Guerlain „Heritage” edt oraz vintage edp

Swego czasu popełniłem na blogu –  a będzie to już niemal 2 lata temu – recenzje Heritage Guerlain  – jak się niedawno okazało w wersji vintage. Gdy ostatnimi czasy wpadło mi w ręce współcześnie sprzedawane w perfumeriach wcielenie tego zacnego męskiego pachnidła, zdumiałem się, gdyż okazało się znacząco inne od  protoplasty. Różnice są na tyle istotne, że postanowiłem napisać o Heritage ponownie, tym razem odnosząc się do tej wersji, którą jest obecnie w sprzedaży. A że na dodatek moja kolekcja wzbogaciła się o unikatową vintage’ową wersję eau de parfum, tym bardziej sensowny wydał mi się powrót do jednego z najlepszych męskich pachnideł wszechczasów.

Dla porządku – nowa wersja Heritage edt posiada flakon wyposażony w srebrny atomizer i srebrną zatyczkę (fotografia u dołu wpisu), w przeciwieństwie do koloru złotego, który może cechować wersję vintage edt, ale nie musi… Sprawa jest skomplikowana. Heritage przeszedł bowiem zmiany formuły co najmniej dwukrotnie i  nie jest pod tym względem w katalogu Guerlaina odosobniony. Wszak większość klasyków tej marki powstało zanim jeszcze szacowne grono tworzące IFRA zaczęło wprowadzać obostrzenia dotyczące stosowania składników w perfumach, a trzeba pamiętać, że klasyczne perfumy Guerlain zawierają dużo składników pochodzenia naturalnego, więc są tym bardziej IFRA-podatne. 

Guerlain_logo

Heritage eau de toilette (edt) – wersja współczesna

Heritage, w wyniku reformulacji, z potężnej mocy zapachu orientalnego-drzewnego o wyraźnie aromatycznym (ziołowym) zabarwieniu, z przecudnym kwartetem cytrusów, lawendy, tonki i cedru w rolach głównych, stał się rozwodnionym i ugrzecznionym, zdecydowanie mniej aromatycznym pachnidłem orientalno-drzewnym, mocno przypominającym stare dobre Zino Davidoff, (co zresztą zupełnie nie było cechą wersji vintage). Co interesujące, Luca Turin – było nie było autorytet w dziedzinie perfum – także wskazał na to podobieństwo w swej książce „Perfumes. The A-Z Guide”, pisząc dosłownie: „derived from Zino” czyli pochodzący od Zino. Z tego stwierdzenia oraz z reszty jego dość obszernego opisu wnioskuję, że testował wersję współczesną. Wg świetnego bloga Monsieur Guerlain zmiany w formule oryginalnego Heritage wynikały głównie z obowiązkowego usunięcia mchu dębowego, by zapach stał się zgodny z wymaganiami IFRA. Najprawdopodobniej najpierw zamieniono w nim mech dębu (Evernia prunastri) na mech drzewny (Evernia furfuracea), a później wyrugowano mech zupełnie. Wg mnie zmiany poszły jeszcze dalej, w efekcie czego stary i nowy Heritage to niemal dwa różne zapachy.

jean-paul-guerlain1

Nieco płaska i dużo cichsza wersja współczesna z wyczuwalnymi, ale już nie tak gigantycznie mocnymi nutami cytrusów i lawendy, niesiona jest teraz bardzo wyraźnym różowym pieprzem. To początkowo główne różnice pomiędzy starą a nową wersją edt. Po krótkim czasie zapach przechodzi harmonijnie w serce, które jest lekko jakby kwiatowe (pisze jakby, bo źródła milczą na ten temat) i pikantne, nieco także drzewne. Na tym właśnie etapie ujawnia się sygnaturowy akord nowego Heritage, przypominający wspomniane Zino Davidoff, choć jest on  delikatniejszy i bardziej harmonijny oraz pozbawiony tej nieco drażniącej, gorzkiej i dysonansowej nuty kwiatowej obecnej w Zino. Faza serca Heritage to wiele godzin czystej przyjemności z noszenia. Czuć klasę i elegancję, która otacza noszącego. Ambrowa baza zapachu to z kolei kwintesencja Guerlaina: wanilia, tonka i nuty drzewne. Jest bardzo charakterystyczna, dobrze wyczuwalna, niezwykle męska i bezdyskusyjnie elegancka, choć wyraźnie mniej intensywna i mniej trwała, niż w przypadku wersji vintage. Pozbawiona głębi, jaką starej wersji dawał mech dębu.

