Perfumowe remanenty (1) – JOVOY Paris „L’Art de la Guarre”, Olfactive Studio „Ombre Indigo”, Parfum d’Empire „Musc Tonkin”

Dziś w ramach noworocznego „odkurzania” próbek zapachów oczekujących „cierpliwie” i długo, czasem nawet zbyt długo, na recenzję – pierwsza część perfumowych remanentów Perfumom Fqjciora. Trzy zapachy niszowych marek. Każdy zupełnie inny, wszystkie wszakże warte uwagi.

 

JOVOY Paris – L’Art de la Guerre (2014) – Sztuka Wojenna

Najmłodsze perfumowe dziecko paryskiej perfumerii niszowej JOVOY Paris to dzieło bardzo sympatyczne choć – przyznać trzeba – dość zachowawcze, szczególnie na tle złożonym z pozostałych pachnideł tej marki. Mimo to L’Art de la Guerre podoba mi się, nawet bardzo. Potwierdza, że niszowe marki potrafią od czasu do czasu zaproponować coś w swej istocie łatwego, przyswajalnego, wręcz mainstreamowego, ale jednocześnie wykonanego na poziomie dla mainstreamu niedostępnym. Takim pachnidłem jest choćby L’Humaniste Frapin, który choć olfaktorycznie inny, to jednak w jakiś sposób kojarzy mi się z L’Art de la Guerre.

Zapach wyraźnie i bardzo ładnie zmienia się na skórze. Świeże, rześkie, cytrusowo-zielone intro z oryginalną nutą rabarbarowo-jabłkową zdecydowanie przykuwa uwagę. Rozwija się ono w kierunku interesującej, współczesnej interpretacji akordu fougere. W sercu zręcznie zmieszano bowiem zieloność fiołka (w przewadze) z symbiozą lawendy i nieśmiertelnika, osiągając niemal tabakowy efekt. Finisz zapachu to znany z wielu „mainstreamowców”, współcześnie sucho-drzewny, wytrawny akord, przyjemnie gryzący nozdrza (nie szukając daleko ostatnio przypomniałem sobie, że bardzo podobnie, choć bardziej wyraziście pachnie baza Diesel Plus Plus Masculine).

Zapach oryginalnie pomyślany jako fougere dla kobiet okazał się – przynajmniej dla mnie – bardzo miłą niespodzianką idealnie plasującą się na męskiej skórze. W swej treści owszem trochę jakby znajomy, zachowawczy L’Art de la Guerre jest jednakowoż zapachem, którym bardzo chętnie pachniałbym na co dzień. Niezobowiązujący, ale na tyle oryginalny i dobrze wykonany, że aż prosi się o dłuższą znajomość.

jovoy LArte

Nuty głowy: bergamotka kalabryjska, zielone jabłko, rabarbar

Nuty serca: lawenda Maillette, kwiaty nieśmiertelnika, gałka muszkatołowa, liście fiołka

Nuty bazy: indonezyjska paczula, australijski sandałowiec, skóra, mech dębowy, korsykański czystek (labdanum)

rok premiery: 2014

twórca: Vanina Murraciole

 

Olfactive Studio – Ombre Indigo – cień indygo

Zeszłoroczna premiera Olfactive Studio to całkiem interesujący zapach, który opisałbym jako skórzano-żywiczny z osobliwym owocowym tłem, które ujawnia się gdzieś tam na samym końcu zapachowego „ogona”. Wedle spisu nut jest to śliwka, którą ja – ze względu na subtelnie dymny akcent – nazwałbym nutą „delikatnie wędzonej śliwki”. Odnajdziemy tu także nuty żywiczne (kadzidło, benzoes) budujące akord kadzidłowy oraz mocno zakamuflowaną nutę kwiatową (tuberoza). Na początku daje o sobie nieco mocniej znać wetiwer, który z czasem wtapia się w tło, budując wraz z papirusem (cypriol) drzewną bazę Ombre Indigo.  Dominujący przez pierwsze godziny temat skórzany to skóra „nowoczesna”, niemal syntetyczna, a cały zapach jest gładki i subtelny. Bliżej mu do Daim Blond Serge’a Lutensa aniżeli Tuscan Leather Toma Forda. Na finiszu Ombre… nabiera wyraźnej, lekko suchej drzewności. Całość pachnie wielowymiarowo i intrygująco oraz całkiem oryginalnie.

