„Beach Hut Man” to najświeższy męski zapach w ofercie omańskiej marki. To także – moim zdaniem – najlepsze i najciekawsze pachnidło z kolekcji „Midnight Flower”, rozpoczętej przez wypełniony nieśmiertelnikiem i prowansalskim słońcem „Sunshine Man” i kontynuowanej w zeszłorocznym, świetnym skądinąd „fougere na sterydach”, czyli „Bracken Man”. Każde z tych pachnideł to wyraźne stylistyczne odejście od bogatej, neo-arabskiej estetyki, której dotąd hołdowała marka, pełnej oryginalnych i odważnych zestawień kadzideł, przypraw, drzew, balsamów i kwiatów. „Midnight Flower Collection” to zapachy o klasycznie europejskiej, więcej – francuskiej – estetyce, podanej wszakże w charakterystyczny dla Amouage bogaty, mocny i wyrazisty sposób.
„Beach Hut Man” rozpoczyna się orzeźwiającym akordem, w którym wyraźnie czuć miętę na zielonym, soczystym tle zbudowanym z galbanum. Miętowa nuta jest intensywna i nadspodziewanie trwała, gdyż obecna jest jeszcze w sercu zapachu, które zachowuje zielony charakter, ale ma nieco bardziej drzewną i mszystą naturę. Nuta bluszczu miesza się tu z wetywerią i mchem. Wszystko to osadzone jest na wytrawnej, drzewnej i wyrazistej bazie, która utrwala zapach w sposób nadzwyczajny. „Beach Hut Man” to jedne z najtrwalszych znanych mi perfum o świeżym charakterze, ale także jedne z najtrwalszych od Amouage, które przecież zwykle słynie z doskonałych parametrów. Cały zapach – także jego akord głębi – mocno projektuje i pozostawia długi ogon, będąc jednocześnie wyczuwalnym przez noszącego i prowokując zapytania zaintrygowanego nim otoczenia.
Mięta, zieleń, mech – niby nic nowego (całkiem niedawno testowałem „You or Someone Like You” ELdO, który jest podobnym, za to dużo „spokojniejszym” zapachem), ale jednak jakość kompozycji, składników i parametrów powoduje, że „Beach Hut Man” już zdążył uplasować się wysoko w moim aktualnym rankingu perfum i „rzutem na taśmę” wpisał się na listę pachnideł, w których flakon mam zamiar w przyszłości się zaopatrzyć.
Nie jestem fanem perfum z galbanum, ani – ogólniej – perfum liściasto-zielono-trawiastych – może z kilkoma wyjątkami. Ale „Beach Hut Man” już stał się moim faworytem w tej grupie z kilku względów. Po pierwsze – galbanum zostało tu „osiodłane” i „ujeżdżone”, a do tego przybrane pięknie się z nim komponującą i zaskakująco mocną i trwałą nutą mięty. Po drugie – całość osadzona została na wibrującej, zielono-sucho-drzewnej bazie, która wspaniale przebija przestrzeń. Po trzecie – zapach wyposażono w doskonałe parametry, zwiększając w ten sposób przyjemność jego noszenia.
Utwierdził mnie też w przekonaniu, że Amouage nie obniża lotów i podąża własną, daleką od aktualnych trendów drogą, proponując zapachy śmiałe, czasem prowokujące, o wyraźnych sygnaturach, których żaden wielbiciel perfumowej sztuki nie powinien ignorować.
Dominujące nuty: miętowa, zielona, drzewna
Twórca/nos: Christopher Chong/ Elise Benat
Rok premiery: 2017
Podobne zapachy: Etat Libre d’Orange “You or Someone Like You”, Comme des Garcons „Amazingreen”, Costume National “Cyber Garden”, Aqua Di Parma “Colonia Club”
moja ocena w skali 1-6:
zapach: 5,0/ projekcja: 5,0/ trwałość: 5,0