Współczesny Heritage został niewątpliwie dostrojony do obecnych standardów, które deprecjonują pachnidła mocne i zdecydowane, „wypełniające pomieszczenie”. Mimo to nie zatracił swej elegancji, dystynkcji i klasy, a i projekcja usatysfakcjonuje osoby lubiące pozostawiać za sobą zapachowy ogonek. Abstrahując od wyraźnych różnic pomiędzy obiema wersjami, trzeba wyraźnie powiedzieć, że Heritage to wciąż bardzo dobre męskie perfumy, zachowujące swą integralność i charakterystyczny sygnaturowy akord. Mimo wyraźnie uwspółcześnionego charakteru Heritage pozostaje pachnidłem – w dobrym tego słowa znaczeniu – staromodnym. Dobrze, że Guerlain nie wycofuje go z oferty. Oby nigdy nie zmienił zdania i oby nie grzebał już więcej w jego formule. No chyba że po to, by reaktywować wersję vintage

heritage new

nuty górne: cytryna, bergamotka, lawenda

nuty środkowe: kolendra, różowy pieprz

nuty dolne: paczula, drewno cedrowe, bób tonka, wanilia

twórca: Jean-Paul Guerlain

rok wprowadzenia: premiera 1992, daty zmiany formuły nie znane;

moja rekomendacja: przeznaczonym dla mężczyzn dojrzałych, wg mnie przynajmniej 35 letnich,  ubierających się co najmniej w stylu smart casual. W zapach wpisana jest elegancja i wyrafinowanie. Heritage użyty do T-shirtu i jeansów będzie skutkował sporym dysonansem.

moja ocena:

  • zapach: bardzo dobry
  • projekcja: dobra+
  • trwałość: 9-10 h

*     *     *

P.S. czyli Heritage Eau de Parfum 

Heritage był chronologicznie pierwszym męskim zapachem marki, który doczekał się wersji eau de parfumObecnie Guerlain ma w swej ofercie kilka męskich pachnideł w tej koncentracji  (Habit Rouge, L’Instant Pour Homme, Homme). Nabyty przeze mnie niedawno unikatowy egzemplarz we flakonie 75 ml starego typu (jak na fotografii poniżej) pochodzi z 2004 roku. Wg źródeł wersja edp także została poddana reformulacji, jednak wszystko wskazuje na to, że mój egzemplarz jest sprzed tych zmian (obecnie edp sprzedawana jest w identycznym flakonie jak edt – o pojemności 100 ml ).

Jakie są wiec różnice pomiędzy vintage edp a współczesną edt?

W skrócie edp jest bardziej skoncentrowaną wersją współczesnego edt z nieco inaczej rozłożonymi akcentami. To gęstsza i ciemniejsza wariacja na temat ze zmniejszonym udziałem cytrusów i pieprzu, za to ze wzmocnionymi nutami tworzącymi bazowy akord ambrowy (wanilia, cedr i tonka), który od czasu do czasu uwalnia intrygującą, jakby cyweto-podobną nutkę.  Czy jest to faktycznie cywet, czy może efekt połączenia mchu drzewnego (który vintage edp podobno zawiera) z wanilią z Madagaskaru  (oba składniki w naturze wykazują nieco „organiczne” nuty), tego nie wiem. Poza tym dość wyraźnie obecne pozostają lawenda i kolendra, a więc składniki odpowiadające za aromatyczny wymiar tych perfum.  Zapach jest gęsty, snuje się dość blisko skóry (projektuje słabiej niż edt), za to jego trwałość jest nieco lepsza. Co ciekawe, różnice pomiędzy obiema wersjami ujawnia w pełnej krasie dopiero skóra. Testy blotterowe uwydatniają tylko różnicę w koncentracji obu zapachów i zawartości różowego pieprzu, którego w edt jest dużo więcej, co z pewnością ma wpływ na lepsza projekcję tej wersji.

