MAD et LEN – naturalne zapachy z Prowansji (1)

mad-et-len-85463662

Młodziutka – bo pochodząca z 2007 roku – dość enigmatyczna oraz zdecydowanie niszowa marka MAD et LEN szczycić się może bardzo szlachetnym pochodzeniem geograficznym. Saint Julien du Verdon to miejscowość położona w Prowansji, południowym regionie Francji, słynnym przede wszystkim z upraw roślinności stanowiącej bazę do produkcji perfumeryjnych składników, w tym królującej tam lawendy. Zaledwie 80 km dzieli tę miejscowość od Grasse – legendarnej kolebki europejskiego perfumiarstwa, a obecnie wciąż centrum francuskiej sztuki perfumeryjnej. Taka lokalizacja niewątpliwie zobowiązuje…

MAD et LEN (1)

Ostatnio mam przyjemność testować pachnidła Sandry Fuzier i Alexandre’a Piffauta – małżeństwa twórców i właścicieli Mad et Len – i muszę przyznać, że z pewnością nie przynoszą ujmy Prowansji, a obcowanie z nimi to prawdziwa przyjemność dla kogoś, kto ceni klasyczne wzorce perfumeryjne, naturalne aromaty i solidną perfumiarską robotę. Właściciele deklarują użycie wyłącznie składników naturalnych, bazowanie na tradycyjnych metodach ich pozyskiwania i powrót do źródeł perfumerii. Sami macerują składniki, sami poddają je dojrzewaniu. Kompozycje tworzy dla nich jeden chemik – perfumiarz, którego oni sami – dla podkreślenia pracy z wyłącznie naturalnymi substratami – nazywają biologiem. Charakter poszczególnych kompozycji, jak i ich parametry użytkowe, zdają się potwierdzać ich naturalne pochodzenie.

Warto wiedzieć, że nazwa Mad et Len powstała od słowa madeleine magdalenka, będącego nazwą francuskiego ciastka, którego właściwości opisał Marcel Proust w swym arcydziele zatytułowanym „W poszukiwaniu zaginionego czasu” (konkretnie w jego pierwszym tomie „W stronę Swanna”). Smak owej magdalenki wyzwalał w umyśle autora reminiscencje z dzieciństwa. W podobny sposób zapachy Mad et Len mają przypominać miejsca odwiedzone przez małżeństwo Fuzier i Piffauta podczas ich wspólnych podróży. Mają ożywiać wspomnienia.

mad et len

Całkiem obszerna oferta perfumowa marki uzupełniana jest zapachami do domu, pachnącymi świecami, a także wyselekcjonowanymi herbatami. Zwraca uwagę design – proste, wręcz apteczne, czarne, stylizowane flakony, wyposażone w starodawne pompki do aplikacji perfum lub nakręcane ręcznie atomizery. Do tego oszczędne, aptekarskie etykiety. Całość robi bardzo przekonujące wrażenie „hand made” i anty-luksusu. Może się podobać.

Pachnidła Mad et Len – co mnie bardzo cieszy – są już od pewnego czasu dostępne w Polsce, w krakowskiej perfumerii Lulua. W kilku kolejnych odcinkach postaram się pokrótce opisać moje wrażenia na ich temat.

*    *     *

No. XVII – Cuir de Russie – niezwykle szlachetny aromat i bardzo klasyczny temat rosyjskiej skóry jest podejmowany w perfumerii od dawien dawna. W odsłonie MAD et LEN pachnie on klasycznie, a wręcz nostalgicznie. Otwiera się mocno pachnącą mieszanką cytrusów (bergamotki), ziół (lawenda) i wyczuwalnym od razu benzoesem jako utrwalaczem i składnikiem bazowym. Cytrusy po kilku minutach ustępują miejsca bukietowi prowansalskich ziół, by po następnych kilkudziesięciu finiszować ciepłymi nutami żywicznymi. Prosto i bez fajerwerków, ale wciąż uroczo. Gdyby jeszcze tylko nieco dłużej…

mad et len cuir edt

główne nuty: bergamotka, cytryna, lawenda, benzoes, mech dębu

No. III – Chene Violette – dużo delikatniejszy od Cuir de Russie jest dokładnie tym, co wynika z nazwy – mieszanką mchu dębowego i fiołków, przy czym ta pierwsza ingrediencja dominuje. Zapach wprost stworzony dla specyficznej, trudnej do opisania wielbicieli woni mchu dębu. Obecny w pierwszych kwadransach fiołkowy temat zbliża całość chwilami do Grey Flannel Geoffreya Beene, w innych momentach pchając skojarzenia w kierunku zapachu „wody z wazonu” lub „wnętrza kwiaciarni”. Z czasem woń staje się cicha, lekko mydlana i pudrowa za sprawą irysa. Ładne i całkiem trwałe, choć delikatne i kruche.

mad et len chene edt

główne nuty: fiołek, irys, mech dębu

No. XXII – Black Afghan – dla wtajemniczonych nazwa wydaje się być nawiązaniem do kultowej kompozycji Nasomatto Black Afgano i jednocześnie próbą wykorzystania narkotykowych skojarzeń. Jednak zawartość flakonu to zapach zgoła innego rodzaju. Jedna z ładniejszych interpretacji …. żywicy sosnowej „we własnej osobie”. Skojarzenia z szeroko dostępnymi odświeżaczami do powietrza mogą być tu uzasadnione, jednak tylko do momentu pierwszych testów tej kompozycji, którą cechuje naturalność nieosiągalna dla taniej chemii użytkowej. Piękny aromat sosny z akcentami mentolowymi (estragon?) to prawdziwa natura Black Afghan, więc wielbiciele woni leśnych z Fille En Aiguilles S. Lutensa mogą być zachwyceni, natomiast osoby poszukujące nuty haszyszu tutaj jej nie odnajdą. Sprytne zagranie marketingowe czy może obawa przed nazwaniem zapachu Pine Needle? Nieważne. Ładne to i bardzo naturalnie pachnące, choć tęskno za nieco lepszą projekcją…

mad et len afghan edt

główne nuty: żywica sosnowa, mentol

cdn.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s