Nasomatto „Pardon”

Alessandro Gualtieri – twórca i mózg, a podobno także perfumiarz niszowej marki Nasomatto – to bez wątpienia postać tyleż niezwykła, co kontrowersyjna. Twórca, który przyznaje się do czerpania inspiracji z zapachu swego….. krocza (Duro), tworzący perfumy z wiodącym składnikiem w postaci esencji haszyszu (Black Afgano), nazywający inne swoje dzieło określeniem stosowanym dla czystej, najlepszej jakościowo i najmocniejszej heroiny (China White) bądź chrzczący swoje kobiece perfumy mianem Narcotic Venus. A przecież Hindu Grass czy Absinth także przecież wpisują się w tę „poetykę” odurzających używek. Pomysłowa strategia, odrobina prowokacji i poczucia humoru. Gualtieri obmyślił chytry sposób na sprzedanie swych – zgoda – niebanalnych pachnideł. Bez względu na jego faktyczną motywację, chcąc nie chcąc (ale pewnie chcąc :)) wpisał się do perfumiarskiej awangardy. Nasomatto niczym huragan wdarło się na rynek niszowych perfum zaledwie kilka lat temu, a już zdążyło osiągnąć status marki wręcz kultowej. Ekstrawagancki perfumiarz – alchemik, czy szarlatan? Czy mamy pewność, że to właśnie on komponuje pachnidła Nasomatto? W sumie to nieistotne, skoro na kolejne olfaktoryczne dzieła tej marki fani zapachów ambitnych i nietypowych oczekują z ekscytacją równą tej u dzieci czekających na kolejną część przygód Harry’ego Pottera. Gwiazda Gualtieriego nie lśniłaby jednak tak oślepiającym światłem, gdyby nie jego największy hit – Black Afgano, którego fenomen spróbuję wyjaśnić w jednym z kolejnych wpisów na blogu.

Tymczasem jednak na niedawno zakończonych targach perfum niszowych we Florencji (Pitti Fragranze) twórca zaprezentował swoje najmłodsze dziecko – Pardon (choć nie była to jego premiera – ta miała miejsce kilka miesięcy temu na targach Esxence 2011 w Mediolanie). Na tle jego dotychczasowych narkotyczno-fizjologicznych, odurzających propozycji, ten zapach sprawia wrażenie niesamowicie grzecznego. Przecież już sama jego nazwa ma swój jednoznaczny, niepodobny do Gualtieriego, wydźwięk. Gualtieri ugrzecznił swoje perfumy, a może i siebie (wątpię :-)) i mówi nam za ich pośrednictwem: przepraszam! Tak jakby odczuwał moralnego kaca w związku z tworzeniem i sprzedawaniem „narkotycznych” perfum Bogu ducha winnym osobom :-). Gualtieri poczuł skruchę i przeprasza. Artysta prowadzi ze swymi odbiorcami swoistą grę słów, konceptów i pachnących nut. Najpierw zalewa ich niby-narkotycznymi, niby-odurzającymi perfumami, by później powiedzieć Pardon, już nie będę, teraz jestem inny. Grzeczny i miły. Z tym, że ja nie wierzę, że ta odmiana jest na stałe (skąd my to znamy ;-)). Gualtieri to „grzesznik” dużego kalibru, który po czasie skruchy wróci do swych niecnych nawyczków i kto wie, być może następne perfumy Nasomatto będą nazywać się Snow Trip. To by dopiero wzbudziło oczekiwania, prawda?

Gualtieri ma zasadę nie ujawniania ani nut swoich kompozycji, ani – nawet ogólnie – składników. Zależy mu na niezakłóconym odbiorze jego kompozycji jako całości. W ten właśnie sposób podszedłem do Pardon. Bez nastawienia, bez uprzedzeń i bez oczekiwań. Ten zapach jest tak przyjazny, miły, ciepły, otulający i … mruczący, jak kociak. Na początku lekko szorstki, niczym cynamonowa kora. W sercu płynie miodem i cynamonem, by na samym – odległym – końcu przeistoczyć się w suche drewno. Mówi się, że jest w nim oud. Nie czuję. Mówi się, że jest w nim magnolia. Może. Z pewnością ma w sobie jakąś taką kulinarną nutkę, przypominającą mi podgrzany, a może nawet lekko przypalony karmel. Jako całość Pardon wypada przekonująco i dość oryginalnie. 

