Etat Libre d’Orange „You or someone like you” – zapach (nie) dla kogoś takiego jak ty (ja)…

Czy słynny krytyk perfumowy i koneser perfumowej sztuki może stworzyć przekonujące perfumy? Dlaczego nie. Jednak, by przejść od krytyki do tworzenia, z pewnością trzeba sporej odwagi. Tej Chandlerowi Burrowi odmówić nie można…

ELDO You or Someone 1.jpg

Chandler Burr to amerykański pisarz, a także krytyk zajmujący się tematyką perfum. Jest m.in. autorem książki The Perfect Scent, w fascynujący sposób opisującej proces powstawania elitarnych perfum Hermesa Un Jardin Sur Le Nil w Paryżu i Grasse oraz – równolegle – mainstreamowego Lovely Sarah Jessica Parker w Nowym Jorku. Zasłynął jako recenzent perfum w New York Times. Jest twórcą Wydziału Sztuki Olfaktorycznej w nowojorskim Muzeum Sztuki i Designu, gdzie od 2010 roku pełnił funkcję kuratora wystawy zatytułowanej Sztuka Zapachu: 1889-2011. Wystawa prezentuje najwybitniejsze – zdaniem Burra – perfumy powstałe w latach 1889 -2011. Do tych wybranych pachnideł Chandler Burr przyporządkował style w perfumerii (np. Jicky Aime Guerlaina to przykład Romantyzmu, Hermes Osmanthe Yunnan J.C. Elleny to Luminizm, z kolei Untitled marki Maison Margiela (autorstwa Danieli Andrier) to Post-Brutalizm (!).

Można różnie oceniać twórczość Burra, ale faktem jest, że nikt bardziej nie przyczynił się w ostatnich latach do wyniesienia perfumerii do rangi sztuki. Może jeszcze bloger Octavian Coifan oraz naukowiec i perfumowy krytyk Luca Turin, któremu zresztą Burr poświęcił jedną ze swych książek (The Emperor od Scent).

Chandler-Burr-You-918x538
Chandler Burr

Kilka lat temu Chandler Burr popełnił powieść zatytułowaną You or Someone Like You, której akcja rozgrywa się w Los Angeles. Bohaterką powieści jest Anne Rosenbaum, żona hollywodzkiego producenta filmowego, Howarda. Lektura tej książki zainspirowała Etienne’a de Swardta, dyrektora artystycznego Etat Libre d’Orange, do powierzenia Burrowi prac nad perfumami o tym samym tytule. Postać Anny i jej ogród, który z zaangażowaniem uprawia, a także klimat Los Angeles, miasta, w którym bujna zieleń łączy się z betonowymi autostradami i asfaltowymi ulicami, zacienionymi gigantycznymi palmami. Wszystko to Burr starał się zawrzeć w tym zapachu, choć wcale nie w dosłowny, tylko raczej abstrakcyjny sposób. Nie jest to bowiem w żadnej mierze woń Los Angeles. To raczej – jak podpowiada twórca – perfumy, które mogłaby nosić bohaterka jego powieści.

Chandler Burr skomponował You or Someone Like You razem z perfumiarką Caroline Sabas.

Caroline Sabas.jpg
Caroline Sabas (Givaudan)

You or Someone Like You 

Zielono-miętowy, dość delikatny początek może budzić skojarzenia z koktajlem Mojito, choć mnie bardziej kojarzy się z ogrodem w upalny dzień, gdy wysuszone skwarem rośliny podlewa woda. Zieleń jest soczysta i trawiasta, ale i wyraźnie przepojona mentolem. Proporcja mięty jest wszak idealna, a miętowa aromat trwa nadspodziewanie długo. Otwarcie nie jest zbyt ekspansywne, jak na zielone perfumy jest raczej subtelne. Po kilku minutach obok wciąż obecnej mięty pojawia się owocowo-zielona nuta czarnej porzeczki, która z kolei wprowadza umieszczoną w sercu – wcale nie oczywistą do zidentyfikowania i także zieloną w swym aromacie – różę. Na tym etapie zapach jest uniseksowy, jednak im bliżej bazy, tym wyraźniej przechyla się w stronę kobiecej skóry. Finisz ma w sobie abstrakcyjny element kwiatowy zmieszany z piżmami i syntetyczną nutą drzewną.

ELDO You or Someone collage

Etat Libre d’Orange nie podaje tym razem oficjalnego spisu nut (te wymienione powyżej oraz na końcu wpisu to te, które sam wyczuwam). Dzieje się tak – jak domniemam – na życzenie Burra, który na promującym zapach filmie video (swoistym trailerze) dość prowokacyjnie i nieco arogancko stwierdza:

Składniki są tu zupełnie bez znaczenia. Dzieło jest dziełem. Jeżeli potrzebujesz wiedzieć, z czego jest stworzone, nie noś go. Prawdopodobnie  nie jest ono dla ciebie.

