Oba zapachy z logo renomowanego paryskiego producenta wysokiej klasy przedmiotów użytkowych (zapalniczki, art. piśmiennicze, portfele, torebki, paski itp.) zaintrygowały mnie niedawno w perfumerii…. swymi flakonami. Tak. W ich przypadku zadziałała na mnie jedna z głównych zasad marketingu perfum – decyzja konsumenta o przetestowaniu zapachu w perfumerii następuje na podstawie flakonu. Jeżeli zwróci on uwagę, wpadnie w oko, spodoba się po prostu – potencjany klient sięgnie po niego i sprawdzi zapach. Tak też zrobiłem. Od czasu, gdy to zrobiłem, recenzje obu zapachów „chodzą za mną”, ponieważ dobrze zapamiętałem Passengery. Oba są nowoczesne, ale jakże różne. Żaden z nich nie jest nadzwyczajnie oryginalny czy nietypowy, ale oba są bardzo przyzwoicie zrobione. Pozytywnie wyróżniają się nie tylko flakonami, ale i zawartością.
Passenger Pour Homme – to kompozycja drzewno-przyprawowa, niezwykle ciepła i otulająca, idealna na nadchodzące słotne i wietrzne, coraz krótsze dni. Od początku atakują przyprawy, z czasem łagodniejąc i odsłaniając trzon zapachu – czyli woń drzewną, podobno gwajakowca. Nie sprawdzę tego, ale zapach ten przypomina trochę olejek z drewna sandałowego, tyle że ostrzejszy, mniej atłasowy, bardziej zadziorny. Finisz wykazuje także spore powinowactwo z sandałowcem. Jest ostry, gryzący i suchy. Gdyby nie fakt, że ostatnio testuję także Bois de Gayac Antonio Viscontiego, być może nie uwierzyłbym w obecność gwajakowych wiórów. A tak mam niemal pewność – oba zapachy bardzo podobnie się kończą. W ten sam suchy, gryzący, drzewny sposób. Dodać należy, że guaiacol ma naprawdę konkretną trwałość, więc Passeneger trwa na skórze kilkanaście godzin i za nic nie chce jej opuścić, przypominając o sobie nawet wówczas, gdy użyliśmy już innych perfum. Bez popadania w przesadę z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że Passenger Pour Homme to perfumy warte uwagi, dobrze skomponowane, nowoczesne i trwałe, o przyzwoitej projekcji.
Flakon jest zaprojektowany jako mocna męska rzecz. Przypominający sławne zapalniczki poręczny przedmiot o jakże prostym kształcie, obity bardzo miłą w dotyku skórą, z przyszytą metką z logo firmy. Chromowana, lśniąca zatyczka przypominająca zamknięcie zapalniczki, z wygrawerowanym logo marki mile kontrastuje z ciemną skórą. Bardzo ładny przedmiot, który ozdobi toaletkę eleganckiego mężczyzny nie kłując jednocześnie w oczy.
nuty górne: cytrusy, liście fiołka
nuty środkowe: indyjski imbir, kardamon z Gwatemali, różowy pieprz, lawenda
nuty bazy: drewno gwajakowe z Paragwaju, benzoes z Laosu
twórca: b.d.
rok wprowadzenia: 2008
moja klasyfikacja: nowoczesny, uniwersalny co do okazji, ciepły i otulający, niebanalny ale i nie narzucający się zapach przyprawowo-drzewny, idealny na zbliżające się chłodne pory roku
moja cena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 5
* * *
Passenger Cruise Pour Homme – zaraz po pierwszych testach w perfumerii przykuł moją uwagę i „wpadł mi w nos”. Zaś po bliższym z nim zapoznaniu się wiedziałem, skąd wziął się mój pozytywny odbiór tej letniej wersji Passengera. Wiadomo – wszyscy lubimy te piosenki, które już znamy. Mianowicie zapach ten to bardzo udana kopia Chanel Platinum Egoiste z subtelną i śliczną, delikatna nutką kwiatową w sercu.
Woń wyraźnie ewoluuje od nieco cierpkich cytrusów, poprzez kwiatowo-przyprawowe serce (i tu jest ewidentnie platynowo), aż po cedrowo-ambrowy finisz z przewagą cedru. Jest trwały (spokojnie 8-9 godzin) i ma mniejszą moc i projekcję od wzorca, ale jego podobieństwo do platynowego egoisty nie może być przypadkowe. Jeżeli ktoś lubi Egoiste Platinum, jednak jego cena jest zbyt wysoka, bo to jednak – było nie było – Chanel, niech nie kupuje znacznie tańszych, ale nędznych i śmierdzących podróbek na Allegro (a w przypadku tego zapachu jest ich tam naprawdę więcej niż oryginałów) i przeznaczy tę sumę na Passenger Cruise S.T. Dupont. Myślę, że nie zawiedzie się i będą to znacznie lepiej wydane pieniądze.
