O marce Bond No. 9 pisałem już na blogu, więc nie będę tu przybliżał jej ponownie. Przypomnę tylko, że wciąż rosnąca kolekcja inspirowanych różnymi zakątkami Nowego Jorku pachnideł tej marki jest swoistym hołdem dla sławnej metropolii, a zapachy autorstwa wielu najlepszych współczesnych perfumiarzy mają niewątpliwie luksusowy charakter i nie schodzą poniżej pewnego, wysokiego poziomu. Dodać warto, że wszystkie mają koncentracje wód perfumowanych. Obok dzieł mniej lub bardziej udanych nie brak wśród nich prawdziwych pereł.
Dzięki uprzejmości Mateusza z Bond No. 9 New York, któremu niniejszym serdecznie dziękuję, mogę podzielić się na moim blogu wrażeniami nt. kilkunastu zapachów tej marki, które w mojej ocenie nadają się do noszenia przez mężczyzn (poza nielicznymi wyjątkami firma nie dzieli zapachów na płeć, a wiele z nich ma charakter uniseksów). Poznawanie kolejnych pachnideł Bond No. 9 sprawiło mi sporo radości, po części także dlatego, że w przypadku kilku pachnideł było wręcz swoistą zabawą w „zgadnij, co Ci to przypomina”. Bowiem rzeczywiście kilka stricte męskich zapachów stworzonych zostało w dobrze znanych perfumowych konwencjach.
Moje impresje dotyczące zapachów Bond No. 9 będę publikował na blogu w kilku kolejnych odcinkach. Zapraszam!
Great Jones (Downtown)
Czerpiące garściami z tradycji aromatyczne fougere w absolutnie klasycznym wydaniu, przypominające Paco Rabanne Pour Homme, tyle że o bardziej wygładzonym i współczesnym początku, w którym mocne męskie nuty łagodzone są przez pomarańczę. Tak w skrócie można opisać Great Jones. Zapach ten dominuje nuta mchu dębowego uzupełniona cedrem. Jak przystało na tego typu pachnidło zarówno projekcja jak i trwałość są ponadprzeciętne.
Jest to zdecydowanie najbardziej retro stylizacja Bond No 9. To także najbardziej tradycyjnie męski z poznanych zapachów. Sprawia wrażenie zdanego na 5-kę egzaminu z tematu: traditional aromatic fougere for men. Polecam nie tylko fanom tego stylu.
główne nuty: słodka pomarańcza, mech dębu, cedr
nos: Francis Camail
rok premiery: 2003
moja ogólna ocena w skali 1-6: 5
Hamptons (New York Beaches)
Jedna z kilku kompozycji inspirowanych nowojorskimi plażami. Zapach letni, rześki i orzeźwiający, z dominująca w początkowej fazie musującą bergamotką. Pachnidło zielono-cytrusowe o bardzo uroczym początku i dość szorstkim aczkolwiek frapującym sercu oraz nieco sztampowej bazie. Obliczone raczej na krótkotrwały efekt, o średniej projekcji sprawdzi się najlepiej upalnym latem. Przypomina mi, szczególnie w początkowej fazie, Allure Homme Edition Blanche Chanela.
główne nuty: kwiat limonki, bergamotka, biały jaśmin, magnolia, ambra, drewno sandałowe
nos: Rene Morgenthaler
rok premiery: 2005
moja ogólna ocena w skali 1-6: 4
Eau de New York (New York Beaches)
Zapach łączący klasyczny koloński sznyt (cytrusy, bazylia i petit grain) z bukietem białych kwiatów (neroli złamane nieco ostrzejszymi woniami jaśminu, gardenii i cyklamenu) i mocną męską bazą złożoną z wetiweru, mchu dębowego, piżma i tzw. „nut drzewnych”. Całość to bardzo przekonująca, bogata wersja eau de cologne albo raczej nowoczesna, ukwiecona hybryda kolońskiej i szypru. Wyraźnie rozwija się na skórze od cytrusowo-zielonego początku, poprzez lekko odurzające, nieco indoliczne serce, po zielono-ziemistą bazę. Zapach ten jest niczym miks Acqua di Parma Colonia i Le Labo Neroli 36. Dobra projekcja i trwałość dopełniają pozytywnego obrazu całości, choć niewprawiony nos może mieć pewne kłopoty z zaakceptowaniem majaczącej w tle przez większość czasu nuty wilgotnej ziemi, co – jak sądzę – jest efektem połączenia wetiweru i mchu dębowego.
nuty górne: grejpfrut, mandarynka, bergamotka, petitgrain
nuty środkowe: neroli, garednia, cyklamen, biala lilia, bazylia, webena, jaśmin
nuty dolne: wetiwer, mech dębu, piżmo, białe drewno
nos: Vera Venore
rok premiery: 2004
moja ogólna ocena w skali 1-6: 5
cdn.
Naprawdę przyjemny zapach to hamptons, ale cena. hmmm. Bondy niestety są drogie, więc nie wiem czy za zapach taki jak hamptons warto tyle płacić, no ale ma coś w sobie.