Clive Christian „V for Men”

Najnowsze męskie pachnidło ekskluzywnej marki Clive Christian nazwane V for Men (od pierwszej litery imienia najstarszej córki twórcy – Victorii) należy do tzw. private line, linii zapoczątkowanej przez C for Men i C for Woman.

V for Men eksplorują obszar dobrze już znany miłośnikom perfumerii niszowej. Połączenie pieprzu, olibanum i nut drewnianych – trzech bardzo „mających się ku sobie” składników – było już w perfumerii „próbowane” kilkukrotnie, z różnym efektami, z których chyba najbardziej znanymi i udanymi pozostają Cristal de la Roche Oliviera Durbano oraz Bois d ‚Encens mistrza Almairaca z ekskluzywnej linii Armani Prive. Jednakże… V for Men już od pierwszych testów zrobiły na mnie kolosalne wrażenie i zdają się dystansować pod względem jakości wszystko, co dotąd znane mi było pod hasłem „kadzidlaki”. 

Oto perfumy absolutnie doskonałe w swym gatunku. Przykład perfumowego piękna skończonego, którego nie sposób poprawić. Zapachowy absolut.

Po aplikacji tego cuda na skórę najpierw obezwładnia gęsta i wibrująca mieszanka trzech gatunków pieprzu, swoiste pieprzowe opus magnum, w którego tle czuję wyraźnie miodową, złocistą nutę elemi. Z czasem wyczuwalne stają się olibanum i suche nuty drzewne – cedr (bardziej) i oud (mniej). Składniki te zostały doskonale zbalansowane i wspólnie tworzą synergię centralnego akordu. Zapach finiszuje czystym i pięknym olibanum w drzewnym wydaniu dzięki cedrowemu towarzystwu. To właściwie wszystko, bowiem V for Men to kompozycja bardzo prosta w odbiorze, łatwa w analizie, ale mimo wszystko dosyć złożona, jeśli za pewnik przyjąć deklarację producenta dotycząca zastosowanych ingrediencji.   

Premierze V for Men towarzyszył debiut jego przepięknego damskiego odpowiednika V for Woman, z centralnie umieszczonym kwiatem pomarańczy. Tradycyjnie już w swoiste tournée promocyjne po wybranych perfumeriach, w których sprzedawane są perfumy Clive’a Christiana (w Polsce jest to Quality Missala), wyruszyła czarująca ambasador marki – Victoria Christian. Poniżej przykład takiej prezentacji. Rzadko ma się okazję posłuchać kogoś, kto z takim wdziękiem opowiada o perfumach. Poza wszystkim Victoria jest przecież także niezwykle piękną kobietą.

A V for Men? Bez mrugnięcia okiem przyznaję mu najwyższą notę.

nuty górne: cytrusy, elemi

nuty środkowe:  różowy, czarny i biały pieprz, gałka muszkatołowa, irys

nuty głębi: ambra, cedr, drewno ambrowe, kadziło frankońskie (olibanum), wetyweria, wanilia, oud

twórca: bd.

rok wprowadzenia: 2012

moja klasyfikacja: intrygujący, mistyczny, enigmatyczny zapach dla wymagających; całoroczny; doskonały na formalne okazje; poza wszystkim to także must try dla fanów kadzidła w perfumach;

moja ocena:

  • zapach: doskonały
  • projekcja: dobra+
  • trwałość: ponad 12 h

14 uwag do wpisu “Clive Christian „V for Men”

  1. Tylko czy takie kompozycje muszą aż tyle kosztować? Amouage jest w stanie stworzyć coś pięknego za jedną czwarta tej sumy, a też należy do najdroższych. Ekskluzywne serie Diora i Chanel przy tych cenach wychodzą na bardzo tanie. Szkoda, choć z pewnością wypróbuję.

    1. Clive Christian to marka bardzo ekskluzywna/ luksusowa i jako taka odpowiednio ustawia poziom cenowy. Jej ceny należy rozpatrywać właśnie w takim kontekście. Nie są to produkty dla zwykłych śmiertelników lecz dla ludzi (bardzo) bogatych. Niemniej zgadzam się, że można znaleźć perfumy na podobnym poziomie jakościowym za kilkukrotnie niższą cenę. Na szczęście dla zwykłych śmiertelników, tych lubiących dobrze pachnieć 😉

  2. fqjcior, czy myle sie, czy rzeczywiscie V for Men nieco przypomina Black Tourmaline lecz w nieco lzejszym wydaniu? czy to moze moj do cna zepsuty nos robi mi psikusa?to moje pierwsze wrazenie po zapoznaniu sie z V…

  3. u mnie niestety nie pachnie ani jakos wyjatkowo ani dlugo, robi sie podobny do Honour (Amouage). nie wiem czy z moja skora cos nie tak, ale trzyma sie max 2-3 godziny. na mnie nie zrobil ten zapach niestety wrazenia – ot takie slabowite pachnidlo.

  4. Andrzej, czyli jest juz nas 2….mnie tez nie powalil na kolana, chociaz absolutnie nie moge sie zaliczyc do grona „znawcow”, raczej milosnikow zapachow, fakt, nieco ;zblazowanych i szukajacych wciaz nowych doznan….

  5. A dla mnie to kolejny kadzidlak z grupy „kościelnej”. Świetnie złożony, ale trudno wyzbyć się wrażenie, że „to już było”. Próbka czeka na dokładne testy, bo na razie tylko pobieżnie rzuciłem nosem.

  6. Na Fragrantice porównują V for Men do Bois d’Encens. Czy to słuszne porównanie? Będę wkrótce robił zakupy w Q i V będzie na pewno jedną z próbek, którą będę chciał dostać…
    Powiem szczerze, że kadzidlany ideał oscyluje dla mnie między Avignon CdG, Bois d’Encens z Armani Prive a Rock Crystal Oliviera Durbano. Ciekaw jestem, czy V dołączy do „tych ulubionych”….

    1. Myślę, że V ma szanse na dołączenia do ulubionych kadzideł. To bardzo czyste i wysokiej jakości kadzidło, rzeczywiście bliskie ascetycznemu ujęciu Bois d’Encens. Przyznam, że z wymienionych przez Ciebie Avignon najbardziej odstaje charakterem. Jest czymś więcej, niż „tylko” zapachem kadzidlanym. To niezwykły olfaktoryczny obraz znanego miejsca. Woń kadzidła jest jedną z kilku tam obecnych…

  7. Zgadzam się, jest najbardziej ze wszystkich trzech złożony, jeżeli chodzi o mój odbiór i rozwój na skórze.
    Zapomniałem o jeszcze jednym zapachu, który także znajduje się w kręgu moich ulubionych kadzidlaków. To Montale Full Incense. Mam do niego sentyment, bo był chyba pierwszym niszowym kadzidlanym zapachem, jaki poznałem. Abstrahując od kwestii reformulacji(która moim zdaniem niestety miała miejsce), umieściłbym go gdzieś pomiędzy Avignon a Cardinalem, przy czym blizej mu zdecydowanie do tego pierwszego, ale jest nieco mniej złożony, a przynajmniej ja go tak odbieram.

Dodaj odpowiedź do Marcin Anuluj pisanie odpowiedzi