Z jednej strony można temu zapachowi zarzucić rażącą wtórność, z drugiej jednak wzorzec jest zacny, opakowanie śliczne (różniące się od wersji Pour Homme jedynie zastosowaną tu skórą w kolorze morskim i marynistyczną grafiką z charakterystycznymi poziomymi białymi prążkami (coś jak te w Le Male Gaultiera). Mi ten w sumie minimalistyczny design bardzo się podoba, nawet bardziej niż wersja Pour Homme. Jest w nim coś uroczego, prostego i sympatycznego. Dokładnie takiego, jak sam zapach, który naprawdę polecam przede wszystkim panom, którzy chcą dobrze pachnieć bez przesadnego narzucania swych perfum otoczeniu.
nuty górne: włoska mandarynka, cytryna, nuty zielone, nuty morskie
nuty środkowe: biały jaśmin, gałka muszkatałowa, kardamon, toffee
nuty bazy: cedr, sandałowiec, paczula, ambra
twórca: b.d.
rok wprowadzenia: 2011
moja klasyfikacja: uniwersalny, świeży ale niebanalny, idealny zapach do pracy, do biura, na służbowe spotkanie; roztacza aurę czystości, schludności i niewymuszonej elegancji
moja cena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 5
Biorąc pod uwagę niewygórowaną cenę, jaką zapłacimy za perfumy S.T. Dupont, nie obawiam się stwierdzić, że to jedna z lepszych inwestycji dla faceta chcącego po prostu dobrze i całkiem niebanalnie pachnieć. Koneserzy – jak to oni (my? ;-)) będą kręcić swymi zwyrodniałymi nosami (i znowu ;-)), że zbyt to wszystko syntetyczne i mało finezyjne. Trochę w tym prawdy, tylko co z tego, skoro to naprawdę dobrze pachnie i – co więcej – dobrze się nosi?
Czekałem na te recenczję. Dzięki.
Cała przyjemność po mojej stronie (no prawie cała ;))!
hmmmm…poniewaz Passenger for Men, przynajmniej dla mnie jest szalenie delikatny, powiedzialbym nawet, ze zbyt delikatny jak na zapach meski przystalo…co do trwalosci…dalbym mu najwyzej 3, zaznaczam, mam na mysli swoja skore, jej PH etc…natomiast zaintrygowal mnie sklad Criuse for Men…po przetestowaniu chetnie podziele sie swoimi uwagami..
Ciekaw jestem Twojej opinii na temat Cruise. Ja mam to szczeście, że na mojej skórze generalnie perfumy trzymają dość długo.
W/g mnie Passenger Pour Homme trzyma się dość długo – to jeden z moich ulubionych zapachów. Natomiast Cruise mnie bardzo pozytywnie zaskoczył i kto wie…?
Fajno, że Cruise zaskoczył. Przemiłe pachnidełko 🙂
a ja mam prośbę z innej beczki. Jesli mógłbys napisac ile potrafią „wytrzymać” wody toaletowe, kolońskie perfumowane na półce nie tracąc nic ze swoojej wartosci. Prosze poneiwaz ostatnio natrafiłem na próbkę wody której znałem oryginał ale zapch z fiolki znacznie odbiegał od tego co znałem..Z góry dzięki
Odpowiedź na to pytanie jets trudna. Zapach przechowywany w odpowiednich warunkach (z dala od światła słonecznego i wysokich temperatur), w oryginalnym opakowaniu, nieotwierany – może przetrwać dziesiątki lat, zmieniając się w bardzo niewielkim stopniu. W przeciwnej sytuacji – ulegnie szybszej degradacji. Jednak nie umiem powiedziec, ile może wytrzymać. Wszystko zależy od sposobu przechowywania.
a Noir?warty jest uwagi?
Nie wiem, bo niestety nie znam Noir.
Jestem posiadaczem Passenger Cruise od wczoraj. Na początku zapach mnie lekko odrzucił. Dopiero po czasie poczułem delikatną, przyjemną woń. Nie do końca przypomina mi Egoiste Channel, jest bardziej kwiatowy.Zapach wrażliwy, nieśmiały ale zaskakujący. Dziś go ubieram i czekam na reakcję otoczenia 🙂
Reakcje będą pozytywne, bo to śliczny zapaszek jest. 🙂
Dupont Cruise pachnie tak samo jak Azarro Chrom. Zapach syntetyczny. Do egoiste platinum nie dorasta!