Grossmith London – niezwykłe perfumy z niezwykłą historią (1)

Brytyjczycy nie są narodem, który kojarzy się nam w pierwszej, drugiej czy nawet trzeciej kolejności, gdy słyszymy słowo perfumy. Francuzi, Włosi – jak najbardziej, nawet Niemcy (głównie dzięki Eau de Cologne), ale gdzie tam Wyspiarzom do pachnących mikstur. Jednak gdy bardziej zainteresować się tematyką okazuje się, że Anglicy mają nie tylko kilka historycznych i wciąż aktywnych perfumowych marek (Truefitt & Hill, Yardley, Floris, Penhaligon’s, Atkinsons, Creed), ale mają także swoją długą perfumową tradycję sięgającą jeszcze pierwszej połowy XIX wieku, kiedy to wręcz konkurowali na tym polu z Francuzami!.

Jednym z najstarszych i najbardziej utytułowanych w tamtym czasie producentów pachnideł był John Grossmith. Stworzył on w 1825 roku w Londynie firmę zajmującą się wytwarzaniem perfum, mydeł i innych produktów toaletowych. Grossmith funkcjonowało jako firma rodzinna przez kolejne 100 lat i stało się wizytówką oraz chlubą brytyjskiej perfumerii, zdobywając uznanie na Wyspach, a także poza nimi. Bezcenne w tamtych czasach rekomendacje dworów królewskich Anglii, Grecji i Hiszpanii działały podobnie, jak współczesny endorsement z udziałem celebrytów. W latach 20-tych XX wieku firma znacząco podupadła – po śmierci dwóch członków rodziny będących szkolonymi w Grasse perfumiarzami. Własność firmy weszła w obce ręce, a w 1940 roku zniszczeniu uległa londyńska siedziba firmy. Nowym właścicielom nie udało się po wojnie odbudować renomy marki, ani rozwinąć biznesu. Na początku lat 80-tych firma zupełnie zaprzestała działalności, choć jeszcze w latach 70-tych siłą rozpędu sprzedawała najpopularniejsze perfumy Phul-Nana wraz z uzupełniającymi je kosmetykami.

grossmith classics

W 2009 wydarzyło się coś niezwykłego. Niejaki Simon Brooke badający drzewo genealogicznego swej rodziny odkrył, że jest praprawnukiem Johna Grossmitha. Podczas rozmowy na ten temat ze swym kuzynem, ten wręczył mu dwa zapisane notatniki – rękopisy receptur perfum i innych kosmetyków autorstwa Johna Lipscomba Grossmitha, syna założyciela i perfumiarza, który nauki fachu pobierał w Grasse. Simon udał się do niejakiego Roja Dove’a z zamiarem zainteresowania go tym odkryciem. Dove to człowiek instytucja, londyński pasjonat perfum, znawca historii perfum, autor książek, właściciel zupełnie niezwykłej perfumerii zlokalizowanej na ostatnim piętrze londyńskiego Harrodsa, wreszcie twórca własnej marki perfum. Oczywiście znał on dzieje marki Grossmith i bardzo podekscytowała go wizja przywrócenia jej do życia. Korzystając z szerokich znajomości w branży pomógł małżeństwu Brooke’ów w jak najwierniejszym odtworzeniu trzech najważniejszych historycznych pachnideł o egzotycznie brzmiących nazwach: Hasu-no-Hana, Phul-Nana i Shem-el-Nessim. W tym celu uruchomił współpracę ze znajdującą się w Grasse firmą Robertet – jednym z najbardziej znanych producentów naturalnych ingrediencji perfumowych oraz opartych kompozycji zapachowych. Tamtejsi perfumiarze z pietyzmem odtworzyli autentyczne receptury, bazując na dostarczonych rękopisach oraz będących w posiadaniu Simona wiekowych próbkach. Do pracy zaprzęgnięto najnowszą technologię – fotochromatograf, dokonujący molekularnej analizy próbek. Dość powiedzieć, że przedsięwzięcie reaktywacji marki i jej historycznych pachnideł zakończyło się sukcesem (spotkały się ze szczególnym zainteresowaniem wśród arystokratów i naftowych krezusów Zatoki Perskiej) i za pierwszymi trzema – nazwanymi Classic Collection – poszły kolejne dwa: Betrothal i Diamond Jubilee Bouquet (czyli Royal Collection, jako że pierwotnie były dedykowane Rodzinie Królewskiej). Jakby tego było mało Brookowie postanowili pójść za ciosem i zaprezentować zupełnie nowe kompozycje w serii Black Label Collection. Z pewnością nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Wiele marek perfumowych tworzy uwiarygodniające historie na temat ich rzekomego wielowiekowego i szlachetnego pochodzenia, ale Grossmith to stuprocentowy autentyk. Szczęściarze! Tę historię – tak niezwykłą, że aż nieprawdopodobną – w ogromnym skrócie przedstawia trzyczęściowy film Perfume zrealizowany ok. 2 lata temu przez BBC.

Dziś – dzięki uprzejmości perfumerii Quality Missala, która zapachy Grossmith ma od niedawna w swej ofercie – mogę podzielić się wrażeniami na ich temat.