Mocne, prawda? No ale Chandler Burr znany jest ze swego – bardzo krytycznego (poniekąd słusznie) – zdania na temat analizowania, rozkładania perfum na składniki i nuty. Przyrównuje to do oceniania muzyki przez pryzmat tonacji, metrum i użytych akordów, a nie wywoływanych przez nią wrażeń, emocji i wspomnień. Uważa takie podejście za – delikatnie mówiąc – krzywdzące twórcę i jego dzieło. I coś w tym jest, choć osobiście jednak nie postawiłbym znaku równości pomiędzy perfumami, a utworem muzycznym, obrazem czy obiektem architektonicznym. To jednak zupełnie inne światy. Sposób ich opisywania siłą rzeczy musi się więc różnić.

Jeżeli chcę, by mój opis przybliżył czytelnikowi perfumy, nie mogę poprzestać jedynie na scharakteryzowaniu moich wrażeń, wyobrażeń i emocji oraz ewentualnym zakwalifikowaniu go do jakiegoś typu/gatunku. Owszem, to też jest bardzo ważne. Ale przywołanie nut zapachowych, które wyczuwam, a które często tożsame są z nazwami składników (szczególnie w przypadku ingrediencji naturalnych), jest w moim mniemaniu czymś absolutnie kluczowym. Bez tego narażam się jedynie na grafomaństwo i operowani abstraktami, z którymi większość nie będzie się w stanie zidentyfikować. Każdy z nas odbiera bowiem zapachy bardzo indywidualnie, ma inne z nimi skojarzenia, inne wspomnienia, inne emocje. Ale każdy z nas wie, jak pachną cytrusy, jaką woń ma truskawka, mięta, marcepan, trawa, róża, sosna, asfalt, świeżo pocięte drewno, lilak, konwalia czy kościelne kadzidło. Prawie każdy kojarzy woń jaśminu czy lawendy. I tak dalej.

Chandler Burr jest zafascynowany możliwościami zapachowej kreacji, jakie wynikają z zastosowania współczesnych aromamolekuł. You or Someone Like You jest niewątpliwie głównie (jeżeli nie wyłącznie) na nich oparty. Twórca chciał, by zapach ten (nie lubi nazywać go perfumami) łączył w sobie styl minimalistyczny z luminizmem i współczesnym romantyzmem. Czy inspirował się innymi perfumami? Owszem. Wymienia: Cologne Muglera, Un Jardin Sur Le Nil Hermesa i Calyx Clinique. Co ciekawe, wybrana spośród wielu innych, ostateczna wersja zapachu nie jest dokładnie tą, za którą Burr optował. Decydujące zdanie miał bowiem Etienne De Swardt, a ten postawił na nieco inną „wariację”.

W którymś w wywiadów Chandler Burr przyznał, że nie zdawał sobie sprawy, jak trudnym procesem jest komponowanie perfum wg tzw. briefu, przekuwanie czyjejś abstrakcyjnej wizji w konkretną kompozycję perfumową.

Z pewnością nieporównanie łatwiej jest być perfumowym krytykiem. Sam nie mam co do tego żadnych wątpliwości…

Świeży, nowoczesny, zgrabny, konkretny, spójny. Tak. Odkrywczy? Nie. Kontrowersyjny? Też nie. Trudny? Wręcz przeciwnie. Przyjemny i łatwy w percepcji oraz – jednak – niebanalny. Przy tym – pewnie w sposób zamierzony – po amerykańsku nie narzucający się. Taki jest w mojej ocenie You or Someone Like You – zapach, którego historia i marketingowa otoczka chyba jednak nieco przerosły…

Odpowiadając na postawione na wstępie pytanie, stwierdzam że Chandler Burr poradził sobie – jak na debiutanta – nieźle. Jednocześnie jednak – jako osoba podpisująca się pod You or Someone Like You – przeistoczył się z myśliwego w zwierzynę. Ciekawe, jak mu w tej nowej skórze (futrze?)…?