Zapach skomponowała perfumiarka firmy Robertet Mylene Alran – ta sama, która pod nadzorem Micheale Almairaca popełniła opisywane przeze mnie niedawno Lalique Hommage a’L Homme Voyageur, nota bene dzielące z Ombre Indigo pewną wspólną nutę… Poza tym zapach ten – gdyby nadać mu większej wyrazistości – mógłby moim zdaniem spokojnie znaleźć się w kolekcji Oliviera Durbano… Ta estetyka jest mi dobrze znana. Weźmy choćby taki Heliotrope…

ombre 2

Nuty głowy: gorzka pomarańcza, tuberoza, szafran, śliwka

Nuty serca: wetiwer, papirus, skóra, kadzidło

Nuty bazy: benzoes, ambra, piżmo

rok premiery: 2014

twórca: Mylene Alran

 

Parfum d’Empire – Musc Tonkin EDP – bestia okiełznana

Marc-Antoine Corticchiato przekuł w kompletną zapachową kompozycję swą fascynację naturalnym piżmem – substancją zapachową pochodzącą od żyjącego w Himalajach piżmowca, od wielu lat już nieużywaną w perfumerii ze względu na zakaz wynikający z ochrony tego gatunku zwierząt. Wcześniej jednak przez setki lat uważaną za największy zapachowy afrodyzjak, za wonność o najsilniejszej zmysłowości.

Marc Antoine Corticchiato
Marc-Antoine Corticchiato

Efektem tego intrygującego aczkolwiek wcale nie pionierskiego eksperymentu (podobny dużo wcześniej przeprowadzili już panowie Serge Lutens i Christopher Sheldrake tworząc Muscs Koublai Khan) – jest Musc Tonkin, pachnidło zupełnie niezwykłe i absolutnie niszowe w swym charakterze, jednocześnie fascynujące i piękne na swój nietypowy sposób.

Początkowo dość intensywna nuta zwierzęca (cywet?) od razu „ustawia” zapach w kategorii trudnych. Ale to wrażenie złudne, bowiem już po kilku minutach ta animalna nuta łagodnieje i ustępuje miejsca niezwykle ciepłemu, cielesnemu akordowi, w którym poczuć można m.in. miód, grzane wino, subtelną słoność (nawiązanie do woni ludzkiej skóry), nutę pudrową, skórzaną, odrobinę kwiatów, mech, wreszcie piżmo. Musc Tonkin bardzo leniwie przeistacza się na skórze z tego nieco szokującego początku w niezwykle zmysłową i komfortową woń przywodząca na myśl bardziej Absolue Pour Le Soir Francisa Kurkdjiana (odważne połączenie nut zwierzęcych z miodem) aniżeli wspomniany Muscs Koublai Khan – dużo bardziej bezkompromisowy i nieokiełznany. Rzecz dla fanów mocnych wrażeń i osób lubiących charakterną perfumerię nieco zapatrzoną w jej chlubną przecież przeszłość.

musc-tonkin-parfum-d-empire-

główne nuty: cywet, piżmo, miód, kwiaty, skóra, mech

rok premiery: 2012

twórca: Marc-Antoine Corticchiato

Jedna uwaga do wpisu “Perfumowe remanenty (1) – JOVOY Paris „L’Art de la Guarre”, Olfactive Studio „Ombre Indigo”, Parfum d’Empire „Musc Tonkin”

  1. Musc tonkin troche mnie”przytłoczył”.Wydaje mi się,że twórca
    mógł bardziej”wypolerować”kompozycje dzięki czemu byłaby
    bardziej noszalna.Ale zdaje się,że taki był zamysł,ma być nieco
    retro i ciężko.
    Czekam wiec na Zoologist Perfume-Beaver i Masque Milano-Montecristo.Myśle,że te „zwierzaki”może do mnie przemówią;-)
    Najlepsze życzenia na 2015(!)

Dodaj komentarz