Jak będzie pachniał koniec świata? Tu pewnie każdy z nas – gdy puści wodzę fantazji – będzie miał inne wyobrażenia (zgadnę, że wiele z nich będzie opartych na filmach z Hollywood). Niejaki Quentin Bisch wyobraża sobie zapach końca świata bardzo nietypowo, a swoją wizję przelał na perfumy, które w 2013 roku niszowa marka Etat Libre d’Orange włączyła do swego portfolio. Bisch to młody i świetnie zapowiadający się perfumiarz, postać znana tym, którzy obejrzeli 4 odcinkowy serial BBC pt. Perfume. Tam pojawił się jako młody adept szkoły perfumiarskiej Givaudan ze łzami w oczach opowiadający o tym, jak właśnie spełniają się jego marzenia, by zostać perfumiarzem. Ta chwytająca za serce scena z filmu pięknie pokazuje, jak wrażliwymi i pełnymi bezgranicznej pasji są twórcy perfum i jak ważne są to cechy w tej niezwykłej profesji. Twórca Etat Libre d’Orange – Etienne de Swardt – znał Bischa jeszcze zanim ten wstąpił do Givaudan. Bisch regularnie odwiedzał flagowy sklep ELdO w Paryżu i deklarował się jako wielki fan marki i perfumowej koncepcji de Swardta. Gdy więc ten postanowił stworzyć pachnidło zainspirowane książką Blaise’a Cendrarsa zatytułowaną „The End Of The World Filmed By The Angel Of Notre-Dame”, Quentin Bisch był pierwszym perfumiarzem, o jakim de Swardt pomyślał. La Fin du Monde jest pierwszą w pełni samodzielną skomercjalizowaną kompozycją Quentina. Za jej pomocą artysta udowadnia swój bezsprzeczny talent. Powiem więcej – zaczyna z bardzo wysokiego pułapu – to bardzo mocny debiut!

Początek La Fin du Monde oszałamia przepiękną i jednocześnie bardzo współczesną odsłoną irysa (przypominającą tą z Dior Homme), który został tu bardzo umiejętnie „podrasowany” przy pomocy ziarna marchwi, które współgra z irysem fenomenalnie, czego dowiedli już Rosine Courage w swoim Nirmal dla Laboratorio Olfattivo oraz Bertrand Duchaufour w Bois d’Ombrie dla Eau D’Italie. Kmin i sezam doskonale uzupełniają nowatorski i bardzo sugestywny akord popcornu przydający zaskakującej i intrygującej aury (jest też charakterystyczna popcornowa nutka maślana). Akord popcornu był pierwszym pomysłem Quentina Bischa, gdy pracował nad koncepcją tego zapachu. W jednej z rozmów z de Swardtem przekonywał go, że wszelkie wizje końca świata znamy głównie z filmu, z kina i to amerykańskiego. Popcorn idealnie więc wpisywał się w tę przewrotną koncepcję… Pomysłowe, prawda? Lubię i doceniam takie pomysły w perfumerii.
W miarę upływu czasu początkowo bardzo intensywny zapach oczywiście nieco traci na mocy i projekcji, ale w ciągu następnych godzin jest bardzo dobrze wyczuwalny. Nabiera ciepłej zmysłowości dzięki sandałowcowi i ambrette, które pięknie podbudowują zmysłowy, cielesny wymiar bazy zapachu („sympatię” esencji z ziarna ambrette do irysa wykorzystał wcześniej James Heeley w chłodnym jak jesienny deszcze Iris de Nuit). Baza zapachu, w której na sandałowo-piżmowym tle wciąż słychać „echa” popcornu, uzupełniona jest o niecodzienną, pachnącą krzemieniem nutę prochu strzelniczego. Baza jest sygnaturowa, charakterystyczna i – by użyć filmowego porównania – trzyma w napięciu niemal tak dobrze, jak wcześniejsze etapy zapachu. Jak więc widać La Fin du Monde złożony został w dużej części z bardzo niecodziennych składników, nut i akordów. Mimo to jako całość pachnie zaskakująco przyjaźnie, a przy tym niezwykle intrygująco, bo znajomo i jednocześnie zupełnie obco.
