Miuccia Prada – od kiedy wspólnie ze znakomitą perfumiarką Danielą Andrier -zaproponowała mężczyznom Amber Pour Homme (2006) (wcześniej po prostu Prada Man) oraz Infusion d’Homme (2008), a kobietom znakomite Infusion d’Iris (2007) w kilku odmianach – ma we mnie cichego wielbiciela. I choć późniejsza męska linia Luna Rossa niespecjalnie mnie poruszyła, ten duet kreatorów znajduje się zawsze w centrum mojego zainteresowania. Prędzej czy później musiałem więc poznać pochodząca z 2011 roku Amber Pour Homme Intense (w niektórych źródłach funkcjonuje jako edycja limitowana). Szczególnie że oryginalne Amber Pour Homme uważam za jedne z najciekawszych współczesnych męskich perfum dostępnych w stacjonarnych perfumeriach. Niezwykła mieszanka m.in. labdanum, paczuli, kardamonu i szafranu, pachnąca niczym ekskluzywne mydło (a raczej wyobrażenie o nim, bo nie miałem okazji testować TAK pachnącego mydła) jest jednocześnie współczesnym i bardzo oryginalnym wcieleniem męskiego fougere. Ten niebanalny, intrygujący, oryginalny zapach o solidnej projekcji i doskonałej trwałości w mojej ocenie nie pozostawia nic do życzenia.
Wersja Intense różni się od klasycznej nie tylko koncentracją (jest to eau de parfum) i kolorystką flakonu, ale i charakterem samego zapachu. Różnice są na tyle znaczące, że można tu mówić o odrębnym pachnidle, w którym z naprawdę wielkim trudem można doszukać się nawiązań do poprzednika. Bo choć ciężar gatunkowy oba zapachy mają podobny, to jednak Intense jawi się bardziej jako pozbawiony konotacji fougere zapach orientalny.
Inne składniki grają w nim główne role, choć schemat jest podobny. Miast labdanum dominująca jest tu mirra, która chcąc nie chcąc z natury przytłacza trochę kompozycję. Stąd być może zastosowanie bergamoty, która co prawda nie jest możliwa do wyczucia jako cytrus, ale z pewnością nieco rozjaśnia i tak ciemną naturę Intense. Spod mirry wyłania się wspólna dla obu wersji zapachu indonezyjska paczula, bez której żadna z nich nie miałby tyle zmysłowej głębi. Obecne w „zwykłej” wersji nuty kulinarne kardamonu i szafranu w Intense zastąpiono równie smaczną wanilią, która bardzo ładnie i wyczuwalnie uwalnia się z bukietu w fazie bazowej.
Zapach projektuje nieco słabiej niż EdT, ale ma równie dobrą trwałość. Przy tym trudno go przedawkować, tzn. można użyć go obficie bez ryzyka migreny, co niestety może być udziałem oryginalnej Amber Pour Homme, jeżeli użyjemy jej o jeden „psik” za dużo.
Nie czuję w Intense sygnaturowej w poprzedniku nuty „luksusowo mydlanej”. Zamiast tego jest coś, co nazwałbym subtelną aurą gourmand z dominująca wanilią i odległym echem fougere. Ten sam efekt odnajduję (zresztą nie tylko ja) w Tom Ford Noir for Men EdP, który to zapach jest naprawdę bardzo podobny do Amber PH Intense. Nie jest więc to pachnidło aż tak oryginalne jak Amber PH, ale z pewnością nie odmówię mu urody i jakości. To wciąż Prada na bardzo dobrym poziomie, która sprawia mi niekłamaną przyjemność z noszenia. To także jedne z tych perfum, po które sięgam, gdy… nie mogę podjąć decyzji, jakiego zapachu użyć. Choć brzmi to niedorzecznie, to jednak perfumowi maniacy i kolekcjonerzy na pewno wiedzą, o czym piszę…
nuty głowy: bergamotka
nuty serca: mirra, paczula
nuty bazy: wanilia, ambra
twórca: Daniela Andrier
rok premiery: 2011
moja ocena:
zapach: *****/ trwałość: ****/ projekcja: ****
Powiem szczerze, że także wyczuwam pewne podobieństwo do Tom Ford Noir EDP, oba są jakby „kaszmirowe”, puchate. Wg mnie Noir jest odrobinę bardziej szorstki (a przez to bardziej męski), Prada Man Intense zaś – bardziej żywiczna i bardziej dymna.
Ford jest dla mnie trudniejszym zapachem, a Prada -bardziej złożonym.
Zgadzam się z Twoją opinią. Też tak uważam A ta trafnie określona przez Ciebie „kaszmirowość” to prawdopodobnie m.in. efekt użytego jak sądzę w sporych ilościach w obu zapachach cashmeranu.
Wygląda na to, że mnie bardziej jednak do gustu przypadnie wersja Intense, ale zakup jej nie spowoduje tak jak w Twoim przypadku rozwiązania problemu, o którym piszesz….
🙂