Maison Francis Kurkdjian Oud Moods

oud collection

Francis Kurkdjian najpierw długo wzbraniał się przed stworzeniem perfum agarowych, a kiedy już je stworzył (Oud), zrobił to po – wg jego stwierdzenia – po europejsku, unikając typowej arabskiej estetyki (choć wg mnie nie do końca, bo jednak mieszanka oudu z szafranem i piżmami wydaje się być bardzo arabska, mimo że agar został tu – jakby z obawy – skrzętnie ukryty wśród pozostałych ingrediencji). W każdym razie zapach okazał się całkiem udanym, a przede wszystkim bardzo wdzięcznym w noszeniu ujęciem agarowego tematu.

Sporym zaskoczeniem była więc nowina, że oto Francis zamierza przedstawić kolejne trzy (!) zapachy z wykorzystanym już w pierwszej kompozycji najlpeszej jakości oudem z Laosu w roli głównej. Już sam design flakonów zdradzał jednak, że tym razem będą to pachnidła o arabskim charakterze, co więcej – prawdopodobnie stworzone głównie z myślą o tamtejszym rynku. Nie mam bowiem wątpliwości, że było to ze strony MFK umiejętne posunięcie komercyjne, ukierunkowane na głębokie kieszenie arabskich szejków i im podobnych beneficjentów nafto-biznesu. Czyż bowiem może być coś bardziej atrakcyjnego od trio arabskich pachnideł stworzonych przez jednego z najzdolniejszych, ale także i najsłynniejszych francuskich perfumiarzy, którego sława bez wątpienia dotarła także na Półwysep Arabski?

FRANCIS_KURKDIJAN_3

Extrait de parfum – na takie wyjątkowo duże stężenie ingrediencji zdecydował się tym razem perfumiarz, o czym zresztą świadczy trwały tłusty ślad pozostawiany na skórze przez wonne płyny. To z kolei przekłada się na bardzo dobrą trwałość, ale i  naprawdę wysoką cenę, nawet jak na standardy tzw. niszy. Obrazu dopełnia ciemna, grafitowa, nieco wręcz złowroga barwa płynów zamkniętych w kurkdjianowskich flakonach ozdobionych tym razem w stylu arabian (czyli dużo koloru złotego…).

Wszystkie trzy kompozycje mają charakter uniseksów, co uważam za ich zaletę. Każda ma oddawać pewien nastrój, klimat (mood) ściśle związany z fakturą materiału znajdującego się w nazwie, a więc kaszmiru, jedwabiu i aksamitu. To oryginalne podejście do tematu i należy to zauważyć. Jestem pewien, że perfumiarz formatu Kurkdjiana potrafi przełożyć fakturę, tudzież nastrój na nuty i akordy zapachowe. Ja mogę jedynie spróbować opisać własne subiektywne odczucia na temat poszczególnych klimatycznych oudów Francisa. Gwoli formalności dodam, że wszystkie pachnidła tej marki dostępne są perfumerii Quality Missala.

Cashmere Mood

Najbardziej wyrazisty z całej trójki zaskakuje ostrym, szczególnie jak na normy Kurkdjiana, wibrującym, lekko kwaśnym i nieco jakby wilgotnym intro, w którego przedłużeniu wyczuwam coś na kształt balsamu sosnowego lub jodłowego. Wstęp jest mocno niszowy, przykuwający uwagę, trochę kontrowersyjny. Może okazać się nawet nieco trudny, szczególnie dla niewprawionego nosa, jednak zakładam, że osoby zainteresowane twórczością MFK to już raczej zapachowi koneserzy, którzy z akceptacją tego typu woni nie będą mieli najmniejszych problemów. W dalszej fazie Cashmere Mood pachnie drzewnie, dymnie, w sposób kojarzący się trochę z gęstym dymem wędzarniczym, a trochę z palonymi ziołami (odległe, ale jednak, reminiscencje Black Tourmaline Oliviera Durbano, a dużo bliższe z Opus VII Amouage). Później stery przejmuje suchy, stuprocentowo drewniany akord, który z biegiem godzin nabiera charakterystycznej agarowej zadziorności połączonej z pewną ciepłotą pochodzącą – jak sądzę – od specyfikowanych w oficjalnym składzie: wanilii, benzoesu i labdanum. Nie ma tu jednak mowy o słodkawej miękkiej i puchatej poduszce, jaką w sposób naturalny z tych składników można by utworzyć. Do samego końca jest tu sucho, drzewnie i… sygnaturowo. Baza to absolutna kwintesencja tego pachnidła.