La Fin du Monde przekonuje mnie od pierwszej do ostatniej (odległej zresztą o dobrych kilkanaście godzin) sekundy trwania na skórze. Jest fantastycznym pachnidłem, z którego wprost bije perfumiarska pomysłowość. Dawno nie miałem okazji obcować z zapachem, który zostałby zrobiony z taką pasją, inwencją i świeżym spojrzeniem. Bisch mądrze wykorzystał w nim wydeptane perfumiarskie ścieżki i jednocześnie zaznaczył nowe. Odważnie połączył niecodzienne nuty w jedną absolutnie przekonującą całość, która stanowi pełnoprawne i – co niezwykle ważne – absolutnie noszalne perfumy, dalekie od niszowych „freaków”, ale jednocześnie doskonałe wpisuje się w styl marki Etat Libre d’Orange znanej z oryginalnych pomysłów i odważnego przesuwania granic tego, co nazywamy perfumami. Quentin Bisch stworzył w pełni oryginalny, nowoczesny i ze smakiem awangardowy zapach, którego nosi się z wielką przyjemnością i satysfakcją, jaką ma się z noszenia zapachu wyjątkowego.
La Fin du Monde nie jest według mnie ani jednoznacznie kobiecy, ani męski. Przyparty do muru stwierdziłbym, że jest w nim może nieco więcej męskości, ale to tylko dlatego, że brak w nim archetypicznych damskich nut, a irys podany został totalnie uniseksowo. Powiedziałbym, że pod tym względem pierwiastek kobiecy bardziej obecny jest w Dior Homme, a szczególnie w wersji Intense, aniżeli w La Fin du Monde, który zresztą uważam za pozycję obowiązkowa do przetestowania nie tylko przez wielbicieli Dior Homme.
główne składniki: popcorn, ziarno marchwi, kmin, sezam, czarny pieprz, frezja, wetiwer, drewno sandałowe, ambrette, irys, styrax, proch strzelniczy
twórca: Quentin Bisch
rok wprowadzenia: 2013
moja ocena:
- zapach: bardzo dobry
- projekcja: dobra+
- trwałość: ponad 10 h
Bardzo ciekawa recenzja, gratuluję i dziękuję, ponieważ znalazło się w niej przyrównanie do Dior Homme, którego noszę już parę lat. Recenzja jest ciekawa dlatego, iż od jakiegoś czasu szukałem alternatywy dla tego zapachu Dior’a. Dior Homme Parfum jest oczywiście naturalnym wyborem, ale fakt pewnego podobieństwa, jak to stwierdziłeś, w kwestii irysa, nie pozwala mi przejść obojętnie obok La Fin du Monde. Mam przy okazji dwa, a właściwie to trzy pytania. Po pierwsze, czy irys w La Fin du Monde także pochodzi od syntetycznej molekuły (nie pamiętam nazwy) użytej w linii Dior Homme? Drugie, jak bardzo wyraźnie czuć owy popcorn, którego woni niestety nie lubię. Trzecie, ostatnie (powinienem sam poszukać, ale nie szkodzi zapytać): skąd można uzyskać próbki zapachu.
Pozdrawiam.
Czy irys w LFdM pochodzi od syntetycznej aromamolekuły, tego nie wiem, ale pachnie wg mnie podobnie do tego w Dior Homme. Nuta popcornu jest wyczuwalna, to czy jest ona zbyt mocna czy nie proponuję jednak ocenić samemu. Z tego co wiem, to zapach można przetestować w sieciowych perfumeriach w największych miastach, a także w kilku perfumeriach internetowych w formie próbek.
Też jestem pod silnym wrażeniem „La Fin du Monde”! Warto dodać, że w ramach przywoływania popcornu artysta sięgnął nie tylko po ‚tłustą nutę’, ale przede wszystkim po sól. Przywołał słodkawo-słony ton. Jakże rzadki efekt!
Rzeczywiście jest tam subtelna słoność, o której miałem napisać, ale jakimś dziwnym trafem i to umknęło. 🙂
Fqjciorze, dziękuję za odpowiedź 🙂 Trochę mnie przeraża ta nuta popcornu. Nigdy nie lubiłem popcornu właśnie z powodu (jak to określiłeś) maślanej nuty i nadmiernej ilości soli. Niemniej jednak z chęcią poszukam próbki i przetestuję ten zapach. Skład ingrediencji jest szeroki i całkiem zaskakujący 🙂 Nigdy bym nie pomyślał, że można harmonijnie połączyć tak odległe od siebie zapachy.
Miłego dnia.