Blood Concept zadebiutował w 2011 roku jako materializacja pomysłu Antonio Zuddasa i Givanniego Castelliego na perfumy inspirowane ludzkim ciałem, a konkretnie życiodajnym płynem płynącym w ludzkich żyłach i tętnicach. Cztery pierwsze pachnidła nazwano stosowanie do grup krwi: A, B, AB i O (zero), a ich stworzenie zlecono gotowemu na najbardziej niecodzienne olfaktoryczne wyzwania perfumiarzowi Antoine’owi Lie’owi. Zapachy z założenia pozbawione były jakichkolwiek nut kwiatowych, a łączyła je metaliczna nuta krwi. Kolekcja została w 2012 roku uzupełniona o dwa zapachy specjalne: pozbawiony jakichkolwiek nut metalicznych +MA (PlusMA=Plasma) oraz symbolizujący krew i mleko RED+MA.

RED+MA zwraca uwagę połączeniem woni dwóch pierwotnych płynów organicznych: krwi i mleka. W zapachu zestawiono nuty metaliczne z owocowymi i mlecznymi. Efekt jest bardzo interesujący, zbliżony do słynnego (i równie kontrowersyjnego) Secretions Magnifiques Etat Libre d’Orange. Oba zapachy wyszły zresztą z laboratorium tego samego twórcy, Antoine’a Lie’a, i penetrują te same olfaktoryczne rejony. RED+MA jest jednak, mimo dość trudnego, metaliczno-mlecznego początku, wdzięczniejszy i przyjemniejszy, a jego baza to już zupełnie „normalny” akord złożony z liścia fiołka, cedru i mlecznego drewna sandałowego. Prawdopodobnie w wyniku użycia aldehydów zapach ten jest wyrazisty, mocno obecny, a początkowo nawet dość agresywny. Do tego stopnia, że sam osobiście trudno znoszę ten etap RED+MA. Później jest już znacznie lepiej. Pośród całej „krwawej” kolekcji ta zdecydowanie wyróżnia się swą nowatorskością i śmiałością.
nuty: aldehydy, nuty metaliczne, akord mleka, cedr, liść fiołka, piżmo, drewno sandałowe
W 2013 roku pojawiła się Black Series, seria czterech zapachów bazujących na wersjach pierwotnych, ale uwypuklających tym razem ciemną, czarną stronę „nas” (cokolwiek to oznacza). Ot taki kolejny koncept w ramach Blood Concept, który ochoczo zrealizował Antoine Lie. Co znamienne, litery na flakonach umieszczono – dla odmiany – „do góry nogami”…
Black Series A to intrygująco brzmiąca mieszanka nut kulinarnych podana w raczej mainsteramowy sposób. Imbir i nuta kawy wzmocnione korzeniem arcydzięgla i mandragory osadzonymi na bazie ambrowo-drzewnej. Black Series A to tak naprawdę „mała czarna”, a ta – jak wiadomo – potrafi płynąć w żyłach niektórych z nas (np. w mojej)… Nie jest to może najlepsza kawa we flakonie, jaką wąchałem, ale w sumie pachnie nieźle. Zresztą z czasem moc tej kawy spada, a wzmacnia się drzewna strona zapachu.
nuty: kawa, imbir, arcydzięgiel, mandragora, drzewo sandałowe, benzoes, ambra
Black Series B to zapach raczej subtelny i bliskoskórny, z dominującym na wstępie akordem posłodzonej herbaty, który stopniowo przechodzi w cichy finisz gwajakowo-skórzany. B jest wg mnie najmniej interesujący w czarnym kwartecie.
nuty: proch strzelniczy, herbata Earl Grey, Rooiboos, akord Inoki, Ambroxan, drewno gwajakowe, skóra
Black Series AB intryguje pieprzowo-zielonym, „elektrycznym” wstępem na tle akordu grejpfrutowo-mineralnego. Zapach sprawia wrażenie zabawy konwencją zapoczątkowaną przez Jean-Claude’a Ellenę w Terre d’Hermes, a rozwijaną później przez wielu perfumiarzy w różnych kierunkach. Jednak brak wetywerii w formule gwarantuje, że nie może być mowy o kolejnym klonie Terre. Pieprzowo-drzewna natura AB wyczerpywałaby jego temat, gdyby nie zaskakujące użycie heliotropiny w sercu, przydającej całości subtelnie słodkiej, migdałowej aury. Suchość i pieprzność Black AB oraz jego finalna wyraźna mineralność czyni zeń zapach raczej męski, aniżeli uniseks. Moim zdaniem zresztą najciekawszy w tym czarnym kwartecie.
nuty: bergamotka, zielony pieprz, heliotropiny, Metyl-pamplemousse, nuty mineralne, drewno, piżmo
Black Series O jest osobliwie skonstruowanym zapachem skórzanym o bardzo współczesnym i oryginalnym charakterze – zresztą jak wszystkie propozycje Blood Concept. Nietypowe ingrediencje (konopie, nasiona marchwi) współbudują roślinno-mineralną stronę tej kompozycji, choć nuta skóry jest tu obecna praktycznie od początku, a od pewnego momentu zaczyna dominować i trwa na pierwszym planie do samego końca, nabierając z czasem dziwnej, lekko jakby tłustej konsystencji…
nuty: czerwona pomarańcza, yuzu, konopie, nasiona marchwi, drewno, ambra, skóra
Przyznać trzeba, że wszystkie zapachy Black Series intrygują, mają niebanalną treść, są oryginalne, pachną awangardowo i osobliwie oraz w nienarzucający się sposób. Sprawiają też wrażenie oszczędnie zbudowanych. Nie sądzę, by każda z nich zawierała więcej niż dziesięć ingrediencji. Te cechy jednoznacznie potwierdzają minimalistyczny i awangardowy oraz poszukujący styl Antoine’a Lie’a. W żadnym z tych zapachów nie odnajdziemy już nuty metalicznej, która łączyła pierwsze cztery pachnidła Blood Concept, oraz która tak mocno zaakcentowana została w RED+MA. Widać więc, że w przypadku Black Series twórcy marki porzucili – było nie było – dość ciasną „krwistą” konwencję i pozwolili dobie i perfumiarzowi na dużo szersze zapachowe eksploracje. Ale to nie wszystko. Bieżący rok przyniósł informację, że panowie Zuddas i Castelli postanowili porzucić także niemal wszystkie dotychczasowe pachnidła Blood Concept (w tym opisywaną tu Black Series) i zastąpić je zupełnie nowymi… Ale o tym już w drugiej części opowieści…
Tym samym wpis ten ma już raczej charakter archiwalny, choć „stare ” Blood Concept wciąż dostępne są w sprzedaży, pewnie do wyczerpania zapasów (w Polsce sprzedaje je wciąż perfumeria Lulua w Krakowie).
właśnie wczoraj zaopatrzyłam się w czerwoną plazmę 😉