Gwoli powinności śpieszę dodać, że Cashmere Mood siedzi na mojej skórze prawie dobę pachnąc przez pierwsze kilka godzin dość mocno, a później stonowanie, ale wciąż wyczuwalnie. Francis Kurkdjian udowadnia tu, że potrafi pójść ścieżką, na której nie zostawił wcześniej śladów. To zapach odważny, zdecydowany i charakterny, z pazurem, jakiego w wykonaniu tego perfumiarza dotąd nie doświadczyłem. Wyróżniająca się, naprawdę mocna pozycja – nie tylko w katalogu Maison Francis Kurkdjian.

cashmere

główne nuty: labdanum z Maroka, benzoes, wanilia, oud z Laosu, 

Silk Mood

W porównaniu do Cashmere Mood Silk Mood to zapach z przeciwnej strony agarowego spektrum. W dość typowym ujęciu, bo w duecie z różą, jednak dzieło Kurkdjiana zachwyca niebanalną urodą. Jest narysowane delikatną, choć tłustą kreską i pięknie zaokrąglone. Całości dopełniają papirus (cypriol) i rumianek oraz wiele innych niewymienionych oficjalnie składników.

Początek pachnie dość intensywnie coś jakby lakierem do drewna, ale już po chwili traci na ostrości i mości się wygodnie na skórze w postaci zmysłowego wypolerowanego arabskiego akordu. Baza – wyczuwalna wciąż po kilkunastu godzinach – jest subtelna, ciepła, troszkę piżmowa i zawierająca wspomnienie róży. Mimo bardzo długiego czasu od aplikacji (kilkanaście godzin) zapach wciąż daje o sobie znać.

Silk Mood jest od początku jedwabiste właśnie, a finezja, z jaką maestro Kurkdjian połączył cenne ingrediencje zachwyca. Silk Mood to oud bezpieczny, ujarzmiony, harmonijny i … zachwycająco piękny. Niezwykła homeostaza przypomina mi tę zaprezentowaną w równie cudnym Agarwoud Jamesa Heeleya, który wciąż czeka na swoją recenzje na moim blogu… Silk Mood jest gęsty, raczej bliski skóry, ciepły, przylegający, zmysłowy, spokojny i śliczny. Potwierdza nadzwyczajną trafność zestawienia esencji agarowej i królowej kwiatów. Pięknie pachnące perfumy. Nic dodać, nic ująć.

silk

główne nuty: róża bułgarska, rumianek z Maroka, papirus, oud z Laosu

Velvet Mood

Otwarcie zapachu jest podobne Cashmere Mood, choć pozbawione jego iglastej żywiczności. Później jest trochę mniej ostro i mniej kwaśno, ale jednak klimatem Velvet bardzo bliski jest Cashmere, choć jako całość wypada od niego nieco delikatniejCzuję sporą dawkę szlachetnego szafranu znanego z pierwszego Oud Francisa, tyle że tu pachnie to wszystko wytrwanie i zadziornie. Cynamon nie jest tu tak znajomy i przyjemny, jak nas do tego przyzwyczaiła kuchnia i perfumy cynamonowe w rodzaju Rousse S.Lutensa, Musc Ravageur F. Malle czy Diesel Zero Plus Masculine. Zapach jest przez większość czasu ostry, pikantny, suchy, wytrawny i pylisty… Tak, to najlepsze określenie podsumowujące Velvet Mood – pylisty. 

