To wpis o tyle nietypowy dla tego bloga, że dotyczący perfum przeznaczonych dla kobiet. Przynajmniej tak kwalifikuje je producent – Martine Micallef. Próbka Jewel wpadła mi w ręce w sumie przez przypadek, razem z dekantem Emira G. Nejmana i zaintrygowała na tyle, że postanowiłem zapoznać się z tym zapachem dokładniej. Już na wstępie dodam, że każdy mężczyzna ceniący męskie perfumy Amouage (choćby Gold, Silver czy Dia) może spokojnie i z dużą satysfakcją używać Jewel.
Bardzo mocny, intensywny początek, w którym cytrusy i kardamon pełnią tradycyjną rolę „otwieracza”, przygotowują na nadejście istoty tej kompozycji, czyli fazy serca, złożonej z kobiecego bukietu kwiatów (jaśmin, róża i ylang-ylang), podanego jednak w iście uniseksowy sposób. Przeważa duet ylang-ylang i róży. Róża jest piękna, soczysta, zaś ylang-ylang dodaje jej swej charakterystycznej miodowej słodyczy. Jaśmin z wyczuciem dopełnia (ale nie dominuje) całości bez popadania w indoliczne akcenty. Ten akord jest poniekąd kobiecy, ale nie bardziej niż jego odpowiednik w Gold for Men Amouage. Chyba poniekąd dzięki tej drugoplanowej roli jaśminu Jewel nie staje się hiperkobiecy i mój (fakt że dość liberalny) nos akceptuje go na sobie bez poczucia dysonansu. Wraz z upływem czasu róża oddaje pole z natury znacznie trwalszemu ylang-ylang i robi się ciepło i miodowo. A w głowie budzą się skojarzenia z Miel De Bois Serge’a Lutensa. Tymczasem napawając się nutami orientalno-kwiatowymi czekam na to, co w Jewel podoba mi się najbardziej. Piżmowa głębia połączona z subtelną i naturalnie pachnącą wanilią, jaka zarysowuje się już u schyłku kwiatowego serca, w pełni rozkwita w nieskończenie trwającej bazie. Ma ona w sobie jakiś niesamowity, zmysłowy pierwiastek, który wymyka się płciowym kwalifikacjom.
Jewel to przede wszystkim pachnidło orientalne. Kwiaty ubrane są tu w przyprawy (kardamon, wanilia), paczulę i piżmo – mocne, bardzo zmysłowe piżmo. Męski nos, który nawąchał się orientalnych męskich pachnideł Amouage (choćby Gold Men, Dia czy Lyric) i zapisał w olfaktorycznej pamięci ten typ pachnideł, z pewnością zachwyci się Diamentem Martine Micallef.
Dodam że Jewel ma doskonałą, bardzo mocną projekcję i super trwałość sięgającą 11-12 godzin, przy czym przez 8 godzin wyraźnie czuję go na sobie mimo rozsądnej, nieprzesadnej aplikacji. Najwyższa jakość składników i wysokie ich stężenie plus niezbędna tajemna wiedza perfumiarska zrobiły swoje. Osobiście uważam, że to pachnidło doskonale sprawdzi się na typowo wieczorowe okazje, nie będąc jednak najlepszą propozycją na dzień, do pracy. Jest na to zbyt mocne i zbyt skupiające uwagę, także i otoczenia.
Flakon obiektywnie rzecz biorąc udany, nieprzerysowany, bardzo elegancki. Będzie jednak ozdobą raczej kobiecej toaletki, aniżeli męskiej szafki…
Nuty góry: kolendra, kardamon, bergamotka
Nuty środka: jaśmin, ylang ylang, róża
Nuty głębi: paczula, wanilia, piżmo
twórca: Geoffrey Nejman
rok wprowadzenia: 2010
moja klasyfikacja: wysokiej jakości perfumy orientalne, idealna propozycja na towarzysko spędzone wieczory; zda egzamin na męskiej skórze (zaintryguje!) z równym powodzeniem, jak na kobiecej, choć z pewnością nico inaczej rozwinie się na jednej i drugiej; dla panów niesztampowych, nie bojących się etykietki Pour Femme, lubiących zapachowe eksperymenty, odważnych, prowokujących i chcących zwrócić na siebie uwagę;
ocena w skali 1-6: kompozycja: 5/ moc: 5/ trwałość: 5/ flakon: 4
a tam, zawsze można sprezentować damie swego serca i samemu popsikiwać gdy najdzie ochota 😉
Dokładnie to chciałem zaproponować na końcu wpisu, ale mnie wyręczyłeś 😉