Rance „Elise”
„Elise” to zapach z serii Collection Imperiale francuskiej marki luksusowej Rance, który dołączony został do jej oferty w 2012 roku. To przeznaczone dla młodych kobiet pachnidło otwiera się gęstym akordem słodkich cytrusów i kwiatu pomarańczy, zza którego wyziera wyraźniejszy z każdą minutą, pachnący dihydromyrcenolem akord morski. Serce jest kremowe i słodkawe, pachnie jak pyszna waniliowa pianka. Baza wyostrza się, a jej głównym składnikiem jest nuta ambrowa. Pachnie ona ostro, nieco gryząco, wyraźnie i bardzo bardzo długo. Wręcz wgryza się w skórę, by pozostać nań niemal dobę.
„Elise” to bardzo ładne i lekkie perfumy orientalne, mimo to wyraziste i mocne, pięknie i długo projektujące, rozwijające się na skórze w sposób ewidentny i całkiem spektakularny. Co nietypowe dla perfum damskich – nuty kwiatowe nie stanowią w nich przewagi. Wanilia, akord morski i ambrowy finisz przydają im niewątpliwej oryginalności, zaś biała róża podkreśla ich młody i kobiecy charakter. Zapach moim zdaniem wart uwagi ze względu na niebanalny charakter i świetne parametry użytkowe (moc, projekcja, sillage, trwałość).
nuty głowy: neroli, mandarynka, nuty morskie
nuty serca: biała róża z Grasse, eukaliptus
nuty bazy: ambra, wanilia, paczula
twórca: Jeanne Sandra Rancé
rok premiery: 2012
Rance „L’Aigle de la Victoire”
„L’Aigle de la Victoire” czyli „Orzeł Zwycięstwa” to szczególnie w kontekście naszego kraju tytuł cokolwiek pretensjonalny. Ale Jeanne Sandra Rancé nie musiała na szczęście brać pod uwagę polskich patriotycznych symboli, gdy nadawała imię kolejnemu męskiemu pachnidłu w kolekcji Collection Imperiale. Przyznać muszę, że tym razem raczej stateczna i przewidywalna firma, jaką wydawała mi się Rance, zaskoczyła mnie odważną męską miksturą, którą określiłbym jak właśnie zapach dla zwycięzców. Przegrani nie powinni chyba po niego sięgać… Ostry pikantny laurem i tymiankiem początek, nieco tylko rozjaśniony bergamotką, od razu „ustawia” ten zapach na niezwykłe tory. Ten gęsty, nieco nawet odrzucający wstęp, już chwilę później przechodzi w akord stworzony przez trio smoły brzozowej, paczuli i labdanum. Jakby tego było mało, w zapach inkorporowano także nutę oudu. Wszystko to osadzono na wetywerii, kadzidle i akordzie skórzanym (i tylko ten ostatni jest faktycznie mocno wyczuwalny). Dałbym sobie „coś” uciąć, że jest tu w formule sporo cywetu, bo baza zapachu jest – owszem skórzana – ale i – nie obawiam się użyć tego określenia – brudna, niemal fekalna…Całości jest bardzo niszowym i trudnym w odbiorze pachnidłem, które znajdzie uznanie prawdopodobnie jedynie w nosach koneserów, szczególnie tych ceniących sobie mocne pachnidła oudowe z animalnym przechyłem. Coś jakby stare skórzane oficerki świeżo zdjęte po wielotygodniowym konnym boju. Jest tu skóra, jest też woń hmmm… końska. Chwilami mam nawet wrażenie, że tego konia jest tu więcej aniżeli skóry…”L’Aigle de la Victoire” to pachnidło z mocnym charakterem, o wyraźnej mocy i bardzo dobrej, ponad 12 godzinnej trwałości. Czy wspomniałem że jest bezkompromisowe? Cóż – tak to bywa ze zwycięzcami.
Nuty głowy: bergamotka z Kalabrii, liście laurowe
Nuty serca: tymianek, brzoza, paczula, czystek (labdanum)
Nuty bazy: oud, kadzidło, wetiwer, akord skórzany
twórca: Jeanne Sandra Rancé
rok premiery: 2013