Z Velvet Mood mam największy ambaras. Nijak nie potrafię zrozumieć, po co perfumiarz stworzył rzecz tak bardzo podobną do Cashmere Mood? Owszem – są pewne różnice, ale wg mnie mają dość subtelny charakter. Dopuszczam oczywiście możliwość, że mój nos nie jest w tym przypadku w stanie wychwycić większych różnic pomiędzy nimi. Jednak ja odbieram Velvet Mood jako stworzone trochę na siłę, bo jakoś tak przyjęło się, że jak zestaw pachnideł, to koniecznie składający się z trzech. A moim zdaniem starczyłyby z powodzeniem dwa wcześniej opisane i przekaz byłby znacznie silniejszy i konkretny. Dobra – przestaję wybrzydzać. Od przybytku głowa przecież nie boli.

velvet

główne nuty: cynamon z Cejlonu, szafran, brazylijski balsam copahu, oud z Laosu

Oudowe trio Maison Francis Kurkdjian to kawał solidnej perfumiarskiej roboty. Chwilami bezkompromisowej i nieokiełznanej (Cashmere), chwilami bardziej wyważonej (Velvet), a nawet troszkę zachowawczej (Silk), ale przede wszystkim niezwykle intrygującej i doskonałej jakością składników oraz ich mistrzowskim poukładaniem. Ale przecież do tego Francis Kurkdjian zdążył mnie już przyzwyczaić, a nawet trochę zepsuć, bowiem zawsze mimowolnie wysoko zawieszam mu poprzeczkę. Nie ma obawy. Przeskoczył ją i tym razem.  

6 uwag do wpisu “Maison Francis Kurkdjian Oud Moods

  1. Cześć !

    Panowie na „f”, jak widzę w wysokiej formie ( ha,ha,ha ). Fqjciorze, czasami zdumiewa mnie z jaką częstotliwością zamieszczasz tak merytoryczne, a jednocześnie napisane ze swadą prawdziwego pasjonata, recenzje. Dawno już niczego nie komentowalem na Twoim blogu, ale tym razem nie moglem się powstrzymać; gratuluję i cieszę się, że tak świetnie piszesz o perfumiarskiej sztuce. Zapewne niektórzy zarzucą mi ( tudzież nam ), że jesteśmy takim swoistym TWA * z Perfuforum, ale ten zarzut jest tak absurdalny, że aż nie warty komentarza. Ja należę do osobników, którzy doceniają pasję i talent, bo to atrybuty i rzadkie, i inspirujące. Przy okazji dodam, że nasza polska perfumowa blogsfera stoi na naprawdę znakomitym poziomie, a co najważniejsze jest bardzo zróżnicowana stylistycznie. Wracając zaś do meritum, to monsieur Kurkdjian po raz kolejny potwierdza, że jest jednym z najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych perfumiarzy XXI wieku. Z recenzowanej powyżej trójki zapachów, rzeczywiście Cashmere Mood jest najbardziej charakterny, ale – wbrew moim obawom – jego dwaj ” bracia „, wcale nie są żadnymi ” kwiatkami do kożucha ” w tej serii. Jednak i tak najbardziej progresywny jest pierszy chronologicznie Oud ( 2012 ) – prawdziwy majstersztyk, absolutnie nowatorskie podejście do agaru.

    Serdecznie pozdrawiam –
    Cookie

    * – TWA; Towarzystwo Wzajemnej Adoracji

    1. Witaj Cookie,

      faktycznie dawno Cię nie było w sekcji komentarzy mojego bloga. Tym bardziej cieszę się, że wciąż jesteś na perfumowej ścieżce i dziękuję, że napisałeś te kilka jakże miłych i motywujących mnie do dalszej pracy zdań. Takie słowa od nie tylko fascynata i krytyka sztuki perfumeryjnej, ale i rasowego recenzenta oraz felietonisty, to prawdziwy komplement, który wprawia mnie w zakłopotanie… Gdzież mi do Twojej lekkości słowa! 🙂

      Co do polskiej perfumowej blogosfery, to nie podejmuje się jej oceny, ale zgadzam się z Tobą, że jest zróżnicowana. To dobrze, bo każdy zainteresowany może znaleźć blog odpowiedni dla siebie i zakresu swoich zainteresowań. Wierzę, że i mój blog – z założenia merytoryczny i mający prezentować nie tylko moje wrażenia nt. zapachów, ale także ich szerszy kontekst oraz twórców i marki perfumowe – znajduje swoich czytelników. Zawsze chciałem, by nie był on jedynie „poradnikiem konsumenta”, spisem moich subiektywnych opinii i rekomendacji, ale czymś więcej – miejscem, w którym można dowiedzieć się także nieco więcej na temat samej sztuki perfumeryjnej i osób z nią związanych, a także mechanizmów działających w perfumowym biznesie. Mam wrażenie, że dość konsekwentnie realizuję to założenie, traktując pachnidła jako dzieła sztuki, a ich twórców jako artystów wartych co najmniej wymienienia z imienia i nazwiska.

