Na początku zaintrygował mnie wygląd opakowania. Srebrny kartonik w kształcie kartonu z mlekiem, na którym – gdy się dobrze przypatrzyć – figurują wizerunki… krów. W lewy górnym rogu czerwono-białe logo marki Diesel, zaś u dołu wydrukowana czarnym tuszem przy pomocy tzw. „plujki” (drukarka przemysłowa do znakowania opakowań) nazwa Masculine oraz informacje nt. pojemności flakonu oraz koncentracji wody (eau de toilette). Prymitywne? Poniekąd. Przede wszystkim zaś zaskakujące i intrygujące. Po rozdarciu górnej części kartonika (tak, jakbym otwierał mleko) wyciągnąłem z niego szklaną, pokrytą białą farbą buteleczkę z równe białą, plastikową zatyczką. Ponowne skojarzenia z białym zdrowym napojem, choć rozmiar flakonu pasowałby raczej do jakiegoś preparatu medycznego. O co chodzi z tym mlekiem, pomyślałem?
Gdy tylko pierwsze chmury drobno rozpylającego atomizera ulokowały się na moim przedramieniu, zbliżyłem niecierpliwie nos do skóry i poczułem…. kompletne zaskoczenie. Jeżeli spodziewałem się czegoś, to raczej jakiegoś olfaktorycznego banału. Zamiast tego mych nozdrzy dobiegła nowoczesna i przyjaźnie syntetyczna, jednocześnie w jakiś sposób znajoma i magnetyzująca woń. Trudna do zakwalifikowania i jeszcze trudniejsza do opisania. Niby słodka i kulinarna, ale daleka od „ulepku”. Zupełnie niepodobna do niczego, co stoi obecnie na perfumeryjnych półkach. Już po pierwszych kilkudziesięciu sekundach, gdy odfrunęły ze skóry minimalnie wyczuwalne słodkie cytrusy, pojawił się akord, który wypadałoby nazwać niby-kulinarnym. Oto duet pikanterii gałki muszkatołowej oraz – uwaga – słodkiej śmietanki, mleka, lodów śmietankowych – jak kto woli. Zestawienie delikatnej mlecznej słodyczy z ostrymi, tnącymi powietrze molekułami gałki wspieranej przez goździk i kardamon. Bardzo intrygujące.
Po pierwszych testach zaintrygowany sprawdziłem spis składników/ nut zapachowych (źródło Fragrantica.com) i pokręciłem głową z niedowierzaniem. Wynikałoby z niego coś dużo bardziej złożonego, aniżeli to co poczułem na skórze. Z drugiej strony, jestem w stanie wyobrazić sobie zawodowego perfumiarza, który z wielu aroma-molekuł składa ten niecodziennie pachnący byt. Gdy się tak dłużej zastanowić, a przede wszystkim dobrze wwąchać i wykorzystać posiadaną wiedzę nt. pachnących substancji, to można pokusić się o stwierdzenie, że twórca osiągnął ten „śmietankowy” efekt łącząc głównie heliotropinę (woń słodka, trochę marcepanowa) z tonką (słodkie migdały), odrobiną cynamonu i anyżu. Dobrą bazę pod to zestawienie stanowi drewno sandałowe – w swej naturze ciepłe i nieco mleczne właśnie. Ale już ingrediencje takie jak wetyweria, jaśmin, brzoza, konwalia, fiołek to rzeczy dla mnie tu niewyczuwalne, a wręcz zdumiewające. Choć – raz jeszcze to powtórzę – w rękach zawodowego perfumiarza to tylko molekuły – materiał, któremu można przypisać szczególną rolę w kompozycji bez wysuwania jej na pierwszy, drugi czy nawet trzeci plan.
Plus Plus Masculine ma niezłe „parametry użytkowe”. Projektuje na dobrym poziomie, o ile użyje się go w większej ilości. Myślę zresztą, że większa moc zapachu mogłaby być trudna do zaakceptowania ze względu na wspomnianą ostrość w bazie i jej potencjalną migrenogenność. Koniec końców to współczesne i grzeczne pachnidło. Co istotne, ma doprawdy gigantyczną trwałość, choć pikantna baza, mimo że wyczuwalna nawet po 20 godzinach od aplikacji, jest raczej cicha. Na blotterze lub innym materiale zapach trwa kilka dni!
