Tom of Finland marki Etat Libre d’Orange to zapach w pewnych kręgach kultowy. Przywołujący postać komiksopisarza i jego gejowskie grafiki, chcąc nie chcąc, plasuje się jako perfumy dla mężczyzn o odmiennej orientacji seksualnej. Akcentuje to zarówno wizerunek „facia” na opakowaniu (kartonik powleczony miękką, czarną gumą, rzecz dość nietypowa i nawiązująca do zapachu), ostrzeżenie, że produkt jest przeznaczony dla osób powyżej 21 roku życia, jak i umieszczona wewnątrz karteczka z jednoznacznie erotycznymi, ewidentnie gejowskimi rysunkami komiksowymi.
Perfumy poskładał Antoine Lie. Nos dużego kalibru, urodzony w Strasburgu wykształcony chemik i absolwent perfumiarskiej szkoły Givaudana. Mający na swym koncie pokaźną liczbę często znanych i popularnych kompozycji (Salvador Dali Black Sun, Armani Code for Men), a także rzeczy niszowych, jak choćby świeżutkie CdG Wonderwood i kilka innych zapachów tej awangardowej marki, no i właśnie kilka pachnideł innego łamiącego schematy perfumiarskiego brandu Etat Libre d’Orange (np. sławny niesławą Sécretions Magnifiques, w którym oddano kontrowersyjne wonie – nazwijmy to – ludzkich płynów fizjologicznych…). Pisząc o zapachach tej marki trzeba mieć świadomość, że są to właściwie niczym nieskrępowane artystyczne wypowiedzi (głównie panów Antoine’ów Maisondieu i Lie właśnie, którzy często pracują razem) i tak należy je traktować. Taki też jest Tom of Finland. Może nie przesadnie prowokacyjny czy offowy, ale na pewno intrygujący i dość nietypowy. Choć jak na tę markę, to jednak dość bezpieczny, żeby nie powiedzieć zachowawczy. A jak wyobraża sobie zapach sam twórca? „To facet wychodzący spod prysznica. Jest czysty, ale nie wyperfumowany. I zakłada skórzane spodnie.” Aha. No i zapach ten rzekomo „nie przeszkadza zapachowi mężczyzny”. Naturalnemu zapachowi, jak się domyślam.
Powąchajmy więc…
Już od pierwszych molekuł docierających do nozdrzy możemy mieć pewność, że to pachnidło nietypowe i dość oryginalne. Przede wszystkim w otwarciu zaskakuje dwuznaczna zbitka słodkich cytrusów i …. aldehydów. Pierwsze wrażenie jest… cokolwiek konfundujące. Słodkie cytrusy, pomarańcze i mandarynki raczej niż cytryny, uwodzą, ale jednocześnie dziwne, pudrowe, przytykające uderzenie aldehydowe troszkę zniechęca. Wyczuwam tu pewien zmierzony dysonans Jednego nie można tym perfumom odmówić. Zaczynają się w sposób frapujący. Czas jednak układa Tom of Finland na skórze i z jego upływem zapach staje się znacznie bardziej „przyjazny” i cywilizowany. Aldehydowo-cytrusowa mieszanka ustępuje miejsca słodkim przyprawom, z których role główną gra szafran, ściśle syntetyczna molekuła safraleine, do której użycia oficjalnie przyznaje się twórca (bez dorabiania zbędnej teorii o rzekomym użyciu „najcenniejszej przyprawy”). Faza serca robi pozytywne wrażenie, a sam zapach nosi się komfortowo i ciepło, tak że czasem można złapać się na zadawanym sobie w myślach pytaniu „co tak ładniej pachnie?? ach… to ja”. Jednak moim zdaniem najlepszy w Tom of Finland jest jego finał i to świadczy o jakości tych perfum. Nowocześnie, syntetycznie skórzany z odrobiną wanilii i nutką żywiczno-balsamiczną. Ten zamszowo-skórzany akord jest czymś jakby przybrudzony…. Nie pachnie to jak naturalna skóra. To bardziej, ja wiem…. lateks?? Coś, co nieodłącznie kojarzy mi się z charakterystyczna czarną powłoką kartonika, w który zapakowany jest flakon, a o którym wspomniałem na wstępie. Mikstura smoły brzozowej, styraksu, gumy i skóry. Ale podana w sposób zaskakująco przyjazny.
Podsumowując Tom of Finland to intrygująca i ciekawa propozycja dla mężczyzny „spoza głównego nurtu”. Nietypowa, dobrze wykonana, o średniej mocy i dobrej, 8-godzinnej trwałości.
nuty górne: cytryna, aldehydy
nuty środkowe: liście brzozy, safraleine (syntetyczny szafran), pieprz, cyprys, galbanum, sosna, geranium
nuty dolne: wanilia, tonka, irys, wetiwer, styrax, zamsz, piżmo, szara ambra
twórca: Antoine Lie
rok wprowadzenia: 2007
moja klasyfikacja: męski, uniwersalny, niesztampowy, nietypowy, skórzany w nowoczesny sposób
ocena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 4
zapach swietny – tak jak piszesz nietuzinkowy. i cos w tym jest – sam sie zlapalem na myslach „co tak ladnie pachnie”
Ciekawy tekst o wybitnej kompozycji. Słowo „konfudujący” nie istnieje (http://pl.wiktionary.org/wiki/konfundowa%C4%87). Pozdrawiam
Bardzo dziękuję. Błąd poprawiłem (przy okazji znalazłem kilka innych!). Pozdrawiam również. 🙂