Zeta to w ofercie Andy’ego Tauera pachnidło wyjątkowe. Zapach zakwalifikowany przez niego jako tzw. Collectible (do niedawna jedyny taki w ofercie, od kilkunastu dni towarzyszy mu najnowsza kompozycja Une Rose de Kandahar) oznacza, że – wedle słów twórcy – stworzony został z najlepszych dostępnych ingrediencji, w tym takich, których dostępność jest ograniczona. Stąd „nakład” takich perfum może się kiedyś wyczerpać, a ich obecność w ofercie nie jest bezterminowa. Dodatkowo jest to pachnidło o bardzo wysokiej koncentracji składników naturalnych. Komu jak komu, ale Andy’emu Tauerowi wierzę i mam po temu swoje racjonalne powody. Zresztą sam zapach zdaje się potwierdzać jego słowa. Zeta pachnie niesamowicie naturalnie i wyjątkowo, nawet na tle przecież zupełnie niecodziennych pozostałych perfum tej marki.
Zapach otwiera się prześlicznym akordem słodko cytrusowym unoszonym wysoko wysoko przez lekko tłuste aldehydy. Woń ta trwa na skórze całkiem długo z czasem ujawniając przepiękne kwiatowe serce, które pachnie…. kolorem żółtym. Mamy tu mieszankę miodowego ylang, doskonałego absolutu z kwiatu pomarańczy wzmocnionego olejkiem neroli. W to wszystko Andy wplótł nutę głównego bohatera Zety – kwiat lipy (bułgarski ekstrakt CO2 z kwiatu lipy, użyty tu w bardzo dużej ilości) i uzupełnił miodowo-żółtą różą. Akord jest zaiste zniewalająco piękny, intensywny, przepełniony kwiatowymi nektarami. Nektarowy – to słowo, które doskonale pasuje mi do Zeta. Prześliczny, niezwykle słoneczny i ciepły zapach kwiatowego nektaru, w którym dominuje kwiat lipy. Z czasem naprzód wychodzi ciepła, jakże charakterystyczna woń kwiatu pomarańczy. Na tym etapie Zeta zaskakująco, ale jednak, wchodzi w rejony szlachetnie kolońskie penetrowane w podobny i jakże przykładny sposób przez chociażby Neroli Portfino Toma Forda. Jest to współczesne, gęste i trwałe ujęcie kolońskiego tematu. Andy Tauer wieńczy swoje dzieło naturalną wanilią, drewnem sandałowym z Mysore i kłączem irysa. Ta drzewna, pluszowa woń wybrzmiewa przez wiele godzina jako baza Zety.
Widać wiec, że perfumiarz osadził zapach na niezwykle cennych i szlachetnych składnikach. Już sama esencja sandałowca z Mysore jest obecnie bardzo trudna do zdobycia i osiąga bardzo wysokie ceny, by nie wspomnieć o esencji CO2 z naturalnej wanilii oraz esencji z kłącza irysa (naturalne esencje zapachowe uzyskiwane drogą ekstrakcji dwutlenkiem węgla należą to najczyściej i najpełniej pachnących, ale i do najkosztowniejszych).
Parametry użytkowe Zety są – jak zwykle u Tauera – na doskonałym poziomie. Zapach jest bardzo ogoniasty, niesie się za nosicielem pięknym woalem. Trwałość ponad 10-cio godzinna dopełnia wspaniałej całości. To wszystko plus bardzo zgrabna kompozycja czynią z Zety świetne pachnidło. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że to małe arcydzieło szwajcarskiego perfumiarza. Ogromnie się cieszę, że mogłem je poznać. Było ze wszech miar warto
nuty głowy: cytryna, bergamotka, słodka pomarańcza, aldehydy
nuty serca: ylang, absolut kwiatu pomarańczy, olejek neroli, kwiat lipy, miodowa żółta róża
nuty bazy: kłącze irysa, drewno sandałowe z Mysore, ekstrakt CO2 z naturalnej wanilii
twórca: Andy Tauer
rok wprowadzenia: 2011
moja ocena:
- zapach: bardzo dobry
- projekcja: bardzo dobra
- trwałość: ponad 10 godzin
Czy Zeta to perfumy wyraźnie na temat kwiatu lipy? Poszukuję takich właśnie. Recenzja zachęca mnie do testów, odległość od Warszawy zniechęca
Pozdrawiam
Nuta kwiatu lipy jest tu bardzo wyraźna przez pewien czas, tak jak to opisałem. Zachęcam do zamówienia próbek u samego Andy’ego. Niby to dalej od Warszawy, ale przywiozą do domu… 🙂
Zamówiłem próbkę z Galilu. Faktycznie zapach niesamowicie naturalnie brzmiący, kwiat lipy ewidentny i pierwszoplanowy, zapach pełen uroku i spokoju, ale wydaje mi się za słodko-kwiatowy, bym mógł go nosić. A szkoda, bo jestem pod urokiem.
No ale przynajmniej go poznałeś i wiesz, jak pachnie. A nosić będą inni 🙂
…a jaka oszczędność 😀
A to to na pewno! 🙂