Nowina, która gruchnęła mniej więcej rok temu, była sporego kalibru. Wspaniały klasyk, jedna z największych męskich legend perfumeryjnych, zapach wymykający się upływowi czasu i modom (oraz zręcznie na przestrzeni lat dostrajany…), synonim męskiej, dojrzałej elegancji, Eau Sauvage od Christiana Diora doczekał się wersji eau de parfum – o Pardon! – parfum. Trzeba jednak pamiętać, że to nie pierwsza wariacja na temat Dzikiej Wody. W latach 80-tych wprowadzono wzbogaconą o solidny bukiet prowansalskiej lawendy i cedrową bazę wersję Extreme (wciąż w ofercie, choć podobno i do niej niesforny Demachy-„poprawiacz” się dobrał), a w 2007 roku wersję Fraicheur Cuir, w której ten sam Demachy ubrał starego dobrego dzikusa w „skórzane portki” dodając akord skóry. Wkrótce potem objął funkcję dyrektora odpowiedzialnego za potężny dział perfum w koncernie LVMH oraz został tzw. in house perfumer Diora. Trzeba przyznać, że od początku nie próżnował, grał bardzo odważnie i z rozmachem. Śmiałe – uwzględniające obostrzenia IFRA – reformulacje klasyków (zarówno damskich jak i męskich,) odtworzenie wciąż przecież młodziutkiego Homme (Dior nie jest bowiem właścicielem oryginalnej formuły autorstwa Oliviera Polge’a, więc Demachy musiał zabawić się w jej odgadnięcie), flankery ikonicznego Fahrenheita w postaci Absolute oraz Aqua, dynamiczny rozwój linii butikowej La Collection Couturier Parfumeur. Wreszcie to zaskakujące wcielenie Eau Sauvage w wersji wody perfumowanej, a i to przecież nie wszystko…
W Eau Sauvage Parfum perfumiarz ze znaną sobie finezją oprawił przewodni cytrusowo-jaśminowy temat Eau Sauvage za pomocą doskonale wpisującej się w szyprową konwencję wetywerii oraz zaskakującej mirry (tej samej, za pomocą której – obok oudu i olibanum – przekształcił Fahrenheita w wersję Absolute). Dzięki wetywerii zapach nabrał szyprowej głębi, zaś mirra dodała mu żywicznego ciepła, ale i goryczy, wzmagając w ten sposób subtelną gorzkość cytrusowo-jaśminowego akordu znanego z wersji edt. Mimo śmiałego potraktowania legendarnego tematu, Eau Sauvage Parfum zasługuje na swą nazwę – wyraźnie nawiązując do protoplasty (zdecydowanie bardziej, aniżeli jest to w przypadku Fahrenheit Absolute) i zachowując charakterystyczny retro-sznyt.
Zapach w sposób niespotykanie klarowny i wyraźny ewoluuje od gęstego cytrusowo-balsamicznego intro przez gorzkie żywiczne rozwinięcie aż po wetiwerowe outro. Poszczególne fazy zapachu trwają długo i są niezwykle łatwe do wyodrębnienia, a kompozycja jest niesamowicie uporządkowana. Nie ma mowy o chaosie, natłoku nut/ składników. Mistrzowsko poukładane proporcje poszczególnych ingrediencji zachwycają i – nawet jeśli nie każdemu przypadnie do gustu tak daleka od niezrównanej subtelności protoplasty moc i bezpośredniość wersji Parfum – to przyznać będzie musiał, że Demachy poukładał to wszystko absolutnie mistrzowsko. Rzadko spotykam się z tak perfekcyjnie uporządkowanym przekazem, z taką niesamowicie klarowną konstrukcją zapachu. Techniczny majstersztyk przemyślany w najdrobniejszym szczególe. Szanowni adepci perfumiarskiego fachu – wąchajcie i uczcie się!
Na koniec dodam, że gdybym – nie znając zapachu Eau Sauvage Parfum – miał sobie go wyobrazić, pachniałaby mniej więcej właśnie tak, jak pachnie.
