Frederic Malle bardzo starannie dobiera do swych perfumeryjnych projektów wszystko i wszystkich – czyli perfumiarzy. Dla każdego „nosa” zaproszenie od Malle’go to niewątpliwy dowód uznania szanowanego kreatora. Dla niektórych z nich może to być też nobilitacją (patrz młody Bruno Jovanovic i jego Dries van Noten Par Frederic Malle). Dla innych – głównie okazją do artystycznych poszukiwań bez skrępowania budżetem i często idiotycznym briefem (co jest ich codziennością). Carlos Benaim – któremu Malle powierzył pracę nad Eau de Magnolia – kolejnym pachnidłem do swej kolekcji – z pewnością uznania nie potrzebuje. To wszak żyjąca legenda perfumerii, zeszłoroczny laureat nagrody za całokształt twórczości przyznawanej przez brytyjską The Fragrance Foundation (odpowiednik Oscara za całokształt), twórca lub współtwórca wielu doskonałych i legendarnych już pachnideł, w tym bestsellerów i klasyków (sławne zielone Polo Ralph Lauren, Polo Blue, Calvin Klein Eternity for Men, Bvlgari Jasmin Noir, Dior Pure Poison, Flowerbomb Viktor&Rolf czy YSL L’Homme Libre). Benaim mógł więc pod troskliwą opieką konesera – szczególarza Frederica Malle rozwinąć swe perfumiarskie skrzydła. Ale czy to zrobił? Mam wątpliwości…

Eau de Magnolia ukazał się w zeszłym roku – jako ostatni premierowy zapach marki przed jej zakupem przez koncern Estee Lauder (nie liczę tu przeznaczonego na rynek arabski oudowego The Night, bo nie jestem pewien, czy jego premiera nie nastąpiła czasem tuż po sensacyjnym newsie). Jak wieść niesie Frederic Malle chciał stworzyć perfumy, które odwzorowywałyby woń kwiatu magnolii, którą w naturze trudno jest pozyskać tradycyjnymi metodami (ekstrakcja czy destylacja). Wykorzystano więc metodę Headpsace, by „złowić” zapach kwiatu magnolii, a następnie odwzorować go przy pomocy dostępnych składników. Jako że w naturze zapach magnolii jest bardzo subtelny, lekki, świeży, niezbyt „kwiatowy” w perfumiarskim pojęciu tego słowa, ciążący w kierunku estetyki kolońskiej, panowie Malle i Benaim postanowili umiejscowić stworzony przez Benaima akord magnolii właśnie w kolońskim kontekście. Stąd w formule użyto klasycznie kolońskiego składnika cytrusowego (bergamotka). By jednak zapach nie był li tylko zwyczajnym akordem kolońskim, dodano mu „treści” i głębi poprzez zastosowanie nut drzewnych – wetywerii i cedru – oraz ambry. Zmysłowości tradycyjnie nadaje subtelnie wtrącona paczula, zaś szyprowej aury – mech drzewny. W efekcie powstał zapach lekki, świeży, cytrusowo biało-kwiatowy z lekko chropawym ambrowo-drzewnym finiszem, który mimo niewątpliwej urody pozbawiony jest czegokolwiek, co przykułoby na dłużej uwagę.
Eau de Magnolia wyraźnie ewoluuje na skórze od cytrusowego intro przez kwiatowy (magnolia) serce po drzewno-ambrowy finisz. Niezwykła czytelność tych zmian dowodzi tradycyjnego stylu kompozycji Benaima. Z powodzeniem można to pachnidło nazwać współczesnym szyprem, choć w zestawieniu z klasycznymi tego typu perfumami to …. zaledwie delikatnie pachnąca woda. Ale taki był zamysł autorów, co zaakcentowali nawet w nazwie (eau = woda). W efekcie kolekcja Frederica Malle wzbogacona została o kolejną – obok Cologne Bigarade i Bigarade Concentree – lekką, świeżą, współcześnie kolońską kompozycję. Zapach nie wnosi nic to znanej perfumowej estetyki, może poza faktem umieszczeniem w nim nieczęstego w perfumerii akordu magnolii, który jest moim zdaniem najładniejszym etapem tego pachnidła. Jest w nim coś ulotnie urodziwego i delikatnie kobiecego oraz zwiewnego zarazem. Zapach jako całość zachowuje się jak kolońska – jest subtelny i średnio trwały (choć bardziej niż przeciętne eau de cologne).
Można by stwierdzić, że w kolońskiej estetyce trudno o nowości, ale fakty zdają się temu przeczyć. Wystarczy przypomnieć fenomenalne kolońskie Hermesa autorstwa Jean-Claude’a Elleny czy Dior Homme Cologne z 2013 Francoisa Demachy’ego, żeby przekonać się, że także i w tej konwencji można z powodzeniem przesuwać granice, a nawet ją redefiniować. W tym kontekście Eau de Magnolia jest raczej zachowawcze i bezpiecznie, bardzo mainstreamowe. Warto może zauważyć, że z magnoliową tematyką zmierzyło się z lepszym lub gorszym skutkiem w ostatnich latach co najmniej kilku perfumiarzy: Mark Buxton w Message in a Bottle, Michael Roudnitska w Magnolia Grandiflora Michel, czy tragicznie zmarła Sandrine Videault w Magnolia Grandiflora Sandrine. Nutę magnolii na piedestał wysunięto także w zeszłorocznym Joyful Escady. Na myśl przychodzą jeszcze: Magnolia Romana Eau d’Italie (2008) Bertranda Duchaufoura i Magnolia Nobile Acqua Di Parma (2009) Antoine’a Maisondieu’a. Nie można więc uznać Eau de Magnolia za pod tym względem nowatorskie. Zapach nie proponuje nic nowego w perfumeryjnej estetce. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że Malle jednak stłamsił Benaima i bardzo mocno ukierunkował jego pracę na osiągniecie takiego a nie innego efektu olfaktorycznego. Powstał zapach przewidywalny. Lekki, łatwy i przyjemny. Monsieur Malle! Où allez-vous?
Przeglądając Internet w poszukiwaniu informacji na temat Eau de Magnolia natrafiłem gdzieś na stwierdzenie, że Frederica Malle chciał mieć w swojej kolekcji swoją Eau Sauvage (znana jest słabość Frederica do twórczości Edmonda Roudnitski). Nie wiem, czy to prawda, czy tylko internetowa plotka, ale coś w tym stwierdzeniu jest, choć mimo wszystko w mojej ocenie jednak daleko Eau de Magnolia do arcydzieła Mistrza Edmonda.
P.S.
Ciekaw jestem, czy Carlos Benaim użył w formule molekuły Magnolione, która wedle fachowej chemicznej wiedzy jest analogiem Hedione i ma zapachowo wiele wspólnego z tą niegdyś rozsławioną przez Roudnitskę (poprzez Eau Sauvage właśnie!) molekułą?
główne nuty: bergamotka, magnolia, wetiwer, paczula, cedr, ambra, mech drzewny
twórca: Carlos Benaim
rok wprowadzenia: 2014
moja ocena:
- zapach: dobry
- projekcja: średnia
- trwałość: wyraźna – około 6 h, po tym czasie przez kolejne kilka godzin pozostaje na skórze już bardzo bliskoskórny akord ambrowo-drzewny