Tauer Perfumes „Lonesome Rider” – na tropie wędrowca

Idąc śladami współczesnych traperów, pośród gór i lasów Kolorado, nad jeziorem napotykamy na ślady pozostawione przez wędrowca. Czuć jeszcze zapach kwaśnego dymu wydobywającego się z niedokładnie dogaszonego ogniska. Woń skórzanych siodeł  i rozgrzanej końskiej skóry unosi się wciąż w powietrzu. Musiał dopiero co odjechać… Samotny jeździec.

Kolorado USA

Kowbojskie fascynacje Andy’ego Tauera, którym ten dał upust ponad dekadę temu komponując fenomenalny „Lonestar Memories”, powróciły w zeszłorocznym „Lonesome Rider”.  Z wnętrza starego Buicka, w którym unosi się zapach smarów, benzyny i skórzanej tapicerki przenieśliśmy się w otwarte przestrzenie, pełne dzikiej przyrody i traperskich aromatów.

W pierwszej fazie dymno-skórzana nuta, będąca sygnaturą tego zapachu, ubrana jest w całkiem wyraźny i bardzo naturalnie pachnący akord cytrusowy. W miarę jej zaniku aromat staje się bardziej wytrawno-skórzany i dymny z wyraźną nutą kastoreum. Taki mniej więcej charakter zapachu utrzymuje już się przez resztę czasu jego obecności na skórze, subtelnie i powoli gasnąc.

Autor podkreśla, że dla niego „Lonesome Rider” to świeża i unikatowa interpretacja irysa. Cóż, zaskakująca to konstatacja, ale wypada mu uwierzyć, bowiem on najlepiej wie, z czego ułożył tę uroczą opowieść i jaka miała być jej puenta. Ja irysa – jakiego znam – tu nie wyczuwam, w przeciwieństwie do róży, użytej w sercu kompozycji. Słabość Tauera do tego kwiatu jest dobrze znana fanom jego talentu. Jej aromat przemycił także tu i to z powodzeniem – łagodząc dość surowy klimat tego pachnidła.

Jako całość „Lonesome Rider” zdecydowanie mnie przekonuje. Ma swoja dramaturgię, swój przebieg i własną opowieść. Trafia w me gusta, bo lubię aromat skóry i drzewnego dymu zarówno w perfumach jak i w naturze. Faktem jest, że zapach ten nie obezwładnia mocą, z jakiej znane są niemal wszystkie wcześniejsze pachnidła Andy’ego, ale nie stanowi to dla mnie problemu, gdyż jego wyczuwalność jest wciąż na bardzo dobrym poziomie, bliższym po prostu „branżowej średniej”. Wciąż jednak możemy liczyć na legendarną trwałość pachnideł od Andy’ego. Kolejny więc raz napiszę: chapeau bas wobec talentu i warsztatu szwajcarskiego perfumiarza-samouka.

lonesomerider20160213_1

Dominujące nuty: cytrusy, nuta dymna, skóra, kastoreum

Twórca/nos: Andy Tauer

Rok premiery: 2016

Podobne zapachy: Mona di Orio „Cuir”

moja ocena w skali 1-6:

zapach: 5,0/ projekcja: 4,0/ trwałość: 5,0

 

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s