A pachnie naprawdę dobrze.
główne nuty: bergamotka, mirra, wetiwer
twórca: Francois Demachy
rok wprowadzenia: 2012
moja rekomendacja: dla mężczyzn dojrzałych, ceniących klasyczny koloński styl; doskonała jesienno- zimową alternatywą dla fanów Eau Sauvage; doskonały także jako pachnidło wieczorowe;
moja ocena:
- zapach: bardzo dobry
- projekcja: dobra
- trwałość: ok. 10 h
A mnie się do tej pory nie udało przetestować Eau Sauvage Parfum i porównać go do jego pozostałych interpretacji…
Koniecznie musisz to nadrobić! 🙂
A gdzie dostępne jest to cudo?
na allegro. 🙂
no tak, przecież, że nie w Sephorze czy Douglasie…
Oczywiście, że nie. W każdym razie tam jeszcze nie widziałem…
Ja również nie, a ostatnio byłem kilka dni temu. Jedyne co nowego widziałem, to Dior Homme Cologne 2013.
No i tego Diora muszę sprawdzić.
Ja w zachwyt nie wpadłem. Pachnidełko może i ładne, ale bardzo proste i krótkotrwałe.
Dziś wąchałem na pasku w Douglasie. Przyjemny, świeży, początkowo przypomina Dior Homme Sport w starej wersji. Później – Chanel Alluer Homme Sport Cologne. Ogólnie bez rewelacji, ale to tylko test blotterowy.
Może Tobie się bardziej spodoba. Na mnie po 20 minutach zapachu już nie było czuć.
Nie no jeśli ma tak potworni słabą trwałość, to już go nie lubię… 🙂 Ale coś mi się nie chce wierzyć, by Demachy pozwolił sobie na takiego „knota”…
Spróbuj, może tylko na mnie tak szybko znika. Zdobyłem z Sephory całą fiolkę na testy, ale zapach umyka jak szalony.
Trzeba wszakże pamiętać, że to cologne. Dla mnie to sygnał, że trzeba używać go obficie. Tak robię zawsze gdy mam do czynienia z kolońską. Wtedy dopiero mogę ją docenić/ocenić. Fiolka to może być jednak zbyt mało…
Być może masz rację, nawet jeżeli to „rozcieńczona” woda kolońska, to ja nie przepadam za oblewaniem się zapachem. Ale dam mu jeszcze szansę, jednakże zakup najpewniej odpuszczę. Szukam dla siebie zapachu cytrusowego, ale mam inne jego wyobrażenie niż to z Dior Homme Cologne 2013.
Jakiego cytrusa szukasz? Bardziej retro czy modern?
Czegoś pośredniego, chętnie z elementem szyprowym. Najbliższy mojego ideału jest Parfum d’Empire Iskander.
ja pamiętam – jak próbkę tego zapachu psiknąłem sobie na nadgarstek to pierwsze wrażenie – „bioparox”. niestety to skojarzenie zastopowało mnie przed innymi próbami. teraz czas powrócić do testów :). drugie podejścia mogą być tak odkrywcze jak w przypadku terre d’hermes
No to całe szczęście, że nie wiem, jak pachnie bioparox 🙂
Fqjciorze planujesz recenzję fraicheur cuir, coby skompletować serię ES ?
Póki co nie dysponuję materiałem do testów. Ale może kiedyś…
Za późno przeczytałem recenzję 🙂 Widziałem ostatnio gdzieś, może w Polsce, może nie – ale nie psiknąłem. Ale teraz będę szukał, mam ostatnio ochotę na coś lżejszego, ale fascynującego.
Ostatnio katuję Chanel Pour Monsieur Concentree, ale to nie to.
On wcale nie pachnie jak Bioparox! Ja czuję głównie mirrę z wanilią (której nie ma w składzie). Bergamotka pojawia się na wstępie, jest śliczna, ale trwa przez 5 minut i zastępuje ją mirra. Wetywerii z kolei w ogóle tu nie czuję…