Voyage d’Hermes Pure Parfum – pachnidło doskonałe

Voyage d’Hermes w wersji Pure Parfum (2012) to rozwinięcie idei Jean-Claude’a Elleny zapoczątkowanej w Declaration Cartiera (1998), później przedstawionej w nowocześniejszym wydaniu jako Voyage d’Hermes Eau De Toliette (2010). Declarationktórej jestem fanem (zapach przyprawowy inny niż wszystkie), do dziś poraża co wrażliwsze nosy swą unikatowością, ponadczasową, wibrującą elegancją, bezprecedensowym połączeniem transparentnych nut cytrusowych z pieprzem, sporą dawką kardamonu i charakterystycznego kminu. O ile Declaration to dość złożona kompozycja, o tyle Voyage d’Hermes EDT nosi już wszelkie znamiona współczesnego minimalistycznego stylu twórcy, który wyewoluował od niezwykle rozbudowanych formuł (Van Cleef & Arpels First) w olfaktoryczne haiku, które z pasją uprawia jako perfumiarz Hermesa od 2004 roku. Voyage EDT powtarza główny temat Declaration w dużo mniej złożony sposób, z dodatkiem potężnej dawki magicznej aromamolekuły Iso-E-Suer, której Ellena jest fanem, a która gwarantuje głównemu tematowi niezwykłą, atłasową drzewność.

jean-claude-ellena(4)

Voyage d’Hermes Pure Parfum

Bazując na wersji Eau de Toilette Ellena zagęścił formułę, dodając przede wszystkim esencję róży w sercu oraz wzmacniając bazę o współczesne syntetyczne nuty ambrowe. Efekt jest moim zdaniem ciekawszy niż Voyage EDT (a także – moim zdaniem – lepszy, aniżeli ma to miejsce w przypadku Terre d’Hermes Pure Perfum i Eau de Toilette)Voyage w wersji EDP nabrał głębi i wyrazistości. Pachnie bardziej wyrafinowanie, elegancko, bardzo intrygująco, a do tego dużo dłużej niż wersja EDT

Zapach otwiera się akordem pieprzowo-kardamonowym z przytłumionymi w stosunku do EDT cytrusami. Od razu w głębi czuć coś, czego w EDT brak – nuty kwiatowe z wiodącą różą. Jednak jej woń jest tu na tyle zakamuflowana, że nie ma mowy o ewidentnej różaności, z jaką mamy do czynienia w – dla porównania Declaration d’Un Soir Cartiera (Mathilde Laurent). To wszystko efekt zapachowej magii Jean – Claude’a Elleny, twórcy olfaktorycznych iluzji, jego sztuczek z aromamolekułami i wysokiej jakości izolatami. Voyage EDP nie ewoluuje wyraźnie, raczej subtelnie przechodzi od głównego, przyprawowo-kwiatowego, tematu do lekko gryzącej nozdrza ambrowej bazy, do samego końca nie tracąc sygnaturowej „voyage’owej” nuty. 

Voyage d’Hermes Pure Parfum to idealny zapach całoroczny, raczej formalny, niezwykle elegancki, oszałamiający natychmiast wyczuwalną jakością składników, luksusem i nutą transparentnej czystości. Nie narzucający się, ale z pewnością zwracający uwagę. Piękny, bardzo ellenowski i bardzo hermesowski. Jedno z niewielu pachnideł, w których czuję się doskonale od pierwszej do ostatniej sekundy trwania na skórze. Doskonałość? Dla mnie owszem. Mój wybór? Zdecydowanie tak.

voyage d'hermes

nuty głowy: kardamon, cytryna, przyprawy

nuty serca: róża, nuty kwiatowe, herbata, nuty zielone

nuty bazy: piżmo, ambra, drewno

twórca: Jean-Claude Ellena

rok wprowadzenia: 2012

moja ocena:

  • zapach: doskonały
  • projekcja: dobra+
  • trwałość: ponad 10 h

12 uwag do wpisu “Voyage d’Hermes Pure Parfum – pachnidło doskonałe

  1. potwierdzam, przepiękne, ponadczasowe arcydzieło i jeden z moich prywatnych ulubieńców – choć osobiście większej różnicy między EdT i EdP nie dostrzegam… ale może to i lepiej?… w końcu zapach tak wybitny trudno polepszyć…
    pozdrawiam

  2. Dodam dla kontrastu, mam dekant Voyage, do którego robiłem dwa podejścia, i – jak dla mnie – zapach nie do zaakceptowania. Ale podobno o gustach się nie dyskutuje, a ja, jak widać, mam inny.

    1. Czyż to nie wspaniale, że ludzie mają różne gusta? Jakże nudny byłby świat, gdyby było inaczej… 😉

      Z ciekawości – jakie zapachy trafiają w Twój gust? Jakieś przykłady?

      1. Powiem że bardzo różne. Przez wiele lat trzymałem się dwóch,Adidas Active Bodies, i Davidoff „Zino” plus – kiedyś – różne „wyroby” rodem z PRL-u,i moja wielka miłość dostępna wtedy tylko w Pewexie, Masculine (taki w zielonym, obłym flakonie) produkowany przez Bourjois. I dopiero niedawno przyszło mi do głowy, że świat kosmetyków nie zatrzymał się wraz z upadkiem komunizmu 🙂 . Ostatnio trafiłem na wodę, którą nosi mi się równie dobrze jak osławionego Adidasa – Halloween Man Jesusa Del Pozo, jest też Rive Gauche YSL, M7, i Rasasi Tasmeem, i jeszcze kilka innych. Na lato też się pewnie przymierzę do paru lżejszych wód. Na razie odkrywam różne zapachy, i robię to często w ciemno. Jedyną wpadką z zakupów robionych tym sposobem jest, jak na razie, właśnie Voyage Hermesa.

      2. To widzę, że gustujesz w stricte męskich wodach. Także cenię wymienione przez Ciebie YSL (Halloween i tego Rasasi akurat nie znam). Voyage to jednak ewidentny uniseks. Polecam spróbować YSL Jazz lub VC&A Tsar (podobne zapachy) – piękne męskie fougere wg starej szkoły, ale wyróżniające się oryginalną nutą.

  3. Uwielbiam ten zapach. Testuję go już od dawna i powoli utwierdzam się w przekonaniu, że zakupię właśnie wersję Parfum. Dostrzegam wyraźne podobieństwo z Declaration – może to herbata, a może przyprawy – tego nie wiem. Wiem, że nic podobnego do ww. wersji Parfum oprócz jej pierwowzoru EDT i rzeczonej Deklaracji nie znajdę.
    Dla mnie to chyba najlepszy zapach zrobiony przez Ellenę. Na podium dołączyłyby jeszcze Ogródki: Nilowy i Monsunowy.

Dodaj komentarz