Maitre Parfumeur et Gantier – „Route du Vetiver”

Marka Maitre Parfumeur et Gantier (MPG) ma zupełnie niezwykłe miejsce w świecie perfum niszowych. Zawdzięcza je swojemu twórcy – Jeanowi Laporte (zmarłemu niestety w zeszłym roku), który powołał ją do życia w 1988 roku po tym, jak „porzucił” swoje wcześniejsze perfumowe dzieci: Sisley i  L’Artisan Parfumeur. Laporte był – obok Serge’a Lutensa i Diptyque – prawdziwym pionierem artystycznej/ niszowej perfumerii. Tworząc MPG postanowił wrócić do korzeni francuskiego perfumiarstwa XVII wieku i jego ścisłego niegdyś związku z wytwarzaniem rękawiczek, na co uwagę zwraca nazwa firmy („Mistrz Perfumiarz i Rękawicznik”). W 1997 roku Laporte wycofał się z prowadzenia firmy (MPG przejął jego wieloletni uczeń Jean-Paul Millet Lage) i z czynnego życia zawodowego w ogóle. Jednak perfumiarskiej pasji był wierny do ostatnich dni swego życia. To ona napędzała go, gdy tworzył funkcjonujący do dziś 160 km na południe od Paryża „Ogród Perfumiarza” („Le Jardin du Parfumeur”), w którym uprawiał wonne rośliny. Był postacią niezwykle zasłużoną dla francuskiej perfumerii. To bezdyskusyjne. 

Kompozycje zapachowe stworzone przez Laporte’a oparte były na klasycznej starej francuskiej szkole perfumiarskiej i charakteryzowały się prawdziwie oldskulowym sznytem. Ich dzisiejsze wersje – po przeprowadzonej w 2000 roku reformulacji – nie są już, zdaniem znawców, tym czym były za czasów Laporte’a, jednak wciąż stanowią swoistą niszę w niszy, a ostatnim słowem, jakiego można by użyć dla ich opisania, jest „współczesne”.

Bohater dzisiejszego wpisu – Route du Vetiver („Korzeń wetywerii”) – to podobno jedna z najdoskonalszych kompozycji Laporte’a. Powstała – jak większość klasyków marki – w 1988 roku, a więc na samym początku jej istnienia. Choć współcześnie sprzedawana wersja zapachu rzekomo znacznie różni się od wersji pierwotnej, wciąż zaskakuje swym niesamowitym naturalizmem i niezwykłym „starodawnym” klimatem. Nie znajdziemy tu śladów współczesnych aromamolekuł w typie wetiwerolu czy octanu wetiwerolu. Całość opiera się na naturalnej esencji pozyskiwanej z korzenia wetywerii rosnącej na wyspach Bourbon i została w sposób bardzo oszczędny i subtelny przyozdobiona jaśminem oraz nutą czarnej porzeczki i oparta na duecie drewna sandałowego i piżma. Mimo, że przewąchałem już pewnie ze dwa tuziny pachnideł wetiwerowych, żadno nie pachniało tak specyficznie, jak Route du Vetiver.

Czuję w nim wczesną jesień, poranną mgłę,  wilgotną i subtelnie pleśniową woń łąki po deszczu. Zapach jest niesamowicie sugestywny i jednocześnie nieskomplikowany. Na tym polega jego urok. Ma w sobie szlachetną surowość. Unosi się nad nim się mgła odległych wieków. Nostalgiczna, melancholijna, zamglona aura, jaką to pachnidło tworzy w mej wyobraźni, jest czymś zupełnie unikatowym. 

Jest to bardzo niszowa, bezkompromisowa interpretacja wetywerii, właściwie pozbawiona ozdobników, bo pozostałe ingrediencje są tu na usługach korzennej esencji. Przy tym wszystkim zapach nie jest ociężały, ani nie sprawia wrażenia gęstego. Jest w pewien niecodzienny sposób świeży, mimo że dominująca w nim wetyweria ma jednak dość ziemisty i brudnawy charakter.

Route du Vetiver ma dość subtelną, ale wyczuwalną projekcję, wymaga obfitej aplikacji, która zapewnia mu naprawdę dobrą, ponad 8-godzinną trwałość, choć ostatnie dwie godziny to jedynie niezwykle subtelne wspomnienie tego, co działo się przez pierwsze sześć.

Jako podsumowanie na myśl przyszło mi takie oto zestawienie: Route du Vetiver po jednej i Vetiver Extraordinaire Frederica Malle po drugiej stronie. Dwa wetiwerowe pachnidła podobne pod względem konstrukcji i prostoty przekazu i jednocześnie dwaj przedstawiciele: starego i nowego perfumowego świata. 

Route du Vetiver – prócz niezwykłych doznań olfaktorycznych – wywołuje we mnie również – poprzez swoje dostojeństwo – uczucie szacunku dla tradycji i historii perfumeryjnej sztuki. Bez wątpienia warto było poznać ten zapach, jako swoistą legendę oraz chyba najbardziej naturalnie pachnącą kompozycję wetiwerową z mi znanych. Jednak już wiem, że nie zagości on na stałe w mojej kolekcji. Mimo wszystko bardziej ekscytują mnie współczesne interpretacje jakże zacnego trawiastego tematu. Natomiast z tych „historycznych” jakoś nic nie chce przebić genialnego dzieła Jean-Paula Guerlaina.

nuty górne: nuty zielone, czarna porzeczka

nuty środkowe: wetyweria, jaśmin, nuty drzewne

nuty głębi: piżmo, drewno sandałowe

twórca: Jean Laporte

rok wprowadzenia: 1988

moja klasyfikacja: męskie perfumy dla koneserów; dla nich mogą być doskonałym wyborem na niemal każdą okazję i porę roku, może z wyjątkiem zimy, gdy wetyweria nie sprawdza się najlepiej;

moja ocena:

  • zapach: dobry+
  • projekcja: dobra
  • trwałość: 9-10 h

2 uwagi do wpisu “Maitre Parfumeur et Gantier – „Route du Vetiver”

    1. Podobno na żywo nie wygląda tak zacnie. Szczególnie zatyczka jest średnio wykonana. W sumie liczy się zawartość, ale ładny falkon też ma swą wartość. Lubię, gdy jest gustowny i solidnie wykonany.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s