      Pozdrawiam serdecznie,

      fqjcior (TWA ;-))

  2. Witam serdecznie, mam takie nietypowe zagadnienie dla Autora z kategorii przemysłu perfumeryjnego. Otóż chodzi mi o działającą według mnie na granicy prawa firmę FM Group z Wrocławia, która działa w ramach kontrowersyjnego sposobu dystrybucji i sprzedaży o nazwie MLM, czyli Marketing Sieciowy. Dowiedziałem się ostatnio, że zapachy oferowane przez tą firmę dla przeciętnego nosa pachną bardzo podobnie do oryginalnych kompozycji dostępnych w Sephorze, czy w Douglasie. Co więcej – jest spis konkretnych zapachów, które są imitowane przez produkty FM – każdy zapach to odpowiednik znanej kompozycji. W dodatku firma FM twierdzi, że ich kompozycje tworzone są przez niemiecką firmę Drom (drom.com), o której nigdy wcześniej nie słyszałem. Według informacji firmy FM z usług perfumiarzy Drom korzystają takie marki, jak Dior, Chanel, czy Hugo Boss, co mnie całkowicie zaskoczyło, ale trudno mi zweryfikować te informacje. Czy to jest w ogóle możliwe, żeby dany perfumiarz tworzył zapach np. dla Chanel, a potem komponował z tych samych lub podobnych składników gorszy odpowiednik dla polskiej firmy? Dla mnie to absurd, więc albo FM najzwyczajniej w świecie oszukuje swoich klientów i nie tylko (co wydaje mi się najbardziej prawdopodobne), albo to wszystko stanęło na głowie. Przejrzałem listę perfumiarzy na stronie drom.com i nie znalazłem żadnego znanego mi nazwiska, więc raczej nie są to nosy najwyższych lotów. Jestem ciekawy, jakie masz zdanie na ten temat jako znawca dziedziny? Czy samej kompozycji zapachowej nie można zastrzec prawnie?! Dzięki za ewentualną odpowiedź, pozdrawiam!

    1. Znam firmę FM Group, tzn. wiem o jej istnieniu. Wiem też, że to, co proponują, to kopie znanych zapachów, ukrywane pod numerami, ale osoby zainteresowane szybko znajdą listę przyporządkowującą poszczególne numery do konkretnych pierwowzorów. Dior czy Chanel (nie wiem jak Boss) z pewnością nie korzystają z usług perfumiarzy firmy Dron czy jak jej tam (nie znam jej), bowiem obie wymienione firmy akurat mają własnych perfumiarzy (tzw. in house perfumer w osobach odpowiednio Francois Demachy i Jacques Polge) oraz własne pracownie oraz sztab asystentów i laborantów. Nie ma absolutnie takiej możliwości, żeby perfumiarz tworzący dla Chanela tworzył później tańszą wersję dla jakiejkolwiek innej firmy. To moim zdaniem wierutne bzdury i marketingowy bełkot mający przekonać naiwnych polskich (obecnie już nie tylko polskich) klientów do zakupu kopii zamiast wielokrotnie droższego oryginału. Anonimowi perfumiarze kopiują po prostu znane pachnidła, posługując się metodami laboratoryjnymi (przede wszystkim chromatografią gazową), by poznać podstawowy skład i proporcje. Później wystarczy dopracowanie całości, co przeciętny perfumiarz robi bez większego wysiłku. Każdy składnik w perfumerii można dziś zastąpić tańszym. Efekt będzie podobny, ale nigdy nie identyczny z oryginałem, w 99,9 % przypadków gorszy, bo za niższą ceną ingrediencji idzie jej niższa jakość. Tu nie ma cudów.
      Z tego co wiem, niestety kompozycji zapachowej – w przeciwieństwie do jej nazwy handlowej – zastrzec prawnie nie można. Wyborem klienta jest, czy kupuje tańszą, często nieudolną kopię, czy oryginał, który obecnie – dzięki szerokiej ofercie perfumerii internetowych – można już często zakupić w niewiele wyższej cenie.
      Pozdrawiam Pana!

Dodaj komentarz