Na początku chcieliśmy szokować. Teraz chcemy przekonywać. Nie jesteśmy perfumiarzami. Jesteśmy rodzajem gwiazd rocka, które rozpoczynały muzyką eksperymentalną, ale dojrzały, podpisały kontrakt z dużą wytwórnią i obecnie proponują inną, bardziej wyrafinowaną muzykę

Tak panowie Zuddas i Castelli tłumaczą (prawda, że pokrętnie?) swoją decyzję o uśmierceniu większości wcześniejszych pachnideł Blood Concept, gruntownym przeprojektowaniu wizerunku marki i wprowadzeniu zupełnie nowych kompozycji perfumowych do oferty w na nowo zaprojektowanym flakonie. Od bieżącego roku oferta Blood Concept składa się z trzech kolekcji. Red Series – złożona z 4 zapachów – bazuje na tej samej koncepcji, na jakiej opierała się pierwsza (wycofana) linia zapachów marki – na tematyce ludzkiej krwi. Black Series – na którą składają się kolejne cztery pachnidła – odpowiada czarnej serii opisywanej przez mnie w poprzednim wpisie nt. Blood Concept i ujawnia mroczne strony ludzkiej osobowości, zaś Upside Down – póki co złożone z dwóch zapachów – ma penetrować tematykę drzewnych soków, a więc roślinnego odpowiednika ludzkiej krwi. Ta seria ma z natury rzeczy charakter otwarty, nie ogranicza jej bowiem ciasna konwencja podyktowana przez cztery istniejące w naturze grupy ludzkiej krwi. Co ciekawe, wszystkie pachnidła są zupełnie nowymi kompozycjami z jednym wyjątkiem – B Magic Amber z Black Series, które jest w istocie zapachem B z poprzedniej Black Series, a który panowie postanowili pozostawić w kolekcji, gdyż jest ich bestsellerem (z kolei ja – co znamienne – oceniłem go najniżej z całej poprzedniej Black Series). Każdy zapach Blood Concept w nowej odsłonie został dodatkowo opatrzony podtytułem, co z pewnością ułatwi orientację potencjalnych nabywców w kierunku, jaki reprezentują poszczególne z nich. Według wyjaśnień twórców marki, pozostałe zapachy zostały właściwie stworzone od nowa, przy pomocy lepszej jakości składników, ale na bazie tych samych tzw. briefów, czyli opisów, będących czymś w rodzaju scenariuszy dla powstających pachnideł.

Czy zatem owo symboliczne „podpisanie umowy z dużą wytwórnią” pociągnęło za sobą spodziewane i częste w takich sytuacjach skomercjalizowanie charakteru zapachów Blood Concept? Moim zdaniem w dużej mierze tak, choć nie we wszystkich przypadkach. Generalnie ich obecne propozycje są mniej awangardowe, mniej eksperymentalne i bardziej przypominają to, co już gdzieś w perfumowej niszy istnieje. Aż dwa z nich to niemal kopie jednego i tego samego znanego zapachu dużej marki (!). Ale o tym później… Marka milczy na temat tego, jacy perfumiarze pracowali nad nowymi zapachami, ale wg mojego nosa na pewno nie był to już Antoine Lie…
Red Series O: Absolute Suede
Początkowo delikatnie skórzany, a nawet – zgodnie z nazwą – bardziej zamszowy zapach z nutami owocowymi (śliwka, malina), przywodzący nieco na myśl Tuscan Leather Toma Forda, a także bardzo podobny do ewidentnie inspirowanego tym bestsellerem Oud Saphir Atelier Cologne. Inne są tu jednak proporcje poszczególnych nut i tak: więcej jest zamszu, styraksu, skóry i nut ziołowych, a w sercu i bazie nie zabrakło nawet akcentu animalnego, który z czasem zaczyna przydawać coraz bardziej dominującemu akordowi skórzanemu naturalistycznego charakteru, zbliżając Absolute Suede do Oud Leather Diora. Ładnie, przekonująca, ale jednak bardzo wtórnie.
