Pascal Morabito – kreator mody, biznesmen działający w bardzo wielu dziedzinach dóbr luksusowych (odzież, akcesoria, perfumy, jubilerstwo, porcelana, kryształy, szkło, zegarki, kosmetyki, artykuły skórzane, artykuły piśmiennicze, projektowanie wnętrz, rzeźba). Człowiek – instytucja, można by rzec. W roku 1980 zaprezentował pierwsze, damskie perfumy Or Noir, a rok później męską wersję pod nazwą Or Black. Oba pachnidła są wciąż dostępne w sprzedaży obok kilku innych wylansowanych w kolejnych latach, choć ich dostępność jest bardzo ograniczona.
Or Black
Oto prawdziwy biały kruk wśród męskich pachnideł. Pikanterii dodaje rok powstania – 1981. Wielu wielbicieli prawdziwie męskich perfum z tego okresu z pewnością zadrży z podekscytowania. 🙂 I słusznie, bowiem Or Black to zapach, który z pewnością warto przetestować, szczególnie jeżeli jest się fanem takich pachnideł, jak Bel Ami Hermes, Antaeus Chanel czy Givenchy Gentleman. Problemem może być dramatycznie słaba dostępność zapachu, bowiem można go zakupić właściwie jedynie poprzez stronę internetową Pascala Morabito, ale – przy odrobinie szczęścia – można znaleźć miniaturki na portalach aukcyjnych, co mi udało się ostatnio dwukrotnie i dzięki czemu mogłem się z zapachem dobrze zaznajomić i napisać tę recenzję.
Muszę tu jednak dodać, że obie zakupione miniaturki różnią się nieco zawartością, co potwierdza pogłoski, jakie znalazłem na forach perfumowych, o tym że Or Black na przestrzeni lat został poddany reformulacji. Prawdę mówiąc wcale mnie nie dziwi, bo właściwie wszystkie zapachy z tamtych lat – o ile są wciąż obecne w sprzedaży – przeszły ten proceder, choćby ze względu na obostrzenia IFRA bądź np. utrudniony dostęp do konkretnych ingrediencji. Obie posiadane przeze mnie wersje są do siebie bardzo podobne, jednak wersja starsza pachnie mocniej, bardziej surowo i bezkompromisowo (wyraźny, naturalnie cierpki mech dębu dodaje tego klasycznego „zęba” i męskiej szorstkości), podczas gdy nowa, prawdopodobnie dostępna obecnie w sprzedaży, jest nieco subtelniejsza, trochę słabiej projektująca, bardziej „płytka” przez pozbawienie naturalnego mchu dębowego (IFRA!), który zastąpiono syntetycznym substytutem. To kolejny przykład takiej reformulacji, która zresztą zawsze ma podobny – spłycający i rozjaśniający – wpływ na zapach. Na szczęście charakter zapachu został utrzymany, a zmiany są wg mnie mniej wyczuwalne, niż ma to miejsce np. w przypadku wspomnianego Antaeusa.
Dość trudno jest opisać to pachnidło. Ma pewne cechy wspólne z Bel Ami, ale wg mnie Or Black jest ciekawsze i bardziej intrygujące oraz zdecydowanie mroczniejsze. Otwiera się bardzo mocno i aromatycznie. Wibrujący duet bergamotki i pieprzu wymieszany z bardzo męskim, cielesnym zapachem szałwii i niemal natychmiast wyczuwalnym akordem skórzanym, innym niż te, które spotkałem dotąd. Benzoes i labdanum dodają zapachowi ciepłej i skórzanej głębi. Wetyweria doskonale zgrywa się tu w bazie z nutą mchu dając oldskulowy i surowy efekt przypominający Route du Vetiver Maitre Parfumeur et Gantier.
Sporą ciekawostką jest dla mnie fakt, że zapach stworzony został przez Jeana-Louisa Sieuzaca. Tego samego, który kilka lat później popełnił dla Hermesa Bel Ami, a dla Diora legendarnego Fahrenheita. We wszystkich trzech przypadkach perfumiarz pracował nad zapachem o skórzanym charakterze, ale dopiero zestawienie pachnącej benzyną skóry z fiołkiem w Fahrenheit uczyniło go sławnym i pozwoliło zapisać się w annałach perfumerii. Poza tym jest autorem absolutnie legendarnych i wspaniałych pachnideł damskich: Opium YSL i Dune Diora.
Or Black przez jednych klasyfikowany jest jako dark fougere (Luca Turin, który nota bene dał mu 5 gwiazdek w swym perfumowym przewodniku), przez innych jako chypre leather (skórzany szypr). Patrząc na składniki znajdujemy niezbędny dla szypru tercet bergamotki, labdanum i mchu dębowego, przy czym zarówno szałwia jak i wetyweria oraz tonka przydają aromatycznego charakteru fougere, a całość ma skórzany klimat. Ta starsza wersja pachnie chwilami podobnie do starego Antaeusa, szlachetnie i wyraziście, wg starej dobrej szkoły lat 80-tych, czego o nowej nie można już powiedzieć, choć i tak stanowi interesującą propozycję dla wielbicieli stricte męskich, jednoznacznie samczych zapachów. To wciąż doskonałe męskie pachnidło. Polecam!
Nuty głowy: bergamotka, pieprz, skóra
Nuty serca: szałwia, benzoes, labdanum
Nuty bazy: wetyweria, ambra, tonka, piżmo, mech dębu
twórca: Jean-Louis Sieuzac
rok wprowadzenia: 1981
moja klasyfikacja: codzienny zapach dla dojrzałego mężczyzny, ceniącego unikatowość oraz klasyczną elegancję z domieszką tajemnicy; dla fanów perfumowych lat 80-tych pozycja konieczna do przetestowania
moja ocena:
- zapach: dobry+ (wersja vintage bardzo dobra)
- projekcja: dobra+
- trwałość: ponad 12h
A już myślałem, że mam spokój i znam prawie wszystkie dostępne jeszcze gagatki, z tego, najlepszego okresu dla perfum męskich. Szałwia w składzie obiecuje dość męski kierunek zapachu.
Mam drobną satysfakcję, że Cię zaskoczyłem i zburzyłem Twój wewnętrzny spokój 😉 Tak – to bardzo męska rzecz.
gdzie można zakupić owe perfumy??
Wyłącznie na stronie niejakiego Pascala Morabito.