Oud wciąż ma się dobrze? Maison F. Kurkdjian „Oud” vs. Kilian „Amber Oud”

Ostatnie nowości dwóch niszowych, czy raczej ekskluzywnych, marek perfumowych:  Kilian oraz Maison Francis Kurkdjian dowodzą, że moda na agarową żywicę w perfumach wciąż trwa, mimo ewidentnego przesycenia rynku tym tematem. Choć może to wprawiać obserwujących rynek perfum niszowych/ekskluzywnych w pewną konfuzję, to jednak kolejne marki wprowadzają swoje oudy, a niektóre nawet po kilka różnych wariacji. Powiedzmy sobie szczerze – ile można eksploatować ten temat i proponować coś oryginalnego lub unikatowego? Jak to zrobić, by nie zanudzić kompletnie odbiorcy? Twórcy imają się różnych sposobów, czego dowodami są właśnie Amber Oud Kilian i Oud MFK. Oba zapachy mają ze sobą więcej wspólnego, niż to jedno magiczne słowo w nazwie. Obie kompozycje pozycjonują bowiem agar w zapachowym otoczeniu, które okazuje się mieć większe znaczenie niż owe egzotyczne drewno. Ale po kolei…

Kilian Amber Oud

Kilian oficjalnie przyznaje, że nie tylko o oud tu chodzi, nazywając swoje perfumy Amber Oud i dopisując w ten sposób czwarty rozdział do swej księgi Arabian Nights – po Pure Oud, Rose Oud i Incense Oud. I rzeczywiście. To pachnidło to na pierwszym miejscu akord ambrowy, a dopiero na drugim oud. A może nawet na trzecim. Efektem perfumy naprawdę śliczne, ale niemal nie-oudowe. Muszę przyznać, że kremowa ambra – jako mieszanka żywic, balsamów i wanilii – jest tu jedną z najpiękniejszych interpretacji tego akordu w znanym mi dotychczas perfumiarstwie. Oud pozostaje jednak w jej cieniu, dodając tylko odrobinę swego drzewno-skórzanego oblicza. Amber Oud brzmi na skórze bogato i gęsto, mocno i długo w sposób, który bardzo przypada mi do gustu, choć swą prawnie nie-oudowością przypomina mi filozofię zastosowaną przez Creeda w Royal Oud i czy Bond No. 9 New York Oud, choć w obu tych pachnidłach oud mimo wszystko był bardziej wyczuwalny. Jest więc Amber Oud bardzo ostrożnie i z ogromnym umiarem agarowy. Tak jakby Kilian Hennesy wyszedł z założenia, że oud w perfumach ambrowych nie pachnie równie dobrze, jak brzmi w ich nazwie… 

nuty: oud, wanilia, benzoes, cedr, korzennik, ambra

twórca: Calice Becker

rok wprowadzenia: 2012

moja klasyfikacja: gęsty oriental obojga płci, raczej wieczorowy, na chłodniejsze pory roku

ocena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 4/ trwałość: 5/ flakon: 5

Maison Francis Kurkdjian Oud

Zacznę od małej dygresji. Ostatnio dowiedziałem się, iż maestro Francis Kurkdjian nie przepada za perfumowymi krytykami i blogerami. W swych rozważaniach dochodzi nawet do wniosku, że krytycy nie powinni oceniać perfum wyłącznie na podstawie ich zapachu. Że liczy się całość, zamysł twórcy, jego wizja. Tylko – pytam – skąd u licha, mając przed sobą próbkę lub ewentualnie flakon perfum, mogę wiedzieć, co autor tychże miał na myśli? Ja po prostu wącham, noszę i opisuję to, co czuję, z czym mi się kojarzy i jak to oceniam. Całkowicie subiektywnie, bo inaczej się nie da. Czy się to Panu Francisowi podoba, czy nie. 🙂

Koniec końców także i on – współczesny olfaktoryczny wirtuoz, mistrz harmonii, gładkiej formy, zwięzłej treści i konkretnego przekazu – uległ potrzebie zapachowego wypowiedzenia się w oudowej konwencji. Jako wielbiciel kunsztu FK czekałem na jego testy Oudu z niecierpliwością. Mogę śmiało napisać, że nie zawiodłem się, chociaż… Podobnie jak Calice Becker, tak i Kurkdjian nie odważył się na postawienie agaru na piedestale. Tyle że on, zamiast pluszowej ambry, użył przede wszystkim aksamitnych piżm. W kontekście agaru to dla mnie nowość, choć w zestawieniu z tym, a nie innym, perfumiarzem nie jestem zaskoczony. Kurkdjian często umieszcza  w swych kompozycjach „czyste” piżma w ilościach sążnistych, dając w ten sposób zapachom pełnię, głębię, okrągłość, zmysłowość, czystą niczym biała koszula aurę i trwałość. Zgoda – tu oud jest nieco lepiej wyczuwalny niż w Ambre Oud Kiliana. Nuta agarowa jest nieco podobna do tej, którą znalazłem w genialnym Leather Oud Diora i w perfumach Mony Di Orio. To ten sam pochodzący z Laosu gatunek, uważany za najszlachetniejszy. Może i tak. W każdym razie Kurkdjian zrobił wiele, by zneutralizować niemiłe aspekty agarowej woni i zanurzył tę egzotyczną żywicę w kąpieli z doskonałej jakości syntetycznych piżm, a całość posypał szarfanem. Efekt to oud czysty. Wyprany. Lekko słodki, balansujący na krawędzi kulinarności. Tak właśnie pachnie. Jak doskonałej jakości oudowy detergent. I nie jest to zarzut, bo mi się kurkdjianowski piżmo-agarowiec podoba. Nawet bardzo. Czuć w nim sygnaturę twórcy. Okrągło, bez kantów, gładko, esencjonalnie i niezwykle noszalnie, rzekłbym nawet – nieniszowo, a komercyjnie. Cały Francis. Brawo. A że przy okazji powstał zapach mający wyraźnie skórzaną aurę…? Cóż… To jest właśnie magia pachnących molekuł!

