Czy perfumy luksusowe to określenie, które cokolwiek jeszcze dziś znaczy?
W czasach, gdy uważające się za luksusowe marki perfumowe wypuszczają czasem po kilka zapachów w roku, często potwierdzając starą jak świat regułę, że więcej wcale nie znaczy lepiej (a zwykle odwrotnie), twórca marki Puredistance Jan Ewoud Vos od początku jej istnienia dba o to, by była ona postrzegana jako synonim prawdziwego luksusu. Co więc za tym idzie, liczy się nie tylko samo pachnidło, które w przypadku Puredistance prezentuje zawsze najwyższą jakość, ale także wszystko co mu towarzyszy – od niezwykłego flakonu, poprzez luksusowe akcesoria, ograniczoną dystrybucję, odpowiednio wysoką cenę, aż po częstotliwość, z jaką marką lansuje nowe perfumy. W przypadku Puredistance pojawiają się one raz na rok lub rzadziej i już choćby pod tym względem marka należy do nielicznych wyjątków. Przypomnijmy: rok 2007 to pierwsze pachnidło Puredistance I. W roku 2010 marka przedstawiła dwa zapachy: kobiecą Antonię i męskie Puredistance M.W 2012 pojawiło się Opardu, w 2013 Black zaś w 2015 White. Na 2016 rok zapowiedziano wyjątkową premierę…
Trzeba przyznać, że wylansowanie nowych perfum Puredistance zostało tym razem niezwykle pieczołowicie przygotowane i przeprowadzone. Serwowane w mediach elektronicznych – na długo przed premierą – zapowiedzi przypominały kampanię reklamową nowego filmu znanego reżysera. Na początku wiadomo było jedynie, że Puredistance szykuje nowe perfumy. Z czasem firma ujawniła ich nazwę odkrywając stopniowo po jednej literce. Gdy już dowiedzieliśmy się, że to SHEIDUNA, przedstawiciele marki dosłownie nabrali wody w usta. Firma dozowała napięcie do tego stopnia, że jeszcze podczas tegorocznych targów Esxence w Mediolanie jej przedstawiciele nie chcieli zdradzić żadnych szczegółów dotyczących zapowiadanej na jesień premiery. Nawet tego, komu tym razem Jan Ewoud Vos powierzył skomponowanie pachnidła…

Po pewnym czasie ujawniono także i personalia perfumiarki (Cecile Zarokian), po czym SHEIDUNA została przedpremierowo zaprezentowana w Nowym Jorku, gdzie wzbudziła pozytywne reakcje. W prezentacji brała udział też sama Zarokian. Fakt że to właśnie ona przełożyła na język pachnących molekuł wizję Jana Ewouda Vosa, zelektryzowała perfumową branżę i krytyków. Cecile jest w ostatnich latach bardzo twórcza i raz po raz dowodzi, że ma w perfumerii bardzo wiele do powiedzenia, oraz że mimo relatywnie krótkiej kariery, dopracowała się już własnego stylu, a jej pachnidła to nierzadko dzieła perfumowej sztuki (Epic Woman Amouage, Mon Nom Est Rouge Majda Bekkali, Tango Masque Milano, Aqua Sextius Jul et Mad, Patchouliful Laboratorio Olfattivo by wspomnieć najlepsze).
Prace nad SHEIDUNA trwały około roku, a światowa premiera miała miejsce we wrześniu 2016 podczas targów Pitti Fragranze we Florencji. Według przedstawicieli marki zapach zrobił furorę. Reakcje publiczności utrwalono na licznych fotografiach:
Nazwę perfum wymyślił Jan Ewoud Vos łącząc słowa SHE (Ona) oraz DUNE (Wydma). Odzwierciedla ona charakter perfum, które są połączeniem paryskiej elegancji i orientalnej zmysłowości.
SHEIDUNA od pierwszych do ostatnich sekund pachnie bardzo naturalnie. Akord głowy jawi się jako wzmocniona aldehydami aromatyczna mieszanka cytrusów (z dominacją cytryny) oraz soczystej i zielonej woni czarnej porzeczki. Spod tego świeżego aromatu wyłania się stopniowo serce zapachu, zbudowane z kluczowej dla charakteru tych perfum esencji róży bułgarskiej, którą jakże tradycyjnie połączono tu z geranium oraz paczulą, subtelnie doprawiając całość goździkiem. Serce jest początkowo różano-przyprawowe, ale wraz z upływem czasu przeobraża się w niezwykle zmysłowy i bardzo złożony aromat, w którym róża wciąż jest obecna, ale zmienia się jej otoczenie. Zapach ociepla się, a do nozdrzy zaczyna docierać woń, która jest swoistą sygnaturą Cecile Zarokian, gdy chodzi o pachnidła kwiatowo-orientalne. Mieszanka ambry, żywic, absolutu wanilii, absolutu tonki i piżm z kwiatową (w tym wypadku różaną) dominantą. Efekt jest zbliżony do tego, co poczujemy w Mon Nom Est Rouge Majdy Bekkali (a poniekąd także i Tango Masque Milano). SHEIDUNA jest jednak w swym charakterze bardziej zrównoważona, harmonijna i subtelniejsza. Mniej eksperymentalna, a bardziej klasyczna. Gaśnie na skórze bardzo powoli, stając się długotrwałym zapachem blisko-skórnym, w którym ślady róży umocowane są do skóry piżmami (trwałość wynika z bardzo wysokiej koncentracji pachnącego wkładu 27% – jest więc to perfumowy ekstrakt).
SHEIDUNA projektuje wyczuwalnie, ale subtelnie, czym również odróżnia się od wcześniej wymienionych dzieł Zarokian, których moc nie dla wszystkich jest akceptowalna. Szczerze mówiąc jednak, spodziewałem się po SHEIDUNA woni nieco bardziej zdecydowanej i intensywnej. Z drugiej strony, gdy przypomnę sobie pozostałe pachnidła Puredistance, to stwierdzam, że żadne z nich nie należy do tytanów mocy, a marka najwyraźniej stawia na zapachy nie będące olfaktorycznymi bombami, co wcale nie umniejsza ich wartości.
SHEIDUNA to – mimo wyraźnie kobiecego „targetowania” – w mojej ocenie pachnidło uniseksowe. Polubić je mogą wielbiciele woni orientalnych obu płci. Jako zapach orientalny z różaną dominantą jest udanym uzupełnieniem oferty Puredistance.
Czy SHEIDUNA spotka się z równie dobrym przyjęciem perfumowych koneserów, jak to miało miejsce w Nowym Jorku i we Florencji? Dowiemy się pewnie wkrótce. Zapach ma bowiem trafić do współpracujących z Puredistance perfumerii pod koniec października*.
nuty głowy: cytryna, mandarynka, czarna porzeczka, aldehydy
nuty serca: róża bułgarska, geranium, goździk, wetyweria, paczula
nuty bazy: drzewna ambra, labdanum, kadzidło, benzoes, mirra, tonka, wanilia, piżma
perfumiarka: Cecile Zarokian
rok premiery: 2016
moja ocena w skali 1 -6:
zapach: 4,5/ oryginalność: 4,5/ projekcja: 4/ trwałość: 5
*) W Polsce wyłącznym dystrybutorem perfum Puredistance jest perfumeria Quality Missala.