Heritage edp imponuje i onieśmiela swą majestatyczną głębią, a nawet pewną ociężałością. Jest przykładem wniknięcia w głąb guerlainowskiego „kodu genetycznego” (guerlinade). Jest zarazem kwintesencją stylu Jean-Paul Guerlaina, który ponad wszystko ukochał wanilię i ciężkie nuty orientalne. W tym kontekście warto pamiętać, że jego tak przecież odmienny i uwielbiany przez mnie Vetiver to pierwsze perfumy, jakie zrobił całkowicie samodzielnie, będąc jeszcze bardzo młodym, dwudziestodwuletnim mężczyzną. Jednak już 6 lat później zaprezentował światu Habit Rouge, będący hołdem dla wanilii i jednocześnie prawdziwą inicjacją perfumiarskiego stylu Mistrza.

Jean-Paul Guerlain zwykł mawiać, że „rzadko zdarzają się dobre perfumy, które nie zawierałyby wanilii.” W Heritage edp wanilia gra jedną z głównych ról. I to są naprawdę dobre perfumy.

heritage edp

nuty górne: cytryna, bergamotka

nuty środkowe: lawenda, kolendra, różowy pieprz

nuty dolne: paczula, drewno cedrowe, bób tonka, wanilia, mech drzewny

twórca: Jean-Paul Guerlain

rok wprowadzenia: bd.

moja rekomendacja: podobnie jak przy edt

moja ocena:

  • zapach: dobry+
  • projekcja: dobra
  • trwałość: 11-12 h

15 uwag do wpisu “Guerlain „Heritage” edt oraz vintage edp

  1. Heritage do mnie nie przemawia, za to L’Heure Bleue to co innego, a podobnie jak Ty miałeś okazje probować wersję współczesną i „historyczną” Heritage tak ja miałem do czynienia z dwiema wersjami L’Heure Bleue.

    1. Jak przedstawiają się różnice? Bo na pewno są…

      Jeśli chodzi o Heritage, to w wersji vintage to wg mnie jedne z najlepszych perfum, jakie kiedykolwiek testowałem. Są doskonałe. Mógłbym pisać o nich bez końca, ale nie będę, bo już pisałem. 😉

      1. Vintage L’Heure Bleue ma więcej charakteru a wersja współczesna ma więcej pudrowych tonów. Wspominałem zresztą o tym w swojej recenzji L’Heure Bleue.

      2. Witam wszystkich serdecznie. Również dziękuję za recenzję i pielęgnowanie tematu. Podobnie chyba jak kolega tsar mam ogromny sentyment do tego zapachu. Dosłownie z łezką w oku wspominam jak ponad 20 lat temu w sklepie Guerlaina zakupiłem sobie pierwszą markową wodę – „Heritage” EDT. Poezja, którą pamiętam do dziś. Konfrontowałem to ze współczesną wersją w zeszłym roku, zakupując butelkę. Zgodzę się, że to nadal „kawałek” porządnego zapachu, jednak na tle oryginału „apokryf” wypada blado – jest odczuwalnie bardziej syntetyczny, ma słabszą moc „rażenia”, no i ta stara butelka typu „splash” ze złotą nakrętką 😉 !