nuty: tymianek, mięta, śliwka, kawa, rozmaryn, sytraks, malina, ambra, skóra, zamsz, kadzidło, papirus
Red Series A: Green Cashmere
Moim zdaniem najciekawszy z Red Series, mocno zielony, z początkowo wyraźną nutą figową pachnącą trochę galbanum, która w połączeniu z absolutem kardamonu daje unikalny efekt mieniącej się zieleni. Ta zieleń nie jest jednak całkowicie harmonijna. Jest złamana jakąś trudną do zidentyfikowania nutą tworzywa sztucznego, „plastiku”. Serce zapachu jest bardzo francuskie, prowansalskie, łączące lawendę, szałwię i geranium. Drzewna baza, wciąż zielona, choć z wyraźnym cashmeranem, wieńczy dzieło. Całość jest intrygująca zielono-aromatyczno-drzewna, wyrazista, nieco „elektryczna”, a do tego podana na niszowo. Podoba mi się.
nuty: mandarynka, liść figi, kardamon, absolut z lawendy, geranium, szałwia, karmel, mirra, drewno kaszmirowe
Red Series B: Wonder Tonka
Słodko-żywiczno-cytrynowy początek sugeruje woń marihuany, zza której wyłania się dość szybko gorzkie kakao, które z kolei inicjuje wątek gourmand, zbudowany tu z – prócz kakao – benzoesu, elemi, wanilii i tonki. Całość po kilku chwilach układa się w zupełnie mainstreamowy, subtelny, ciepły, komfortowy, kulinarny akord, mocno podbudowany sucho-drzewną niby-cedrową nutą, trochę w stylu bazy brązowego Gucci Pour Homme. Bardzo poprawny, ale nic ponad to.
nuty: cytryna, bylica, akord cannabis, pieprz syczuański, czystek, ekstrakt kakao, benzoes, elemi, wanilia, tytoń, balsam jodłowy, absolut tonka
Red Series AB: Tokyo Musk
Oryginalny, mocny, ziołowy początek z dość wyraźną, odważną kolendrą na tle iglakowego, jodłowo-cyprysowego duetu. Kolendra w sercu bierze zaskakująco górę, projektując pierwszoplanowo, więc jeżeli ktoś nie przepada za specyficzną wonią tej rośliny, będzie musiał odpuścić sobie Tokyo Musk. Nie ma też co się łudzić, że zapach ten będzie – jak można by sądzić po nazwie – subtelnym, transparentnym piżmowcem. Przeciwnie. To kompletnie inna bajka. Jest tu zaskakująca ziołowość, mocna iglastość, ładna, gwajakowa sucho-drzewność i kremowa sandałowość na piżmowej bazie. Tak to w skrócie przebiega. Trzeba oddać, że Tokyo Musk ma zdecydowany i mocny charakter. To całkiem interesująca pozycja w Red Series.
nuty: jodła, cyprys, jagody mirtu, kolendra, liść pomarańczy, gwajak, drewno sandałowe, piżmo
cdn.
Nie sądzi Pan, że te perfumy to po prostu dorabianie na siłę ideologii do zwykłego produktu? Przecież gdyby koncepcję tych perfum odniesiono do innych „czwórek” – kolorów w kartach, czy czterech Ewangelistów, to i tak nie byłoby żadnej różnicy. A kolendra w Tokyo Musk ma tyle wspólnego z grupą krwi AB, co ze św. Mateuszem.
Ale że krew i inny płyn fizjologiczny (ten od Sécrétions Magnifique) sprzedają się najlepiej, to panowie wymyślili „krwiste” perfumy.
Pozdrawiam
Zgadzam się. Blood Concept okazał się dla jego twórców „koncepcyjną pułapką”. Z jakiegoś powodu (może komercyjnego?) zdecydowali się na porzucenie dotychczasowych pachnideł, a nowa odsłona marki to próba wyjścia z tej pułapki. Na ile udana – to już każdy może ocenić sam. No i czas to także pokaże. 🙂