Wolf Brothers „Wild Slavic Fragrances” – polskie perfumy niszowe – część 2

No i stało się. Rok po premierze pierwszych trzech pachnideł polskiej marki, o których z niekłamanym entuzjazmem pisałem tu, Wolf Brothers raczą nas kolejną trójką (!) perfum. Brniemy głębiej w las i napotykamy z nim jelenia, kozła i dzika – rzecz jasna. Co o nich możemy powiedzieć na wstępie? Że zaskakują oryginalnością. Znowu!

Deer (Jeleń)

To typ słodko-tytoniowy, z domieszką nuty skórzanej. Nie jest to w żadnym razie próba zdyskontowania sukcesu Tobacco Vanille Toma Forda i jego niezliczonych naśladowców. Deer – jak na niego przystało – chadza własnymi ścieżkami. Rozpoczyna się aromatycznie i żywo, dzięki przyprawom umieszczonym w akordzie głowy. Kulinarnego charakteru dodaje kawa i pistacja. Choć to kawa surowa, a nie palona, to jednak charakterystyczny, znany nam, aromat jest tu ewidentny. W zakamarkach pamięci odzywa się wspomnienie A*MenPure Coffee Thierry Muglera, ale w Deer mamy dodatkowo zielone, naturalne środowisko jelenia. Kawę otacza akord zielony, a w centrum zapachu tkwi moim zdaniem główny bohater tej leśnej opowieści – tytoń. Zresztą łagodnie pojawiający się akord serca przydaje kolejnych cech środowiska naturalnego zwierzęcia – tych drzewnych: paczula, cedru i suche siano. Niemniej to na tym właśnie etapie mocniej zaznacza się tytoń, słodka nuta znana z wielu niszowych (i nie tylko) zapachów tytoniowych, która będzie nam towarzyszyć bardzo długo, bo do samego końca trwania zapachu na skórze. I to bardzo dobrze! Całość utrwalona i pogłębiona piżmami i akordem skóry (raczej umownym) jawi się jako intrygujący, ładnie projektujący i bardzo trwały zapach. Moc obliczona na uczucie satysfakcji z noszenia bez mieszania w nosach osobom obecnym w pobliżu, choć ogonek jelenia jest tyleż uroczy, co nawet spory. Słowem – zapach w niczym nie ustępuję poprzedniej trójce, a wnosi do kolekcji swój tytoniowy charakter. Mnie się podoba. Nawet bardzo.

moja ocena w skali 1-6: zapach: 4,5/ trwałość: 4,5/ projekcja: 4,5->3,5/ unikatowość: 5

nuty głowy: AROMATYCZNO – KORZENNE

szałwia muszkatołowa, mięta, kmin, pistacja, tytoń, zielona kawa

nuty serca: DRZEWNE

paczula, drzewo cedrowe, suche siano

nuty głębi: ZWIERZĘCO – CIEPŁE

skóra, piżmo

Goat (Kozioł)

to już bardziej wymagający zapach, niepokorny jak zwierzę, które go zainspirowało. To perfumowe wyzywanie. Ciekawe, bo na oficjalnej stronie marki znajdziemy taki jego opis:

ZAPACH GÓRSKICH BEZDROŻY, OBŁĄKANIA I OBSESJI

I rzeczywiście, wydobywający się z flakonu aromat wzbudza lekką konfuzję i zaniepokojenie. Dzieci mówią: tato, co taki dziwnie pachnie? To chyba wystarczy za dowód niesztampowości Kozła… A jeżeli to mało, rozbierzmy go nieco…

Już samo otwarcie porusza w nas atawizm wynikający z przewijającej się nuty wilgotnej ziemi, a właściwie to leśnej ściółki, bowiem ziemistej nucie towarzyszy zapach grzybni, zieleń fiołka, wilgotny osmantus, a nawet nuta „koziego mleka”, czyli kropla poezji w spisie nut. 😉 W skrócie: intro jest owocowo-ziemiste, z przewagą tej pierwszej składowej. Niemniej już na tym etapie wynurza się niepokojący aspekt zwierzęcy (do którego jeszcze powrócimy). Po osadzeniu się na skórze Goat staje się blisko-skórny i taki już pozostaje do końca. Początkowo czuć drzewno-korzenne serce (bardzo zwarte i jednolite, bez wybijających się nut). Z czasem ujawnia się akord, który należy uznać za najbardziej kontrowersyjny, a to za sprawą animalnej woni kostowca (costus – pamiętacie Rake & Ruin Beaufort London lub Belle Bete Les Liquides Imaginaires?). Ta roślinka skrywa dość przerażający sekret iście zwierzęcego odoru z pogranicza castoreum i piżma. Spora niespodzianka, prawda? No i ta nuta dominuje ten zapach niemalże od początku, gdy tylko minie owocowo-ziemiste otwarcie. Słowem – to najbardziej dosłowny w swej zwierzęcość zapach w – było nie było – 100% zwierzęcej pod względem inspiracji kolekcji perfum. Znany wielbiciel zwierząt w perfumach…. niejaki Miguel Matos z Fragrantica.com byłby – jak sądzę – zachwycony.

