Guerlain „Habit Rouge L’Eau”

Thierry Wasser jest pierwszym w niemal 200 letniej historii domu Guerlain tzw. in house perfumer wywodzącym się spoza rodziny. Został wybrany i namaszczony osobiście przez Jean-Paula Guerlaina po tym, jak nikt z rodziny nie zdecydował się przejąć perfumiarskiej po jego odejściu na emeryturę w 2002 roku. W czerwcu 2008 roku został oficjalnie ogłoszony jego następcą w fotelu głównego perfumiarza. Firma Guerlain miała więc już wówczas za sobą sześcioletni okres w trakcie którego zmuszona była zlecać opracowanie nowych pachnideł na zewnątrz (Givaudan, Firmenich) na wzór designerskich marek haute couture. Pracujący tam Wasser miał okazję zrobić dla Guerlaina takie zapachy, jak Iris Ganache czy Quand Vient la Pluie. Jako pracownik Firmenich spotkał się osobiście z Jean-Paulem Guerlainem przy okazji pracy nad męskim, świeżym zapachem dla Guerlain. Marka potrzebowała czegoś takiego w swej ofercie, by sprostać oczekiwaniom współczesnego mężczyzny konsumenta. Jak podają źródła Wasser w pewnym momencie utknął w martwym punkcie, nie wiedząc jak ożywić zapach, nad którym pracował, jak dodać mu świeżości. Spotkał się w Jean-Paulem, a ten zasugerował mu spróbować nuty rabarbaru. Tak też się stało i wkrótce potem powstał Guerlain Homme – zapach rozpoczynający współczesną męską linię perfum Guerlaina dla mężczyzn.

Thierry-Wasser5

Po objęciu funkcji naczelnego perfumiarza Wasser wziął się ostro do roboty, by z sukcesem wprowadzić markę w XXI wiek. Głównym zadaniem, jakie mu postawiono, było kontynuowanie tradycji domu przy jednoczesnym unowocześnieniu jego oferty. Z perspektywy czasu widać, że Wasser robi to dwojako. Po pierwsze tworząc od początku nowe, współcześnie pachnące perfumy (męska linia Homme, damskie Idylle w kilku wersjach, La Petite Robe Noire). Po drugie odświeżając, dostrajając do współczesnych gustów konsumenckich klasyczne, legendarne kompozycje Guerlain np. Shalimar (wersja Parfum Initial), L’Heure Bleu (wersja L’Heure de Nuit) czy Habit Rouge (wersja L’Eau). Póki co perfumiarz nie „apdejtował” klasycznego Vetiveru, choć jego wyobrażeniem nt. tego typu męskiego zapachu zdaje się być L’Eau Boisee z linii Homme zawierające w formule esencję z nowego gatunku wetywerii. Poza tym Thierry Wasser musi dbać o to, by oferowane zapachy Guerlaina spełniały coraz ostrzejsze wymagania IFRA (stąd – moim zdaniem – nieco jednak zmieniona formuła Vetiver w nowej-starej butli w stosunku do edycji z 2000 roku).

Dziś mam przyjemność opisać wrażenia nt. Wasserowskiej interpretacji Habit Rouge w wersji L’Eau. Zapach wszedł do oferty w 2011 roku. Jak twierdzi sam perfumiarz – kocha zapachy J.P. Guerlaina, a Habit Rouge były pierwszymi prawdziwymi perfumami, które nosił. Bardzo więc byłem ciekaw, jak zinterpretował legendarny orientalny temat.

habit-rouge-l-eau-publicite22

Habit Rouge L’Eau to wbrew naturalnym skojarzeniom zapach współczesny co do formy, ale retro co do treści. Zapatrzony w wielkiego poprzednika, oddający mu niejako hołd. W naturalny sposób świeży cytrusami i jednocześnie orientalny fundamentem złożonym z wanilii i paczuli. Gdy porównuję go z klasykiem, wyraźnie czuję, że formuła oparta jest na współczesnych ingrediencjach, które znaleźć można w dzisiejszych męskich wodach. Ten zapach z pewnością nie ma w sobie unikatowości i oryginalności wielkiego protoplasty, który wciąż po latach robi potężne wrażenie (choć nie na każdym pozytywne), mimo że powstał niemal pół wieku temu. Wydany w 2011 roku Habit Rouge L’Eau – zupełnie przeciwnie – przeszedł raczej bez echa, zauważony głównie przez fanów marki. Do tego w Polsce ma bardzo ograniczoną dystrybucję. Nie widzę go w polskich salonach zagranicznych perfumerii sieciowych. Nie ma go nawet w polskich perfumeriach internetowych, które potrafią przecież „wykopać” prawdziwe cuda. Trochę szkoda, bo mógłby pełnić on dla współczesnych mężczyzn podobną rolę, jak Shalimar Parfum Initial dla nieznających klasyki Guerlaina młodych kobiet – swoistej inicjacji, wstępu do poznania prawdziwej francuskiej klasyki perfumeryjnej. 