ELDO You or Someone

główne nuty: mięta, liść czarnej porzeczki, róża, piżmo

perfumiarz: Caroline Sabas/ Chandler Burr

rok premiery: 2017

moja ocena w skali 1-6:

zapach: 4,0/ projekcja: 3,5/ trwałość: 4,0

8 uwag do wpisu “Etat Libre d’Orange „You or someone like you” – zapach (nie) dla kogoś takiego jak ty (ja)…

  1. Czytajac o ostatnich nowosciach i probujac je pozniej nie moge sie pozbyc wrazenia ze ELDO powoli zchodzi na psy. Tak samo jak na poczatku bylo niezwykle i wybitne, teraz juz tylko kolejna nic nie wnoszaca pozycja perfumowa, jakich duzo. Kiedys kazdy flakon kryl w sobie odrebna ciekawa mroczna, czasem zboczona koncepcje, teraz – malointeresujaca wyssana z palca krotkotrwala historyjke…

    1. Dziękuję za komentarz. Nie zgodzę się jednak z jego treścią. ELdO wciąż poszukuje i intryguje, od czasu do czasu wymagając od nas poszerzenia swej zapachowej percepcji (choćby fantastyczny La Fin Du Monde czy Herman Mes Cotes…). Co nie przeszkadza wydawać także łatwiejsze w odbiorze pachnidła, do których należy You or Someome Like You. A to, że nie próbuje już szokować (co zrobił w swej historii i tak może tylko raz lub dwa), to inna sprawa. Mnie akurat tego nie brakuje. Wciąż uważam, że ELdO to jedna z najbardziej twórczych i wartościowych marek niszowych, w których jeżeli jest eksperyment, to jest podany w taki sposób, by można to było nosić jako pełnoprawne perfumy, a nie tylko podziwiać na półce. Pozdrawiam serdecznie!

      1. Którymi perfumami zszokowali?
        I w sumie które są najbardziej sławne?

  2. Z wielką ciekawością przeczytałam Twoją recenzję, bo intryguje mnie ten zapach. 🙂 Trochę odwlekam spotkanie z nim, obawiając się rozczarowania, a na razie dałam się urzec historii. Bo ja to jednak jestem rozkochana w słowach, emocjach, to dla mnie w perfumach najważniejsze i to się im z tym zapachem udało: wyostrzyć apetyt.

    Choć muszę się z Tobą zgodzić, że nuty są również istotne. Nie podoba mi się, gdy marki ich nie podają, to dla mnie poniekąd wyraz braku szacunku dla klienta, bo muszą sobie zdawać sprawę, że nie każdy ma łatwy dostęp do niszowych zapachów i fortunę na zakup próbek całkiem w ciemno…

    Brzmią mi te perfumy jak coś, co można prysnąć na grzbiet (no, niedosłownie) w ciepły dzień ot tak, do miłego ponoszenia, bez większych emocjonalnych związków, zachwytów, ochów i achów. Taki biały tshirt, perfumowa wersja.

    1. Dziękuję za Twój komentarz. Cieszę się, że dobrze czytało Ci się ten wpis. Rzeczywiście ELdO bardzo dobrze przygotowało otoczkę i historię „pod ” ten zapach. Mnie z kolei chyba dobrze udało się oddać jego charakter, skoro wyobrażasz go sobie tak, jak to opisałaś. Bo on właśnie taki jest. Niestety w swej kategorii ma bardzo mocną konkurencję… Bardzo jestem ciekaw Twojej opinii na jego temat. Pozdrawiam serdeczenie.

  3. Fantastyczna recenzja!
    Właśnie tak odbieram You or someone… Szczerze? Najpierw poznałam zapach, później całą otoczkę. Uwielbiam miętę i uważam, że w tym pachnidle ujęta ona została wyjątkowo pięknie.
    Można mówić, ze zapach niczego nowego nie wnosi, ze nie jest rewolucyjny, odkrywczy, etc. Ale czy musi? Właśnie mam ochotę na perfumy przyjemne, jak najbardziej noszalne, takie, których nie będę się musiała uczyć i do których nie będę się musiała przekonywać….. a zarazem inne, niż to co do tej pory dane mi było poznać. Czy ta konkurencja dla Yosly jest aż tak duża? Zapachów z miętą w roli głównej i tak pięknie podanej chyba nie ma az tak wiele 🤓
    Wiem jedno: właśnie jedzie do mnie 50 ml pięknego niszowego zapachu, będącego wspanialym i niebanalnym umilaczem gorących dni. Do tego w całkiem niezłej cenie. Cieszę się 😉

    1. Dziękuję za miłe słowa. 🙂 Ja też b. lubię zapachy niebanalne, ale jednocześnie noszalne, nie trudne do noszenia . To niełatwa sztuka, coś takiego skomponować, ale YOSLY jest przykładem na to, że się to czasem udaje. 🙂 Pozdrawiam serdecznie i życzę wspaniałych zapachowych przeżyć.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s