Simon_and_Amanda_Brooke_of_Grossmith__credit_BBC_

Classic  Collection

Testowanie tych perfum to prawdziwa wycieczka w odległą przeszłość –  taki olfaktoryczny wehikuł czasu. Pod koniec XIX w. – gdy pierwotnie powstały – dominowały szypry. Wszystkie trzy pachnidła to właśnie kwiatowe szypry skonstruowane w bardzo podobny sposób – najpierw kosz pełen cytrusów, później kwiatowe bukiet w bardzo klasycznym wydaniu (kombinacje jaśminu, róży, ylang -ylang oraz irysa, a w przypadku Phul-Nana tuberozy i geranium), wreszcie drzewna baza (obowiązkowy mech dębu lub paczula, sandałowiec, czasem wetyweria i benzoes, a nawet wanilia). Nie znaczy to oczywiście, że zapachy są identyczne. Nie, choć trzeba powiedzieć, że klasyczna perfumeria nie miała zbyt szerokiego pola manewru. Stąd stylistka Classic Collection jest bardzo spójna. To perfumy zupełnie nie pasujące do współczesnych trendów. I takie właśnie miały być – na tym polega ich siła. Na potężnym ładunku sentymentu i melancholii oraz czysto klasycznego piękna. Jednocześnie w najlepszy możliwy sposób pokazują one, jak pachniały perfumy 100 lat temu.

Hasu-no-Hana wyróżnia piękne i świeże cytrusowe intro, subtelnie kwiatowe serce i ciepły, lekko suchy drzewny finisz z dominującym na tle mchu dębowego cedrem. Jest wzorcowym chypre. Phul-Nana z kolei ma pomarańczowe otwarcie i głośniejszy, głębszy, cieplejszy oraz nieco ziołowy charakter. W sercu dominuje geranium, z tuberozą i słodkim ylang-ylang w tle. Ze względu na subtelną ziołowość kompozycji, Phul-Nana uznawana jest za hybrydę chypre i fougere. Coś w tym faktycznie jest, bo w sercu zapach wyraźnie nawiązuje do najbardziej pierwotnej stylistyki aromatycznego fougere. Wreszcie Shem-el-Nessim, który to w tej kolekcji stanowi opcję orientalną, choć nie ma nic wspólnego ze współcześnie pojmowanymi zapachami orientalnymi. Rdzeniem tej kompozycji jest irys, a konkretnie esencja droższego od złota irysa florenckiego. To ona praktycznie od razu dociera do nozdrzy w towarzystwie klasycznego kwiatowego bukietu, którego jest dominantą. Zapach finiszuje miękko, ciepło i zmysłowo dzięki wanilii, piżmu i heliotropowi. 

Wszystkie trzy klasyki są zaskakująco dobrze wyważone i mimo wyraźnego retro charakteru nie przytłaczają, co jest z pewnością efektem zastosowania wysokiej jakości ingrediencji, z których słynie Robertet oraz perfumiarskiego kunsztu podporządkowanemu wizji możliwie najwierniejszego oddania historycznych pachnideł. Simon Brooke twierdzi, że naczelnym założeniem było właśnie możliwie jak najwierniejsze oddanie autentyków. Jeśli tak, to przyznam, że zapachy te są zdumiewająco ponadczasowe.

Wkrótce przybliżę duet Royal Collection oraz serię Black Label Collection.

grossmith classic collection

Hasu-no-Hana: bergamotka, gorzka pomarańcza, róża, jaśmin, ylang-ylang, irys, wetiwer, paczula, mech dębowy, drzewo cedrowe, drzewo sandałowe, tonka

Phul-Nana: bergamotka, pomarańcza, neroli, geranium, tuberoza, ylang-ylang, paczula, benzoes syjamski, drzewo cedrowe, drzewo sandałowe, opoponaks, fasola tonka, wanilia burbońska

Shem-el-Nessim: bergamotka, neroli, geranium, róża, jaśmin, ylang-ylang, irys (kosaciec), piżmo, paczula, drzewo cedrowe, drzewo sandałowe, heliotrop, wanilia

cdn.

6 uwag do wpisu “Grossmith London – niezwykłe perfumy z niezwykłą historią (1)

  1. Spośród tej trójki Shem-el-Nessim podobał mi się najbardziej. Według mnie jego zapach jest bardzo zbliżony do L’Heure Bleue Guerlain’a.

    Za to Black Label Series dla mnie to trochę porażka, Saffron Rose w szczególności. Ciekawe co Ty będziesz miał do powiedzenia na jego temat

      1. Jakbyś miał potrzebę, to możemy zaaranżować jakąś wymianę i kilka kropel L’Heure Bleue w wersji EDP mógłbym odstąpić.

  2. Ja zaś jestem po pierwszych skromnych testach Saffron Rose i jestem nimi bardzo pozytywnie zaskoczony. Tylko cena przytłacza.
    Do kolegi Lucasai: Czy jest możliwość jakiejś wymiany na kroplę L’Heure Bleue Guerlain’a? Mój email: biral79@yahoo.com

Dodaj komentarz