No i jest. Kolońska wersja legendarnego Eau Sauvage. Moje oczekiwania? Były raczej umiarkowane, choć po cichu liczyłem, że Francois Demachy – perfumiarz Diora – błyśnie talentem i zaskoczy, podobnie jak w przypadku moim zdaniem świetnej Dior Homme Cologne. I zaskoczył. Całkiem pozytywnie. Także tym, że zapach jest zupełnie inny od Dior Homme Cologne z 2013 roku.
Eau Sauvage Cologne to rześkie pachnidło z przewagą nut zielonych. Zdecydowanie nie podąża śladami klasycznej eau de cologne z bergamotką, neroli i ziołami. Nie eksploruje kolońskiej estetyki cytrusowej, utrwalając ją na różne sposoby, wzorem kolońskich Toma Forda czy niedawno opisanej – świetnej skądinąd – Cologne Indelebile Frederica Malle. Eau Sauvage Cologne pachnie inaczej i już choć by za to należy mu się uznanie. Zapach ten raczy nas bowiem chrupiącą, soczystą, orzeźwiającą zielenią bergamotki, galbanum i esencji z liścia gorzkiej pomarańczy jako głównymi aktorami na olfaktorycznej scenie. To jakże sugestywne i wyraziste trio osadzone jest na wetiwerowej bazie. Pozostałe ingrediencje dodają światła i projekcji (pieprz i Hedione), pięknie uzupełniając całość. Demachy nie zawiódł także pod innym względem. Nadał zapachowi wyraźną sygnaturę, która pojawia się w schyłku fazy serca i trwa w bazie, a która budzi moje skojarzenia m.in. z Sisley Eau d’Ikar oraz Heaven od Choparda. Nie zawodzą także parametry użytkowe. Zapach jest ładnie i całkiem długo wyczuwalny. Eau Sauvage Cologne to więc pełnoprawna woda toaletowa o całkiem wyraźnej ewolucji na skórze.
Czy jednak, poza nazwą i flakonem, nawiązuje czymś do klasycznego arcydzieła Mistrza Edmonda Roudnitski? Cóż, moim zdaniem nie. Podobnie jak w przypadku wersji Eau de Parfum, Cologne do zupełnie nowy, odrębny olfaktoryczny byt. Współczesny, choć nie tak nowoczesny, jak np. Dior Homme Cologne. Bardziej tradycyjny, by nie powiedzieć zachowawczy. Stąd moje podejrzenie, że ma on w założeniu trafić w gusta wielbicieli klasyka, ale jednocześnie zjednać sobie nową, choć raczej tradycjonalistyczną klientelę.
Eau Sauvage Cologne jest kolejnym solidnym pachnidłem w męskiej perfumowej ofercie marki Dior. Cieszy, że nie powiela utartych kolońskich schematów i podąża własną, nieco poboczną, zieloną ścieżką.
nuty głowy: kalabryjska bergamotka, mandarynka, gorzki grejpfrut, liść gorzkiej pomarańczy
nuty serca: galbanum, Hedione, różowy pieprz
nuty bazy: wetiwer
twórca: Francois Demachy
rok wprowadzenia: 2015
moja ocena:
zapach: ****/ trwałość: ****/ projekcja: ****
Recenzja bardzo obiecująca. Powiem szczerze, że przez pewien czas miałem wielką ochotę kupić go w ciemno, jednak powstrzymałem się.
Bałem się przede wszystkim syntetyków, choć hedione (jak mi się zdaje), imitować ma zapach naturalnego jaśminu.
Ciekaw jestem, jak to się ma np. do takiego Guerlain L’Homme Ideal Cologne, w którym syntetyczną nutę niestety czuć (ja ją czuję).
Dwa lata temu kupiłem Eau Sauvage Parfum w ciemno – to był strzał w dziesiątkę. Teraz waham się, czy nie zrobić tak samo z Eau Sauvage Cologne. Ewentualną alternatywą byłby Dior Homme Cologne (obecna wersja).
Wg mnie Eau Sauvage Cologne pachnie bardzo naturalnie od początku do końca. Nie ma nic wspólnego z Guerlainem, bo i czemuż miałby mieć?
Czy Cologne to coś dla miłośników wetiwery?
Raczej nie. Ta nuta nie jest tu wyrazista, stanowi element zielonej całości.