Spicebomb – odpowiednik damskiego hitu Flowerbomb – był niewątpliwie jedną z bardziej wyczekiwanych premier zeszłego roku. Poprzedni i jednocześnie pierwszy w ogóle męski zapach holenderskiego duetu kreatorskiego Viktor&Rolf – Anitidote – pojawił się dość dawno temu, bo w 2006 roku. Spore apetyty wobec Spicebomb wynikały pewnie także po części z faktu, że Antidote okazał się całkiem udanym i oryginalnym zapachem (choć mnie akurat nie urzekł). Napięcie budowała niewątpliwie sama nazwa i bardzo jednoznaczny, pomysłowy flakon. Osoba stojącego za zapachem perfumiarza Oliviera Polge’a, autora kilku udanych nowoczesnych męskich pachnideł, w tym jednego przełomowego (Dior Homme), dopełniała rosnących oczekiwań wśród nieco bardziej zorientowanych.
Z reguły w takiej sytuacji dzieło nie jest w stanie sprostać napompowanym oczekiwaniom klienteli. Tak było i tym razem. Śledziłem tu i tam komentarze osób, które Spicebomb testowały. Wśród internetowej „braci perfumaniaków” spotkał się on z raczej chłodnym przyjęciem. Liczący na przyprawowy zawrót głowy zawiedli się. Dziś po osobistym przetestowaniu przyznaję, że mieli ku temu podstawy, bo przyprawy choć są obecne, to nie determinują charakteru zapachu. Nie znaczy to jednak, że Spicebomb jest zły. Absolutnie nie. To całkiem udane męskie perfumy spełniające wszystkie wymagania współczesnego rynku. Czy to dobrze, czy źle – nie chcę tego oceniać.
Spicebomb nie eksploduje przyprawami w stopniu, w jakim można by sądzić wedle nazwy czy flakonu. Przyprawy owszem są tu obecne. Ulatujący szybko pieprz w otwarciu oraz dużo trwalszy i wyraźniejszy cynamon z odrobiną kardamonu i papryki w fazie serca, którego słodkawą naturę współtworzy syntetyczny szafran. Jednak nie dominują one kompozycji. Nutą centralną, wyczuwalną niemal od samego początku, jest natomiast tabaka w formie podobnej do tej, którą znamy z CK One Shock for Him czy nawet Tobacco Vanille Toma Forda, choć w porównaniu do obu pachnideł Spicebomb jest ogólnie lżejszy, jaśniejszy, świeższy i mniej słodki.
Mocną stroną tego zapachu jest jego wibrujące cytrusowo-przyprawowe otwarcie oraz bardzo przyjemna cynamonowo-tabakowa faza serca. Największą wadą zaś niezbyt intrygująca i słabo wyczuwalna baza zapachu, która pojawia się kilka godzin po aplikacji. Zapach dość ładnie projektuje przez pierwsze 6 godzin, po czym stopniowo cichnie. Warto zresztą użyć większej ilości, by dłużej i pełniej cieszyć się nim w ciągu dnia.
Flakon Spicebomb jest szczególny. Kawał solidnej designerskiej i wykonawczej roboty. Oryginalny, bardzo dobrze wykonany, masywny i bardzo… męski. Zrobił na mnie pozytywne wrażenie.
Sam zapach z pewnością mnie nie powalił, ale daleki jestem od totalnej krytyki. Jest poprawny. Po prostu. A że nie spodziewałem się po nim trzęsienia ziemi, to tym bardziej miło mi się z nim obcowało.
nuty górne: bergamotka, grejpfrut, różowy pieprz, elemi
nuty środkowe: szafran, cynamon, papryka
nuty bazy: wetyweria, tabaka, skóra
twórca: Olivier Polge
rok wprowadzenia: 2012
moja klasyfikacja: nowoczesny zapach orientalny, bardzo uniwersalny, przyjemnie męski i nienarzucający się; sprawdzi się o każdej porze roku;
moja ocena:
- zapach: dobry
- projekcja: średnia+ (po pk. 6h od użycia słaba)
- trwałość: 7-8 h
Zapach bardzo fajny, używałem go i na pewno kupię następny flakonik. Najlepszy komentarz znajomej gdy wsiadła do autobusu : – a co tutaj tak pachnie plackami? 😀
Sympatyczny komentarz znajomej, pod warunkiem, że nie miała na myśli placków… ziemniaczanych! 🙂
Flakon powala – granat ręczny z perfumami – tego chyba jeszcze nie było!
A na marginese warto poprawić błąd w nazwie firmy (bardzo często spotykany): powinno być „Viktor (nie Victor) & Rolf”. Taki napis widać zresztą na flakonie.
pozdrawiam
Oczywiście Viktor nie Victor. Poprawione i dziękuję za zwrócenie uwagi. Pozdrawiam.
Cześć !
Spicebomb – szczególnie z perspektywy ponad roku od premiery – prezentuje się rzeczywiście nader sympatycznie. Nie stanowi on naturalnie jakiejś wielkiej pokusy dla mnie jeśli chodzi o potencjalne nabytki w formie flakonu, ale jakiś dekancik – czemu nie ? Ale ja tak naprawdę nie o tym. Otóż znacznie konkretniejszą propozycją w podobnej kategorii zapachów designerskich (chociaż bez nuty tytoniu, oraz ogólnie przyprawowej dominanty), jest 212 VIP Men – Carolina Herrera. To zapach, podobnie jak Spicebomb, na wskroś nowoczesny, eksplorujący modny trend zapoczątkowany przez bestsellerowy (a jednocześnie trochę postponowany przez perfumomaniaków) One Million – Paco Rabanne, ale w znacznie ciekawszy sposób, przy naprawdę świetnych parametrach użytkowych. Jeśli jeszcze nie znasz, to naprawdę polecam się zapoznać; niby nic szczególnego od strony czysto estetycznej, ale wykonanie i jakość bardzo dobre. No i ten pozytywny, imprezowy vibe – on naprawdę jest w tym zapachu obecny.
Gorąco pozdrawiam (w przededniu śnieżnej zimy) –
Cookie
Wobec tego koniecznie muszę przetestować CH 212 VIP Men. Natomiast wcale nie pogniewałbym się na Mikołaja, gdyby zostawił mi pod choinką przyprawową bombę. 😉 To sympatyczny i bardzo dobrze sklecony zapach.
Zapach jest trwały, słodki, przyjemny. Pozostaje na długi czas w ubraniach, swetrach itp. Bardzo fajny zapach na zimowe wieczory w schronisku pod śniegiem 🙂 Pozdrawiam.