Pachnące sequele czyli Cartier „Declaration Essence” i „Roadster Sport”

Zjawisko tzw. flankera, to w perfumerii massmarketowej zjawisko równie, a nawet bardziej, powszechne niż w branży filmowej. Zapachowy sequel, podobnie jak filmowy, niesie ze sobie z reguły niepokój o jego poziom i wpisane w swoją definicję niekończące się porównania do pierwowzoru. I chyba zarówno w filmie, jak i w perfumach, sequel niezmiernie rzadko dotrzymuje poziomu części pierwszej, nigdy go nie przewyższając. Dziś dwa pachnące sequele. Oba tej samej marki – szacownego Cartiera. Jak z ich poziomem?

Declaration Essence. Dziwić może nieco fakt majstrowania przy zapachu, zdawać by się mogło, doskonałym. Dostarczona w 1998 roku przez Jean-Claude’a Ellenę formuła Declaration, charakterystyczna nadużyciem kardamonu i kminu, która zagwarantowała Cartierowi rynkowy sukces w sektorze perfum, jest bowiem dziełem absolutnym i skończonym. To jedno z najbardziej rozpoznawalnych i niepowtarzalnych pachnideł w historii. Ktokolwiek tego zapachu próbował – ten wie, o czym piszę. Nic nie pachnie tak, jak Declaration…no może z wyjątkiem… Declaration Essence właśnie.

Coś się jednak zmieniło, bo się zmienić musiało. Jeżeli oryginalą formułę Declaration odrzemy ze słono i „cieleśnie” pachnącego kminu i dodamy słodko-zmysłowego labdanum, to otrzymamy nic innego jak znany, wspaniały kardamonowo-cedrowy zapach, pozbawiony jednak tej specyficznej metalicznej nutki kminu właśnie, którą wielu przeciwników oryginalnego arcydzieła J.C. Elleny określa jako zapach potu (czego ja jakoś na szczęście nie potrafię poczuć, a wspomnianym z całego serca współczuję). Essence to taka ułożona, ugrzeczniona, utrzymana w ryzach  Deklaracja. Owszem to wciąż świetne pachnidło, jednak gdyby Ellena swego czasu zaproponował właśnie taką formułę – nie powstałby zapach wyjątkowy. Declaration jest dziełem skończonym i można je sobie oczywiście interpretować na różne sposoby (bardzo udana wersja Cologne), jednak nie można go poprawić. Ktoś powiedział, że prawdziwe piękno musi zawierać choć drobny element dysonansu, brzydoty, by było pięknem skończonym. Właśnie ta dziwna, zimna, elektryzująca, wibrująca, skrząca się nuta czyni pierwsze Declaration skończenie pięknym. Jestem pewien, że ktokolwiek stoi za wersją Essence, nie próbował poprawić oryginału. Chciał go raczej ocieplić i uczynić zapachowo bardziej przystępnym dla przeciętnego klienta. Zresztą nie oczekiwałem tego.

Essence jest z pewnością wonią nieco cieplejszą, bardziej zachowawczą, choć zachowującą charakterystyczny deklaracyjny temat. Jest też o jeden ton cichsza od sławnego protoplasty. Trwałość ma na bardzo dobrym 8-10 godzinnym poziomie. Podkreślam, że to wciąż naprawdę bardzo dobre perfumy, bijące na głowę większość konkurencji „w swym gatunku”.

Ja nie widzę sensu posiadania obu wersji. Pozostanę przy klasyku, choć jestem pewien, że Essence znajduje wielu amatorów. Preferuje ją nawet sam Luca Turin. Co mnie szczerze mówiąc zadziwia… No ale de gustibus non est disputandum

nuty górne: pomarańcza, bergamotka

nuty środkowe: brzoza, kardamon, pieprz

nuty bazy: wetiwer, labdanum, cedr

twórca: b.d.

rok wprowadzenia: 2001

moja cena w skali 1-6: kompozycja: 4,5/ moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 5

Roadster Sport. Sama nazwa nie nastraja pozytywnie konesera perfum. Zapachów ze sportową etykietką powstało w ostatnich latach bez liku i większość z nich dzieli tę samą tandetną, syntetyczno-świeżą estetykę. Choć są chlubne wyjątki, jak choćby Dior Homme Sport. (Tak zupełnie szczerze, to jedyny zapach ze słowem „sport” w nazwie, jaki mnie jeszcze intryguje, to Antaeus Sport Chanela, niestety bardzo dawno już wycofany z oferty, więc pewnie nigdy nie dowiem się, jakim jest „sportowcem”). Ale wróćmy do sportowego Roadstera. Jakim on jest „sportowcem”? Niestety kiepskim. Oryginalny Roadster ma swój unikatowy styl i jest bardzo dobrym pachnidłem z dominantą liścia mięty. Świeżość bez przewagi cytrusów, to ten element, który pozytywnie wyróżnia Roadstera. Niestety wersja Sport, poprzez dodanie sporej liczby gorzkich, rozwodnionych, syntetycznie pachnących cytrusów i wodnej, „rzęsowej” zieloności rodem z L’Eau d’Issey Pour Homme lub Bvlgari Aqua, upodobniła się do wielu innych tego typu pachnideł szeroko dostępnych w perfumeriach sieciowych. Gdzieś w tle czuć echa poprzednika, ale zapach w związku ze swoim ogólnym poziomem, okupuje zdecydowanie niższą półkę. Szkoda. Moim zdaniem (chyba) niepotrzebny krok Cartiera. Ale znowu – jest wielu amatorów tego typu woni (choćby przez wzgląd właśnie na sportowy „przydomek”), więc i Roadster Sport znajdzie swoją porcję uznania. Tyle że nie u mnie.

