Dobry rok temu perfumistów zelektryzowała informacja o reedycji ośmiu klasycznych pachnideł Yves Saint Laurenta (czterech męskich i czterech damskich), o czym zresztą sam z nie lada entuzjazmem informowałem na moim blogu. W ostatnich czasie mogłem wielokrotnie przetestować ten, którego byłem najciekawszy: M7 Oud Absolu. Jest to nowa, trzecia już w historii, wersja tej niezwykłej, pochodzącej z 2003 roku kompozycji duetu Jacques Cavallier/ Alberto Morillas.
Trudno mi rozpatrywać Oud Absolu inaczej, niż na tle klasyka M7 (sprzed reformulacji). Dlatego opis będzie po części porównaniem obu pachnideł.
Przyjrzyjmy się nutom obu wersji, gdyż sądzę, że w tym przypadku ma to bardzo istotne znaczenie. Oud Absolu: mandarynka, oud, paczula, labdanum, mirra. Zestawienie składników, które pasuje olfaktorycznie jak ulał do tego, co czuję. Zapach rozpoczyna się mocnym uderzeniem. Akord otwarcia jest ciemny i gorzki. Miast obecnej w klasyku bergamoty, tu znajdziemy cytrus o innej, słodszej charakterystyce – mandarynkę. To słodko-gorzkie otwarcie pogłębione i wyostrzone jest lekko kamforową paczulą. Później wyraźnie kadzidlane i słodkawe (mirra) serce oraz ostry, lekko „farmaceutyczny” oud. Wreszcie baza ze zmysłowym, niemal waniliowym labdanum.
W porównaniu do powyższego klasyczny M7 ma inny przebieg. Klasyk nie otwiera się gorzko, a kwaśno. Najpierw całość rozjaśnia z natury rzeczy świeżo-zielona bergamotka. Później akord agarowy otoczony jest wetywerią i akordem ambrowym. Jest zdecydowanie bardziej wytrawnie, ostro, surowo i dymnie – co może być efektem połączenia wetywerii i oudu. M7 jest mniej orientalny w swej naturze od Oud Absolu. Za to bardziej drzewno-dymny. Wspomniany akord ambrowy stanowi w nim raczej domyślne tło, bo wyodrebnić go z całości nie potrafię.
Widać więc, że obie wersje różnią się, a łączy je charakterystyczny akord drewna agarowego i ogólna aura. Specjalnie piszę o akordzie, bo nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w M7 (ani w Oud Absolu) prawdziwej agarowej żywicy nie ma i nigdy nie było. Jest za to albo syntetyczna wersja oudu albo akord zbudowany z innych molekuł, który stanowi olfaktoryczne odwzorowanie oudu (na to bym stawiał). Poznałem już sporo niszowych perfum stricte oudowych i żadne, ale to żadne z nich nie pachniały nawet odrobinę tak, jak M7 czy Oud Absolu.
Wracając do Oud Absolu – wg mnie nie jest po prostu próbą wskrzeszenia czy odtworzenia klasyka. Jest natomiast dość swobodną i odważną zarazem jego reinterpretacją. Przyznać muszę szczerze, że kierunek, w którym poszedł anonimowy perfumiarz (lub ich zespół) bardzo mi się podoba i wbrew obiegowym opiniom nie jest pachnidło niedorastające do pięt protoplaście. Oud Absolu ma w sobie więcej ciepła i głębi. Jest zdecydowanie bardziej okrzesany, aniżeli dziki, nieco szalony i rewolucyjny swego czasu M7. Będąc posiadaczem M7 w wersji pierwotnej, Oud Absolu traktuję go jako rozwinięcie koncepcji M7 i w tym sensie cieszy mnie powstanie tego zapachu w takiej właśnie, a nie innej formie. Bo choć nie są to dwa zupełnie różne pachnidła, to jednak różnią się na tyle, by móc traktować je odrębnie.
główne nuty: mandarynka, oud, paczula, labdanum, mirra
twórca: pierwotnie Jacques Cavallier/Alberto Morillas, brak danych nt. kto zmieszał wersję Oud Absolu
rok wprowadzenia: 2011
moja klasyfikacja: zmysłowy i tajemniczy; dla koneserów; raczej na chłodne i zimne pory roku; raczej wieczorowy (do T-shirta chyba raczej nie pasuje),
moja cena w skali 1-6: kompozycja: 5/ projekcja: 4,5/ trwałość: 5/ flakon: 5
…i trudno sie nie zgodzic z Twoja opinia, poniewaz ja mam podobne odczucia , zapach jest mnie klasyczny, bardziej mlodziezowy powiedzialbym i z cala pewnoscia znajdzie wielu zwolennikow…podonie jak jazz….
dobra wiadomość, a jak trwałość w porównaniu z klasycznym M7? bo pierwowzór przynajmniej u mnie pachnie wręcz niezatapialnie długo…
Na mnie trwałość ma zbliżoną do klasyka.
Czas na recenzje T.F – OUD WODD!
Będzie, będzie! 🙂
Psiknąłem na wierzch dłoni,czekam na „odlot” alkoholu,wącham,analizuję.Tłusta plama na dloni nudno mdli olejkiem mirrowym z mandarynkowym nalotem.Wcale nie mocno tylko mdławo i gorzkawo zarazem lekko egzotycznym drewnem-to charakterystyczne dla mirry podprawionej „magi do zup perfumerii” czyli labdanum.w otwarciu wyczuwam ambrę tę syntetyczna slodkawą dodawana do kompozycji typu orient.Żadnej wielkiej mocy ani uderzenia nie czuję.Ziolowo drewniano mandarynkowo ambrowy lekki eliksir wcale mnie nie zachwyca ale i nie przeraża.Oud?Mam syntetyczny odpowiednik.Oudu nie wyczuwam w ilości do wychwycenia dla ludzkiego nosa.Myślę może póżniej coś wyczuję.Jadę na godzine do pracy.Próbuję zajęty pracą coś odczuć zapamiętać,pociągam nawet pare razy nosem ale nic nie czuje a rozpyliłem 4 chmurki za uszami i na nadgarstki i nic nie pamiętam.ubrałem się i po godzinie wróciłem i w domu po zdjęciu swetra i kurtki po przewietrzeniu zmysłu węchu zimowym powietrzem wyczuwam slodkawy mirrowy lekko tytoniowy zapach z cynamonowo gożdzikowym aldehydem przypominający rumowy olejek do ciast.Z każdym ruchem ta mirrowo-tytoniowo-rumowa mdłość ciągnie się za mną.Nie powiem że nie przyjemna ale też nic nowego nic genialnego.Mirra,ambra,rum(mandarynka i przyprawy tworza ten akord)to już znam to juz byo.Zadziwia mnie ta ostatnio szczególnie zauważalna ludzka sklonność do zachwytów nad byle czym.M7 oud absolu to normalne mandarynkowo-przyprawowe nawet lekko kulinarne ,nienowoczesne ,niestety przeciętne perfumy.Żadna nisza żadna nowość,żadne zaskoczenie.
Witam. Cy ktoś wie kiedy była reformulacja tego oud absolu? i kiedy flakon został pozbawiony czarnej nakładki?