Receptura tych perfum przeleżała w szufladzie 14 lat. Gdy jednak nadszedł ten jeden właściwy dzień w życiu Marka Buxtona, ujrzała światło dzienne i została zmaterializowana w postaci A Day In May Life – najnowszego zapachu tego znanego i lubianego perfumiarza, o którym swego czasu szerzej napisałem tu. Bardzo dobrze, że tak się stało. Byłoby dużą stratą, gdyby zapach ten przeleżał w szufladzie kolejne lata…
W A Day In My Life Mark Buxton napisał swoją własną, niczym nie skrępowaną, śmiałą opowieść o róży. Zrobił to w swój charakterystyczny, unikatowy sposób, z obowiązkową dozą niewymuszonej nonszalancji i dystansu, z których artysta słynie…
Róża obecna jest w tym zapachu niemal od samego początku aż do końca, a to za sprawą użycia różanych wonności aż w trzech jej postaciach – popularnej esencji róży, rzadziej używanego absolutu różanego i zupełnie unikatowego konkretu różanego. Efekt jest wyraźny i bardzo specyficzny. Najpierw jasno czerwona (olejek), po czym stopniowo staje się szkarłatna (absolut), aż w końcu przeistacza się w głęboką purpurę (konkret). Zapach zmienia się od zaskakującego, zdominowanego przez trzy gatunki pieprzu intro przez soczyste różane serce aż po głęboką, zmysłową bazę, w której gęsta różana maź zatopiona została w jakże z nią kompatybilnej mieszance paczuli, drewna sandałowego, czystka i piżm. To róża w ujęciu orientalnym, tyle że w wydaniu absolutnie nowoczesnym, jak na Buxtona przystało.
A Day In My life Buxton ma specyficzną manierę budowania zapachów. Hołduje minimalizmowi, nie nadużywa ingrediencji. Mimo to, a może dzięki temu, jego pachnidła mają wyraźną sygnaturę, są zwykle dość subtelne, niemniej czepiają się skóry zawzięcie i frapująco z niej emanują. Nie obezwładniają otoczenia, raczej intrygują je, ale przede wszystkim satysfakcjonują swymi urokliwymi, niecodziennymi nutami osoby je noszące. A Day In My Life jest właśnie dokładnie takie. Mocno i na długo przylega do skóry, subtelnie i nieco hipnotycznie z niej promieniując, dając kojącą satysfakcję podczas jego noszenia.
„To róża nie z tej ziemi, futurystyczna, unikatowa, zakręcona, zaskakująca, nowoczesna, wibrująca, zmysłowa i głęboka. Klasyczny kwiat w zupełnie nowym kontekście.”
Tak opisuje swoje dzieło sam Mark Buxton, oddając charakter tego zapachu w najbardziej syntetyczny i jednocześnie idealnie trafny sposób. Nic tu już dodać ani nic ująć, może prócz tego, że A Day In My Life to bardzo udane zwieńczenie niezwykłej, bardzo indywidualistycznej, autorskiej kolekcji pachnideł Buxtona. Jak bowiem przyznał sam perfumiarz, nie będzie więcej pachnideł pod szyldem Mark Buxton Perfumes. Szkoda? Z pewnością. Ale jestem też pewien, że talent tego twórcy będziemy mogli podziwiać w wielu innych projektach perfumowych. Zresztą już się to dzieje – przykładami są: projekt Renegades (trio z Bertrandem Duchaufourem i Gezą Schoenem) czy nowa niemiecka marka Verduu. Ale o tym napiszę przy innej okazji…
nuty głowy: esencje z trzech gatunków pieprzu, mandarynka, esencja róży
nuty serca: elemi, konwalia, absolut różany,
nuty bazy: konkret różany, absolut czystka, paczula, drewno sandałowe, piżmo
twórca: Mark Buxton
rok premiery: 2016
moja ocena:
zapach: *****/ trwałość: *****/ projekcja: ***