mniej lub bardziej udanych spadkobierców (m.in. fenomenalne Kenzo Homme). Morski oznacza więc w tym przypadku syntetyczną świeżość złożoną z molekuł Calone i/lub Dihydromyrcenolu, akordów wodnych kwiatów (lilia) i sporej dawki białych piżm. I taki jest Aria Di Mare – w swej morskości uroczo konserwatywny, czerpiący z samych początków tego zapachowego gatunku. Żadnej rewolucji, tylko całkiem poprawnie (choć można tez odnieść wrażenie, że mało finezyjnie, bardzo w stylu lat 90-tych) zrealizowany temat, idealnie wszakże pasujący do niedawnej upalnej aury. Na skórze Aria Di Mare rozwija się w kierunku lekko słonej i lekko mydlanej woni znanej z wersji Fraiche słynnego Kenzo Homme, choć z pewnością nie jest jego kopią. Zapach zadowala przy tym solidną projekcją i wielogodzinną trwałością.
Nuty głowy: nuty morskie
Nuty serca: żarnowiec, lilia, nuty kwiatowe
Nuty bazy: piżmo, gardenia tahitańska
Rok premiery: 2002
Chocolat – 100% kakao
Testując tę jedną z najbardziej znanych kompozycji Il Provmo nie można uciec od porównań z jego ewidentnym protoplastą, jakim jest Angel Thierry Muglera. Jednak Chocolat to coś więcej, niż jego bezmyślna kopia. Jest to bowiem twórcze rozwinięcie tematu zapoczątkowanego przez Oliviera Crespa jego przełomowym i genialnym dziełem z 1992 roku. W otwarciu Chocolat wprost powala niesamowitą, tłustawą i jednocześnie lekko drzewną wonią gorzkiej czekolady lub jak kto woli kakao. Wyrazistość czekoladowego akordu zasługuje tu na szczególne uznanie. Z czasem oczywiście ta wspaniała czekoladowa nuta łagodnieje, zaokrągla się i bardziej upodabnia do Angel, ale nigdy nie staje się jego kopią. Przyznać jednak trzeba, że w miarę rozwijania się na skórze nabiera pewnych piżmowo-pudrowych cech zarezerwowanych dla estetyki kobiecych perfum. Niemniej zwracam szczególną uwagę na to pachnidło wszystkim fanom Muglerowskiego Angela, a także A*mena. Zostaną – jak sądzę – urzeczeni pięknem Chocolat. To mocne, wyraziste i bardzo trwałe pachnidło dla prawdziwych perfumowych łasuchów.
Nuty głowy: tangerynka, galbanum, gałka muszkatołowa, sandałowiec
Nuty serca: śliwka, jaśmin, róża, kakao
Nuty bazy: wanilia
Rok premiery: 1998
cdn.
Niestety nie znam jeszcze żadnego zapachu tej marki, ale chyba będę musiał nadrobić zaległości. Jedynie Aria Di Mare sobie daruję, bo po ostatnich morskich perfumach, nabawiłem się traumy do tej grupy zapachowej.
Pomimo uwagi o nudnym charakterze, Black Dianthus mnie najbardziej zainteresował. Mam słabość do melancholijnych zapachów, a i brak ewolucji na skórze mi nie przeszkadza.
Pozdrawiam