Róża, męska rzecz…? (1)

Nikomu chyba nie trzeba przedstawiać królowej kwiatów. O róży jako składniku perfum napisano już chyba wszystko. Używana w tradycyjnych kompozycjach kwiatowych zarówno w formie olejku jak i absolutu, zwykle zresztą tworząca kwiatowy bukiet wraz z jaśminem, czasem geranium i kilkoma innymi nutami kwiatowymi, od czasu do czasu także występująca solo w niekwiatowym otoczeniu piżm, kadzideł i żywic, jawi się jednak jako ingrediencja nieodłącznie związana z kobiecym pięknem i powabem. Współczesna perfumeria – dysponująca nieporównanie szerszą paletą zapachowych barw oraz środków pozwalających na eksperymenty – podejmuje różany temat w niespotykanych dotąd kontekstach, albo też w znanych, ale przedstawionych w zupełnie nowy sposób. Dziś kilka takich właśnie pachnideł, których specyficzny charakter, całkiem odległy od kanonu perfum damskich, zachęcić może bardziej odważnych lub poszukujących mężczyzn do sięgnięcia po nie. Oto różane zapachy które – prócz głównej bohaterki – łączy wybitny charakter, doskonała jakość i nietypowość realizacji tematu. Męskiej róże. Nie wyczerpują one oczywiście tematu, ale ilustrują go w całkiem adekwatny sposób.

róże wzorek

 

Amouage Lyric Man – król jest jeden

Zdecydowanie najbliższy moim wyobrażeniom o mocnym, różanym i jednocześnie orientalnym pachnidle Lyric Man okazał się być męską różą doskonałą, choć nie od razu się polubiliśmy. Moja olfaktoryczna świadomość musiała najpierw przyjąć, że różę da się pogodzić z testosteronem, a nie było to dla mnie taki oczywiste. W końcu jednak zwyciężyła miłość do różanej woni połączona z podziwem dla jakości, złożoności i majestatu tego pachnidła. Dziś przyznaję, że Lyric Man uzależnia swą nieprawdopodobną doskonałością.

Oto róża w arcy-orientalnym wydaniu, której zmysłowość wzmocniono odurzającym kwiatem pomarańczy, a której wilgotnej  zieloności nadaje galbanum. Z początku soczysta własnie i nieco zielona, w sercu nabiera męskości dzięki bukietowi szlachetnych przypraw (imbir, szafran, gałka muszkatołowa). Ten etap to apogeum tego arcy-zapachu. Prawdziwa doskonałość. A że to Amouage, to baza nie może obyć się bez kadzidła, sandałowca i piżm, tu umiejętnie połączonych z kobiecą wanilią i męską sosną. Baza jest równie doskonała jak serce i trwa niemal bez końca, roztaczając wyraźną woń wokół szczęśliwca, który Lyrica posiadł. Pachnidło to jest obok Gold Man najbardziej odważnym i charakternym oraz „rozmaszystym” męskim zapachem Amouage. Wydany rok później zupełnie inny Epic Man – choć wciąż wspaniały – zwiastował już pewne status quo, jakiemu marka ta hołduje od kilku lat, prezentując regularnie bardzo dobrej jakości perfumy o dużo mniej „wywrotowym” i zdecydowanie bardziej okiełznanym charakterze. Cóż, widać szlachectwo zobowiązuje, choć – nie powiem – ucieszyłbym się, gdybym znowu musiał się wysilić, by polubić nowe męskie perfumy Amouage. Związki z takimi zapachami są najmocniejsze i najtrwalsze. Wiem to po sobie.

lyricman_large                                                                               

nuty głowy: bergamotka, limonka

nuty serca: róża, arcydzięgiel, kwiat pomarańczy, galbanum, gałka muszkatołowa, imbir, szafran

nuty bazy: sosna, drewno sandałowe, kadzidło, wanilia, piżmo

rok premiery: 2008

autor: brak danych

Maison Francis Kurkdjian Lumiere Noire Pour Homme – monolit

Dzieło Francisa Kurkdjiana to jedno z najpiękniejszych męskich ujęć róży w perfumerii. Monolitycznie i oryginalnie pachnąca mieszanka bazująca na doskonale komponującej się z różą paczuli zadziwia balsamicznym, ciepłym, lekko przyprawowym charakterem (cynamon) i subtelnie słonymi akcentami (kmin). Daleka jest wszakże od arabskiego przepychu Lyrica. Trzeba jednakże zaznaczyć, że woń róży, choć oczywiście wyraźnie obecna, nie pretenduje tu do roli absolutnego lidera, oddając sporą część olfaktorycznego spektrum pozostałym ingrediencjom. Zapach ewoluuje w sposób dość znikomy, co nie jest zarzutem, choć noszony na co dzień może troszeczkę zmęczyć swą jednostajnością. Ale to drobiazg w kontekście wspaniale otulającej i niecodziennej natury tego pachnidła, które – jak zresztą cały dorobek tego utalentowanego perfumiarza – dowodzi, że w perfumowym fachu 1+1 nie może równać się po prostu 2, bo komponowanie perfum to nie matematyka, tylko sztuka, w której pożądanym zjawiskiem jest efekt synergii. 

lumiere noire

główne składniki: róża, paczula, bylica, kmin, cynamon

rok premiery:

autor: Francis Kurkdjian

The Different Company Rose Poivree – iluzja róży wg Elleny?