nuty górne: mandarynka, bergamotka, cytryna

nuty środkowe: szałwia, rozmaryn, czarny pieprz

nuty bazy: paczula, drewno gwajakowe

twórca: b.d.

rok wprowadzenia: 2009

moja cena w skali 1-6: kompozycja: 3/ moc: 4/ trwałość: 3,5/ flakon: 4

13 uwag do wpisu “Pachnące sequele czyli Cartier „Declaration Essence” i „Roadster Sport”

  1. L’Eau d’Issey akurat mi tak bardzo nie przeszkadza. Jest czysty, oszczędny. Ale ogólnie i tak nie w moim stylu. I do Cartiera tez mnie nie zachęciłeś, niestety. 🙂

  2. tak to prawda, Deklaracja jest tylko jedna…
    nie sądzę też, by twórca Essence chciał porwać się na doskonałość skończoną, jak to zręcznie ująłeś – lecz pragnął przedstawić własną wariację na jej temat…. czy lepszą? nie sądzę… zawsze pozostaje ten niedosyt niedostatku Deklaracji w Deklaracji… chciało by się więcej, chciało by się wyczuć znajome ścieżki którymi zapach podąża, a tym czasem on zmierza, ale w inną stronę…
    dlatego choć doceniam tę „schizmę”, to jednak odbieram ja raczej jako swoiste wyrażenie hołdu dla oryginału… i nic ponadto…

    Akurat ekscytacja Turina tą wersją mnie nie dziwi, bo awangarda, polega min na tym, by iść trochę pod prąd i zaskakiwać… a Turin lubi zaskakiwać swymi wyborami i osądami…

    Sport Roadster? nie znam i wobec Twojego osądu i konotacji z nutami wodnymi, raczej poznać nie zamierzam… nie będę sobie psuł samopoczucia 😉

    1. Pirath, iść trochę pod prąd i zaskakiwać to raczej być przekornym z zamiarem wzbudzenia kontrowersji, a przez to zainteresowania swoją osobą i działalnością. Nie określiłbym więc Turina awangardowym w aspekcie jego osądów perfumowych. Lubi wsadzić kij w mrowisko i tyle. Co innego jego teoria naukowa dot. mechanizmu węchu. To już można nazwać awangardą – z czystym sumieniem.

      A co do Roadstera Sport – radzę unikać go jak ….. wody (w sensie nut wodnych) ;-).

  3. miałem go 2 razy (flakony 100ml) tak z 10 lat temu – gdy był nowością; wówczas był dla mnie wspaniały, lecz się znudził. Poza tym trochę za słodki, by nie powiedzieć – kiczowaty, jeśli się przesadzi z ilością. Zdecydowanie wolę zegarki Cartiera (byle nie z linii Pasha) 🙂

  4. fqjciorze, nigdzie nie mogę znaleźć tej informacji… Jaki „nos” stworzył Declaration Essence? Ellena, czy może Mathilde Laurent?

      1. Trochę czasu mi to zajęło, ale udało mi się ustalić na 100%, że Declaration Essence również stworzył Ellena. Tyle tylko, że i w nim Mathilde Laurent zdążyła już pogrzebać….

        Nie znam wersji sprzed reformulacji, ale po niej to klasyk jest trwalszy, wyraźniejszy i ogólnie lepszy niż Essence, które wg mnie zamiast Essence mogłoby się nazywać np. Declaration Light….

      2. A to ciekawe. Obecna wersja klasyka jest wg mnie bardzo nietrwała i mniej wyrazista. Sam posiadam wersję starą. Mój flakon Essence także wygląda na sprzed zmian, jeżeli takowe były (napis declaration małymi literami, choć nie wiem czy jest to adekwatne do zmian formuły).

  5. Wg posiadanych przeze mnie informacji – tak, Essence też przeszedł reformulację. Wypowiadam się o wersjach, których testery można obecnie zastać w perfumeriach. Porównuję je już ponad rok, a właściwie to nawet koło dwóch lat.
    Obecna wersja klasyka jest na mnie relatywnie trwała (wytrzymuje 8 h, czasem troszkę więcej) i wyrazista przez dobre 5 h. Essence trwa połowę tego, a projekcję ma nikłą. Ogólnie mam wrażenie że Essence to taka lekka herbatka leciutko doprawiona kminem i kardamonem, sporo w niej jest zaś limonki.

    Muszę poszukać wersji sprzed reformulacji i jeszcze raz je ze sobą porównać…

  6. Polecam zatem testy porównawcze Deklaracji i Essence ręka w rękę… Essence odpada niemalże w przedbiegach…

Dodaj komentarz