      3. Witam Elvaro. Nawet sobie nie umiem wyobrazić tak potężnego pachnidła jak Heritage w starej wersji w formie splasha! Łatwo o przedawkowanie. 🙂 A jednak faktycznie takie było chyba jedno z pierwszych wcieleń tych perfum. Pozdrawiam.

      4. Zgadłeś w 100% fqjciorze. Pamiętam, umówiłem się ze swoją pierwszą dziewczyną w jej mieszkaniu, uprzednio chlusnąwszy tym magicznym płynem w okolice twarzy i szyi. Pomimo, że mieszkaliśmy w różnych miejscowościach, a mama dziewczyny przyszła po godzinie od mojego przybycia (nie pomnę już, czy eliksir ów zdążył zadziałać ;)), to wchodząc od razu zauważyła, że jestem, bo jak się wyraziła, było mnie już czuć na klatce schodowej :). Pozostaje mieć nadzieję, że dzisiaj jestem trochę bardziej uświadomionym użytkownikiem…

  2. Bardzo dziękuję za kolejną piękną ocenę – tym razem mojego ukochanego Heritage. Poznałem ten zapach w momencie jego premiery (mimo, że byłem wtedy baardzo młodym człowiekem:)) i używam do dzisiaj. Zgadzam się z Tobą, że to jeden z najpiękniejszych męskich zapachów. Zmiana po reformulacji rzeczywiście zauważalna, ale czy kiedykolwiek uda się jeszcze powrócić do starych dobrych pachnideł bez ograniczeń IFRy? chyba nie..

    1. Gdzieś kiedyś wyczytałem, że to właśnie Guerlain pracuje nad zmianami prawa mającym na celu rozróżnienie perfum tej marki jako tradycji i historycznej francuskiej spuścizny, co w efekcie maiłoby doprowadzić do 100% swobody w stosowaniu składników. Innymi słowy perfumy Guerlain rozumiane nie tyle jako kosmetyk, ile dzieła sztuki użytkowej. Więc kto wie, może kiedyś wróć stare formuły. Jedno jest niemal pewne – jeśli tak się stanie, będą to horrendalnie drogie rarytasy sprzedawane wyłącznie w butkiu Guerlaina w Paryżu.

  3. tsar@ wlasnie dlatego sa tworzone nowe, niejako sa wspomnieniem dla tych pamietajacych oraz dla tych, ktorzy znaja je li tylko z opowiesci i dostosowanych do potrzeb wspolczesnego mezczyzny…tak jest m.inn z M7, czt Jazz-em i wieloma ‚pachnidlami’…wiele by o tym pisac, ale ja osobiscie sie ciesze z tych tzw „modyfikacji”,mimo, ze nie zawsze odpowiadaja naszym gustom, to wciaz jest to powrot do tzw klasykow!!! Respect! jak mawiaja inne nacje…

  4. A ja wciąż przymierzam się do trzeciego, mam nadzieję, finalnego testu EDP – nabrałem pokory i respektu 😉 Po tych wszystkich miluśkich perfumach Jana Pawła, EDP ryczy „na kolana” 😉 Pozdrawiam

  5. Bardzo ciekawa uwaga o tym, że w wyniku reformulacji Heritage stał się rozwodniony i ugrzeczniony, oraz zaczął przypominać Zino Davidoff.
    Zgadzam się co do drugiej części, tak to jest niemal kopia Davidoffa z 1986r. poza tym, że w głowie Heritage zawiera dodatkowo jakąś nutę warzywno-koperkową, która dodaje wytrawności.
    Co do pierwszej części – czy w związku z tym, że Guerlain jest „rozwodniony”, Zino również? Nie, oczywiście, że nie. Zapach od Davidoffa jest treściwy, głęboki, naładowany składnikami. Tego typu sformułowane zdanie może właśnie sugerować, że „i Zino jest rozwodnionym zapaszkiem”.
    Poza tym wszystkim Zino wydaje się mocniejsze i bardziej kwiatowe w męskim stylu. Ma więcej charakteru.
    Ale w ogóle, cóż to za historia, że pachnidło, jakiekolwiek, po reformulacji zmienia się aż tak bardzo, że staje się innym zapachem! W takim razie Guerlain musiał bardzo zmienić zapach. Chciałbym poznać starszą wersję.