Zapach rozpoczyna bukiet cytrusów z grejpfrutem i gorzką pomarańczą w roli głównej. Jakże inne jest to otwarcie w porównaniu do cytryny i gorzkiej pomarańczy znanych z wersji klasycznej. Gdzieś w tle pobrzmiewa tu coś jakby subtelna nutka irysa, choć w oficjalnym składzie go nie znajdziemy. Przemycony chyłkiem, bardzo nieśmiały jaśmin przebija spod cytrusowo-zielonego akordu wprowadzając nas powoli w ładną, świeżą i lekko kwiatową oraz już nieco także orientalną fazę serca. Na tym etapie czuć bowiem zapowiedź waniliowo-paczulowej bazy, będącej jednak zaledwie subtelnym wspomnieniem gęstej i puchatej, waniliowo-skórzanej bazy oryginalnego Habit Rouge. Zresztą w nowej wersji nie odnajduję nawiązań do tematu skórzanego. Zapach jest bardziej rześki niż zmysłowy, bardziej wibrujący wokół noszącego, aniżeli otulający go niczym szal. Wyraźnie czuć, że to nie Jean-Paul Guerlain połączył tu molekuły. Zbyt mało w tym głębi i wyrafinowania. Zbyt mało olfaktorycznego nasycenia i aż nadto wasserowskiej powściągliwości. Zresztą – choć trwa na mojej skórze ponad 8 godzin – ma wg mnie zbyt ugrzecznioną projekcję, co – znowu – jest charakterystyczne dla sposobu, w jaki Thierry Wasser pojmuje męskie perfumy (gdzie te czasy, gdy popełniał takie giganty, jak Salvador Dali Pour Homme!). Szczególnie w drugiej połowie okresu trwania woń staje się radykalnie blisko-skórna i – wg mnie – pozbawiona ogona (sillage). Szkoda, choć przyznać się muszę, że podobnie zachowuje się na mnie klasyczny Habit Rouge, więc być może to moja skóra nie chce współgrać z tą formułą perfum? A może to po prostu wanilia, styrax, benzoes i paczula tworzą razem zbyt ociężałą konstrukcję, by wznieść się wysoko ku niebu? 

Nowy Habit Rouge ubrano w stare wdzianko. Klasyczny już flakon autorstwa Roberta Granaia wyróżnia srebrna etykieta z jasnoczerwonymi napisami oraz korespondująca z nimi obwódka zatyczki. Warto zaznaczyć, że nowe flakony Guerlain wyposażono w bardzo dobrej jakości atomizery, pozwalające różnicować dawkę płynu.

Guerlain-Habit-rouge-Leau

nuty głowy: gorzka pomarańcza, nuty zielone

nuty serca: jaśmin

nuty bazy: wanilia, paczula

twórca: Thierry Wasser

rok wprowadzenia: 2011

moja ocena:

  • zapach: dobry
  • projekcja: średnia, po ok. 3-4 godzinach bliskoskórna
  • trwałość: ok. 8 godzin

4 uwagi do wpisu “Guerlain „Habit Rouge L’Eau”

  1. Nie podoba mi się bardzo Wasser, bo w jego oczach jest Omega zło, szujowaty jest 🙂 ostatnio oglądałem film o nim.

  2. Kurcze lubie te recenzje Guerlain pojawiające się na blogu – za każdym razem widać, że bardzo cenisz tę markę – fajnie się to czyta. Mnie też zastanawia, jak taki geniusz (SDPH!) robi obecnie perfumy chyba mocno poniżej swoich możliwości.
    Po cichu liczę kiedyś na „revisited” klasycznego Habit Rouge w wersji vintage 😉
    A są w „l’eau” orzechy ? Bo miały być 😉

    1. To prawda – cenię Guerlain, w szczególności to, co stworzył Jean-Paul Guerlain, choć nie tylko. Bardzo lubię Mitsouko, podziwiam i w sumie także lubię Shalimar. Więcej klasyków mam nadzieję kiedyś poznać. Natomiast to co obecne robi w Guerlain Wasser wzbudza moje ambiwalentne uczucia. Troszkę chyba za wiele ma tam do powiedzenia Sylvaine Delacourte – Dyrektorka Kreatywna Działu Perfum.
      Wiem, że także cenisz Guerlain, więc pewnie trafiam recenzjami w Twoje oczekiwania. Co by to było, gdybym skrytykował – powiedzmy – Heritage Vintage? 😉
      Ja na taką wersję czekam, ale pewnie się nie doczekam. A co do orzechów – ja ich w HR L’Eau nie czuję, więc nawet o nich nie pisałem.

  3. Krytyki Guerlain „Heritage” nie biorę pod uwagę, ponieważ jako europejczyk starej daty wyznaję zasady prawdy obiektywnej Platona. A „Heritage” jest obiektywnie doskonały 🙂 Ja chyba nawet od JPG bardziej cenię Jacquesa Guerlain (wspomniany „Shalimar” oraz „Mitsouko”, a „L’heure bleue” i „Jicky” podobno też kosmos).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s