 

nuty: szafran, elemi, oud, cedr, paczula, piżmo

twórca: Francis Kurkdjian

rok wprowadzenia: 2012

moja klasyfikacja: nowoczesny zapach skórzany z lekko kulinarnym akcentem, uniseks, zmysłowy i z wyraźną sygnaturą

ocena w skali 1-6: kompozycja: 5/ moc: 5/ trwałość: 5/ flakon: 5

11 uwag do wpisu “Oud wciąż ma się dobrze? Maison F. Kurkdjian „Oud” vs. Kilian „Amber Oud”

  1. Cześć !
    Nie ukrywam, że bardzo ciekaw byłem przede wszystkim Twoich przemyśleń dotyczących nowego zapachu Kurkdijana. Wymowa recenzji owszem, jest bardzo pozytywna, ale jednocześnie odnoszę wrażenie, że do zachwytu trochę zabrakło ( i nie mam na myśli li tylko faktu, że ocena to „5” a nie „6” ), co – nomem omen – czuje się czytając sam tekst recenzji. A jak prezentuje się trwałość ujęta w ilości godzin ?

    Wiosennie pozdrawiam –
    Cookie

    1. Witam,

      zachwytu rzeczywiście nie ma, ale to tylko moje subiektywne odczucie. Mimo to polecam testy, bo sam zapach jest bardzo dobry. Choć be rewelacji. Trwałość na mnie ok 10 godzin, także tu nie mogę narzekać.

      Pozdrawiam

  2. oud oud oud… moda na oud jak widzę nieprzerwanie w modzie 😉
    ale skoro jest koniunktura i klientom wciąż mało, to czemu nie?

    1. Wg mnie cała ta oudowa mania to jakieś szaleństwo, którego nie ogarniam. Dość powiedzieć, że na kilkanaście oudowców, które dotąd poznałem może 2-3 zrobiły na mnie duże wrażenie (nie licząc M7). A były to: Mona Di Orio Oud, Dior Leather Oud i Le Labo Oud 27.

  3. przyznam, że oudowców nie wąchałem zbyt wiele, ale z każdym nowo wąchanym odnoszę wrażenie, że ta szlachetna nuta stopniowo dewaluuje… zostaje rozmieniona na drobne i powszednieje z prędkością adekwatną do wysypu coraz to nowszych odsłon oudu…

    1. Może to tylko takie wrażenie wynikające z niemal wszechobecności oudowego tematu w ofertach niszowych marek i na blogach perfumowych. Poza tym składnik, który niegdyś fascynował, dziś spowszedniał i nie robi już takiego wrażenia.

  4. tak, czy siak, szkoda że ta szlachetna woń jest tak eksploatowana… czyżby za niedługo obok wszechobecnych budek z kebabem stanęły mini rozlewnie z oudowymi wonnościami? i hope not 🙂

  5. .who knows…????btw…tak sobie czytam te tzw Panow recenzje i tak sobie mysle…czy naprawde mozna poddac wnikliwej interpretacji jakolowiek zapach sugerujac sie li tylko jego probka badz tzw odlewem/ cokolwiek to
    znaczy/… bez urazy….

    1. Próbka to wg mnie oczywiście zbyt mało, by móc dogłębnie ocenić zapach. Dlatego na bazie próbki można jedynie napisać o ogólnych – pierwszych i drugich wrażeniach, podobieństwach do innych znanych perfum, o trwałości co nieco i o mocy zapachu, o jego ewolucji na skórze. Ale wszystko to na ogólnym poziomie. Odlewka – dekant, to już co innego. Posiadając 5-10 ml można już pokusić się o „wnikliwą interpretację” (czy coś takiego w ogóle istnieje??). Ale tak naprawdę to wszystko to jedynie subiektywne wrażenia piszącego. Nic – powtarzam – nic nie zastąpi własnych testów. Gusta są różne, zapachowa baza danych także jest bardzo indywidualną sprawą. Trzeba jednak pamiętać o jednym. Opinia osoby, która przewąchała setki perfum będzie zawsze bardziej wiarygodna niż takiej, która zna 5-10 zapachów „na krzyż” i każdy inny porównuje do jednego z tych 10-ciu, no bo do czego – między panem a prawdą – ma porównywać? A powstają wtedy czasem naprawdę niedorzeczne porównania.

      Pozdrawiam 🙂

      PS Ktoś kiedyś powiedział, że pisanie o perfumach jest jak tańczenie o architekturze. W pełni zgadzam się z tą opinią 🙂

  6. „jak tańczenie o architekturze”…dokladnie tak…dlatego wciaz wydaje sie byc zasadne aby pisac o zapachach w kontekscie nie tylko odczuc czysto subiektywnych alenieco glebszej ich analizy…wszak zapach leczy rowniez zranione dusze…ato juz znacznie wyzszy poziom odbioru…/no..ale pewnie sie na tym nie znam…/

    1. Co do zranionych dusz, to ja póki co doświadczyłem leczących właściwości muzyki. Ale to było bardzo dawno. Tak dawno, że już chyba nieprawda…

Dodaj komentarz