    1. Witam Marcinie 🙂 Ciekawie wrócić jest do rozmowy po siedmiu latach. Jeśli chodzi o porównanie oryginalnego „Heritage” do reformułowanego, to ten pierwszy jest zapachem o wiele bardziej zamaszystym, wielowymiarowym, bardziej rozdzielczym i brzmiącym naturalnie. Połączenie starego i nowego świata. Nowa wersja to jest, coś co ma przypominać po obniżce, jak wiemy – kosztów – moim zdaniem arcydzieło. Podobnej wulgaryzacji dokonał Givenchy z „Genlemanem”. Nie mam Zino w swojej kolekcji, więc nie potrafię się odnieść na gorąco, co do posobienństwa do reformy Guerlaina, może coś w tum być. Myślę, że stary dobry „Zino” jest lepszym pachnidłem od drugiego „Heritage” – pomijając gust – bardziej szczerym i lepszej jakości. Jednak przy pierwowzorze Guerlaina (przepraszam miłośników) odpada w przedbiegach. To kwestia bogactwa kompozycji, rozmachu, luksusu i magii Guerlain. Klasa sama dla siebie. Cieszę się, że posiadam jeszcze dwie oryginalne butelki z roku premiery (jestem już tak stary?!) Rozumiem Twoje oburzenie co do różnic. Jednak zapewniam Cię, że jest ono niczym w porównaniu do mojej reakcji na najnowszy „Heritage”, ten z drewnianą zakrętką. Może zetknąłeś się? Takiego odejścia (od pierwowzoru) nie gwarantuje nawet Lamborgini.

      1. Cześć!
        Obiektywnie rzecz biorąc, tak, zapewne zapach Guerlain w pierwszej wersji bije parametrami Davidoffa, ale wiesz jak to jest: de gustibus…ani magia Guerlain, ani rozmach nie znaczą nic, jeżeli wiesz, że dwie cechy są dla ciebie zasadnicze: Zino było pierwsze i jest z magicznych lat 80 😉
        I koniec, kropka.
        Cóż znaczy wiedza rozumu, jeśli serce plonie, ha, ha 🙂 Uwielbiam pachnidło Davidoffa, dla mnie to jedne z najlepszych męskich perfum, jakie powstały.
        W ogóle zaś Heritage poznawałem dwa razy: pierwszy raz w drogerii jego zapach mnie odrzucił. Było wiosną 2019r. Wydawał mi się …damski? Potem ze zdziwieniem poczytałem, że przypomina Zino, więc początkiem czerwca roku obecnego wypróbowałem znowu i …ponownie zaskoczenie – tym razem zapach jest diametralnie inny: faktycznie Davidoff. Nic z tego nie rozumiem.
        Heritage z drewnianą zakrętką nie znam zupełnie. Na półce stał jedynie tester z takim srebrnym korkiem.
        Cóż jeszcze w temacie reformulacji? Wiem, że jest pewna tendencja do wyśmiewania fanów starych wersji, ale nic nie poradzę na to, że stare perfumy pachną zupełnie inaczej, niż ich obecne odpowiedniki. Autor tego bloga też o tym kiedyś wspominał. Dajmy na to Quorum Puiga – mam wersję vintage i obecną. To są wręcz różne zapachy. Gentlemana znam z obecnej wersji i jest fenomenalna. Jaki więc musiał być poprzednik?
        A starego Heritage poznałbym z przyjemnością, skoro tak pięknie o nim piszesz. Może gdzieś znajdę próbkę.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s