Zanim jeszcze Jean-Claude Ellena porzucił swoje (i Thierry’ego de Baschmakoffa) dziecko – The Different Company – na rzecz posady u Hermesa, zdążył stworzyć cztery pierwsze pachnidła tej marki, m.in. właśnie Rose Poivree. Co znamienne, zapach ten stał się inspiracją dla innych perfumiarzy i ich pachnideł (np. Rossy de Palma Etat Libre d’Orange), chcących w przekonujący sposób wydobyć różę z okowów kobiecych skojarzeń. Ellena bowiem zrobił – jak zwykle – po swojemu. Dzięki temu jego róża jest współczesnym uniseksem o przyprawowej i orientalnej naturze, w którym główny akord zbliżony jest do miodowej woni absolutu róży, bardziej niż do lżejszego i nieco bardziej zielonego olejku. Głębi zapachowi przydaje użyty z mistrzowską precyzją cywet, którego nie wyczujemy indywidualnie, a którego obecność w formule ma jasno określony cel. Dodać perfumom „ciała”, zmysłowości i związać trwalej ze skórą noszącego. Ale, ale… Nie można pominąć bohatera drugiego planu, jakim jest tu pieprz, wyczuwalny wyraźnie w pierwszych minutach zapachu, przydający dominującej woni róży lekko pikantnego odcienia i polotu. Oczywiście nie wiem, z czego dokładnie Ellena poskładał swoje różane dzieło, ale znając jego filozofię zapachowych iluzji, można domyślać się, że nic nie było tu oczywiste. Nie zmienia to faktu, że jego Rose Poivree do świetne pachnidło.

nd.4221

nuty głowy: różowy pieprz, kolendra

nuty serca: róża damasceńska, jagody róży

nuty głębi: wetiwer, cywet 

rok premiery: 2000

autor: Jean-Claude Ellena

Heeley Hippie Rose – precyzjne piękno

James Heeley, zapytany swego czasu w jednym z nielicznych wywiadów przyznał, że podziwia olfaktoryczny warsztat i dzieła kilku perfumiarzy, m.in. Jean-Claude’a Elleny. Na ile jego fascynacje mają wpływ na kształt jego perfum, tego nie wiem. Wim natomiast, że Hippie Rose, jedyna stricte różana kompozycja w ofercie marki Heeley, wykazuje stylistyczne pokrewieństwo z współczesnymi dziełami nadwornego perfumiarza Hermesa. Precyzja, przywiązanie uwagi do detalów, balans, subtelność. Dodałbym niesamowitą klarowność, czytelność i ujmującą prostotę, wręcz minimalizm. Wszystkie te elementy, które cechują styl Heeleya. Jego zapachy nie szokują, nie obezwładniają w sposób natychmiastowy. One raczej stopniowo i skutecznie oczarowują. Z jego kompozycji bije spokój i pewność siebie i Hippie Rose nie jest pod tym względem wyjątkiem. Lekki zielono-cytrusowy początek, w którym od razu ujawnia się idealnie zbalansowany duet róży bułgarskiej i paczuli nie pozostawia żadnych wątpliwości co do tego, że mamy do czynienia z przykładem nowoczesnej sztuki olfaktorycznej. Dzięki inkorporowaniu wetiweru i kadzidła Heeley nadał swej kompozycji uniseksowy sznyt. Hippie Rose to róża świeża, lekka, nieco zielona, wspaniale uzupełniona paczulą. Chcą nie chcąc budzi skojarzenia z Rose Ikebana. Ewoluuje nieznacznie i bardzo spokojnie, przy zachowaniu emblematycznej dla stylu Heeleya grzecznej i subtelnej projekcji. Zapach ujął mnie swym prostym i bardzo wdzięcznym przekazem. Podoba mi się. Nawet bardzo. Myślę, że duży wpływ na moją ocenę ma paczula, która z natury rzeczy, gdy użyta z rozmysłem i umiarem, potrafi czynić cuda. Tu została wykorzystana w optymalny sposób. Jestem pod wrażeniem.

heeley hippie rose 1

nuty głowy: włoska bergamotka, zielony mech

nuty serca: bułgarska róża, paczula

nuty głębi: kadzidło, ambra, wetyweria, piżmo

rok premiery: 2011

autor: James Heeley

cdn.

8 uwag do wpisu “Róża, męska rzecz…? (1)

  1. A ja tam lubię Histoires de Parfums Rosam za jego lekko dalekowschodni klimat, L’Artisan Parfumeur Voleur de Roses, za różę ubrudzoną paczulą oraz Atelier Cologne Rose Anonyme za całość.

    1. Fajno! Wymienionych przez Ciebie nie znam z wyjątkiem Rose Anonyme, o którym niedawno pisałem, a który także baaardzo mi się spodobał. Świetnie, że jest więcej pachnideł różanych, które pasują współczesnym facetom.

  2. Fqjciorze, w temacie róży, kiedy można się u Ciebie spodziewać recenzji Declaration d’Un Soir?

  3. Staram się zrozumieć za co ludzi uwielbiają Lyrica i ni w ząb nie potrafię? abu on przesadnie męski, ani ciekawy, fakt – jakośc bardzo dobra, ale,,, no właśnie.

    1. Ja nawet nie wiem, czy ludzie go uwielbiają, jak piszesz. Znam jeszcze tylko jednego fana tego zapachu, no może dwóch. Chyba więc jednak nie jest aż tak uwielbiany, jak inne pachnidła. Jego cena na pewno stanowi tu barierę. Jego męskość lub też niemęskość oraz (nie)ciekawość, to z pewnością kwestie bardzo indywidualne. Jednego Lyric powali, u innego spowoduje jedynie wzruszenie ramionami. Ale czyż tak nie jest z wszystkim, co się tyczy naszych gustów?

  4. Uwielbiam Lyric, ale jego projekcja na mojej skórze jest skandalicznie mała. Na trwałość nie narzekam, 8-10 h mi wystarczy. O Rose Poivree dużo dobrego słyszałem. Muszę spróbować.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s