Bracia Wilk – apeluję do Was. Wyślijcie proszę flakon Goat Miguelowi do testów. Na pewno wpadnie w ekstazę i opisze Goata z wielką dozą entuzjazmu. Bo ja raczej po ten – obiektywnie owszem ciekawy i poprawnie zrobiony – zapach sięgał nie będę…

Parametry… Kozła (słucham?? ;)) są dobrze dobrane – trwałość siłą rzeczy jest bardzo dobra (popatrzmy na poniższą listę nut głębi – niemal wyłącznie ciężki molekularnie kaliber), a projekcja jest, myślę że z premedytacją, ustawiona na blisko-skórną (poza pierwszym kwadransem, gdy zapach emanuje całkiem mocno), by „zmysłową” kozłową woń mogli poczuć od nas tylko ci, którzy przysuną się do nas naprawdę blisko… Mówi się, że bliskich zwykle krzywdzimy najbardziej i coś w tym jest…. No dobra, bez przesady, nie jest znowu aż tak źle. 🙂 Zresztą – sami spróbujcie. Wszak de gustibus non est disputandum.

moja ocena w skali 1-6: zapach: 4,0/ trwałość: 4,5/ projekcja: 4,0->3,0/ unikatowość: 6

nuty głowy ZIEMISTO – SUROWE

liść fiołka, osmantus, kozie mleko, grzyby, trufle

nuty serca DRZEWNO – KORZENNE

goździk, kmin, drzewo cedrowe, iglaki, paczula

nuty głębi: ZWIERZĘCO – SKÓRZANE

wetyweria, mech, futro, oud, kostowiec, skóra

Boar (Dzik)

„Dzik jest dziki, dzik jest zły”, to przecież wiemy (prawie) wszyscy. „Dzik ma bardzo ostre kły.” Okeeej….” Kto spotyka w lesie dzika, Ten na drzewo szybko zmyka.” I tu już bym się nie zgodził z szanownym autorem Janem Brzechwą. Gdy spotkamy konkretnie TEGO dzika, na pewno nie uciekniemy na drzewo. Chociaż patrzcie co piszą o nim Bracia Wolf:

ZAPACH WILGOTNEGO RUNA, SZALEŃSTWA I WŚCIEKŁOŚCI
Oto potężna bestia. Głód czyni go agresywnym i przebiegłym. Zjada wszystko, co znajdzie. Jabłka, liście i grzyby. Jego futro pachnie zielonymi nutami liści, w których się tarza. Mieszanka nut skóry, wetywerii i trufli łączy się z zapachem drzewnego mchu, potu, odrapanej kory. Uwalnia terror. To dzikie zwierzę walczące o swobodne życie.

z oficjalnej strony http://www.wolfbrothers.men

No i teraz to już się nie lada wystraszyłem…

Zapach otwiera się soczystym akordem zielonego jabłka, który ma w sobie pewną nieokiełznaną dzikość. Nie jest to grzeczne green apple, jeżeli wiecie, o co mi chodzi. Następujące po nim mszysto-iglakowe serce, tak wyraźne na papierku testowym, na skórze zostaje niestety nieco przykryte wydobywającą się z leśnych otchłani mocną nutą – nomen omen – futra. Zgrabnym łącznikiem jest pomiędzy łagodnym intro a ciemną, futrzaną, cielesną głębią jest wetyweria. A propos futra – pachnie ono zwierzem, to na pewno. Wielbiciele pachnideł piżmowych w typie Muscs Koublai Khan S. Lutensa odnajdą tu swój ukochany wątek. Ja do nich nie należę, więc Dzika owszem poznać chciałem, ale nie polubimy się. Acha, jeszcze parametry. Trwałość dobra, nie mam uwag. Projekcja na podobnym poziomie co Goat. I to chyba dobrze…

moja ocena w skali 1-6: zapach: 4,0/ trwałość: 4,5/ projekcja: 4,0->3,0/ unikatowość: 6

nuty głowy ZIELONO – OWOCOWE

jabłko, galbanum

nuty serca ZIEMISTO – MCHOWE

trufla, mech, iglaki

nuty głębi DYMNO – SKÓRZANO – DRZEWNE

suche drewno, wetyweria, futro, skóra

Gdybym miał jakoś podsumować najnowszą dziką zwierzęcą trójkę od Wolf Brothers, to napisałbym, że w porównaniu do trójki pierwszej kreatorzy poszli głębiej w las, głębiej w leśne nory i w ściółkę. Zbliżyli się do zwierzaków na tyle, że poczuli ich niemal dosłowną bliskość. W dwóch zapachach (Goat i Boar) bardzo ważną rolę grają bowiem nuty zwierzęce i tego trzeba być świadomym. I te właśnie kompozycje są najbardziej oryginalne i kreatywne, a co za tym idzie, mogą być najtrudniejsze w odbiorze dla niewyrobionego nosa (podobnie jak to było z Żubrem i Misiem w poprzedniej kolekcji). Jeleń to zapach najbliżej mainstreamu i odgrywa w tym futrzanym tercecie rolę Wilka z tercetu poprzedniego, w tym sensie, że jest zapachem bardziej przyjaznym i mniej wyrafinowanym, choć wciąż bardzo dobrym. I tylko przez wzgląd na moje gusta wybieram Deer-a właśnie, tak jak wcześniej postawiłem na Wolf-a.

Dodaj komentarz