Doskonałe w tej kompozycji proporcje pomiędzy błogą apetycznością i pikantną zadziornością z pewnością wpływają na jego uzależniający wpływ na mnie. Sięgam po niego ostatnio bardzo często, o każdej porze dnia, a nawet przed snem. Lubię zarówno pierwsze „śmietankowe” kwadranse, jak i wielogodzinny, ostry, lekko gryzący nozdrza finisz, który ma w sobie coś… hipnotyzującego i pociągającego.
Plus Plus Masculine to przykład perfumerii abstrakcyjnej, tworzącej nowe olfaktoryczne byty niemające swych odpowiedników w naturze. Jest na tyle niespodziewany, oryginalny, intrygujący i „wciągający”, że gdyby „wypuściło go” Comme des Garcons, zupełnie bym się nie zdziwił, a wręcz przyjąłbym to jako oczywistość. Kompozycja ma już 15 lat i podobno została wycofany z oferty marki, ale wciąż dostępna jest w drogeriach, często w atrakcyjnych, promocyjnych cenach. Wg mnie naprawdę warto go spróbować. Ma coś w sobie. I nie kosztuje kroci.
nuty górne: bergamotka, pomarańcz, liść palmy, heliotrop
nuty środkowe: jaśmin, brzoza, szałwia, kardamon, kolendra, konwalia, fiołek, nuty zielone
nuty bazy: wetyweria, piżmo, drewno sandałowe, paczula, mech dębu, gałka muszkatołowa, goździk, cynamon, tonka, anyż
twórca: Arturetto Landi
rok wprowadzenia: 1997
moja klasyfikacja: uniwersalny, zwracający uwagę przyprawowy zapach na co dzień; dla mężczyzn w każdym wieku;
moja ocena:
- zapach: dobry+
- projekcja: dobra
- trwałość: ponad 20 h (!)
Prawie ten sam zapach można uzyskać z cytryny,pieprzu i białego piżma.Jest tu też na pewno anyż,odrobina jaśminu i sandał.Zwykły świeży zapach nawet bym przyprawowym nie nazwał.Takie lekko popieprzone cytrusy na mleczno mdlącej bazie z odrobiną piżma i kumaryny.Na prawdę nic ciekawego
A mi się tam spodobał. Może właśnie dzięki tej prymitywnej prostocie?
Gdzie się Panu spodobał? Ciekawy tekst, choć określenia ‚gryzący finisz’ nie rozumiem, a używam DPP od lat. Gratuluję wrażliwości i nosa.
To prawda ze trudno go z czymś innym pomylić a to niewątpliwy plus.Ja też wyczuwam mleko prosto od krowy.Są też tacy co porównują z zapachem musującej tabletki calcium lub plusza.Inne niż wszystkie,ciekawe.ale ja nie tego szukam w perfumach dla siebie.Nie specjalnie też chciałbym je czuć na kimkolwiek a na pewno niczego pozytywnego do wizerunku mężczyzny dla mnie by ten zapach nie wniósł.Za dużo cytrusów, takie wrażenia zapachowe kojarzą mi się z deska do krojenia cytryny do herbaty i rozlanym przypadkiem mdłym ciepłym mlekiem.to dla mnie z wizerunkiem mężczyzny się nie łączy wcale.
Za dużo cytrusów? Może, ale nie w Plus Plus Masculine. W sumie faktycznie ten zapach chyba lepiej psuje młodemu chłopakowi, niż dorosłemu mężczyźnie.
zawsze uważałem, że jest to bardzo niedoceniony zapach – jest intrygujący, ciekawy i na pewno nie jest niezauważalny;
nie za bardzo kojarzę inny, podobny zapach – więc oceniam go, jako silnie oryginalny;
nie jest też specjalnie popularny – może opakowanie odstrasza, może flakon – w każdym razie mała popularność, to w mojej ocenie atut tego zapachu kolejny;