Z czysto olfaktorycznego punktu widzenia to perfumy przyprawowo-drzewno-ambrowe, wcale nieodległe estetyce choćby Jubilation XXV for Men Amouage czy Ambre Fetiche A. Goutal. Spotkać się mogą z aprobatą wielbicieli zapachów typu Gucci Pour Homme, CdG 2Man, Costume National Homme czy Kenzo Jungle Pour Homme. Pardon mają umiarkowaną projekcję, nie należą do zapachów głośnych. Dość ociężale osiadają na skórze i wylegują się na niej niczym rzeczony kociak na piecu przez dłuuuuuuugie godziny. Bowiem trwałość mają potężną, bo ponad 24 godzinną.

Każdy artysta popełnia w swym dorobku dzieło wyjątkowe, wybitne, dzieło nie do „przeskoczenia”, do którego porównywane są wszystkie jego wcześniejsze i późniejsze propozycje. Gualtieri ma swoje Black Afgano, którego sukcesu pod żadnym względem nie jest w stanie – moim zdaniem – przeskoczyć. Takie coś udaje się tylko raz w artystycznym życiu. Pamiętając, że Pardon to bardzo interesujące i udane pachnidło (choć artysta mógłby nieco popracować nad jego projekcją), traktuję je jako krok w kierunku olfaktorycznej dojrzałości Gualtieriego. Poprzez analogię do twórczości The Beatles: jeżeli szalony, awangardowy, rewolucyjny i psychodeliczny Black Afgano to Sgt. Pepper, to ciepły, grzeczny, melodyjny i zrównoważony Pardon to Abbey Road. Pozostaje poczekać jeszcze na pełnię dojrzałości w postaci Let it Be….

nuty główne: magnolia, cynamon, miód, oud

twórca: Alessandro Gualtieri

rok wprowadzenia: 2011

moja klasyfikacja: ciepły, idealny na jesień i zimę, kulinarno-przyprawowy uniseks z lekkim przechyłem w męską stronę; niebanalny i unikatowy, zapach indywidualisty

moja cena w skali 1-6: kompozycja: 5/ moc: 4/ trwałość: 6/ flakon: 6

6 uwag do wpisu “Nasomatto „Pardon”

    1. Cześć !
      Oczekiwania wobec Pardon zaiste były monstrualne ( bo powiedzieć, że duże, to nic nie powiedzieć ), i szczerze mówiąc sam im uległem. Co prawda miałem świadomość, że przebicie Black Afgano graniczyć będzie z cudem, toteż nawet nie łudziłem się, że to nastąpi. No więc testuję dzisiaj po raz pierwszy z własnej próbki, i póki co Pardon jawi mi się – w pewnym uproszczeniu oczywiście – jako połączenie Duro z Gucci Pour Homme. Czyli urody, i to spektakularnej, odmówić mu nie można. Jednak zaleta w postaci fuzji cech tak znakomitych pachnideł jak Duro i Gucci Pour Homme, jest paradoksalnie także jego wadą, bo moim zdaniem te analogie są aż nadto oczywiste, co w moim odczuciu rzutuje na oryginalność. A może się czepiam ? Summa summarum, myślę iż Pardon – mimo wygórowanych oczekiwań – jest naprawdę udanym pachnidłem, a że, przynajmniej w kontekście tego, do czego przyzwyczaił nas pan Gualtieri, zanadto ” ugłaskanym „, to już inna sprawa. Można określić to jako przejaw dojrzałości, złośliwi zaś powiedzą, że zachowawczości. Nie widzę powodu,aby skłaniać się ku tej drugiej opcji…
      Pozdrawiam –
      Cookie

      1. Witam Cię Cookie! Zgadzam się z Twoją opinią. Ciekawe w jakim kierunku pójdzie Gualitieri w swej następnej kompozycji.

  1. Szkoda, że próbował przeskoczyć Afgana i szkoda, że napalono wszystkich na „niewiadomoco”. Mimo to urody mu nie brak.

    Podejrzewam, że gdyby taki zapach zrobiła inna marka niszowa to wszyscy by padli z wrażenia. A że to N., to pozostaje pewien niedosyt.

    1. Nie da się ukryć, że rozbudzanie przesadnych oczekiwań może obrócić się przeciw całemu przedsięwzięciu. W przypadku Pardona trochę tak właśnie było. Poza tym Gualtieri sam sobie wysoko zawiesił poprzeczkę poprzednimi zapachami. Czasem – gdy nie da się jej przeskoczyć, lepiej po prostu zmienić kierunek 😉 Jak napisałem wg mnie Nasomatto już nic bardziej fenomenalnego niż BA nie zaproponuje. I chyba wcale nie musi.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s